Polecane posty

186. Już marcowo

Czy to będzie banał, jeśli napiszę, że czas leci jak zwariowany? Będzie, wiem...

Ale nie zmienia to faktu, że pędzi jak szalony. Przeraża mnie to, bo przecież dopiero cieszyłam się na nadchodzącą jesień, a tu na moich rabatach wiosna zagościła już prawie pełną gębą. Uciekła mi gdzieś zima :) Najpierw ciągnęła się, jak guma do żucia, a potem nagle mi uciekła! 

Nie, żebym narzekała, ale...

Naprawdę, dopiero niedawno miałam 40 lat albo tak coś koło tego. Czas emerytury i związanej z tym kobiecej dojrzałości był dla mnie tak daleki, jak odległość do ziemskiego księżyca :) To wszystko jednak dawno już minęło, a ja aktualnie budzę się z młodą duszą i zupełnie sprawnym mózgiem, za to w nieustannie starzejącym się ciele emerytowanej babci Iwonki. Wiem, wiem... Ameryki tym nie odkryłam, poza tym starzejemy się niestety wszyscy, ale mój zgniły ostatnio nastrój wciąż podsuwa mi wizje pełne goryczy i jakichś zagmatwanych i nie do końca zrozumiałych obrazków...

Na czerwono i miłośnie zjawiły się u mnie róże w odcieniu kardynalskiej czerwieni. Jakoś tak chodzą róże za mną ostatnio, czuję na plecach ich oddech... i choć nie są dla mnie numerem jeden w moim kwiatowym rankingu, w wazonie prezentują się całkiem, całkiem.



A skoro już temat róż poruszony przeze mnie został, to takie panienki przywędrowały ze mną onegdaj z popularnego dyskontu z owadem w nazwie :) 
Jak zwykle, kiedy jest większy wybór i gdy nie mogę się zdecydować, którą wziąć - to biorę obydwie... po co sobie zaprzątać głowę koniecznością wyboru, jeśli można zabrać ze sobą obie panienki :)





Na razie trzymam je jeszcze w domu, ale docelowo wylądują na rabacie. Mam nadzieję, że będą pięknie kwitły i cieszyły moje oczy.

A co w ogrodzie? Przedwiośnie jest już na sto procent, a nawet odważyłabym się powiedzieć, że i wiosna rozgościła się w ostatnim czasie całkiem zdecydowanie. Po kwitnących przebiśniegach, przyszedł czas na krokusy, a te nie zawodzą jak co roku. Są takim prawdziwym wiośnianym akcentem, a jak już zaczną, to nie da się nie zauważać ich kolorowego kwitnienia.





Trudno się nie cieszyć, prawda? Mam wrażenie, że nawet letnie, pełne kwitnących kwiatów rabaty, nie wywołują takiego zachwytu, jak te pierwsze oznaki jednej z najpiękniejszych pór roku. Do wspólnego podziwiania tych widoków i dzielenia swojej radości, wciągnęłam nawet mojego męża. Musiałam z kimś bliskim podzielić się zachwytem nad tymi cudeńkami. I choć przecież taka sama sytuacja powtarza się rokrocznie, bo przecież co roku na rabatach kwitną te same roślinki i te same radosne widoki towarzyszą mi w marcu, to jednak te pierwsze oznaki, że zima pomału już odchodzi, budzą takie skrajne emocje... przynajmniej moje :) 

Następne w kolejce do pokazania swoich powabów były hiacynty... nie wszystkie wprawdzie już rozkwitły, ale sporo z nich już pokazuje swoje barwy. Dla mnie ich kolory, to jest co roku spora niespodzianka, ponieważ nigdy nie pamiętam, jakie barwy miały rok wcześniej :)




Zaraz po nich swoje cudowne niebiesko-fioletowe oblicze pokazały kosaćce żyłkowane. Te drobne i niewysokie, bo dorastające jedynie do ok. 20 cm wysokości roślinki, są cudownym urozmaiceniem wczesnowiosennych rabat. Występują w różnych kolorach i naprawdę są wspaniałą dekoracją wciąż jeszcze szarych, ogrodowych zakątków. 
Już wiem, że jesienią dokupię trochę nowych cebulek tych kwiatów... kolejnej wiosny chcę ich mieć jeszcze więcej :)





