117. Wirus, pan dziurawiec i lakierowanie ławeczki
Nosi mnie, żeby już coś napisać i swędzą mnie palce do laptopowej klawiatury, bo słów w głowie mam co niemiara i muszę je szybko przelać na "papier", zanim zapomnę. Powiem tak... najpierw dobre wieści :) Od dwóch dni non stop pada u mnie deszcz i to jest bardzo dobra wiadomość, bo przypominam tylko nieśmiało wszystkim z krótką pamięcią, że wtedy kiedy u innych padało i nawet co poniektórzy narzekali już na obfite opady, to u mnie ciągle było sucho, a ciemne chmury, nawet jeśli już takowe były, to jakimś dziwnym i niewytłumaczalnym trafem, przed samą moją wiochą rozchodziły się na boki i hmm... sama nie wiem, co o tym myśleć. Padało wtedy w położonych ode mnie ok. 4 kilometry ale w przeciwnych kierunkach, dwóch najbliższych miasteczkach, a u mnie spadało tyle co ksiądz kropidłem machnie i w mediach to się szumnie nazywało, że w okolicach Wrocławia właśnie nareszcie obficie pada.
No dobra, przerwa na oddech, bo się zapowietrzyłam. W ogóle czasem mam wrażenie, że buduję za długie zdania i że jest to dla czytającego męczące, bo zanim dotrze do końca zdania, to już zapomni co było na początku... i hmm... no nie wiem.
Na zdjęciu jeżówki :) Kto myślał, że już ich dzisiaj nie będzie, to sorry... ale będą 😀
No cóż... u nas niektórzy mówią, że to rzeka Odra zatrzymuje deszczowe chmury i zmienia ich bieg na niebie... ja tam nie wiem, bo na takich proroctwach, czy pogodowych horoskopach się nie znam, ale fakt pozostaje faktem, że tak to się właśnie odbywa. Siedzę sobie czasem w czasie takiej deszczowej pogody przed laptopem i gęba mi się cieszy, bo IDZIE... wreszcie idzie w moją stronę ostre zachmurzenie. BĘDZIE DESZCZ!!! Podnoszę głośne larum, porywam do tańca męża i z entuzjazmem odtańcowuję z nim indiański taniec radości na środku pokoju, po czym wracam do laptopa, przesuwam suwak pogody na bieżącą chwilę i widzę, jak te chmury w czasie mojego tańca zdążyły się rozleźć na boki i z ciemnogranatowych zrobiły się w międzyczasie jasnoniebieskie, tracąc gdzieś po drodze swoje deszczowe właściwości :)
Kontynuując moje wywody, u mnie w końcu pada... I tym razem to nie jest machanie kropidłem... Pada solidnie, rzęsiście i z głębokim stukotem w dach i wszystkie zewnętrzne parapety. Przez brak tego deszczu zrobiłam się jakaś sentymentalna i teraz stoję jak ta sroka przy tarasowym oknie i przez szybę ślipię oczami na ten cudowny widok. Patrzę, jak moja ogrodowa ziemia nabiera tej wilgoci i oczami wyobraźni już widzę, jak serca moich ogrodowych mieszkańców (czyt. roślinek), biją przyspieszonym rytmem, z radością, z euforią i ze szczęściem w swoich kwiatowych oczach...
Ok, dałam upust swojej roślinkowej wyobraźni, ale nic na to nie poradzę, że siedzi we mnie ogrodowy chochlik i podpowiada mi te różne takie kwiatowe fanaberie... :) Zresztą zawsze można poprzestać tylko na pooglądaniu zdjęć i ani nikt tego nie sprawdzi, ani nikt do nikogo nie będzie miał pretensji :)
Co poza tym nowego? Teraz gorsza nowina, ale gorsza dla mnie, moi czytelnicy na szczęście nadal są bezpieczni. Pamiętacie, kochani, te moje cudaczne jeżówki? Te z wyrastającymi prosto ze środka nowymi kwiatami na oddzielnych łodyżkach? Sama się nimi zachwycałam, głośno i entuzjastycznie :) Nawet ktoś mi powiedział, że chyba udało mi się wyhodować nową odmianę :) Haha, nic bardziej mylnego. W poprzednim poście pokazałam tylko zdjęcia... kto nie pamięta lub nie widział, zapraszam na krótki przypominający filmik, a po nim będzie wyjaśnienie tej zagadki, niestety dla mnie niezbyt radosne :(
