Polecane posty

112. Pokochać ogród...

Dzisiaj będzie trochę inaczej... refleksyjnie i filozoficznie, bo jakoś tak mnie wzięło na ogrodowe przemyślenia :) W międzyczasie moich wspomnień i wynurzeń, wrzucę trochę aktualnych zdjęć z ogrodu...

Ogród... Takie krótkie, zwykłe słowo, a jednak jakże niezwykłe. I dla każdego może znaczyć coś całkiem innego, choć tak naprawdę określa przecież jedno miejsce... miejsce z roślinami, krzewami, drzewami, ukwiecone mniej lub bardziej, zarośnięte lub nie i... można byłoby tak wymieniać bez końca. Są przecież ogrody naturalne, są całkiem dzikie, są także na przykład japońskie. Są takie, w których dominują zadbane trawniki, symetryczne klomby i równo przystrzyżone żywopłoty, są też takie, które swoim wyglądem bardziej kojarzą się z kwietną łąką, niż z ogrodem, ale ja nie o tym...



Wiem sama po sobie, że w moim długim życiu, słowo "ogród" miało dla mnie różne znaczenia, w zależności od życiowych okoliczności. Kiedy byłam dzieckiem, mama zabierała mnie i brata do ogrodu dziadka. Niespecjalnie lubiłam te niedziele, kiedy tam jechaliśmy, bardziej był to dla mnie niemiły obowiązek, no i nie umiałam sprzeciwić się mamie, za mała byłam i za mało asertywna. 
Wspomnienie ogrodu z tamtych lat kojarzy mi się z upałem, siedzeniem na słońcu, dokuczającymi osami i brakiem pozwolenia na skubnięcie czegokolwiek. Pamiętam jak przez mgłę, że skubałam po kryjomu szczypiorek... bardzo lubiłam takie skubanie prosto z grządki, ale dziadek nie pozwalał, a mama kazała mi siedzieć obok siebie i niczego nie ruszać :)





Potem, jak już byłam dorosła, ale było to jeszcze jakby w moim poprzednim życiu (tak to nazywam), była taka dłuższa chwila, w której stałam się współwłaścicielką działki ogrodowej na ROD (Rodzinne Ogrody Działkowe). Ten teren był zaniedbany, dziki i zarośnięty po poprzednich właścicielach. Z pewnością przez wiele lat nie był użytkowany. Doprowadzenie go do ludzkiego wyglądu, dokopanie się do zarośniętej altanki, dotarcie do krzewów i bylin na nim rosnących, zajęło trochę czasu i energii. Niespecjalnie była to moja energia, gdyż były to raczej prace czysto fizyczne i mówiąc szczerze nie bardzo się tam wtedy udzielałam





Działka zainteresowała mnie ponownie, kiedy przyszła któraś tam wiosna, zazieleniła się posiana rok wcześniej trawa, a ja odkryłam, że rozrzucone uprzednio na przekopanej świeżo ziemi nasiona bratków zamieniły się w zielone liście i mają nawet zawiązki kwiatów, co niechybnie ściągnęło moje spojrzenie i zatrzymało je na dłużej. A kiedy jeszcze przy którejś tam kolejnej wizycie okazało się, że cała ta zielenina zakwitła i ujrzałam przed sobą bratkowe poletko kolorowych kwiatów, oszalałam z zachwytu. Pamiętam... zdarzyło się, że kilka razy ryłam pazurami w tamtejszej, pulchnej ziemi i z tamtego właśnie czasu zapamiętałam, że zapach świeżej ziemi zaczął mnie upajać bardziej, niż jakieś tam chanele czy inne pachnidła :) 





Ogródek został doprowadzony do jako takiego stanu, spełniał nawet krótko swoją rekreacyjną rolę, ale posiadanie go zniechęcało bardzo z uwagi na jego dosyć odległe usytuowanie od mojego miejsca zamieszkania, jak i z uwagi na fakt, że właśnie to usytuowanie na obrzeżach miasta, w miejscu mało uczęszczanym, kusiło przygodnych "wędrowców" (tak empatycznie nazywam osoby bezdomne) do zagnieżdżania się tam na krócej lub na dłużej, używania naszych przedmiotów i korzystania z naszych skromnych, ale wciąż naszych, plonów. Potem ktoś ukradł świeżo wkopane tuje. Wisienką na torcie okazał się fakt, kiedy to po przyjeździe na naszą "działeczkę" okazało się, że zniknęła pompa do wody razem z całym oprzyrządowaniem, a drugą wisienką, która jakby przesądziła sprawę, było włamanie do naszej altanki. Do tych włamań byliśmy wprawdzie już przyzwyczajeni, ale właśnie to jedno i dla nas ostatnie było wyjątkowe, gdyż spora część altany została zdewastowana i bezmyślnie zniszczona, łącznie z kratami w oknach, drzwiami i już więcej szczegółów nie pamiętam. W każdym razie to był strzał prosto w serce. Dodatkowo, różne zawirowania w moim życiu spowodowały, że działka poszła "do ludzi", a właściwie przejęła ją ode mnie koleżanka z mojej ówczesnej pracy...





