203. To naprawdę już grudzień?
Chciałam zdążyć z kolejnym wpisem jeszcze w listopadzie, no i... nie zdążyłam. Zabierałam się za to pisanie jak pies za jeża... Nic ciekawego się u mnie aktualnie nie dzieje, więc i pisać nie bardzo jest o czym, a jeśli chodzi o jakieś moje osobiste przeżycia czy refleksje, to nie bardzo chyba chciałabym, żeby ten blog stał się takim moim osobistym pamiętnikiem, skoro z założenia jest to blog ogrodowy, a ostatnio w porywach stał się nawet podróżniczy :)
Zdjęć też specjalnie nie mam żadnych nowych, bo aktualnie ogród tonie w zwałach śniegu... nie mam zamiaru go jednak fotografować i pokazywać, ponieważ mam świadomość, że śnieg aktualnie jest prawie wszędzie. Poza tym, jak dla mnie, w śniegu nie ma nic szczególnego i godnego uwagi. Dla mnie jest on tylko nieodzownym wyznacznikiem zimowej aury, zresztą niespecjalnie przeze mnie lubianym, dlatego nie zamierzam dawać mu żadnej atencji :)
I jak dobrze, że w komputerowym archiwum są takie letnie, gorące fotki. Może w ten zimowy czas skupię się właśnie na nich? :) Bo czyż widok tego pięknego motyla nie rozgrzewa Waszej duszy? :)
Albo taki wydziergany przez naturę ażurowy listek?
Czy na przykład taki wynaturzony dziwaczek, który podzielił po równo swój kwiat na dwa różne kolory? I to jeszcze takie kontrastowe?
Jeśli mam już pokazać jakieś aktualne fotki, to coś tam teraz kwitnie w moim domu. Najbardziej kolorowo wygląda kuchenny parapet... fiołki afrykańskie jak zwykle mnie nie zawodzą. Zwłaszcza ten jeden, mój najbardziej ulubiony, który pokażę Wam na pierwszej fotce. Uwielbiam go za kolor jego kwiatów, który moim zdaniem, jest cudowny. Reszta fiołków też daje radę i dzięki nim, w ten szary, jesienny czas, mam w kuchni trochę wiosny.
Chińska róża, po jesiennym powrocie z tarasu do domu, też postanowiła zakwitnąć w pokojowym ciepełku. Robi to co roku, a plusem tej sytuacji jest to, że jej pąki i rozwinięte kwiaty w domu utrzymują się dłużej, niż w lecie, na upalnym tarasie. Miło patrzeć na te krwistoczerwone płatki :)
Budzą się też zawsze niezawodne grudniki. Ten czerwony zakwitł w tym roku wyjątkowo obficie.
Oprócz tych kilku fotek, które udało mi się zgromadzić w minionym czasie, z wielką przyjemnością wracam do czasów, kiedy moją monsterową ścianę dekorowało to cudo - monstera variegata. Nie pytajcie, dlaczego już jej nie mam, to dla mnie wciąż bolesny temat :(
Co u mnie poza tym?
Żyję sobie spokojnie i pomalutku, siedzę najczęściej w domu i poświęcam się sprawom, na które nie mam czasu w ciągu pozostałych dni roku. Poza tym zawsze mam coś do zrobienia, jak nie w domowych pieleszach, to w pobliskim miasteczku albo muszę jechać do Wrocławia. To, że dla mnie ta pora roku jest jakimś nieporozumieniem i nieszczęściem, nie jest chyba żadną tajemnicą... niech już nadejdzie chociaż styczeń, zawsze to wtedy będzie jakoś szybciej do wiosny i do mojego ukochanego lata, na które czekam z utęsknieniem.
Przykra sprawa, która spędzała mi sen z powiek jakiś czas temu, w finale nie miała dla mnie pozytywnego zakończenia. Ale staram się już o tym nie myśleć... traktuję to jako przeszłość, a okres rozżalenia pomału mi mija. Jednak to prawda, że czas robi swoje. Celowo staram się nie przypominać sobie tego wszystkiego. Ogarnia mnie wtedy takie uczucie rozżalenia na cały świat, na system, na nieludzkie podejście do zwyczajnych, życiowych spraw i zachowań, że nie chcę ponownie czuć tego uczucia ucisku w okolicy serca :(
Na początku tego wpisu pisałam o śniegu... fakt, że zaczęłam pisać ten post dużo wcześniej. Dzisiaj śniegu już nie ma. Nadeszły plusowe temperatury, a nawet momentami zagląda do mnie słońce :) I z powrotem pokazują się u nas koty zaprzyjaźnionych sąsiadów... lubią wygrzewać się w ciepłych promieniach.
Śnieg poczynił w ogrodzie trochę spustoszenia. Był bardzo mokry i ciężki, potem w mgnieniu oka, dosłownie w ciągu jednej nocy, zamienił się w lód, powrzynał się w gałęzie oraz igły i nie dało się go strącić nawet przy sporym wysiłku. Niektóre gałązki, zwłaszcza iglaków, ale innych krzewów także, ugięły się pod jego ciężarem i na razie pozostają w takiej niekorzystnej pozycji, ale mam nadzieję, że wrócą do swojej pierwotnej postaci. Ciężki śnieg źle potraktował nawet moje ogrodowe lampiony... na swoich cienkich, metalowych nóżkach poprzewracały się, na szczęście niegroźnie.
Oprócz tych wszystkich moich czasochłonnych ostatnio zajęć, niezmiennie spotykam się z moimi dziewczynami, z którymi jeżdżę na zagraniczne wojaże. Dbamy o to, żeby cały czas mieć ze sobą kontakt i w miłej kawiarnianej atmosferze, przy kawie lub dobrym drinku wspólnie odliczamy czas do następnego wyjazdu. Wspaniałe są te spotkania, przynoszą mi wiele radości i takiego oddechu od mojej codzienności, którą w gruncie rzeczy uwielbiam... no, ale czasem trzeba "wyjść do ludzi" :)
Oprócz tego wszystkiego zajęłam się ostatnio poważnie moimi oczami, bo po zaplanowanej wizycie u optometrysty, przy okazji wymiany okularów do czytania, okazało się, że mój wzrok znacznie się pogorszył... jednak dobre miałam przeczucie, że widzę coraz gorzej :( Dlatego nie ma żartów, w dalszym ciągu będę bardzo ograniczać moje zaglądanie w komórkę i laptop, niestety :( Przykro mi, że tak to wygląda, ale ze wszystkich moich zmysłów, wzrok jest dla mnie najważniejszy... nie wyobrażam sobie istnieć bez niego. Może to brutalne, co teraz napiszę, ale bez ręki, nogi, czy nawet bez narządu słuchu, jestem w stanie wyobrazić sobie w miarę normalne funkcjonowanie. Bez wzroku nie potrafię, moja wyobraźnia tego nie ogarnia, nie ma takiej opcji :(
I to chyba byłoby wszystko, co mam do napisania na dziś. Wiem, że mój grudzień przepełniony będzie różnymi zajęciami... zarówno domowymi, jak i tymi pozadomowymi, więc już mam świadomość mojego napiętego harmonogramu w tym miesiącu, ale z życzeniami świątecznymi zjawię się tu z pewnością :)
Tymczasem pozdrawiam Was zdjęciem z września tego roku... ot, takie wspomnienie panującego wtedy ciepełka i pięknych okoliczności przyrody, w których wtedy przebywałam :)
Tymczasem... życzę wszystkim tu zaglądającym wszystkiego dobrego na nadchodzące dni i nieustającego uśmiechu na co dzień💗

















Komentarze
Prześlij komentarz