14. Wskakujemy w 2015 rok
Znienacka i po cichaczu przenosimy się do roku 2015.
Ogród się rozrastał, ja pracowałam w nim w każdej wolnej chwili, choć tych wolnych chwil nie miałam za wiele. Dojeżdżanie do pracy prawie 30 km przez pięć dni w tygodniu, bardzo ograniczało czasowo moje możliwości i tak naprawdę luzacki pozostawał mi tylko weekend.
No bo rano dojazd, następnie osiem godzin pracy, potem powrót, jakieś zakupy, obiadokolacja, chwilowy odpoczynek (no bo trzeba było przysiąść na czterech literach chociaż na chwilę), rzut oka na moje zielone królestwo i już był prawie wieczór :)
No i często bywało tak, że piękna, słoneczna pogoda w tygodniu, w weekend zamieniała się w chlapę, deszczo-padanie albo wichuro-urywanie-głowy :)
Ale pracowałam, dawałam radę 😃
Tak, jak ostatnio wspomniałam, zaczęłam krojenie trawnika. Gdzieś przecież musiałam wsadzać swoje chciejstwa, które gdzieś tam błąkały mi się po głowie, a apetyt na różne ogrodowe cuda miałam coraz większy. Wraz ze wzrostem mojej wiedzy w temacie różnych roślinek, zaczynała działać moja wyobraźnia i widziałam je wszystkie przed oczami, a ściślej na miejscu zielonej trawy :)
Zaczęłam od tego wykrojonego jak od linijki prostokąta, co nie było wielkim wyczynem, ani jakimś genialnym pomysłem. Coś tam z mojej długiej listy chciejstw wsadziłam, obłożyłam kostką brukową, nawiozłam kamieni i je wysypałam, bo przecież miało być ładnie i schludnie, no i cycuś glancuś, byłam z siebie dumna :)
Maj przyniósł kolejne piękne kwitnienia: tulipany, które bardzo lubię za ich finezję i nieprzewidywalność, no i moją nową wtedy miłość, czyli sasanki. Temu uczuciu do sasanek jestem wierna do dziś :) Uwielbiam te ich włochate łodyżki oraz zwariowane, kosmate i nieuczesane czuprynki, kiedy już przekwitną.
Jak widać na powyższej fotce, prostokąt zarastał sukcesywnie, no i przyszedł ten moment, kiedy znów zaczęło mi być mało :) Czego mało? No miejsca oczywiście.
Domek nie był już jedynym wystającym punktem na pustym wcześniej polu, nieuchronnie wtopił się w otaczającą go coraz gęściej zieleninę.
W wiosennych krzewach pojawili się też nowi lokatorzy. Byłam dumna z tego, że chcą założyć swoje miejsce na ziemi właśnie w naszym otoczeniu.
Coraz częściej też odwiedzała nas leśna zwierzyna :) Najczęściej w postaci zwiewnych i finezyjnych sarenek.
Nie mogłam się nadziwić... Właściwie to mojemu zdziwieniu nie było końca i dziwiłam się wszystkiemu :) Że tu jestem... że jest tak pięknie... że to wszystko mi rośnie i że to nie są wakacje, a ja nie przyjechałam tu na letni wypoczynek do znajomych, tylko to jest moje miejsce i jak obudzę się rano, to ten widok nie zniknie i będzie mi towarzyszył w każdej następnej chwili.
Żebym ja wtedy choć trochę przypuszczała, jak bardzo poniesie mnie fantazja i co też ja tam jeszcze w tym swoim ogrodzie nie wymyślę :) Ha, ha, ha!!! Tworzyłam prawie cyrk na kółkach, a co? Kto bogatemu zabroni??? 😂😂😂
Iwonka moja córka ostatnio powiedziała - kto ma kwiaty, ten jest bogaty ☺️
OdpowiedzUsuńZa takie widoki Iwonko ludzie płacą, albo patrzą w tv, a my mamy to na żywo 😍😍😍 do tego trochę aerobiku i jest pięknie.
Az jestem ciekawa twojego cyrku!!! Podziwiam za zapał do pracy w ogrodzie mimo pogody, kiedyś też tak działałam, najwięcej w wekkendy, w tygodniu, każdego dnia obchód, były oględziny i ewentualne podlewanie lub gdzieś tam chwasta się wyrwało...Przez ostatnie dwa lata zmieniło się wszystko, coś nieplanowanego wyszło mi na dobre💓 i tak myślę o kolejnej rabacie, nie wiem czemu lubię takie jajowate hihi. Pozdrawiam.
Moje kolejne rabaty też były już jajowate i poprowadzone wężykiem, napiszę w dalszej części, skąd wzięła się moja decyzja o zmianie kształtu rabat :) I prawdę Twoja córka powiedziała, kwiaty to bogactwo dla duszy, nie chce być inaczej :)
UsuńPodziwiam Twoje poczynania i trochę zazdroszczę 😏 tak dobrej ziemi. Możesz posadzić wszystkie rośliny, które Ci się podobają, bo urosną i będą cieszyć. Ile ja posadziłam ulubionych przeze mnie rarytasów, z którymi musiałam się pożegnać. O naiwności😀 Teraz już wiem, że rośliny wymagające żyznych gleb mogę oglądać u innych miłośników natury. Ale ja cieszę się, że jest trochę takich roślin, które poradzą sobie i u nas. Czekam na dalszy ciąg Twoich poczynań. Pozdrawiam serdecznie 🍁🍁🍂
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejne odwiedziny. Z tą ziemią to u mnie też różnie bywa, ja mam glebę raczej piaszczystą i te rośliny, które potrzebują dużo wody, w upalne lato mają trochę problem, bo ziemia szybko wysycha i jest jak skorupa. Ale fakt, większość jakoś daje sobie radę. Zapraszam na kolejne wpisy i również Cię pozdrawiam :)
UsuńWidać że radość wielką miałaś i masz z prac ogrodowych. Cieszy i mnie widok rozrastających się roślin. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńTo prawda, lubię to grzebanie w ziemi i wieczne upiększanie :) Dziękuję za odwiedziny pozdrawiam również.
UsuńFajnie tak nieraz cofnąć się w czasie i powspominać... Zdjęcia piękne, nawet nie zabrakło zwierzątek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Tak, lubię te wspomnienia. Wtedy dopiero widać, ile w międzyczasie zrobiłam i jak wszystko się zmieniło :)
Usuńuczta dla oczu i ducha
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńAle musiało cieszyć wszystko co wschodziło po tak włożonym wysiłku.. :) A te sarny i ta bliskość natury, która przygląda nam się z bliska - bezcenne..
OdpowiedzUsuńRadość jest ogromna za każdym razem. Co roku nie mogę się nadziwić, jak natura potrafi się pięknie odradzać :)
Usuń