No i potem po wielu, wielu latach, wylądowałam na tym polu, na którym w tej chwili stoi mój dom, a przed domem znalazł swoje miejsce ogród. Czasem nie chce mi się wierzyć, że z taką wiedzą, jaką wtedy miałam, czyli praktycznie prawie żadną, udało się stworzyć na pustym polu takie miejsce, w którym moje serce się uspokaja, moje oczy się cieszą, cokolwiek to znaczy, a moja dusza każdorazowo utwierdza się w przekonaniu, że to jest właśnie to miejsce, o którym mogę powiedzieć: "jestem w domu"... Pewnie jestem dziwolągiem, ale spacerując tymi ścieżkami, które sama sobie wymyśliłam i sama wykonałam, mam poczucie spełnienia... Mam odczucie, że te wszystkie drzewa, krzaczki i nawet te malutkie kwiatki, które przecież rokrocznie przekwitają i znikają mi z oczu, że to wszystko to są takie moje dzieciaki, które wsadziłam, a potem często dmuchałam i chuchałam, a czasem przeklęłam i pogroziłam. Nawet jeśli były to gotowe sadzonki, to są to takie jakby adopciaki, które przygarnęłam, dałam im wspólny zielony dom, a potem patrzyłam jak rosną i jak stają się coraz większe i coraz piękniejsze.
Uff... prawie się rozczuliłam :)






Osoby, które są ze mną na blogu od początku i czytały posty od pierwszego wpisu wiedzą, że stworzyłam coś z niczego. Że nie znałam się na niczym, a ogród powstawał metodą prób i błędów, bez żadnego planu, bez doświadczenia i bez architektonicznej rozpiski czy rozrysowanki. Wiem, że gdybym dziś planowała ogród od początku, pewne rzeczy zrobiłabym inaczej. Nie będę pisać jakie to byłyby rzeczy, bo to nie ma teraz najmniejszego znaczenia... i tak tego nie zrobię, bo to niemożliwe. W każdym razie, na pewno rozplanowałabym to tak, żeby dzisiaj mieć mniej pracy, bo tak się przecież da. Ale z drugiej strony, gdybym zrobiła inaczej, dziś nie byłoby tego co jest, a to co jest, to odzwierciedlenie mojej duszy i spełnienie mojego zapotrzebowania na ogrodowe piękno.




Każdy ogród żyje, każdy ogród ewoluuje. Zmienia się codziennie i to właśnie jest w nim piękne. Codziennie chodzę na obchód i codziennie zauważam jakąś zmianę. To jest jak wieczne odkrywanie nowych lądów... idziesz po stare, znajdujesz nowe...
Nawet ogrodowe błędy, które popełniałam i wciąż popełniam, to też jest swojego rodzaju ewolucja. Przecież czasem coś musi odejść, aby zrobić miejsce dla nowego. Nie zliczę ile roślin uśmierciłam, zanim poznałam ich wszystkie wymogi, potrzeby i zachcianki. Ale myślę, że akurat w czasie ogrodowej edukacji, jest to zjawisko normalne... Raczej trudno jest "uczyć się" roślin tylko teoretycznie. Oczywiście, teorię można opanować, ale praktyka czasem pokazuje, że roślina to żywa istota, ma swoje humory i fochy, gorsze i lepsze dni, a może nawet ma duszę? :) Jeśli ktoś podchodzi do tego scepycznie, to zapytam wprost... Dlaczego tak się dzieje, że roślina postraszona wyrzuceniem na śmietnik, bierze się w garść, zwiera łydki i pośladki, a potem zaczyna dawać z siebie tyle, na ile tylko ma sił? Osoby, które mają do czynienia z roślinami, z pewnością potwierdzą te moje słowa... :)
A tak nawiasem mówiąc, jeśli już piszę o zrobieniu miejsca na nowe, to pokażę Wam, co czeka na swoje docelowe, rabatkowe miejsce. Te wszystkie roślinki stoją na tarasie i czekają... Czekają na uporządkowanie rabaty, która będzie ich nowym domem :) Ale o tym w następnym wpisie. W każdym razie, w poczekalni są same piękności :)







To jeszcze na koniec pokażę Wam tylko, jak dobrze czują się moje domowe roślinki wystawione na taras i zamieszkujące dekoracyjną drabinkę. Urosły, nabrały "ciała" i zielonej werwy, a już zielistki, to po prostu szaleją... Z całkiem malutkich szczepek stały się prawdziwymi, zielonymi pióropuszami :)




Na dzisiaj to tyle moich filozoficznych, ogrodowych wynurzeń. 
Jeśli nie zanudziłam Was na śmierć, to jestem bardzo szczęśliwa. 
Jeśli komuś wydałam się zbyt patetyczna, to sorry, ale właśnie dzisiaj mam taki patetyczny nastrój :) 
Ściskam wszystkich ogrodowo i już lipcowo. 
Do następnego razu... 💚💚💚





Komentarze

  1. Ja też tworzyłam ogród na pustym polu i też mam podobne przemyślenia, że gdybym teraz go tworzyła to zrobiłabym wiele rzeczy inaczej, niekoniecznie lepiej by to wyszło niż teraz jest. Przykra sprawa ze złodziejami. Mimo wszystko wspaniałe zakończenie :) Z ogromną przyjemnością pospacerowałam po twoim ogrodzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiele osób tak ma, że po czasie dopadają nas nowe koncepcje i pomysły. Ale jest tak jak piszesz, niekoniecznie lepiej by to wyszło, niż jest teraz :) Dziekuję za Twoją wizytę i pozdrawiam Cię serdecznie...