Okazuje się, o czym dowiedziałam się zupełnie przypadkowo, że ta moja jeżówka jest zarażona wirusem żółci asterowej. Jest to choroba przenoszona przez małe owady, które potrafią zarazić w ten sposób wiele zdrowych roślin. Nosiciele wirusa żółci asterowej często pozostają niezauważeni. Wirus został najpierw odkryty na warzywach ogrodowych (stąd jego łacińska nazwa - Asteraceae), takich jak brokuły, marchewki i ziemniaki, po rośliny kwitnące, takie jak floksy, mieczyki i jeżówki. Obecnie nie jest znany żaden sposób na leczenie zarażonych roślin, dlatego jedynym skutecznym sposobem jest utylizacja chorej rośliny... niestety... (źródło informacji). To tyle złych wiadomości i myślę, że akurat tyle mi w zupełności wystarczy :)
Nowych, dobrych wiadomości jest zdecydowanie więcej, toteż spieszę się nimi z Wami podzielić. I chyba wszystkie będą kwiatowo-ogrodowe, no bo przecież jak mogłoby być inaczej :)
Najpierw moja kolejna piękność, czyli następna kwitnąca lilia... Moim zdaniem wyjątkowo urokliwa :)
Na tarasie zakwitła też róża chińska. Jej kwiat jest spektakularny i mam nadzieję, że będzie ich więcej, bo cała roślina obsypana jest pąkami :)
Doczekałam się także kwiatów mojej trzeciej ketmii syryjskiej, tym razem różowej. Akurat ta ma piękne biało-zielone liście, ponieważ to odmiana variegata :)
Ogrodową niespodzianką jest również ponowne kwitnienie glicynii. Kwitła już raz wiosną, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby i teraz zdobiła sąsiedztwo tarasu :)
Kto już mnie zna, nawet jeśli jest to tylko "blogowa" znajomość, ten wie, że fotki jeżówek muszą być, nie ma innej opcji. Jak wybiegam z telefonem do ogrodu, to pierwszym moim odruchem jest pochylenie się właśnie nad nimi. Nie umiem nad tym zapanować i chyba nie mam takiego zamiaru, bo i po co? :)
Tak że bardzo proszę :)
Pokażę jeszcze mojego nowego ogrodowego mieszkańca, który przyjechał ze mną w piątek razem z cotygodniowymi zakupami :) Zatrzymałam na nim wzrok, zaglądając jak zwykle przy okazji do ogrodniczego sklepu i... już nie mogłam odwrócić oczu :) To była miłość od pierwszego spojrzenia. Chyba dziurawego spojrzenia, bo jest to pięknościowy Pan dziurawiec barwierski 😍
I jeszcze dla tych, którzy z chęcią obejrzą również ogólne widoki moich zielonych włości, wrzucam kilka fotek ogrodu, jeszcze sprzed tych obfitych opadów, czyli sprzed kilku dni. Sierpień też potrafi być barwny i kolorowy...
A kiedy pada deszcz... dorosłe dzieci też się nudzą :) I zabierają się za lakierowanie ławeczki, która czekała na tę czynność już trochę czasu... I uprzedzając ewentualne uszczypliwe, czy sarkastyczne komentarze...
Nie, nie zakładam koronkowej tuniki specjalnie do malowania ławek. Tak byłam po prostu w tym dniu ubrana, a pomysł na polakierowanie ławeczki urodził się w mojej głowie spontanicznie, bo... padał deszcz :)
Nie, do malowania ścian w pokoju z pewnością założyłabym coś innego, ale to była jedna mała ławeczka :)
Nie, to nie jest mój odświętny czy okazjonalny strój. Na świąteczne chwile stroję się wyłącznie w diamenty :) A właśnie tak staram się ubierać na co dzień, nie trzymam w szafie jakichś specjalnych rzeczy na lepsze czy gorsze okazje, bo specjalną okazją jest dla mnie to, że żyję i że jestem szczęśliwa :)
Chyba wyczerpałam wszystkie ewentualne pytania dotyczące mojego ubioru, z którymi zetknęłam się już wcześniej w innym miejscu :) A jeśli nie wyczerpałam, to trudno, nie mam zamiaru już więcej rozkminiać tego tematu.
Na koniec jeszcze krótka ekranizacja moich ławkowych poczynań :) I tym iście oskarowym dziełem, żegnam się z Wami, kochani, do następnego razu :)
💛💛💛
Witaj Iwonko! Czekałam z niecierpliwością na kolejny wpis🙂
OdpowiedzUsuńPo pierwsze obłędny strój, uwielbiam ubrania w takim kolorem.
Ogromna szkoda, że jakieś paskudztwo dopadło Twoją roślinę. Nowy mieszkaniec ogrodu bardzo oryginalny. I dzięki Tobie umiem rozpoznać jeżówki 😉 ostatnio widziałam na rabacie na jednym z osiedli i od razu rozpoznałam że to jeżówka 😀
U nas od wczoraj tak potwornie pada i ja trochę się martwię czy do jutra przejdzie bo ja pracuję na dworze, ale roślinki się cieszą.