Ostatnie marcowe dni były wspaniałe. Temperatura dochodziła do około 20 stopni i było tak ciepło, że nie chciało się wracać do domu. Trochę pracowałam w ogrodzie, ale tylko trochę, bo jednocześnie nałożyło mi się w tym samym czasie kilka spraw urzędowych, które musiałam pilnie załatwić, toteż sporo tych ciepłych dni zdecydowanie mi uciekło :)
Ale trochę porządkowałam pozimowe, ogrodowe śmieci, zgarniałam liście i igliwie z kwiatowych rabatek i tym sposobem udało mi się wypatrzyć pomiędzy tym resztkami kolejne, kwitnące cuda. Wychylają się już cebulice oraz przepiękne puszkinie...



...i na zewnątrz zaglądają już nawet piwonie :)


Aktualny czas, to również pora na ciemierniki. Te wspaniale kwitnące rośliny mają teraz swoje pięć minut, dlatego wyglądają okazale i widowiskowo. Mam jedynie dwie odmiany tych wiosennych cudów, ale zdecydowanie mi wystarczają, bo są przepiękne. Kiedy kwitną, nie mogę się powstrzymać, żeby nie zerkać na nie co chwilę, a mam je akurat na wprost oczu, kiedy stoję sobie przy tarasowym oknie. 
W dobrym miejscu je posadziłam, bo to takie pozimowe pocieszajki dla zmysłu wzroku, tak bardzo spragnionego wiosny :)





Co poza tym? Tak, wciąż czekam z niecierpliwością, aż nadejdzie ten dzień, w którym moje strachy, obawy i niepokoje odejdą, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Nie będę oszukiwać, że niczego się nie boję i myślę pozytywnie, nie będę... Staram się, ale nie jest to dla mnie w obecnej sytuacji takie jednoznaczne. Starać się, a tak czynić, to dwie różne sprawy... to dwa różne stany emocji. Gdzieś tam z tyłu głowy tkwi ta myśl: a co, jeśli jednak?...
Choć umiem myśleć pozytywnie i nie jest to dla mnie jakieś science fiction, a ponadto sporo mojego dotychczasowego życia opierało się na wypieraniu złych myśli i czerpaniu siły wyłącznie z pozytywnej energii, to jednak kiedy dotyczy to diagnozy odnośnie stanu zdrowia, nie jest to już takie zerojedynkowe, jak by się wydawało. 
Zauważyłam jeszcze jedną rzecz... kiedy jestem w takim właśnie stanie jak teraz, z trudem przychodzi mi klecenie jakichkolwiek zdań. Normalnie, sami wiecie, nie mam z tym problemu, słowotok na piśmie to coś, co towarzyszy mi od zarania dziejów. Teraz za to jestem jakaś przytkana, w głowie pustka, palce stukają w przypadkowe przyciski na klawiaturze i tak to niestety wygląda. Za napisanie tego wpisu też zabierałam się, jak sójka za morze. Zresztą tak mam od jakiegoś czasu.
Mam nadzieję, że to minie.. mam nadzieję, że to wszystko wróci do normy, jak tylko okaże się, że wszystko jest ok.

Tymczasem odrobinę wiosny przyniosłam sobie do domu :)



A widok kwitnącego skrzydłokwiatu variegata też wywołuje uśmiech na twarzy. Uwielbiam, jak moje ukochane rośliny robią mi niespodzianki i kwitną z zaskoczenia. 


Piękna pogoda, o której pisałam wyżej, też już minęła i na razie wygląda na to, że na dłuższy czas. Wróciła zima, nawet z padającym znowu śniegiem, ale nie smuci mnie to jakoś specjalnie, bo wiem, że to ostatnie jej zrywy, a wiosna jest już bardzo blisko i jej oznaki nie dadzą się już ukryć. 
Choć takie zimowe widoki wyglądają średnio zabawnie :)


Wybaczcie mi, że nie wszędzie jestem... wybaczcie, że często nie mam chęci i motywacji. Moje zaangażowanie aktualnie spadło do minimum... wciąż wprawdzie dopuszczalnego, ale jednak nietypowego dla mnie. Muszę przez to przejść, muszę to przetrzymać i musi się to wyjaśnić... i wtedy mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Naprawdę mam taką nadzieję.