      Usuń
  2. Witam serdecznie ♡
    Hmm masz rację. Słowo "ogród" może być subiektywne, każdy przed oczami może mieć inny jego obraz. Myślę jednak, że każdemu kojarzyć się będzie z pozytywnymi emocjami, mi na przykład kojarzy się z odpoczynkiem i relaksem, przede wszystkim. Nie rozumiem, dlaczego dziadek nie pozwalał zrywać nic z ogrodu... ja pamiętam, że jako dziecko skubałam wszystko (głównie agrest, porzeczki i maliny) :) Jednak moje najwyraźniejsze wspomnienia z dzieciństwa to wykopki :D Wiem, że pole ziemniaków to nie ogród, ale u nas, można powiedzieć, wszystko jest w jednym miejscu, tylko podzielone na segmenty. Zresztą, jak ziemniaki kwitną też można powiedzieć, że wyglądają jak ładna, ozdobna roślinka :) Mam takie zdjęcie, gdy miałam ze 3-4 lata i zbierałam ziemniaki do takiego wiadereczka z piaskownicy. Moi rodzice byli niesamowici, mówili mi żebym zbierała te najmniejsze ziemniaczki bo mam najmniejsze wiadereczko. To było zwyczajne danie mi zajęcia, bo takich malutkich ziemniaczków jak pinezki się nie zbiera :D No chyba, że na paszę dla świnek :D Teraz nadal nie mam swojego ogrodu, mamy wspólny razem z rodzicami, głownie tatą bo to on się wszystkim zajmuje, ale wiem, że jeszcze mam czas by zrobić coś po swojemu, coś posadzić czy posiać. Bardzo mnie inspirujesz i wiem, że z czasem mogę zamienić nasze miejsce w coś pięknego. Nie żebym narzekała na nasz ogród, po prostu myślę, że za mało w nim koloru. Cieszę się, że czujesz satysfakcję spacerując po swoim wymarzonym zakątku. To znaczy, że znasz swoją największą pasję a poznać pasję to najpiękniejsza chwila dla duszy człowieka :) Cudowne zdjęcia Kochana!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, Klaudio, super to opisałaś - każdy może mieć swój indywidualny obraz ogrodu i swoje własne wyobrażenie. Mój dziadek był osobą dosyć zasadniczą, pedantyczną i bardzo poukładaną. Mama pilnowała nas, żebyśmy nie biegali po ogrodzie, bardziej chyba chodziło o to, żebyśmy dziadkowi czegoś nie zniszczyli. Dlatego kazała nam siedzieć koło siebie, chyba tak na wszelki wypadek, a dziadek tego nie kwestionował. Zresztą nie byliśmy z nim zbyt blisko... bardziej pamiętam z tej relacji dystans, niż jakieś sentymenty :) Za to Twoje wspomnienia są cudowne i bardzo dobrze. To wspaniale mieć takie relacje i pamiętać pozytywne wrażenia z tych dziecięcych, ogrodowych chwil :) Dziękuję Ci pięknie za te Twoje przemyślenia i zwierzenia i serdecznie Cię pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Mogę to zrozumieć, gdybym wiele pracy włożyła w coś, cokolwiek, nie chciałabym aby ktoś mi to zniszczył. Dzieci jak to dzieci, czasem wychodzi coś przypadkiem (sama wiem to z doświadczenia). Zaangażowanie w swoje hobby to zdecydowanie plus. Jednak jest różnica między ogrodem tylko do patrzenia, a ogrodem, z którego się korzysta, z którego się czerpie wszystko co dobre. Tak czy inaczej "ogród" to dla mnie jedno z najcieplejszych słów na świecie. Rozumiem twoją miłość i pasję, i czytam twoje wpisy z podpierając podbródek ręką na zgiętym łokciu, od czasu do czasu, między jednym zdaniem a drugim zerkając przez okno na to co mam u siebie. Marzę w tedy i wyobrażam sobie, gdzie pasowały by kwiaty, które widzę na twoich fotografiach :) Ach, znowu się rozpisałam! Pozdrawiam Kochana! :)

      Usuń
    3. To naprawdę super miłe, co napisałaś. Wyobraziłam sobie Ciebie podpartą na tym łokciu i zerkającą za okno. To dla mnie, jako autorki tych wpisów, bardzo pochlebna opinia, bo znaczy, że pobudzam nimi wyobraźnię, dziękuję Ci za te słowa :) A jeszcze wracając do mojego dziadka... Powiem Ci, że prawie 60 lat temu, to były zdecydowanie inne czasy. Teraz dzieci i ich potrzeby są inaczej traktowane, zwraca się uwagę na ich emocje, potrzeby, eliminuje ewentualne psychiczne skrzywienia. Kiedyś wiedza na ten temat była znikoma albo raczej nie było jej wcale. Dzieci miały być grzeczne, słuchać rodziców i to było wszystko, na co zwracano uwagę :) Może trochę generalizuję, ale ja w każdym razie obracałam się w takim środowisku, że nikt się z dziećmi specjalnie nie cackał. Ani z ich uczuciami, ani emocjami, ot tak, po prostu :). No to tyle wynurzeń, kochana. Teraz są zdecydowanie lepsze czasy... i dla dzieci i dla rodziców. Buziaki dla Ciebie <3

      Usuń
  3. Współczuję przykrych doświadczeń ze złodziejami. Dobrze, że mimo wszystko się nie załamałaś i dalej działasz w ogrodzie. Bardzo dziękuję Iwonko za wspaniały wirtualny spacer. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, Lenko... Ze wspomnień tamtej działki pozostał raczej niesmak i takie uczucie zmarnowanego czasu i energii. Na szczęście teraz moje ogrodowe życie wygląda całkiem inaczej :) Pozdrawiam Cię również...

