Polecane posty

118. Hortensje, pan Raven i odrobina spowiedzi

Naprawdę mamy już sierpień??? I to już połowę??? Czuję się po prostu, jakbym całe lato spokojnie przespała, a teraz obudziła się i z przerażeniem w oczach stwierdziła, że to schyłek lata i takie naprawdę ciepłe dni za chwilę będą nieuchronną przeszłością... No cóż, czasem mam wrażenie, że życie mija w takim tempie jak to lato. Przecież dopiero co podciągałam za długie i spadające podkolanówki, które zsuwały się z moich chudych, dziecięcych łydek, tłukłam łopatką rówieśników w piaskownicy, a tu już przyszedł niestety czas, kiedy jestem nobliwą, starszą panią z okularami na nosie...

Lecz zanim znowu zaleję białą, blogową kartkę moim słowotokiem, pokażę pierwsze zdjęcie. Wybrałam dla Was takie hortensjowe, bo jak już skończę z tym niekończącym się opowiadaniem o sobie samej, to chyba kilka hortensjowych fotek Wam zaprezentuję. 

Tym razem jestem pełna dumy, bo ta hortensja chyba naprawdę mnie kocha. Fakt, że ma już trochę lat, bo jest w moim ogrodzie najstarszą hortensją, ale w tym roku dała czadu :) Jej wielkość i ilość kwiatostanów jest imponująca... Uwierzcie, że chodzę sobie do niej codziennie pod wieczór i dotykam tych jej puchatych kwiatów, które są miękkie jak aksamit i takie cudowne w dotyku, że czasem nie mogę przestać ich miziać :)





No nieeee 😁😁😁 Z tym, o czym pisałam na samym początku, to żartuję sobie okrutnie, bo ani nobliwą, ani tym bardziej żadną starszą panią nie jestem, przynajmniej dopóki nie spojrzę w lustro. Tak długo, jak nie zbliżam się do lustrzanej tafli, to wciąż mam co najwyżej trzydziestkę... no dobra, wczesną czterdziestkę. Na tyle się czuję i przy tej wersji pozostańmy :) A jeszcze wracając do piaskownicy, to też nieprawda co napisałam. Nikogo nie tłukłam, czasem myślę sobie, że niestety, bo to ponoć mnie tłuczono i sypano mnie - dziecięcemu cielakowi - piaskiem prosto w oczy :) Z opowieści moich najbliższych wynika, że byłam bardzo grzecznym, spokojnym i poukładanym dzieckiem, jakich dzisiaj ze świecą szukać, przynajmniej w moim pobliżu :) 

Siedziałam sobie grzecznie na ławce obok mamy, do korzystania z piaskownicy raczej trzeba było mnie zachęcać, bo przerażały mnie inne wrzeszczące dzieci, ich plastikowe akcesoria, którymi dostawałam po różnych częściach ciała i sypiący się piach, który potem przy kolacji zgrzytał mi między zębami :) Poza tym, bałam się ubrudzić swoje nieskazitelnie czyste ubranko, w które zostałam wystrojona. Nawet kokarda na mojej głowie musiała pozostać nienaruszona :) Zdecydowanie nie byłam typem łobuziary, włażącej na pobliskie drzewa z koleżkami z podwórka. A więc sami widzicie, że martwienie się mną zaczęło się już prawie od samego początku. I to wszystko przez to, że byłam inna, niż cała reszta moich rówieśników 😆😆😆 Ale nie myślcie sobie, że tak już było zawsze :)

No to teraz druga porcja hortensjowych widoków... Szpaler hortensji Polar Bear rośnie sobie z drugiej strony domu, czyli nie tej ogrodowej, a od strony wejścia. Te hortensje są u mnie chyba od około 5 lat... Też wyglądają jak po dopalaczach :) Ich sztywne pędy są odporne nawet na obfite opady deszczu, a wielkie kwiatostany wciąż się powiększają. Ta odmiana generalnie rośnie nawet do ponad 2 metrów... tym moim niewiele już brakuje, w tej chwili sięgają już ponad połowę okien. Są niesamowicie dekoracyjne.








A skoro już jesteśmy przy hortensjach, to jeszcze rzut oka na drzewiaste Annabelle, które w połączeniu z niebiesko-fioletową perowskią tworzą duet doskonały. Perowskia urosła już bardzo i ten kontrast jest coraz bardziej widoczny. Też chodzę i oglądam co wieczór ten niesamowity duet.



Już dwukrotnie wcześniej napisałam, że oglądam rośliny wieczorem. Nie dziwcie się... niestety, przy takich upałach, jakie są u mnie obecnie, najbardziej komfortowo czuję się właśnie o tej porze dnia. W ogóle, przy tak ekstremalnych temperaturach, staram się bez wyraźnej potrzeby nie wychodzić z domu. Wieczorem jest ten czas, kiedy podlewam tarasowe kwiaty, te w donicach. Podlewam też ogród, ale nie codziennie. Staram się podlewać dopiero wtedy, kiedy już naprawdę tego wymaga... robię to rzadziej, ale podlewam wtedy obficiej.

Tymczasem kwitnienie kończą moje lilie... Wiem, że nie mam ich za wiele i myślę, że naprawię ten błąd na przyszły rok, bo zdecydowanie te kwiaty są tego warte. To moje ostatnie cudne egzemplarze :)




Wracając do moich wspomnień z piaskownicy, tak jak nadmieniłam wcześniej, nie zawsze byłam takim cielątkiem :) Przyszedł w moim życiu czas, że to się ewidentnie zmieniło. Diabelskie różki wyrosły mi jakoś tak, kiedy miałam chyba około 17 lat. Poczułam zew wolności, dorosłości i że mogę mieć przecież własne zdanie. Słowo "asertywność" zaczęło mieć dla mnie wymierne znaczenie, choć wtedy jeszcze nie tak całkowicie, jak powinno. Ale zdecydowanie zrobiłam wielki krok naprzód w swoim osobistym, indywidualnym kształtowaniu charakteru. Dotarło do mnie wtedy, że przecież ja nie muszę wcale być taka, jak się tego ode mnie oczekuje... Co więcej, ta nowa "ja" bardzo mi się podobała :)

Ok, wracamy do ogrodu, bo trochę przynudzam :)

Mam swoją kolejną, nową, ogrodową miłość. To kosmosy...
Jestem już nimi zauroczona czas jakiś, jednak od kiedy zjawiły się u mnie na rabatach małe sadzonki tych roślinek, to przepadłam :) Są tak eteryczne, delikatne i subtelne, że moja fascynacja nimi nie ma końca :)
Na razie są jeszcze malutkie i bardzo nieśmiało rozglądają się po moim ogrodzie, ale ja już jestem oczarowana :) I te kolory...