Ściskam Cię serdecznie 😘
Ja też przepadam za takim kobaltowym kolorem, więc tak trochę kolekcjonuję ubrania w tym kolorze :) I również bardzo żałuję, że ta moja jeżówka została zaatakowana, tym bardziej, że to nie była jakaś świeża sadzonka, tylko dwu albo trzyletnia sadzonka, która w poprzednich latach kwitła już bardzo ładnie. Ale cóż, na pewne rzeczy nie mamy wpływu, teraz tylko należy się "modlić", żeby ta zaraza nie przeszła na inne roślinki :( Bardzo się cieszę, że dzięki mnie znasz się już na jeżówkach, poczułam się trochę, jak taka jeżówkowa nauczycielka :) U mnie wciąż pada, ale ja akurat się cieszę... a Tobie życzę, żeby już przestało padać :) Buziaki <3
UsuńZachwycam się Twoimi jeżówkami. Szkoda że coś z nimi nie tak. Mam nadzieję że poradzisz sobie z tym wirusem. U mnie też pada solidnie. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję Alu, że ten wirus nie przeniesie się na inne roślinki, bo to byłaby dla mnie katastrofa :( Pozdrawiam Cię również...
UsuńTodas tus flores me encantan. A mí me encantaría también que lloviera aquí, pero hace mucho calor se esperan 40 grados y mis flores están mal. Besos.
OdpowiedzUsuńPor eso estoy tan contenta de que esté lloviendo. Abrazos.
UsuńIwonko, cieszę się razem z Tobą że w końcu doczekałaś się na deszcz. Oczywiście, że fotki jeżówek muszą być! Szkoda tylko, że te ciekawe efekty które zaobserwowałaś na swojej jeżówce, to efekt paskudnej zarazy. Piękny masz strój i rozumiem spontaniczność decyzji malowania ławeczki i konieczność zrobienia tego natychmiast ;)
OdpowiedzUsuńU nas od wczoraj okropnie leje z niewielkimi przerwami i oczywiście pojawiły się całe hordy ślimaków, z którymi wczoraj wieczorem próbowaliśmy walczyć. Przesyłam niedzielne pozdrowienia :)))
Też żałuję Lusi, że ta jeżówka tak zachorowała. Tym bardziej, że to nie była jakaś młoda i świeża sadzonka, tylko miałam ją już 2 lub 3 sezony... Te ślimaki, o których piszesz są obrzydliwe, u mnie na szczęście ich nie ma, ale wyobrażam sobie, jak niefajna musi być walka z nimi... Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie.
UsuńIle w tym ogrodzie serca, ile pracy i czasu. Bardzo miło się Ciebie ogląda I słucha. Pozdrawiam 💚
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie, to bardzo miłe. Pozdrawiam Cię również.
UsuńPodziwiam, bo u mnie wszystko tak wybujało i rozeszło się wszędzie, że wstyd ludziom pokazać. 😄🙈🙊🙉
UsuńNo fakt, ogród wymaga wiele pracy i nie lubi zaległości :)
UsuńU nas od kilku dni mocno pada. Mogło by już trochę zrobić sobie przerwę, bo jest u nas nasz wnusio, którego widzę raz w roku. Nie można poszaleć na ogródku. Piękne masz jeżówki. Szkoda, że przywędrował do Was wirus. Ale to już taka nasza ogródkowa dola. U nas zagościła ćma bukszpanowa i nornica podjadła nam młodą kwitnącą właśnie katalpę😠nie wiem czy da się ją uratować. Wyglądasz pięknie. Ja jednak do malowania zakładam fartuch, bo zawsze coś wymodzę. Pozdrawiam serdecznie 🌹🌹
OdpowiedzUsuńNo niestety, posiadanie ogrodu, to też ciągła walka z robakami, chorobami, ślimakami, czy nornicami. I często ta walka skazana jest na niepowodzenie... Gdyby u mnie był mój wnuczek, to też wolałabym, żeby była ładna pogoda i żeby można było szaleć w ogrodzie :) Pozdrawiam Cię również...
UsuńPrzede wszystkim - wyrazy współczucia z powodu choroby jeżówki... Szczerze mówiąc, to widząc tamto zdjęcie miałam wrażenie, że to może być choroba, bo wiem, że jest coś takiego w odniesieniu do warzyw, ale nie słyszałam, żeby dotyczyło to także kwiatów. No cóż, życie ogrodnika ma też takie ciemniejsze strony...
OdpowiedzUsuńDziurawiec zachwycający - znowu poznaję u Ciebie nową roślinkę :).
Sukienka do malowania ławeczki jest świetna i nawet uważam, że koronkowy wzór doskonale pasuje do tych ornamentowych boków ławeczki :). I kolor cudny!
Deszcz mnie również cieszy, bo było podobnie jak u Ciebie - wszędzie lało, a moje miasto jakoś te ulewy omijały dookoła, czasem z lekka tylko pokropiło. Więc u nas deszcz jest potrzebny, tyle tylko, że od kilku dni nie da się nosa wystawić na dwór i zapowiada się jeszcze ten tydzień mokry i szaro-bury.
Mimo wszystko - sierpień jest kolorowy i kwitnący :).
Serdeczności przesyłam, Iwonko!