      Usuń
  4. Bardzo lubię takie filozoficzne przemyślenia :) Twoje przemyślenia i historia Twojego ogrodu, przygody z całym ogrodnictwem spowodowała, że doszłam do podziału : ogród - działka. Ogród kojarzy mi się z kwiatami, z roślinami i hobby. A działka bardziej z owocami, warzywami, grillami i majówką :) Przedwczoraj byłam na "działce" u mojej teściowej. Dostała kawałek ziemi od kuzyna. Bardzo dużo pracy, ale efekty końcowe i "swoje" jedzenie, świeże ziemniaczki, malinki... Sałata dla królika ;) Sama również chciałabym mieć trochę miejsca u nas, żeby móc coś posadzić, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma :D
    Pozdrawiam Cię serdecznie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, Kasiu. Bardzo prawidłowo to podzieliłaś. Napisałaś to, o czym ja tylko pomyślałam. Ogród to ogród, działka to działka. A więc ja mam zdecydowanie ogród, działki u mnie nie ma :) Dopóki nie będziesz miała swojego ogrodu, czy też działki, niezmiennie zapraszam na oglądanie do mnie :) Cieplutkie pozdrowienia przesyłam...

      Usuń
  5. Ja jestem zdania, że do ogrodu po prostu trzeba dorosnąć. Jako dziecko w ogóle nie rozumiałam co w tym takiego fajnego, gdy mama z babcią ryły w ogródku niczym dwie nornice. Dzisiaj sama odnajduję w tym radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz sporo racji. Bo ja chyba rzeczywiście wtedy, jako dziecko, nie rozumiałam o co chodzi w tym nałogowym chodzeniu do ogrodu i komu może sprawiać to przyjemność :) Dzisiaj też mam już inne myślenie :)

      Usuń
  6. Iwonko nie wierzę, że nie miałaś żadnej wiedzy na temat tego jak stworzyć ogród. Twój jest tak bajeczny, że chętnie mogłabym zamieszkać w nim pod namiotem , a musisz wiedzieć, że namiot to nie moje ulubione miejsce na wypoczynek hihi. Naprawdę nie sa to czcze komplementy, uważam Twój ogród za idealny, jeśli będzie mi kiedyś dane mieć ogród to chciałabym żeby wyglądał jak Twój.
    A co działki to rozumiem Twoje rozgoryczenie, tyle pracy i ktoś bezceremonialnie zniszczył. Moi rodzice też mieli działkę i jako dziecko a potem nastolatka nie lubiłam tam chodzić, a teraz dałabym się pokroić za takie miejsce. Na starość ciągnie człowieka do ziemi, haha:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, naprawdę nie miałam żadnej wiedzy. Ja dopiero się uczyłam, co jest byliną, a co nie. Co wsadza się z cebulki, a co ma korzenie, a jeżeli cebulka to kiedy wsadzać, wiosną czy jesienią? :) Za pisałam się na Fb do paru grup ogrodniczych i tym sposobem się uczyłam :) No i metodą prób i błędów, oczywiście... A jeśli marzy Ci się namiot na mojej Bukowej Posesji, to serdecznie zapraszam :) Trawnik wprawdzie nie jest jeszcze skoszony, bo wysechł i czekam, aż się po deszczu zazieleni, ale myślę, że nie jest to przeszkoda :) Ogromnie spodobało mi się stwierdzenie, że na starość ciągnie człowieka do ziemi :) Baaaardzo trafne hahaha...

      Usuń
  7. Wspomnienia i refleksje; to chyba nie tylko Ciebie dopada.
    Też mam czas wspomnień ale to może dlatego, że definitywnie zakończyłam pracę zawodową.
    Teraz już na 100% jestem emerytką.
    Ale miało być o ogrodach.
    Wychowałam się w domu otoczonym ogromnym sadem a w nim całe mnóstwo przeróżnych jabłoni,śliw,grusz,wiśni, porzeczek i agrestów.
    Do tego pokaźne poletko truskawek. To nie wszystko bo za sadem był las a w nim latem maliny i poziomki a jesienią grzyby.
    I to też nie wszystko bo był też solidny warzywniak a w rządkach buraków rósł mak.
    Wszystko co urosło należało zagospodarować i właśnie tego jako dziecko i nie rozumiałam i nie znosiłam.
    Dziś z perspektywy czasu podziwiam swoich Rodziców za gospodarność, zaradność i pracowitość.
    Potem i ja miałam swój ogród.
    Podobnie jak Ty uczyłam się na błędach i stale coś poprawiałam.
    Teraz został mi balkon i doniczki w mieszkaniu ale też miłość do roślin i ogrodów.
    Dlatego z ogromną przyjemnością odwiedzam Ciebie i zachwycam się tym co stworzyłaś.
    Pozdrawiam cieplutko .
    Przytulaki dla Ciebie 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maminku kochany, z jednej strony chciałam Ci pogratulować emeryturki, ale u Ciebie przeczytałam, że jeszcze mimo wszystko będziesz pracować, więc nie wiem czy już tak naprawdę cieszysz się zawodową wolnością?... Po przeczytaniu Twojego komentarza też dochodzę do wniosku, że człowiek jednak musi do wszystkiego dojrzeć, nawet do tego, żeby lubić grzebanie w ziemi i wszystkie te prace, które temu towarzyszą, czasem przecież ciężkie... Na szczęście jest tak, jak piszesz, czyli ta miłość do roślin, do ogrodów zostaje i nawet, jeśli człowiek będzie pozbawiony swojego "kawałka ziemi", to tę miłość w sobie dalej będzie miał :) Też przesyłam Ci gorące przytulaki :)

      Usuń
    2. Iwonko
      Jestem już naprawdę emerytką.
      Do tej pory jeszcze trochę pracowałam, kilka dyżurów w miesiącu.
      Zdrowie już nie to ,żeby poginać 12 godzin na nóżkach i ogarniać dosłownie wszystko.
      Czas odpocząć:)
      Pozdrawiam ciepluteńko:)