Trzymajcie się, moi "czytacze" i nie myślcie o mnie źle :(
💔


Komentarze

  1. Czytam, cieszę się, że jest marzec i coraz bliżej wiosna. I doskonale rozumiem, że nie ma Cię wszędzie. To jest taki czas - retrogradacja Venus i Merkurego - wejście w siebie, w swoje stany emocjonalne, bycie ze sobą, dla siebie - i tak powinno być, plus zaćmienie w Pannie i wszystko na ten temat. I nie wolno siebie poganiać i trzeba wręcz to celebrować. Pozdrowienia i moc serdeczności! ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję kochana Joasiu. Przywracasz mi dodatkową wiarę w to, że to wszystko kwestia czasu i tych niezależnych ode mnie układów i zawirowań i że wszystko wróci to do normy za jakiś czas.
      I nie będę siebie poganiać, absolutnie.
      Ściskam Cię mocno i... dziękuję!!!

      Usuń
  2. Witaj Iwonko. Po chmurach wychodzi słońce. Przyroda budzi się do życia, mam nadzieję, że przetrwa aurę którą zapowiadają. Ma być jeszcze mroźno. Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę bardzo na to słońce, które wychodzi po chmurach... Wiem, że w końcu się zjawi, więc nie martwię się tym tak bardzo :)
      Również mocno Cię pozdrawiam i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Iwonko, u Ciebie zawsze zaspokoję swój "głód" ogrodowy. Pisałam na swoim blogu kilka razy, że w moim ogrodzie nic nowego nie może się pojawić - wszystko ciekawi psiura i wszystko wykopie:) Czasami się śmieję, że owszem, ogród mam, ale wiszący, bo rośliny muszą stać lub wisieć jakieś metr pięćdziesiąt nad ziemią:) Cudownie u Ciebie dzieje się w glebie:)))
    Trzymam mocno kciuki, aby wszystko się poukładało u Ciebie🧡
    Buziaki ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, kochana, że jestem taką Twoją ogrodową jadłodajnią, bo tak mi się jakoś skojarzyło, kiedy napisałaś o głodzie hahaha :) Twój psiurek z pewnością wyrośnie z intensywnego poznawania ogrodu, mam nadzieję, że całe życie nie będzie się znęcał nad roślinkami :) Dobry i wiszący ogród, coś za coś :)
      Dziękuję za kciuki, też sobie życzę, żeby wszystko się poukładało...
      Uściski!

      Usuń
  4. Kochana!
    Rozumiem Cię doskonale, przytulam, wspieram sercem😊💝
    Piękne zdjęcia, które ratują oczy, poprawiają nastrój🌷🤗
    Moc pozytywnych fluidów przesyłam wraz z miłym uśmiechem🧡🌼😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za wsparcie i dobre słowo!
      Uśmiech i pozytywne fluidy z pewnością się przydadzą...
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  5. Witaj końcówką zimy
    Wiesz, przedwczoraj też napisałam u siebie zdanie o uciekającym czasie. Tak ten pędziwiatr biegnie niezaważając na nic.
    Tak na południowym zachodzie forsycje już powoli uśmiechają się do nas. Właśnie wyglądam przez okno, aby spojrzeć na te u moich rodziców za płotem.
    Życzę Ci wielu wiosennych promyków słońca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam, Ismeno...
      Upływający tak szybko czas czasem mnie przeraża, choć mam świadomość, że jest to nieuniknione i dotyka nas wszystkich.
      Moja forsycja, rosnąca w ogrodzie, jeszcze nie kwitnie, ale ta w domowym ciepełku, pokazała już swoje żółte kwiecie :)
      Dziękuję za miłe słowa i serdecznie Cię pozdrawiam.