A długie zdania, wielokrotnie złożone, lubię, bo sama mam do tego tendencję - w szkole potrafiłam napisać jedno zdanie na cała stronę :). Teraz się pilnuję, zwłaszcza na blogu ;). Sprawdzam, co napisałam, i często dzielę jedno zdanie na kilka, bo wiem, że dla niektórych osób czytanie takich długich zdań bywa nie do przebrnięcia.
UsuńDziękuję Małgosiu. Powiem Ci szczerze, że mi nawet na myśl nie przyszło, że na tej jeżówce może być jakieś choróbsko. Taka roślinna zaraza bardziej mi się zawsze kojarzyła z jakimś nalotem, grzybem, no wiesz. A tu myślałam, że tak jakoś zmutowało dziwnie, a tu masz babo placek, taka przykra niespodzianka :( Trafnie zauważyłaś (a ja nie zauważyłam), że koronkowy wzór mojej kiecki pasuje do boków ławeczki, rzeczywiście :) Brawo za spostrzegawczość :) A kolor, to mój ulubiony :) U mnie też teraz, nie dość, że deszcz, to wciąż zimno, nawet nosa nie można wychylić na zewnątrz. A odnośnie drugiej części Twojego komentarza, to ja też tak mam, że jak czytam potem to co wysmarowałam, to dzielę zdania na krótsze :) Mój słowotok też potrafi być przydługawy :) Pozdrawiam Cię najserdeczniej, jak potrafię...
UsuńWspaniały ogród Iwonko, a w Twoich jeżówkach się zakochałam. Bardzo lubię Twoje posty, mogą być z długimi zdaniami, mi to nie przeszkadza. Wyglądasz ślicznie. Mogłabym od Ciebie uczyć się radości życia. U mnie dziś ,po deszczach, delikatnie zza chmur wychyla się słoneczko. Pozdrawiam milutko i życzę dobrego tygodnia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, kochana Lenko. Bardzo miłe słowa... Powiem Ci, że jak przeczytałm dzisiaj Twój komentarz, to powiedziałam głośno do męża, że właśnie przeczytałam dzisiaj najpiękniejsze zdanie... To zdanie, to oczywiście Twój zwrot, że mogłabyś ode mnie uczyć się radości życia. To bardzo, bardzo miłe, cieszę się, że przekazuję takie pozytywne reakcje, ponieważ uważam, że należy myśleć pozytywnie i w związku z tym żyć pozytywnie i radośnie... Pozdrawiam Cię również bardzo gorąco :)
UsuńNiezwykła jest ta róża chińska! :)
OdpowiedzUsuńTak, jej kwiaty są zupełnie wyjątkowe :)
Usuńte Twe jeżóweczki cieszą naprawdę oko:) przepiękne są! u nas tuje chorują;/ skubane od środka jakby usychają
OdpowiedzUsuńDziękuję, jeżóweczki są cymesik :) A tuje chyba od środka wszystkie "usychają", wydaje mi się, że taka ich uroda... Moje już od dawna tak wyglądają, tzn. tego nie widać, dopiero jak się rozchyli gałęzie...
Usuńmoże to jakieś robaszki tam grasują tak zaczynam się zastanawiać... przędziorki czy inne badziewie
UsuńMoże rzeczywiście? Warto by było to sprawdzić...
Usuńmuszę właśnie coś na oprysk kupić:)
UsuńKoniecznie, bo szkoda byłoby roślin...
UsuńIwonka zachwyca się Twoimi jezówkami. Są prześliczne. O wirusie nie słyszałam ale już podejrzewam, że takowy dopadł mojego głowaczka. Ja tylko obciełam przekwitnięte kwiaty, dalej rośnie i kwitnie już normalnie... Nie wiem czy bym go wykopali, może przesadziła gdzieś w rogu ogrodu. Poczytam na ten temat od Ciebie z linku. Kochana nie zawsze do ogrodu ubieramy się na "brudno"... No chyba, że wiadomo, że brudna robota nas czeka to owszem, choć do sukienki, gumofilce pasują idealnie. PS. W moim przypadku hihi. Masz rację kiedy pada deszcz dzieci się nudzą. Już my znajdziemy sobie robotę... 😉😉😉Cudaśna ławeczka😍😍😍 śliczna, piękna ozdobą Twojego ogrodu. Buzka.
OdpowiedzUsuńPSS. Jak zawsze cudownie było pospacerować po Twoim ogrodzie. 😍😍😍
Może tak być, Agatko, że ten Twój głowaczek też zachorował, ale niekoniecznie. Może po prostu taka jego uroda? :) I masz rację, robota w ogrodzie zawsze jest, czy to czysta, czy brudna. A kalosze do kiecki? jak najbardziej :) Dziękuję Ci za wszystkie Twoje miłe słowa, ściskam Cię mocniutko :)
UsuńU mnie tez wypadało i jestemz tego bardzo zadowolona. Ponieważ zbieram co drugi dzień ogórki na kilogramy. Masz piękną ławeczkę, a co do stroju to całkowicie zgadzam się z Tobą. Należy mieć dobry nastrój, a takowego nie mamy w starych, zniszczonych łachach.