      Usuń
    3. No to gratuluję Ci z całego serca. Słowo "emerytura", to zaraz po słowie "urlop" jedno z najpiękniejszych wyrażeń. Czas na odpoczynek, na relaks i pamiętaj: nic nie musisz, wszystko możesz :) Całusy :)

      Usuń
    4. Bardzo dziękuję 🙂
      To mogę a nie muszę bardzo mi odpowiada:)
      Buziolki:)

      Usuń
    5. Mnie też uszczęśliwia to stwierdzenie :)

      Usuń
  8. Ale że szczypiorku nie pozwalali Ci skubać??!! Moje wakacje u dziadków to najpiękniejsze wspomnienia :). Mieli dość duże, samowystarczalne gospodarstwo, czyli były pola, sad, łąka, ogród, w którym mogłam skubać co mi się tylko zamarzyło :), były też krówki, świnki, koniki, kurki itd. Niewiele wtedy robiłam tam pożytecznych rzeczy, ale fascynowało mnie wszystko, co rosło. Potem rodzice mieli działkę i zaganiali mnie do pomocy - nawet nie narzekałam, a najbardziej lubiłam pielenie grządek. No i potem własny ogród, który może nie jest moją szczególnie wielką pasją, ale lubię czasem w nim pogrzebać, cieszą mnie efekty tej pracy.
    Pięknie opisałaś swoją ogrodową historię, Iwonko :). Masz piękną pasję, a jak powiedział Lagerfeld - "najpiękniejszym makijażem dla kobiety jest jej pasja (tylko kosmetyki łatwiej kupić)".
    Masz rację co do roślin, które się postraszy. Nie raz to widziałam. Najlepszy przykład w moim ogrodzie to ogromny świerk kłujący, wyższy od domu, który był choinką kupioną na święta w doniczce, ale potem przez pięć lat był jakiś niemrawy, niby się przyjął, ale co roku chorował i marniał. Podeszłam kiedyś do niego z siekierą i powiedziałam: daję ci jeszcze rok, jak nie będziesz rosnąć, to cię wyrąbię. No i się wziął i wyrósł na piękne drzewo :).
    Serdeczności przesyłam, Iwonko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak, Małgosiu, akurat ten szczypiorek zapamiętałam, może dlatego, że najbardziej lubiłam skubanie właśnie jego. Moi dziadkowie mieszkali normalnie w bloku, a ten ogródek był taką działką na ROD, więc u mnie nie były to wakacje, tylko prawie coniedzielne wycieczki, które dla mnie, jako dziecka były nudne i obwarowane zakazami :( Mnie do pielenia nikt nie gonił, dziadek wszystko robił sam, drżał o swoje kwiaty, żeby mu niczego nie podeptać, ani nie złamać, właśnie takie mam wspomnienia... I cieszę się, że potwierdzasz moje słowa odnośnie straszenia roślin, ja jestem głęboko przekonana, że to najczystsza prawda :) Pozdrawiam Cię również bardzo, bardzo serdecznie <3

      Usuń
  9. Te comprendo muy bien, algo parecido me pasa a mí. Soy feliz en mi jardín y me encanta pasear por el. Tus flores son preciosas y las tienes muy bien. Besos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soy feliz, también amo mi jardín y las flores. Saludos.

      Usuń
  10. Piękny ogród.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepięknie prezentuje się ten ogród *.* Super zdjęcia :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. ja kocham ogród w każdej okazałości;D no z wyjątkiem tego, jak łażą po kwiatach ślimaki bez skorupki fuuuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też one obrzydzają... :(

      Usuń
    2. my mówimy na nie ALIGATORY xd

      Usuń
    3. Hahaha... dobre, nie słyszałam tego określenia :)

      Usuń
    4. bo są obleśne i żrą trawę jak aligator mięso xd

      Usuń
    5. No powiem Ci, że to bardzo trafne określenie :)

      Usuń
  13. Jejku Iwonko rozczuliłaś mnie do zieloności 😚😚😚 jak miło, że podzieliłaś się swoją ogrodową historią. I za to należą się pochwały , kochana takich osób jak Ty jest mało, ogrodów jak Twój ani jednego... Ogród stworzony sercem nie z kartki, nie z jakiegoś planu i nie przez obcych ludzi... 💞💞💞 dziękuję za spacer.
    Rośliny, które czekają to prawdziwe perełki 👌zapewnie będzie im się dobrze u Ciebie mieszkało, niech rosną wielkie i wspaniale kwitną 🤩.
    Ogrod masz zachwycający, Iwonka ma dobre oko, gust i rękę 😉😉😉pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję Agatko za tyle wspaniałych słów :) Czuję się pogłaskana i pochwalona tymi Twoimi zachwytami :) Dzięki... Też uważam, że to perełki czekają na swoje docelowe miejsce i mam nadzieję, że będą się w moim ogrodzie doskonale czuły :) Buziaki...

      Usuń
  14. Iwonko!
    Ogród przydomowy to wspaniała sprawa. A twoim jestem oczarowana. Stworzyłaś piękny ogród, który jest powodem do dumy. Aż trudno mi uwierzyć, że nie projektował go żaden architekt.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie za te miłe słowa. Wiesz... czasem jak patrzę na te swoje rabaty, ścieżki i inne ogrodowe cuda, to samej nie chce mi się wierzyć, że tak to powstało z przypadku, bez planowania i bez wiedzy. Trochę szczęścia też musiałam mieć :) Uściski...