Czekam też na pierwsze kwitnienie milina. Będzie to jego premiera, więc jestem bardzo ciekawa koloru, bo naprawdę nie pamiętam, jaką odmianę sobie sprawiłam :)
Tutaj sobie rośnie...


Koloru kwiatów jeszcze nie widać :)



Czekam także na bliską już eksplozję hibiskusa bagiennego... Oj, będzie się działo :)




A więc dalszy ciąg mojego dorastania nie był już taki słodki i spokojny. Intensywnie nadrabiałam te czasy, kiedy nie było ze mną najmniejszego kłopotu. Choć, bez przesady, nie robiłam jakichś złych rzeczy, ale różnica w charakterku była, oj była :) Całe szczęście, że chociaż z nauką nigdy nie miałam żadnych perturbacji, wiedzę przyswajałam bez większego trudu, a był nawet czas w szkole średniej, kiedy moi rodzice byli zwolnieni z przychodzenia na wywiadówki, gdyż moja wychowawczyni stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby. Na wagary nie chodziłam, złych stopni nie przynosiłam, tyle że przez to wszystko przyzwyczaiłam swoich bliskich do myśli, że nie wymagam już właściwie jakiejś nadzwyczajnej troski i zainteresowania... że radzę sobie doskonale ze wszystkim i właściwie to jestem już jakby prawie dorosła... Nic bardziej mylnego... Ech... może wystarczy tej spowiedzi? Nie żebym nie chciała, ale... :) 

Tymczasem, wracając do właściwego tematu, któregoś pięknego dnia, przytargałam do domu kolejnego lokatora. I niech ktoś tylko powie, że to nie był dobry pomysł :) Przecież jest piękny... Pan Zamiokulkas Raven kłania się nisko :)




A z innych nowinek, to... ponownie zakwitła krzewuszka :) Ale to akurat nie jest jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem. Krzewuszkom zdarza się ponowne kwitnienie i to właśnie w sierpniu :)



Obok krzewuszki kwitnie sobie wiciokrzew japoński Purpurea. I to nie jest jeszcze jego ostatnie słowo. Przyjdzie czas, że prawie cały pokryje się tymi cudownymi, kolorowymi kwiatami :)



W tym samym czasie wzrok przyciągają również niebiesko-fioletowe kwiaty ketmii syryjskiej. Ten krzew, to również moja ulubiona roślina. Zresztą, która nią nie jest :)



A tuż za ketmią, po pergoli, pnie się winnik zmienny Elegans. Jego biało-różowo-zielone liście i dość mocno zabarwione na czerwono łodygi, wyglądają niesamowicie oryginalnie...



Jeszcze rzut oka na kilka moich ogrodowych panienek :)







Żeby nie zostawić Was w niedosycie mojego raczej niezbyt zajmującego życiorysu, dopowiem tylko, że oprócz tego, iż w moim dorosłym już życiu bardzo spodobała mi się asertywność, to jeszcze zrobiłam się pyskata i mam wrażenie, że ta cecha charakteru została mi do dziś :) 
A właściwie, to zastanowiłam się przez moment, dlaczego ja właśnie dziś, akurat tak bez okazji, opowiadam i wspominam te chwile? Chyba stało się tak na skutek komentarza Maksa pod poprzednim postem. Napisał, cytuję: "Pięknie napisałaś o tym, że specjalną okazją dla Ciebie jest to, że po prostu żyjesz, jesteś... więcej nam trzeba takich ludzi jak Ty, taka energia i postrzeganie codzienności to wielki skarb, który warto w sobie pielęgnować"... Chyba to jedno zdanie zmusiło mnie do tej krótkiej refleksji i zastanowienia się nad moim swoistym podejściem do własnego życia. I doszłam do wniosku, że ja to swoje życie ogromnie lubię i nawet, jeśli kiedyś byłam całkiem inna, niż jestem dzisiaj, to w finale dzięki temu wszystkiemu co opisałam, dziś jestem właśnie taka, a nie inna. Więc nie mam co żałować tego, czego kiedyś nie zrobiłam, bo za to późniejsze moje życie spokojnie zrekompensowało mi wcześniejsze braki. Jeśli nawet w swoich późniejszych latach nie tłukłam nikogo łopatką po głowie :) Tak że tego 😂😂😂

No to jeszcze trochę rabatek...





A na koniec moja przepiękna stokrotka afrykańska, która nie przestaje mnie zachwycać swoimi niesamowitymi płatkami. Wygląda, jak zabawny i figlarny kosmita :)



Na dziś to tyle... Pozdrawiam wszystkich słonecznie oraz sierpniowo i już dziś zapraszam na kolejny wpis... kiedyś tam niebawem... :)