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę z deszczu. Ponoć idą znowu upały, więc ta wilgotna gleba jak najbardziej się przyda... Ławeczka to już stary nabytek, ale należał jej się nowy lakier. I ogromnie podoba mi się Twoje ostatnie zdanie. Trafione w punkt, bo jak można się cieszyć ze starego łachmana? Buziaki Ci serdeczne posyłam :)
UsuńPrzepiękne kwiaty, ale najbardziej podoba mi się ławeczka :)
OdpowiedzUsuńTak, ławeczka rzeczywiście jest wyjątkowa :)
UsuńUrocza ta ławeczka. Kto wie czy jakiś skrzat na niej nie przysiądzie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jakiś ogrodowy skrzacik spocznie na niej choć na chwilę :)
UsuńIwonko!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje posty i czytam je zaraz po opublikowaniu. Jeżówki to wyjątkowe byliny. Twoje są przepiękne i przyznaję, że są to prawdziwe rarytasiki. Nie miałam pojęcia, że ta interesująca roślina jest zainfekowana takim wirusem. Prześlicznie wyglądasz w tej kobaltowej tunice. Ławeczka to niekwestionowane cacko.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję, Lusiu, to bardzo miłe :) Jeżówki skradły moje serce jakieś chyba dwa lata temu i od tamtej pory ta miłość trwa niezmiennie :) No niestety, ta jedna poległa, oby tylko ta jedna... Wszystkie Twoje miłe słowa głaszczą moją duszę :) Przytulam Cię wtorkowo <3
UsuńCudownie zobaczyć, jak mocno tęsknisz za deszczem i jak bardzo cieszysz się, gdy wreszcie nadeszły u Was obfite opady! U nas Iwonko pada, ciagle... a ostatnio to nawet bardzo. Od 24 godzon mamy straszne opady, ludzie z kilku miejscowosci zostali ewaukowani, drogi sa zarwane i zamkniete... to co się dzieje to jakis kataklizm... ale jest cieplo i mamy lasy pełne grzybów :)
OdpowiedzUsuńTwoje opisy momentu, gdy deszcz w końcu spadł, pełne są emocji i wizji - od tańca radości po indywidualne serca ogrodowych mieszkańców. To fascynujące, jak takie naturalne zjawisko może wprowadzić tyle radości i ukojenia. Opisując swoje obserwacje w sposób barwny i pełen detali, dajesz nam wgląd w ten wyjątkowy moment.
Zdjęcia kwiatów są niesamowite I fajnienjest popatrzeć na takie cuda jak za oknem czarne chmury :)
Pozdrawiam serdecznie Iwonko :)
Ojej, nawet trudno mi sobie wyobrazić, że może tak długo i tak strasznie padać. Jeśli dochodzi już do takich sytuacji, że trzeba ewakuować ludzi, to naprawdę zaczyna być straszne i groźne... Ja akurat się z tego deszczu cieszyłam, bo pamiętasz jak pisałam, że susza u mnie była niesamowita i to tak długo, ale u mnie popadało raptem trzy dni i ziemia jest u mnie piaszczysta, więc ta woda szybko wsiąka i tak naprawdę niebawem po tym deszczu nie będzie śladu, oprócz tego, że napełniły się wszystkie zbiorniki na wodę i to mnie bardzo cieszy :) Ściskam Cię serdecznie, kochana Aniu...
UsuńU mnie nadal są opady i szczerze powiedziawszy to wolałabym, żeby wyszło już słoneczko. Może niekoniecznie, żeby znowu były upały, ale żeby to słońce przed wrześniem i kolejnymi opadami jednak się jeszcze pojawiło :D
OdpowiedzUsuńJeżówki są piękne tak samo jak inne rośliny w Twoim ogrodzie ♥
Super zdjęcia ♥ Pozdrawiam ♥
A u mnie dopiero tak naprawdę od dzisiaj (czwartek) słońce na dłużej zagościło. Bo jeszcze do wczoraj wprawdzie nie padało, ale zimnica była straszna... Dziękuję za pochwałę fotek, to dla mnie bardzo miłe. I również pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)
UsuńIwonko, po pierwsze muszę przyznać, że pogoda tego lata jest wyjątkowo niesprawiedliwa. Moje rośliny i ja mamy już dość deszczu!!! Pada obficie niemal każdego dnia od 25 lipca... W mojej okolicy krążą podobne legendy, jak o Odrze u Ciebie, tylko u nas mawia się, że "San nie puści," zatem wchodząc w tą retorykę, to mieszkam chyba po niewłaściwej stronie Sanu ;-))
OdpowiedzUsuńOgromnie zaskoczyłaś mnie tą biedną jeżówką. Jej unikalny urok to tak naprawdę choroba wirusowa przenoszona przez owady - SZOK z iloma przeciwnościami musimy się mierzyć w naszych ogrodach!