      Usuń
  15. Spacery w ogrodzie są najlepsze <3 bajeczne miejsce masz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To prawda, bardzo lubię spacerować w ogrodzie :)

      Usuń
  16. Możesz być z siebie naprawdę dumna, bo stworzyłaś piękny, niezwykle przytulny ogród :) Ja cały czas ubolewam, że za mało mam czasu na ogrodowe prace. Kiedy tylko wygospodaruję chwilkę biegnę do moich roślinek. Miłość do naszego ogrodu mam po dziadkach :) Ich już nie ma, ale jabłoń i kilka zasadzonych przez nich drzew rośnie tu już około 40 lat. Kiedy zbieramy jabłka zawsze mówię dzieciom, że mamy je dzięki ich pradziadkom. Nasz ogród to moje miejsce na ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję. Posiadanie takiego ogrodu, jak u Ciebie, czyli po dziadkach, to dopiero musi być przeżycie... Drzewa, które mają ponad 40 lat są z pewnością niesamowite... ile mogłyby opowiedzieć różnych historii :) Wiem, jak to jest z tym czasem. Ja tak naprawdę, dopiero dopóki jestem na emeryturze, mogę poświęcić ogrodowi tyle czasu, ile bym chciała :)

      Usuń
  17. „Pamiętajcie o ogrodach/ Przecież stamtąd przyszliście/ W żar epoki użyczą wam chłodu/ Tylko drzewa, tylko liście”. „Pamiętajcie o ogrodach”, Jonasz Kofta :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przez cały czas czytania myślałam sobie, że takich ludzi mój kochany Boże poproszę w swoim życiu i takim chcę uścisnąć dłoń. :) Przemiło się czytało Twoje wspomnienia. Mam poczucie, że tego wyjątkowego dnia, ziemia Cię wezwała, Matka Natura się do Ciebie zwróciła o pomoc, bo widocznie uznała, że jesteś idealną kandydatką, mimo że pewnie o tym nie wiedziałaś, nie pomyliła się! Stworzyłaś absolutnie zachwycający ogród, miejsce życie, radość dla Matki Natury, która pewnie patrząc na Ciebie i Twoje dzieło uśmiecha się z rumieńcem na policzkach, tak sobie to wyobrażam i kto wie, może tak jest... :) Absolutnie Cię rozumiem, ja tylko patrzę na mój i mamy mały balkonowy ogródek, a czuję się taka dumna i szczęśliwa. Ja to bym się tam w tym Twoim ogrodzie zasiedziała, musiałabym zwiedzić każdy zakątek i posłuchałabym opowieści, jaki oferujesz. Także powielam prośbę do Boga, prosząc o takich ludzi w swoim życiu. :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pięknie to napisałaś, że aż wzruszenie odbiera mi głos i zdolność pisania... To prawda, że kocham mój ogród i bardzo się cieszę, że czasem udaje mi się ubrać to w słowa i przelać na klawiaturę. Chciałabym kiedyś móc wziąć Cię za rękę i popatrzeć Ci w oczy na żywo, bo bije od Ciebie taka dobra energia, że chciałabym mieć możliwość naładowania nią swoich osobistych akumulatorów. Przytulam Cię mocno <3

      Usuń
  19. Piękny wzruszający wpis, miło było poznać Twoją historię. Szczególnie zakończenie, mimo tylu nieprzyjemnych wspomnień ogród stał się dla Ciebie czymś naprawdę wyjątkowym. Coś w tym jest z tą duszą roślin. Też mam kwiatuszki doniczkowe, które kiedy im mówię, że już nic z nich chyba nie będzie i trzeba ja wymienić na coś innego nagle zaczynają kwitnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Ja też jestem ogromnie szczęśliwa, że ta moja historia ma pozytywne zakończenie. I wiedziałam, że będą osoby, które potwierdzą moje przypuszczenie co do roślinnych dusz... Coś w tym jest :)

      Usuń
  20. Ogród towarzyszy mi od dziecka czyli momentu gdy przeprowadziłam się z rodzicami do domku. Spełniał różne role. Był ogrodem pełnym drzew owocowych, warzywnikiem. Będąc dzieckiem pamiętam gdy 1 maja zawsze "projektowałyśmy" nasadzenia kwiatów. Powstawał co roku nowy klomb kwiatowy. Teraz już mniej jest kwiatów jednorocznych ze względu na brak czasu i siły i u mojej mamy i u mnie :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super takie coroczne projektowanie. Ale rzeczywiście, w miarę upływu lat człowiek szuka dla siebie zdecydowanie mniej fizycznej pracy :)

      Usuń
  21. Od zawsze mieszkam w domu z wielkim ogrodem, który jest podzielony na 3 części. Pierwsza część to tam, gdzie człapią sobie kurki. Druga część gospodarcza... miejsce w połowie wypuzzlowane - stoją tu samochody, biega pies itp.
    Trzecia część to jak mama mówi: reprezentacyjna. Mama ma tam donice, kwiaty: piwonie, konwalie, fiołki, wrzosy, wrzośce i inne jakieś mniej lub bardziej kwitnące dziwactwa :D - jak dla mnie.
    Sama nie mam ręki do ogrodu, więc podziwiam zapał, plewienie i organizację pracy mamy w tym miejscu. Nie wszyscy posiadamy jedną pasję i to co lubimy robić.