💖💖💖



Komentarze

  1. Witam po krótkiej nieobecności w blogosferze :). Powoli wracam na jej łono i nadrabiam wszystkie zaległości. A przynajmniej się staram. Z przyjemnością przeczytałam o hortensjach rosnących w Twoim ogrodzie, ale ich zdjęcie na tle Twojego pomarańczowego domu skradło moje serce. W ogóle kocham taką różnorodność barw w ogrodach, jest na czym zawiesić swoje oko.
    Też niezbyt dobrze znoszę panujące upały i staram się być aktywna dopiero ok. godziny 17.00 - 18.00. Wtedy temperatury stają się dla mnie znośne :).
    Z przyjemnością poczytałam sobie o Twoim dzieciństwie, o tym jaką byłaś grzeczną dziewczynką. Pielęgnuj te wspomnienia w sobie, bo to jest najpiękniejsza rzecz, jaką posiadasz i nikt Ci tego nigdy nie odbierze. A wraz z dorastaniem chyba wszyscy w większym lub w mniejszym stopniu pokazaliśmy swoje pazurki.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię widzieć, cieszę się, że wróciłaś. Bardzo dziękuję za Twoje pochwały i miłe słowa. Mój dom ma elewację w kolorze kawy z mlekiem, ale mam świadomość, że na różnych monitorach różnie ten kolor może wyglądać :) Wspomnienia z dzieciństwa to super sprawa, staram się od mojej mamy wyciągnąć jak najwięcej takich informacji, bo jak jej zabraknie, to już nikt mi przy takich wspomnieniach nie pomoże :) Pozdrawiam Cię również i serdecznie zapraszam do ponownych odwiedzin :)

      Usuń
  2. Twoje hortensje są niczym obrazek do wydrukowania i powieszenia na całą moją wielką ścianę w salonie 😍 Marzą mi się hortensje w ogrodzie, chociaż z drugiej strony w Holandii są jakby przereklamowane, bo praktycznie każdy je ma. Ale chyba tylko ja mam je zasuszone w wazonie 😃 Co do Twojego dzieciństwa, ja chyba miałam odwrotnie. Ja bylam całe dzieciństwo i nastoletni czas pyskata, ale to było raczej spowodowane tym, że ciągle musiałam walczyć o siebie i szybko dorosnąć. Przysięgłabym że również miałam nerwice, jednak nigdy jej u mnie nie stwierdzono. Byłam jak taki wulkan niespokojnej energii i albo się mnie kochało albo nie nawiedziło. Czasami brakuje mi tej dawnej Kasi, bo pobyt u mojej siostry bardzo zgasił ten płomień. Choć poniekąd było to dla mnie dobre, że wyspokojnialam, ale teraz brakuje mi tej mojej pyskatej buzi... Asertywności o której ciągle wspominasz. Szukam tego balansu i mam nadzieję, że kiedyś go znajdę ☺️
    Buziaki ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Kasiu, że hortensje od jakiegoś czasu są bardzo "modne" i ma je prawie każdy. Ale prawdą jest też to, że są tak pięknie, że rzeczywiście trudno im się oprzeć... Życzę Ci, żebyś znalazła w sobie ten balans między asertywnością i pyskowaniem, a uspokojeniem, choć myślę, że wiele zmian w nas zachodzi w miarę "dorastania" czy też, bliżej prawdy, starzenia :) Zmieniamy się i tego nie da się ukryć. W każdym razie, zdrowego balansu życzę Ci z całego serca :) Uściski...

      Usuń
  3. Iwonko, ależ mnie dzisiaj rozbawiłaś tymi rozważaniami nad upływem czasu i swoim wiekiem :))). Bo wiesz, ja mam podobnie - zatrzymałam się mentalnie gdzieś w okolicy 35 lat, tak się czuję, w lustro nie patrzę zbyt często i nie zamartwiam się kolejnymi zmarszczkami. No i mając metrykalnie sporo więcej niż te 30-parę lat, jestem jednak bardziej zadowolona z siebie i swojego życia, niż byłam wówczas. Więc upływ czasu zupełnie mi nie przeszkadza, cieszę się życiem, no i mam mnóstwo planów i marzeń. Asertywność też mi przyszła gdzieś w okresie nastoletniego buntu w liceum. W ogóle widzę u nas mnóstwo podobieństw, tylko że ja na wagary w ogólniaku owszem chodziłam :).
    W ogrodzie zachwyciły mnie Twoje hortensje, u mnie też w tym roku kwitną wspaniale! Moje są jeszcze młode, ale już są największą ozdobą ogrodu. Perowskię koniecznie muszę u siebie posadzić, wygląda fantastycznie w towarzystwie hortensji! No i znowu widzę coś nowego (chyba że kiedyś przeoczyłam) - winnik! Ależ on jest niesamowity! A ten nowy lokator, zamiokulkas, to ma takie ciemne te starsze liście, czy tylko tak wygląda na zdjęciu? Nie spotkałam jeszcze takiej odmiany. I wiciokrzew też mnie zastanowił, bo wygląda identycznie jak mój, ale ja mam wiciokrzew pomorski... chyba.
    Jak zwykle jestem oczarowana Twoim ogrodem, Iwonko! Ściskam Cię mocno i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie ten wiciokrzew zaintrygował, że obszukałam internet, no i chyba mam jednak japonicę! A to niespodzianka! Kwiaty mają bardzo podobne, ale pomorski jest mniej żółty w środku, raczej blado-kremowy, a japoński ma wyraźnie żółto-pomarańczowe prawie środki, tak jak Twój i mój! Okazuje się, że sama dobrze nie wiem, co mam w ogrodzie :).

      Usuń
    2. Małgosiu, jeśli tylko rozbawiłam Cię choć trochę, to jestem bardzo szczęśliwa :) No i super, że rozumiesz o co mi chodzi. Ja też mam teraz "lepsze" życie, niż wtedy, mimo wielu zmarszczek więcej :) I podzielam Twoją radość z życia, a także plany i marzenia, tak trzymajmy :) A te wspólne podobieństwa między nami, to fantastyczna sprawa, z pewnością znalazłybyśmy wspólny język, mimo że Ty chodziłaś na wagary haha :) Hortensje rzeczywiście są cudowne, a perowskię polecam Ci z całego serca, tym bardziej, że jest zupełnie bezproblemowa. I winnik też, ozdoba niesamowita, a radzi sobie doskonale. Natomiast zamiokulkas Raven to własnie ma taką właściwość, że starsze liście są prawie czarne, młode rosną zdecydowanie bardziej zielone, ale ciemnieją w miarę starzenia się :) Małgosiu, ja pomorski wiciokrzew też mam, tylko w innym miejscu, ten mój jest zimozielony, a kwiaty ma biało-żółte. Ale już sama zwątpiłam, czy ten co pokazałam to rzeczywiście japoński? Nie mam do niego etykiety, tak z pamięci napisałam, nie upieram się, może źle go określam... Ale skoro poszukałaś i potwierdzasz, że to japoniec, to pewnie tak jest :) Bo właśnie ten japoński ma takie wyraźne trzy kolory i ten mój tak ma... Ja też nie wszystko wiem i dobrze pamiętam, ale tym nie będziemy się martwić, bo i po co?... :) Dziękuję Ci pięknie za wszystkie miłe słowa, też gorąco Cię ściskam i pozdrawiam <3

      Usuń
  4. This is an impressive and very spectular garden with this high and nice White flowers just in the door of the House. Really very beautiful. Congratulations for this nice result.