Domyślam się, ile pracy musiałaś wkładać w pielęgnację, czyli podlewanie skoro Twoje rośliny tak pięknie prezentują się na zdjęciach :-))
I jeszcze słówko do ubioru - nie przyszłoby mi do głowy, by go komentować, ale jeśli są osoby, które gotowe są na uszczypliwości, to rozumiem, dlaczego podejmujesz ten wątek. Masz mój pełen szacunek do tak pojmowanego codziennego stylu, bo ja Iwonko "po domowemu" jestem dresiarą. To mój ulubiony popołudniowy outfit, bo praca i stanowisko rządzą się swoimi prawami i wymagają ode mnie więcej ;-))
Ściskam Cię mocno i pozdrawiam gorąco w ten zimny i deszczowy sierpniowy dzień!
Anita
Czyli z Twojego opisu wynika, że jeśli nie lubię deszczu, to mieszkam po właściwej stronie Odry haha :) :) :) Nie wiadomo co lepsze, jednak każda przesada jest niedobra i niewskazana, deszczowa również :) Powiem Ci Anitko, że też byłam ogromnie zaskoczona tą jeżówką. Już myślałam, że pojawił mi się jakiś nowy, piękny i ciekawy gatunek, a tu się okazało, że to diabelstwo trzeba wyrzucić. Trochę mi szkoda, ale jeśli miałaby mi zachorować reszta, to trudno. Coś innego zagospodaruję w tym miejscu. Niestety, jest tak jak piszesz... mając ogród, trzeba się liczyć również z ewentualnym roślinkowym szpitalem, to przecież też żywy organizm :) Co do ubioru... tak, zostałam skomentowana, może to był żart, nie wiem... Nie na tym, moim zdaniem, powinno polegać skomentowanie tych zdjęć, bo moim zdaniem, chodziło o malowanie ławeczki, a nie o mnie :) Ja też przez ponad 30 lat pracy musiałam dbać o odpowiedni dress code, z uwagi na prestiż firmy i stanowisko, ale mam teraz w domu rzeczy, które lubię i w których dobrze się czuję i... po prostu lubię dobrze wyglądać w każdej sytuacji, tak już mam :) Pozdrawiam Cię kochana również bardzo cieplutko, na szczęście już z bezdeszczowej pogody za oknem :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńU mnie pada dzień w dzień od tygodnia. Wcześniej były ze dwa ładne dni i też padało. Wyjątkowo zimne i mokre lato mam tego roku, ale to nic. Jedynie żałuję, że pranie nie schnie mi na zewnątrz :D a tak to wiadomo, deszcz potrzebny. Oby urodzaj był.
Tak czytam o tej chorobie i czytam, nie wiedziałam, że roślinki mogą tak się zarażać! choroba wirusowa przenoszona przez owady... no niby każdy ma prawo zachorować, ale nie słyszałam wcześniej o takiej przypadłości wśród roślinek. Bardzo szkoda, bardzo. Niestety jak to się mówi, choroba nie wybiera, widać dotyczy to wszystkiego co żyje na tej planecie.
Pięknie wyglądasz kochana! Zawsze wyglądasz ślicznie i gustownie, ale muszę przyznać, że ten błękit bardzo Ci pasuje. No po prostu stylizacja idealna. To bardzo dobra decyzja, by nosić wszystko nie zależnie od okazji. Powiem coś na moim przykładnie. Jeszcze w szkole miałam kilka ubrań, których nie zakładałam. Były dla mnie tak piękne i tak cudowne, że chciałam je zachować na naprawdę wyjątkowe chwile. Koniec końców z nich wyrosłam. Nauczyło mnie to, by z najpiękniejszych ubrań korzystać w pierwszej kolejności. To nic, że się pobrudzą. To nic, że się zniszczą. Zaraz przyjdzie nowa moda i spodoba mi się coś innego. Przynajmniej będę dobrze czuła się w moich codziennych stylizacjach ^^ Ta pozornie prosta historia nauczyła mnie, by ze wszystkiego w życiu korzystać i nie chodzi mi tylko o ubrania ^^