      Usuń
  6. Jak pięknie, że wiosna już wdziera się do Twojego zaczarowanego ogrodu, i chyba też do serca. Sama z każdym dniem w drodze na uczelnie czy też do pracy, z zachwytem podziwiam coraz bardziej pączkujące liście na drzewach. Cudowny widok. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaliśmy na tę wiosnę wszyscy i mam wrażenie, że teraz już przyjdzie bez żadnych przeszkód.
      Co roku również wprawia mnie w zachwyt widok zieleniejących krzewów i coraz głośniejszy ptasi śpiew. Pozdrawiam Cię również serdecznie.

      Usuń
  7. Bardzo się cieszę, że wróciłaś do nas z pięknymi wiosennymi kwiatami. U Ciebie faktycznie zagościła już wiosna. Takie widoki cieszą oczy, bowiem wreszcie zimową szarość zastąpiły kolory. Proces odnawiania się natury, wiosenny nastrój udziela mi się nawet wtedy, kiedy pada deszcz. U mnie po wielu dniach pojawiło się wreszcie słońce i pojawiły się krokusy i przebiśniegi. Czekam na kolejne wiosenne kwiaty.
    Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiosna już nadeszła do mojego ogrodu i mam wrażenie, że już nie da się z niego wypędzić. Choć przymrozek wciąż jeszcze zjawia się nocami, to za dnia słońce świeci już dość mocno i roślinki to czują :) Ta pora roku ma w sobie tak mocną uzdrawiającą siłę, jak nic innego, od razu chce się żyć, uśmiechać i działać. Już dziś widziałam, że i narcyzy nieśmiało zaczynają otwierać swoje pąki :)
      Również ściskam Cię mocno, Lusiu i gorąco pozdrawiam!

      Usuń
  8. Dlaczego mielibyśmy myśleć o Tobie źle? Dziewczyno! Ty jesteś pozytywna sama w sobie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak mi się jakoś przez moment pomyślało :)

      Usuń
  9. Piękne wiosenne fotki radują oczy i duszę:) Mimo chłodniejszych dni i nocy, roślinki nie próżnują i ciągną do słoneczka. Zazieleniły się żywopłoty, kwitną forsycje a w bardziej zacisznych i nasłonecznionych miejscach pęcznieją pąki magnolii. Pąków jest mnóstwo, więc jak trafią w dobry czas, to będzie prawdziwe widowisko.
    Roślinki domowe też poczuły wiosnę:) Widać nowe przyrosty.
    Tylko grudnikom coś się poplątało i teraz kwitną jak szalone. Oczywiście jak na złość, nie ten, na którego kwiaty czekamy:)
    Czas zapiernicza jak szalony! Boję się, że znów nie zdążę nacieszyć się wiosną a już będzie jesień. Teraz trzeba dosłownie łapać chwilę póki trwa:)
    Ale cieszę się, że jutro jest TO jutro, na które czekamy!!! Dla mnie to szczególna data a teraz jest jeszcze datą, z którą wiążę nadzieję na dobre wiadomości. Jestem przekonana, że takie właśnie bedą:)
    Dziękuję za wiosenne foteczki!
    Uściski serdeczne przesyłam, przytulam mooocno i czekam🤗🍀🍀



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Maminku, te kolorowe roślinki tak cieszą oczy i serce, że trudno się nie uśmiechać. I rzeczywiście, nawet nocne przymrozki nie mają na nie większego wpływu... skoro zdecydowały się już zakwitnąć, to uparcie przy tym trwają :) Moja ogrodowa forsycja jeszcze nie kwitnie, wiem, że zawsze w mieście dzieje się to szybciej, niż u mnie na wsi, na otwartym terenie. Ale dlatego wzięłam sobie jej gałązki do domu i szybko zażółciło się w wazonie :)
      Co do domowych roślinek, to moje grudniki też cieszą się wiosną i niektóre kwitną ponownie, taki już chyba jest ich urok. Też się boję tego tak szybko upływającego czasu, dlatego trzeba żyć na bieżąco i cieszyć się każdą chwilą.
      Ja też się cieszę, że to już jutro... koniec czekania i niepewności, mam tylko nadzieję, że nie będzie to początek nowych zmartwień i zgryzot.
      Mocno Cię przytulam i dziękuję!!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Napisz do mnie

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Copyright © Pani Ogrodowa