    OdpowiedzUsuń
  5. Posadziłam 2 hortensje w zeszłym roku. Bardzo przypominają mi te Twoje: kwiaty są stożkowate i rumienią się na różowo. Czy Ty te swoje przycinasz, a jeśli tak to kiedy?
    Kilka roślin powtarza się także w moim ogrodzie. I też czekam aż w końcu zakwitną. Na jesień bardzo lubię trawy ozdobne, i dynie. Zawsze sobie sadzę, żeby móc sobie ozdobić nimi ogród i cieszyć się nimi aż do późnej jesieni. Myślę, że życie blisko natury daje mi bardzo dużo satysfakcji. Ale nie zawsze tak było... Haha 😄 człowiek się zmienia, ale to chyba naturalne?
    Bardzo serdecznie pozdrawiam i życzę wiele radości na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kwiaty są stożkowe i się rumienią, to z pewnością są to hortensje bukietowe, czyli takie jak moje pokazane w poście, w przeciwieństwie do hortensji ogrodowych, które wymagają zupełnie innego postępowania. Te Twoje to może być inna odmiana bukietowych, ale odnośnie ich przycinania, nie ma to znaczenia. Przycinam je wiosną, około końca marca - początku kwietnia, na wysokości mniej więcej ponad 2 - 3 oczek od dołu. Im krócej są przycięte, tym bardziej będą się krzewić. Dyni nigdy nie miałam i właściwie nie wiem dlaczego, ale trawy bardzo lubię, tylko z nimi wiosną jest sporo roboty, bo nie dość, że trzeba je przyciąć, to jeszcze w zimie bardzo zaśmiecają ogród, fruwając pomiędzy resztkami roślin :) Pewnie, że człowiek się zmienia i... to bardzo dobrze :) Dziękuję i również pozdrawiam Cię bardzo serdecznie...

      Usuń
    2. U mnie trawy tak nie śmiecą. Moze dlatego, że nie mam tych gigantów i na razie nie jest ich zbyt wiele? Odnośnie hortensji, to zapamiętam Twoje rady. 🙂 Ogród należy dopasować do swoich możliwości. To bardzo ważne. Ale ja jeszcze eksperymentuje i pewne eksperymenty wymykają mi się spod kontroli np. w tym roku dynie Hokkaido. 😉

      Usuń
    3. No widzisz...bardzo mądrze napisałaś o tym dostosowaniu ogrodu do własnych możliwości. Ja tego na początku nie zrobiłam... chciałam mieć dużo i wszystko i teraz trochę mam z tym roboty, niestety. No ale wiadomo, coś za coś :) Eksperymenty ogrodowe zawsze kuszą :)

      Usuń
  6. Twoje hortensje są absolutnie piękne, z miłą chęcią bym je pomacała :) Mam ogromny podziw dla ludzi, którzy tak potrafią dbać o ogród.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, też uwielbiam je głaskać i dotykać :)

      Usuń
  7. Kochana, jaką Ty masz lekkość pisania! Świetnie się czyta, aż do samej puenty i szalenie cenne jest to, że przywołujesz uśmiech :-)) Chyba też dlatego, że dostrzegłam sporo podobieństw pomiędzy nami sprzed lat... a ponadto słowa przeplatane są przepięknymi kwiatami! Hortensje są po prostu bajeczne i stanowią niekwestionowaną ozdobę domu. Kosmosy też urokliwe - bardzo lubię te ślicznotki, które rozsiewają się rokrocznie po rabacie i niesamowita stokrotka afrykańska. Nigdzie nie spotkałam tak oryginalnej odmiany ;-))
    Przesyłam moc serdeczności!
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anitko, dziękuję kochana. W kwestii tej lekkości pisania, to gdzieś już czytałam kiedyś o sobie taką opinię, widocznie coś w tym jest, zresztą zdecydowanie bardziej wolę pisać, niż mówić :) Zgadzam się z Tobą, że hortensje są wyjątkowe, kosmosy zresztą też :) A ta odmiana stokrotki niezmiennie mnie zachwyca... mam ją pierwszy raz. Przytulam mocno :)

      Usuń
  8. Hortensje wspaniałe, co za bogactwo! Lilie też bardzo ładne. A stokrotka afrykańska faktycznie oryginalna! Kosmosy bardzo lubię i nawet pisałam o nich niedawno na blogu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, wszystkie te kwiaty są wyjątkowe i pięknie się prezentują. A postu o kosmosach nie widziałam... musiałam gdzieś przegapić, czasem nie nadążam za Twoim tempem pisania :)

      Usuń
  9. Witam serdecznie ♡
    Czas leci bardzo szybko i to chyba każdemu, bez względu na wiek, na płeć, na zajęcia jakie wykonuje i miejsce na świecie w jakim się znajduje. No chyba, że jest się nastolatkiem i czeka się na tę upragnioną 18-stkę. Matko, jaki człowiek był niecierpliwy... teraz chciałby, aby czas się zatrzymał. To uczy, by cieszyć się z każdej chwili. Lato mija najszybciej. Nic dziwnego, zazwyczaj trwa około miesiąca, bo reszta to burze i deszcze :D Roślinki jak zawsze piękne, zachwycające. Mam wrażenie, że poczuję ich zapach jak mocno nabiorę powietrza do płuc :D No niestety, mogę sobie tylko wyobrażać jak miło musi być spacerować obok nich :) Super zdjęcia, bardzo inspirujące, bardzo piękne :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Klaudio. Chęć na zmianę tempa mijającego czasu przeobraża się wraz z wiekiem. Też czekałam jak zwariowana na dorosłość, no i po co mi ona była? :) :) :) I właśnie, masz rację, lato mija zdecydowanie szybciej od innych pór roku i uważam, że to niesprawiedliwe :) Dziękuję Ci pięknie za pochwały, to ogromnie miłe czytać takie słowa... Pozdrawiam Cię Klaudio bardzo, bardzo gorąco <3