Kochana, jak zawsze wspaniały wpis ozdobiony pięknymi zdjęciami! Ślicznie i inspirująco!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Ja już też polubiłam deszcz, bo po takiej długiej suszy, jaka u mnie była, to każda kropla była zbawieniem :) Powiem Ci, Klaudio, że jeżówkę zutylizowałam jakoś bez problemu. Oczywiście, żal był, ale jak sobie pomyślałam, że reszta moich piękności może też się zarazić, to przestałam mieć skrupuły. No niestety, tak jak napisałaś, choroba nie wybiera. Co do stroju, dziękuję Ci bardzo, kochana, za te miłe słowa :) Przeczytałam Twoje przemyślenia w tym zakresie i mogę Ci napisać, że ogromnie się cieszę, że doszłaś do takich wniosków już teraz, jeszcze w czasach swojej młodości. Ja trochę za późno zorientowałam się, że jest przecież tak, jak napisałaś. Że albo te nadzwyczajne chwile nie nadchodzą, a my w tym czasie "wyrastamy" z naszych cudownych kreacji, albo moda tak się zmienia, że potem ta cudowna kreacja przestaje być cudowną :) Ty nie możesz tego pamiętać, ale jak ja byłam młoda, to był szał na "bananowe" spódnice. Jeśli nie wiesz, o jakich piszę, to wujek Google powinien podpowiedzieć :) Dostałam taką od babci... piękną, drogą, biało-zieloną, z krempliny... Kupioną w drogim wówczas domu towarowym :) I co? Mama pozwoliła mi ją założyć dosłownie kilka razy, bo "się zniszczy". Wyrosłam z niej, zanim zdążyłam się nią nacieszyć. Wyobraź sobie, że mam ją do dziś, choć oczywiście już się w nią nie mieszczę, ale sentyment nie pozwala mi jej wyrzucić :) Tak że tego... lepiej nosić to, co się nam podoba i nie czekać na "lepsze czasy" :) I masz rację, nie chodzi tylko o ubrania. Pozdrawiam Cię równie ciepło i mocno przytulam <3
UsuńŻe tak zacznę od końca. A co kogo obchodzi w jakim ubiorze jest wykonywaba czynnosc? Jak ktoś ma ochotę, może malować w sukience wieczorowej i szpilkach. Nie rozumiem, dlaczego ludzie muszą być uszczypliwi
OdpowiedzUsuńCo do deszczu - u naspadalo chyba 4 dni, ale to tak mocno, że gdyby się rozpędziło o jeden dłużej to nasz Bóbr by wystąpił z korytka. Trochę szkoda,lubię jsk coś się dzieje😄.
Teraz kwiaty - absolutnie i bezsprzecznie Lilia jest moją faworytką - zakochałam się i koniś. Sorry jeżówki spadacie z piedestału😄
U mnie lada dzień zakwitną mieczyki to porobię zdjęcia i też się pochwalę a co!
No widzisz, Aga... z tym strojem, to niektórych to jednak obchodzi :) Ale też uważam tak jak Ty, to nie powinno być przedmiotem jakichkolwiek uwag... A w kwestii deszczu, widzę, że Ty nie lubisz nudy, czyżby brak Ci było ekscytujących wrażeń??? :) Ja też lubię deszcz, ale jak pada sobie spokojnie, to jest wtedy taki kojący widok :) Ciekawa jestem, nawiasem mówiąc, jak daleko mieszkasz ode mnie... Hmm... ten Twój Bóbr płynie też przez moje województwo, może naprawdę mamy do siebie rzut beretem? :) Oczwyiście, czekam na Twoje chwalenie mieczykami, ale widzę, że przyczyniłam się do Twojej nowej miłości - lilii :) Super :) Uściski, Aga...
UsuńMieszkam między Jelenią Górą a Lwówkiem Śląskim. Na trasie. Chyba bliżej jest do JG 😁
UsuńNiedaleko :) Szkoda, że nie wiedziałam jak byłam w styczniu w sanatorium. Byłam na wycieczce w Jeleniej. Może byłaby wtedy możliwość chociaż się uścisnąć? :)
UsuńU nas podobnie jak u Ciebie - pada. Ale zaakceptowałam ten fakt i stwierdziłam, że trzeba coś zrobić z życiem. Ostatnio wybrałam się na zbieranie jeżyn. Między chmurami deszczu a słońcem, udało nam się nazbierać 1,5 kg!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się Twoje podejście podoba - jakiś czas temu też doszłam do wniosku, że te "ładne" ubrania tylko wiszą w szafie, więc dlaczego nie zrobić sobie z dnia powszedniego - dnia specjalnego, dzięki naszemu strojowi?
Piękna ta ławeczka, fajne zajęcie :)
Szkoda tej jeżówki, no ale cóż. Wirus to wirus. ;/
Pozdrawiam cieplutko ♥
No proszę... Całkiem pokaźny zbiór tych jeżyn :) Tak właśnie myślałam, Kasiu, że i Ty będziesz miała podobne podejście do kwestii "odkładania" na lepsze czasy :) Wiedziałam, że też żyjesz tu i teraz :) Jeżówkę już odżałowałam... trudno, pójdzie coś nowego w to miejsce... Oby tylko inne się nie rozchorowały, to będzie dobrze :) Ściskam Cię mocno <3
UsuńAle śliczna ta ławeczka! Zachwycił mnie też dziurawiec. Kwiat podobny to dziurawca z naszych łąk, ale już listki zupełnie inne. Bardzo ciekawy egzemplarz!