    Piękne opisujesz przejście do 'ukochaania ogrodu' od najmłodszych lat, przez ROD do dnia dzisiejszego. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyśmy wszyscy lubili to samo, byłoby nudno. A tak każdy ma jakąś tam swoją pasję i możemy u siebie czytać o różnych ciekawych rzeczach :) Dziękuję Ci za Twoje miłe słowa i również przesyłam moc serdeczności :)

      Usuń
  22. Witam Cię serdecznie 🤗

    Na temat ogrodnictwa się nie wypowiem z uwagi na to, że nie znam się na tym, natomiast powiem tylko, że dzięki Twojemu blogowi mogę zobaczyć różne rośliny, których wcześniej nie widziałem. Masz niesamowitą kreatywność, robiąc różne ogrodowe dekoracje. Piękny ogród. Widać, że dużo wkładasz w to energii i za to Cię podziwiam i szanuję.

    Pozdrawiam Cię z całego serca, ślę Tobie pozytywną energię 🤗🥰😘 💖
    Patryk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Patryku. I to jest właśnie w tym cudowne, że dzięki różnym swoim zainteresowaniom możemy poznawać inne dziedziny życia. Ty nawet nie wiesz, ile ja się dowiedziałam nowego dzięki Twojemu blogowi. Przecież nawet szarlotkę piekłam z Twojego przepisu i... mi wyszła :) Tak więc ja cieszę, że dzięki czytaniu moich wpisów, możesz poznawać nowe roślinki :) Pozdrawiam Cię również z całego serca...

      Usuń
  23. Iwonko, z przyjemnością przeczytałam Twoją ogrodową historię przeplataną pięknymi roślinami. Jest mi szczególnie bliska, gdy wspominasz o tym, że stworzyłaś coś z niczego, że nie znałaś się na niczym, a ogród powstawał metodą prób i błędów, bez żadnego planu, bez doświadczenia... bo u mnie było identycznie. Jednak, gdy praca w ogrodzie stanie się prawdziwą pasją, to powstają miejsca wyjątkowe i oryginalne, bo nasze! A ja już czekam na Twój kolejny post, zaciekawiona roślinkami oczekującymi na tarasie!
    Przesyłam uściski i pozdrowienia - Anita :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anitko, bardzo mi miło, że moje opowieść Ci się spodobała. To miłe czytać takie refleksje. Tym bardziej, że tak jak piszesz, u Ciebie było bardzo podobnie. I jest właśnie tak, jak napisałaś, te miejsca są nam szczególnie bliskie, bo właśnie nasze, stworzone spontanicznie o z prawdziwej pasji... Całusy gorące Ci przesyłam :)

      Usuń
  24. Trzeci raz piszę komentarz u Ciebie, a pod poprzednim postem w ogóle się nie pokazał. Iwonko jak wiesz śledzę Twoje poczynania od pierwszego wpisu na blogu i jestem zachwycona Twoim ogrodem. U mnie było podobnie z tą różnicą, że ja z miłością do ogrodu się urodziłam. Pierwsze kroki stawiałam w naszym rodzinnym, pięknym sądzie, w którym mamusia, kochająca wszystkie kwiaty upychała je gdzie tylko było miejsce. Nasz ogród wyróżniał się wśród innych ilością kwiecia. Jako mała dziewczynka już pomagałam mamie, kochając roślinki miłością ogromną. I jak można było żyć bez ogrodu? Dosyć długo tak było, tęskniłam, sadząc na pobliskim ugorze kolejne kwiaty, krzewy. A potem stał się naszą własnością. Zainspirowałaś mnie do napisania posta o naszej syzyfowej pracy. Czy mogę kiedyś to zrobić? Wiele osób zadaje mi pytanie w komentarzu czy to faktycznie był ugór. Pozdrawiam 🌹🌹🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kochana, oczywiście, że pamiętam. Pamiętam wszystkich moich pierwszych czytelników... Tego nie zapomnę, bo wtedy chyba podwójnie przeżywałam fakt, że w ogóle ktoś to czyta :) Jeśli tylko Cię zainspirowałam, to oczywiście, pisz, bardzo proszę. Ja już jestem ciekawa tej Twojej opowieści, bo to bardzo interesujące, co napisałaś, taka walka, żeby coś mieć właśnie wtedy, kiedy się tego nie ma... Pozdrawiam Cię równie serdecznie i juz czekam na Twój post :)

      Usuń
  25. Ach jakże lubię takie wpisy, gdy poznaje bardziej osobę, którą odwiedzam. Wspaniale czytało się te drogę do ogrodowego miejsca na ziemi. Z tymi działkami to jednak jest porażka, bo zazwyczaj są umieszczone daleko od miejsca zamieszkania, co to za rafisc z wielkiej wyprawy by pobyć na świeżym powietrzy. Jak dla mnie, kompletnie niemądre, dzielku powinny być blisko. W kamienicy, którą zamieszkiwałam przez 9 mies, jak wprowadziłam do mojego chlopa bo potem poszliśmy na wieś, działki były zaraz przed wejście, od strony podwórka. I to było super. Wszystko na oku, nikt nie dewastował.
    Teraz tak mi się marzy, żeby wybudować ten dom, zająć ogrodem. Tak bym chciała mieć swój wymarzony ogród...
    Doskonale rozumiem tę radość podczas spacerów - może też kiedyś będę z radością dreptala po swoim? 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Agnieszko. Z tym działkami to jest spore nieporozumienie, ja to też poniewczasie zrozumiałam. Najpierw był zachwyt swoim kawałkiem wolnej przestrzeni, potem ogrom pracy wszystkich członków rodziny, a potem tylko złość, żal i rozczarowanie ciągłymi zniszczeniami. Najlepiej jest mieć takie swoje miejsce koło domu, tak jak piszesz. I życzę Ci z całego serca, żebyś miała ten swój wymarzony ogród... I żebyś mogła sobie w nim robić codzienny poranny obchód <3