      Usuń
  10. Miło poznać Cię trochę bliżej. Moje dzieciństwo wyglądało podobnie, też nikogo nie tłukłam łopatką, a wręcz sama obrywałam. Niestety do tej pory nie nauczyłam się asertywności, a tym bardziej nie potrafię być pyskata, a chciałabym strasznie. Szkoła jak szkoła można ja przeżyć, ale w środowisku pracy, grzeczni dostają po tyłku podwójnie.
    Wpaja się dzieciom całe dzieciństwo, że najwięcej osiągną te grzeczne, poukładane, pilne, z dobrymi ocenami, co się nie odzywają bez pytania, nie oszukują, nie ściągają itd. W życiu okazuje się trochę inaczej :/
    Nie wiem, czy w wieku 30 lat jestem jeszcze w stanie się nauczyć być, że tak powiem niegrzeczną.
    A ogród zachwyca, chciałabym zobaczyć go na żywo, hortensje bym Ci zamiziała ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą pracą masz rację, U mnie to było tak, że odpowiedzialne, kierownicze stanowisko dodatkowo nauczyło mnie i asertywności i trochę właśnie tej "niegrzeczności"... niestety, czasem tak trzeba, żeby przetrwać :) I właśnie, tu masz rację, dzieciom nie pozwala się na swobodne rozwijanie swojego charakteru, tylko narzuca się im schemat poprawnego zachowania, który potem w dorosłym życiu niektórym odbija się czkawką :) Kochana, zapraszam do mnie... ogród na żywo czeka na takich cudownych gości :) A hortensje na zamizianie :) Buziaki...

      Usuń
  11. Hortensje to była chluba i duma mojego Ś.P. Dziadka. On to miał istnego fizia na punkcie tych kwiatów i mieliśmy na działkce chyba wszystkie możliwe odmiany xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że już ich nie ma? Pewnie po tylu latach, byłby to cudowny widok...

      Usuń
    2. To cudownie, muszą wyglądać wspaniale :)

      Usuń
  12. Ohoh to widzę jesteśmy - na etapie dzieciństwa i dorastania zupełne przeciwieństwa. Ja byłam małym chochlikiem, tam gdzie trzeba ślicznie uśmiechnięta, a kiedy przyszła okazja broiłam, zrywałam z włosów znienawidzone kokardy, wiecznie obdarte kolana, płakałam przy ubieraniu sukienek 😅. W wieku dorastania dawałam jeszcze bardziej popalić. Wagary - mój ulubiony przedmiot😅 w ogólniaku rzuciłam szkole bo mi się odwidziało 😂😂😂. Nawet nie pomyślałam by dokończyć rok.
    Mama była załamana, bracia takich numerów nie wywijali😄. No ale musiałam szukać swojego miejsca na ziemi. To było moim mottem.

    Ale ogród
    Cóż.. nie będzie zachwytów. Nie znoszę hortensji. Kojarzą mi się z Kościołem na Wielkanoc poustawiane przy grobie. Nigdy nie rozumiałam dlaczego tylko te brzydkie kwiaty muszą "zdobić " kościół. Teraz mnie prześladują w co drugim ogrodzie 😄🙈.
    Za to kosmosy kocham, najweselsze i wdzięczne kwiatuszki. Jeszcze się ich nie dorobiłam. .

    U mnie zaczynają kwitnienie Mieczyki!!❤️❤️❤️ robię zdjęcia, później będę się chwaliła 😊.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, niezłe z Ciebie było ziółko, ale to dobrze, że się różnimy, byłoby nudno, gdyby wszyscy byli tacy sami :) Czasem tak bywa, że z dziewczynami jest większy kłopot, niż z chłopakami. Ja mam młodszego brata, on za to dawał rodzicom popalić już od najmłodszych lat :) Co do hortensji, to powiem Ci, że z wielkim zdumieniem przeczytałam Twoją opinię o hortensjach, bo nie umiem sobie wyobrazić jak można aż tak nie znosić tych kwiatów. Czy próbowałaś je kiedyś miziać? :) Bo w mizianiu są cudowne :) Miałam kiedyś jedną koleżankę, która też twierdziła, że nie znosi hortensji. Dopóki nie przyjechała do mnie i nie zobaczyła ich z bliska. Sama była zdziwiona, dlaczego ich wcześniej nie lubiła. No ale rozumiem, każdy ma inny gust. Tylko zastanawiam się, jakim cudem Ty widzisz hortensje w kościele na Wielkanoc, skoro ich wtedy po prostu nie ma. Przecież hortensje dopiero w kwietniu wypuszczają pierwsze nieśmiałe listki, a kwiatów nie mają wtedy jeszcze wcale, więc jakim sposobem zdobią kościół Wielkanocą?

      Usuń
    2. Haha nie wiem skąd te kwiaty w kościele, ale zawsze były. Może kwiaciarnie mają dostawców , którzy hodują w cieplarni? 😆. Na pewno to były hortensje, bo moja mama ogromną fanką tej rośliny, zabierała niechciane w doniczkach. Na szczęście nigdy się nie przyjęły😂. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo, bo teraz połowa ogrodu to właśnie hortensje, gdzie nie spojrzę, dotykałam, oglądałam i nic. Nie wiem, to są dziwne kwiaty, no dziwne, nie umiem określić co mi w nich przeszkadza🙈.