OdpowiedzUsuńTen dziurawiec jest zupełnie wyjątkowy, ja taki też zobaczyłam po raz pierwszy, dlatego tak mnie zachwycił :)
UsuńW tak pięknym ogrodzie musi być piękna I pięknie ubrana Dziewczyna. Moje uznanie Iwonko :-))
OdpowiedzUsuńStokrotka
Bardzo Ci dziękuję :) Te miłe słowa głaszczą moją duszę :)
UsuńWitam Cię serdecznie
OdpowiedzUsuńTa mała ławeczka to coś wspaniałego. Pięknie wygląda, stanowi wspaniały element dekoracyjny w ogrodzie. Masz dużo wspaniałych kwiatów, które sprawiają, że Twój ogród wygląda... rewelacyjnie i przepięknie. Z miłą chęcią lubię popatrzyć na te cudowne zdjęcia, z którymi dzielisz się z nami na swoim blogu 👍🙂
Pozdrawiam Cię cieplutko i od serducha 🤗😘❤
Patryk
Dziękuję Ci Patryku serdecznie. Ławeczka rzeczywiście jest urocza i wyjątkowa, przeszła już kilka renowacji, bo stojąc cały rok na zewnątrz, niestety się niszczy. Ale dbam o to, żeby była w miarę zadbana :) Cieszę się, że z przyjemnością zaglądasz do mojego ogrodu, zapraszam na takie spacery pomiędzy kwiatowymi rabatami. Pozdrawiam Cię również gorąco i przesyłam serdeczny uśmiech :)
UsuńDzięki Twoim wpisom zacząłem doceniać jeżówki... Te Twoje prezentują się tak fantastycznie, że nie ma bata, sam na przyszły sezon muszę wzbogacić swoje ogrodowe klomby o co najmniej parę kopek. Szkoda tylko, że wprosił się ten wirus, takich nieproszonych gości nikt nie chce, ale no niestety lubią się czasem przywlec i narobić fermentu. U mnie pogoda ostatnio była bardzo kapryśna, niby wyczekiwany deszcz przyszedł, ale zamiast kropić spokojnie i nawadniać odpowiednio te roślinki, to bił z nieba jak oszalały, skończyło się to tylko tym, że niezebrane jeszcze zboże poczerniało, a ziemniaki pogniły...
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o tym, że specjalną okazją dla Ciebie jest to, że po prostu żyjesz, jesteś... więcej nam trzeba takich ludzi jak Ty, taka energia i postrzeganie codzienności to wielki skarb, który warto w sobie pielęgnować. W ogóle uwielbiam odwiedzać Twojego bloga, to jest zdecydowanie takie tzw. comfort place...
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Zawsze ogromnie się cieszę, kiedy dochodzi do sytuacji, że jestem dla kogoś inspiracją, albo zachętą do jakichś nowych działań, a jeśli są to działania ogrodowe, to moja radość jest podwójna :) U mnie na szczęście deszcz nie narobił żadnych szkód, bo padał spokojnie - tyle, że długo i dosyć intensywnie, ale to akurat mnie cieszyło :) Bardzo miłe są Twoje słowa o mojej energii i postrzeganiu codzienności, ale tak właśnie myślę i staram się żyć. Cieszę się każdym dniem, nie szukam dziur tam gdzie ich nie ma, a moją życiową dewizą jest wdzięczność za to wszystko co mnie otacza. I ogromnie się cieszę, że z przyjemnością do mnie zaglądasz... To tak, jakbym przyjmowała gościa, który chętnie mnie odwiedza i wraca za każdym razem z tą samą przyjemnością :) Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie i zapraszam ponownie.
UsuńAle numer z tą jeżówką! Jak już wszyscy zdążyli się nią zachwycić to okazało się, że jest chora. Powiem szczerze, że nie spotkałam się z taką chorobą ale wszystko idzie do przodu i choroby też. Trudno nadążyć a trzeba żeby nie stracić roślin.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądasz! Kolorek super!
Pozdrawiam serdecznie!
Wszystkiego dobrego!
Sama byłam ogromnie zaskoczona, tez nie słyszałam wcześniej o takim choróbsku. Trochę żal roślinki, tym bardziej, że to jeżówka, ale przecież na pewne sprawy i tak nie mam wpływu, więc się nie martwię :) Dziękuję Ci, kochana, za te miłe słowa pod moim adresem i również serdecznie Cię pozdrawiam. Miłego tygodnia <3
UsuńMam wrażenie że już ten post czytałam i komentowałam, a może coś zlało się mi z FanPage? No nie wiem :D
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam wirus, to mylałam, że jakaś choróbka dopadła Ciebie a nie kwiatki. Mam nadzieję, że jakoś uda się uratować te śliczne kwiatuszki. W życiu bym nie wpadła, że one są zawirusowione.
Ławeczka piękna.
Może czytałaś, ale komentarza nie ma. A może rzeczywiście, widziałaś fotki na Fb? Te kwiatki, kochana, musiałam zlikwidować, niestety. Ta choroba się przenosi, więc zalecenie było takie, żeby ją unicestwić jak najszybciej... Buziaki :)
UsuńŁaweczki cudności kochana, jak i cała kwiatowa oaza😊🌼🌸🍀💚
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc przesyłam🤗🦋🌞🌻
Dziękuję pięknie, ławeczka to rzeczywiście wyjątkowy ogrodowy gadżet :)
Usuń