      Usuń
  26. Mój ogród teraz żyje własnym życiem. Nie mam tyle czasu ile bym chciała, bo są dzieci i praca. Ale może kiedyś będę mieć więcej wolnych chwil, żeby się nim lepiej zająć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życzę Ci tego z całego serca... Żebyś miała zdecydowanie więcej wolnego czasu i mogła poświęcić go na to, co lubisz najbardziej :)

      Usuń
  27. Marzy mi się kiedyś wybudować dom z dużym ogrodem :) Oglądając Twój mogę głośno powiedzieć - wow! Jesteś ogromną inspiracją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę i bardzo dziękuję. To cudowne uczucie być dla kogoś inspiracją :)

      Usuń
  28. Piękne słowa tutaj padły... Ogromnie podziwiam, że w sumie z niczego powstał tak przepiękny ogród, który zapewne jest Waszą małą życiową oazą. Sam też mam ogród, i to niemały... opiekowanie się nim daje ogrom satysfakcji i takiego spełnienia się. Wiadomo, nie jest idealnie, zwłaszcza gdy całe dnie mijają na zajęciach w szpitalu, ale każda robótka, każdy jakiś postęp w ogrodowej pracy jest czymś naprawdę super.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ogród daje wiele radości i satysfakcji, ale też wymaga wiele pracy i poświęconej uwagi. Bardzo dziękuję za takie miłe słowa, to ogromnie miłe co napisałeś. Zapraszam Cię serdecznie do ponownych odwiedzin i również serdecznie pozdrawiam...

      Usuń
  29. Przepiękny masz ogród :) Widzę, że mamy podobne kwiaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie. Biegnę do Ciebie zobaczyć, czy rzeczywiście mamy podobne :)

      Usuń
  30. Nice plants and flowers. Thanks for sharing.
    I invite you to visit my last post. Have a good week!

    OdpowiedzUsuń
  31. Miałam wrażenie że czytam dokładnie słowa napisane przeze mnie. U mnie też początkowo była niechęć do wszelkich prac związanych z ziemią. Potem. już w dorosłym życiu miałam działkę tak zwany Rodos, a potem kupiliśmy dom z małą działką, w której również założyłam ogród i to był początek mojej fascynacji. Potem pokochałam ogród całym sercem, tak jak Ty. Widzę, że u Ciebie również rośliny odwdzięczają się pięknie kwitnąc.
    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to niesamowite Celu, że Twoje ogrodowa droga była tak podobna. Czyli nie każdy jest zakochany w grzebaniu w ziemi od swoich pierwszych dni :) Pozdrawiam Cię również...

      Usuń
  32. Iwonko, z przyjemnością i wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoje refleksje na temat ogrodowych poczynań, blasków i cieni "bycia ogrodnikiem". I też się trochę rozczuliłam... I też traktuję roślinki w moim ogrodzie trochę jak dzieci: cieszę się i jestem dumna kiedy pięknie rosną, a martwię się kiedy cos z nimi jest nie tak. Oczywiście bywa również tak że muszę je postraszyć ;) Mimo Twojego braku doświadczenia stworzyłaś, a właściwie ciągle tworzysz Twoje wyjątkowe miejsce na ziemi, gdzie Ty i rośliny tworzycie wspaniały duet i gdzie wam razem jest dobrze... Pozdrawiam Cię gorąco i życzę udanego weekendu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo z nami ogrodnikami nie ma innej opcji. Martwimy się o te swoje "dzieci" tak bardzo, jak tylko potrafimy :) Dziękuję Ci za wszystkie Twoje ciepłe słowa i również gorąco Cię pozdrawiam...

      Usuń
  33. Niesamowita historia Iwonko. Jestem godna podziwu dla Ciebie i całej twojej pracy w ogrodzie. Mnie babcia na działkę brała jak byłam mała. Miała tam kwiaty, warzywa i inne cuda na patyku. Bardzo lubiłam oglądać słoneczniki. Przed owadami i upałem chowałam się w altanie. Też musiałam grzecznie siadać i nic nie ruszać. Uwielbiałam z kosza podjadać świeże truskawki i poziomki. Jak mnie wujek przyłapał to myślałam, że ucieknę. Miła lekturka Kochana. Trzymaj się i odpoczywaj. Mi upał daje w kość ostatnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, Kasiu, że podobał Ci się mój wpis. Wygląda na to, że część naszych wspomnień z ogrodowego dzieciństwa jest podobnych, ale ja nie wspominam mile tych czasów tak od początku do końca. No cóż, teraz to się diametralnie zmieniło i całe szczęście :) Przytulam Cię serdecznie...

      Usuń
  34. Doświadczenia z przywłaszczaniem cudzej własności mamy podobne. Mnie złodzieje wyrywali roślinki spod domu, a "wedrowcy" urządzali koczowiska pod świerkami, bowiem dom nabyłam w latach osiemdziesiątych i jakieś nasadzenia już były. To były czasy 34% bezrobocia i transformacji w kraju.
    Bardzo pięknie i od serca opisałaś swoje ogrodowe odczucia, swoją pasję, swoje już spełnione marzenia i te do spełnienia. Tworzenie czegoś co wzrasta, co widać, "słychać i czuć" daje uczucie spełnienia i zadowolenia.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jest skandaliczne zachowanie, mało mi serce wtedy nie pękło, jak zobaczyłam te zniszczenia na działce. Pięknie napisałaś te słowa w komentarzu o odczuciach, pasji itd. Dziękuję Ci za taką trafną ocenę moich emocji :) Pozdrawiam...

      Usuń

Prześlij komentarz

Napisz do mnie

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Copyright © Pani Ogrodowa