      Usuń
    3. Hortensje, o których mowa, to hortensje ogrodowe. U nas w kościołach też zawsze zdobią Grób Pański. Są hodowane w szklarniach. Są bardzo barwne od białych poczynając poprzez odcienie różu aż do niebieskiego. Niestety są trudniejsze w uprawie i wymagają okrywania na zimę. Pozdrawiam serdecznie 🌹🌹

      Usuń
    4. Agnieszko, to rzeczywiście chyba chodzi Ci o hortensje ogrodowe, pędzone w szklarniach, nie bukietowe jak moje. Trochę jesteś usprawiedliwiona, bo ja za ogrodowymi też nie szaleję. A przecież bukietowe są całkiem inne :)

      Usuń
    5. Janeczko, pewnie masz rację, że Agnieszce chodzi o ogrodowe. Trochę odetchnęłam, bo nadal nie rozumiem, jak można nie lubić bukietowych hahaha :)

      Usuń
    6. Hmmm, mogłabym napisać, że tak chodziło tylko o tamte. Jednak nie🙈. Nie lubię żadnych. Właśnie jestem u mamy i dookoła hortensje ha ha ha. Jakoś muszę zdzierżyć ten widok 😄

      Usuń
    7. Aga, jesteś niesamowita hahaha... Lubię takie zakręcone osóbki o zdecydowanych poglądach, jak Ty :) Trzymaj się, kochana... wybaczam Ci to nielubienie :)

      Usuń
  13. Kupiłam kiedyś hortensje i pomimo stosowania się wytycznych ich hodowli roślinki zmarniały bardzo szybko... Dlatego z tym większym podziwem patrzę na Twoje piękne okazy :) Ogród jak dziecko wymaga ciągłej pielęgnacji, czuwania i uwagi. Tylko wtedy naprawdę pięknie wszystko rozkwita. Widać, że dobra z Ciebie ogrodowa mama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może miałaś ogrodowe, a nie bukietowe? One są zdecydowanie trudniejsze w utrzymaniu, a bukietowe naprawdę trudno jest zabić :) Choć masz rację, że ogród, to nieustanna praca i zainteresowanie... A nazwanie mnie ogrodową mamą bardzo mi się podoba :)

      Usuń
  14. Iwonko mnie też wydaje się, że czas jakby przyspiesza, ale nie mam z tym problemu. Co do dzieciństwa to byłam bardzo ułożonym i grzecznym dzieckiem. Nie było piaskownicy więc z dziećmi graliśmy w piłkę, klasy i różne gry sprawnościowe. Mimo, że nie byłam asertywna nikt mi nie zalazł za skórę. Z asertywnością już tak zostało. Nigdy nie byłam pyskata, bo bardzo tej cechy nie lubię. Problemy rozwiązuję bez pyskówek i kończę rozmowę na poziomie zielonej strefy. Jestem jaka jestem i taka pozostanę. Nie lubię eskalować emocji. Hortensje masz piękne. Moje też już czarują ogród. Ciągle jestem pod wrażeniem stokrotki. Jest niesamowita. Pozdrawiam serdecznie 🌹🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana moja, z tym pyskowaniem, to nie do końca tak jest, że ja uprawiam pyskówki :) Jeśli tak to zrozumiałaś, to pewnie niezbyt precyzyjnie się wyraziłam. Bardziej powiedziałabym, że stałam się taką osobą, że nie dam sobie "wejść na głowę" i nie mam już problemu z mówieniem co myślę, nawet jeśli jest to dla kogoś niemiłe. Z pewnością nie jest tak, że bywam niegrzeczna... Tego też nie lubię :) Ściskam Cię mocno...

      Usuń
  15. Nowy kwiat w domu to zawsze dobry pomysł :D a raven jest piękny! sama się przymierzam do zakupu :) Twoja stokrotka afrykańska to prawdziwa piękność! Nie widziałam jeszcze tak wyjątkowo wyglądających kwiatów :) Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, uwielbiam takich nowych, domowych lokatorów :) Tę stokrotkę mam pierwszy raz i też nie mogę się na nią napatrzeć. Pozdrawiam Cię również bardzo ciepło :)

      Usuń
  16. Ja krótko bo co się będę rozpisywała patrząc na Twój piękny ogród. Podziwiam zawsze Twoje rośliny a tym razem i ja jestem dumna bo i u mnie rosną hortensje które osiągają 2 metry wzrostu :-). Mam też perowskię od kilku lat a mówią niektórzy że to wrażliwa roślina :-). Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z perowskią, Alu, też nigdy nie miałam żadnego problemu, rokrocznie pięknie odrasta i rośnie aż do nieba. Jeśli masz takie piękne hortensje, to rozumiesz mój nimi zachwyt :) Pozdrawiam Cię cieplutko...

      Usuń
  17. Iwonko
    Zawsze kiedy czytam Twój wpis mam uśmiech na twarzy:)
    Piszesz tak, że czyta się jednym tchem. A przy okazji pobudzasz wyobraźnię, przywołujesz wspomnienia i dajesz taką dawkę optymizmu i energii, że chce się tylko cieszyć.
    W Twoich tekstach nie ma zadęcia a jedynie lekkość i dystans.
    Pisz książki:)
    Zapisuję się na taki egzemplarz z autografem oczywiście:)
    Teraz ogród.Hortensje masz tak rasowe, że tylko podziwiać. Stokrotka to perełka! I tera pewnie mi nie uwierzysz ale nasz milin rósł 15 lat i nigdy nie zakwitł 🤷‍♀️a kupiliśmy Mamie i u niej kwitł jak szalony.
    A teraz trochę wspomnień.
    Dzieciństwo fajne a przynajmniej tak je pamiętam. Nie było całkiem beztroskie bo mieliśmy obowiązki a tych jak to na wsi nie brakowało.
    Już wtedy byłam trochę zbuntowana i miałam własne zdanie. Teraz się nie buntuję, raczej obchodzę temat;szkoda zdrowia.
    Nadal mam własne zdanie i rozróżniam kolory:) zawsze czarne jest czarne a białe jest białe.
    Nie zawsze miałam z górki i z wiatrem ale to mi nie przeszkadzało.
    Udało się wszystko i teraz mogę cieszyć się każdym dniem.
    Ale się rozpisałam:) sorki!
    Pozdrawiam serdecznie.
    Przytulaki dla Ciebie🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Ci powiem, że teraz ja przeczytałam Twój wpis z uśmiechem na twarzy. Wydajesz mi się tak bratnią duszą, że aż czasem trudno uwierzyć... Co do książki :) Już mnie kiedyś na to namawiano. Jak zaczynaliśmy z mężem budowę domu, prowadziłam blog z tej budowy na stronie Muratora. Też spotykałam się z opiniami, że powinnam pisać książkę :) To dla mnie bardzo miłe, że moje czytanie jest dla kogoś tak przyjemne, a za książkę już się chyba nie zabiorę, chociaż mówią: "nigdy nie mów nigdy" :) A tak nawiasem mówiąc, jeśli masz ochotę to możesz sobie poczytać tamten blog (w długie zimowe wieczory). Skrót do niego jest na tym moim blogu na prawym pasku "Nasza Bukowa Chatka" :) A gdyby kiedykolwiek mi się zdarzyło jednak takie napisanie, to obiecuję, że egzemplarz z autografem masz jak w banku :) Bardzo mnie ucieszyło to, jak napisałaś, że teraz cieszysz się każdym dniem :) Masz podobnie jak ja, ja też jestem bardzo szczęśliwą osobą, cieszy mnie moje życie i wszystko to co mnie otacza i co wokół mnie się dzieje. To cudowne uczucie :) Ściskam Cię mocno i szkoda, że tylko wirtualnie :)

      Usuń
    2. Iwonko
      Oczywiście szybko zabrałam się do czytania i chłonęlam post za postem jakby za chwilę miały zniknąć:) a czyta się bardzo przyjemnie .
      To co już wcześniej pisałam, masz ten dar i piszesz z niesamowitą lekkością. Do tego solidna dawka humoru i ogromnego dystansu.
      Gratuluję fantastycznego mężczyzny. Prawdziwy skarb!
      Zawsze powtarzam, że trafienie na takiego partnera to więcej niż trafiona szóstka w totka. Też mam takie szczęście :)
      Jesteś mi bardzo bliska i właśnie taka bratnia dusza od pierwszego blogowego spotkania:)
      Życzę Wam samej dobroci w tym Waszym cudnym gniazdku❤️❤️
      Ja czytam dalej🙂

      Usuń
    3. Naprawdę??? Aż trudno mi uwierzyć, że to może być aż tak fascynująca lektura :) Ale ogromnie mi miło, że to czytasz i że Ci się podoba. Co do mężczyzny, zgadzam się w zupełności, to prawdziwy skarb. I cudownie, że też miałaś szczęście takiego spotkać... Masz rację, że to więcej, niż wygrana w totka :) Dziękuję za piękne życzenia dla nas moja bratnia duszo. Ogromnie się cieszę, że Cię znalazłam właśnie tu, wśród tylu różnych blogowych postaci. Uściski serdeczne i gorące Ci posyłam, kochana...

      Usuń
    4. Iwonko
      Przeczytałam wszystko od początku do ostatniej kropki i ostatniej fotki.
      Byłam na wszystkich etapach Waszej budowy i urządzania domku.
      Przeżyłam razem z Wami wiele wiosen,lat,jesieni i zim.
      Cieszyłam się z sukcesów, przeżywałam troski i kłopoty zdrowotne.
      Trochę się z Wami utożsamiałam bo wróciły wspomnienia z naszej budowy domu.
      Inny czas,inne warunki ale przeżycia bardzo podobne.
      Ale to już było a teraz jest teraz i trzeba cieszyć się tym, że jest takie szczęśliwe miejsce.
      Zdrowia i wielu pięknych wspólnie spędzonych lat Wam życzę.
      Uściski serdeczne❤️

      Usuń
    5. Matko bosko... :) Aż trudno mi uwierzyć, że przebrnęłaś przez wszystkie chyba 54 strony??? Niesamowita jesteś :) Ale chyba rzeczywiście dobrze Ci się czytało, skoro dałaś radę :) Dziękuję Ci pięknie kochana za tyle miłych słów i również życzę wszystkiego co najpiękniejsze...

      Usuń
  18. Iwonko, tak jak u poprzedniczki, Twoje wpisy zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy :) Fajnie się czyta Twoje opowieści czy o ogrodzie, czy wspomnienia z dzieciństwa.
    Ja co prawda w dzieciństwie byłam grzeczną dziewczynką, ale lubiłam razem z sąsiadami wspinać się na drzewa rosnące obok naszego domu ;) Twoje hortensje są zachwycające. I jeszcze ta wyjątkowa stokrotka afrykańska-cudo! Życzę Ci żeby w sierpniu czas trochę zwolnił ;))) i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana Lusi :) Takie miłe słowa to miód na moją duszę i cieszy mnie ta opinia bardzo... Niech Twoje życzenie się spełni, tego sobie życzę, bo ten sierpień leci jak oszalały i prawie za chwilę się kończy :) A ja nie jestem pewna czy jestem gotowa na koniec lata haha... :) Uściski, Lusi, wszystkiego dobrego Ci życzę <3

      Usuń
  19. Przyjemnie się czyta Iwonko Twoje refleksje na temat mijającego lata. Twój sposób opisywania przebiegu czasu i osobistych wspomnień sprawia, że można się łatwo zanurzyć w Twoich historiach. Twoje opowieści o hortensjach dodają przyjemny kontrast i piękno w tym codziennym odliczaniu dni. Również humor, który przeplata się przez Twój tekst, sprawia, że treść staje się przyjemna i lekka. Podzieliliście się cennymi przemyśleniami i pięknymi opisami natury. Dzięki za to wspaniałe i kolorowe wprowadzenie do Twojego swiata :) a na koniec dodam że Twoje hortensj są obłednie piękne i napatrzeć się nie mogę :) i powiem Ci że i moje w tym roju powalają widokiem. Sąsiedzi przychodzą i podziwiają to chyba robią wrażenie :) pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu, to bardzo miłe co napisałaś. Jeśli miło się czyta te moje opowieści, to jest to dla mnie dodatkowa motywacja, żeby pisać jeszcze więcej i więcej :) Hortensje rzeczywiście i mnie w tym roku zachwycają, wyjątkowo urosły okazałe i bardzo dekoracyjne. A jeśli Twoje też są tak piękne, to może po prostu jest taki rok, korzystny dla tych roślin? Czasem tak bywa... Pozdrawiam Cię również bardzo gorąco...

      Usuń
    2. Być może taki rok i oby kolejny nie był gorszy :)

      Usuń
    3. Też bym sobie tego życzyła :)

      Usuń
  20. Wyobraziłam sobie, że dotykam taką mięciutką hortensję i nabrałam ochoty, żeby naprawdę to zrobić, tylko nie za bardzo mam gdzie :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogę się powstrzymać, żeby ich nie dotykać i nie głaskać. Są miłę, jak najmilsze futerko :)

      Usuń
  21. Przepięknie zakwitnęły u Ciebie hortensje :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Hi, hi...początek życiorysu, to całkiem mój. Refleksje o życiu, też. Różnica pomiędzy nami jest taka, że ja, owszem, z lekcji się urywałam. Mieszkałam w internacie i było nam łatwiej, bo to do lekarza, do dentysty, do kuchni pomóc... Czasami całą klasą "źle zrozumieliśmy polecenie nauczyciela" i połowa lekcji przepadła...
    Twój ogród jak zawsze, podziwiam z zazdrością. Mój ogródek okazał się zazdrosny o moje wyjazdy i przygasł z powodu upału.
    Mimo, że postanowiłam sobie już nic nie kupować, to perowskię muszę jednak gdzieś wcisnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, okazuje się, że nie jestem sama z tymi swoistymi cechami charakteru. Ja chyba dlatego nie urywałam się z lekcji, bo byłam strasznym tchórzem :) Konsekwencje, jakie poniosłabym za to w domu, powstrzymywały mnie przed takimi próbami haha :) A co do ogrodu... no tak, nie podlewany przy tych upałach, potrafi przygasnąć i stracić swój wigor. Perowskię polecam, to piękna i bezproblemowa roślina. Dziękuję za odwiedziny i komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam...

      Usuń
  23. Hejka, dzięki za świetne opowiastki... Pije kawę i się podśmiechuje, to już drugi raz dzisiaj i to za Twoją sprawą... Ty grzeczna,??? Aż normalnie się zastanawiałam chwilę... Ale wiesz co, my latalismy wszędzie, ganiali po wiosce całą bandą, a teraz Agatka ma swój ogródek, swoje zajęcia i jest grzeczna hihi. A dobra. Dosyć tego dobrego... No dobrego... Czas na piękne... U Ciebie krzewuszki kwitnie u mnie kalina, co jest już niezwykłą rzadkością w ogrodach... Czekam na premierę miliona a tymczasem rzucę okiem na cudowne gigantyczne hortensje, wiciokrzewa i inne roślinki... PS. Ostatnio tak jak ty spaceruje wczesnym rankiem albo późnym wieczorem... I wynajmuje coraz to nowsze zachciejwajki albo kwitnące roślinki... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, Agatko, że mogłam Cię choć trochę rozbawić :) No i widzisz, ja byłam grzeczna... wychowywałam się w mieście, zdecydowanie nie było tam takich miejsc do dziecięcych szaleństw, a i jakoś ja nie bardzo się do tego garnęłam... byłam naprawdę poukładaną dziewczynką :) A co do ogrodu? Noooo, kwitnąca ponownie kalina, to rzeczywiście wyjątek. Mój milin będzie albo czerwony albo pomarańczowy, widać to już coraz wyraźniej :) Pozdrawiam Cię również i ściskam mocniutko...

      Usuń
  24. To maravilloso, Me encanta tu jardín. Besos.

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękne kwiaty.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Droga Iwonko!
    Zachwycałam się Twoimi wspaniałymi hortensjami i jak zawsze fantastycznym postem zaraz po jego opublikowaniu. Uwielbiam gdy dzielisz się z nami przeróżnymi refleksjami. czytam je z ogromną przyjemnością bo zawsze są niezwykle ciekawe. Jestem pewna, że zauważyłaś moje odwiedziny.
    Odwiedzałam zaprzyjaźnione blogi w telefonie i w dodatku w ograniczonym czasie. Wrócił mój problem z okiem i cały czas zażywam antybiotyki. Muszę być do wtorku w miarę dyspozycyjna bo na kilka dni wyjeżdżam do Austrii. Lubimy ten kraj bo jest blisko i atrakcyjny pod każdym względem.
    Przesyłam Ci moc uścisków i serdecznych pozdrowień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło Lusiu, domyślam się, że zaglądasz do mnie, choć tego nie wiem, bo nie mam takiego narzędzia, które pokazywałoby mi odwiedzających gości, oprócz ich ilości oczywiście :) Dbaj o siebie i uważaj, zwłaszcza jeśli chodzi o oczy, bo to bardzo ważny organ... bez dobrego wzroku nic na blogach nie zdziałamy... Zdrówko na pierwszym miejscu :) Przesyłam Ci gorące buziaki i również serdecznie Cię pozdrawiam. Miłego wycieczkowania :)

      Usuń
  27. Mi także to lato szybko minęło. Mamy już 21 dzień sierpnia, niesamowite. Nawłoć żółta już zakwitła także jesień za pasem, ale ja w sumie się cieszę, bo lubię jesień :)

    Piękne hortensje, u nas przed kościołem są zasadzone właśnie te roślinki :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda pora roku ma swoje plusy i minusy. A jak przyjdzie zima znowu będziemy tęsknić za ciepełkiem :) Pozdrawiam Cię również bardzo ciepło...

      Usuń
  28. Bardzo podobają mi się hortensje, ale nie wiedziałam, że potrafią rosnąć do tak pokaźnych rozmiarów. Przepięknie to wygląda i chyba za rok sama skuszę się na te kwiaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mam być szczera, to ja też nie wiedziałam, że takie wyrosną :) Ale bardzo mi się ten ich wzrost podoba. Polecam te rośliny z całego serca...

      Usuń
  29. Od czego by tu zacząć pisać komentarz (drapie się po głowie). Piękne hortensje, bajeczne i ogromne.
    Jakbym miała wspomnieć swoje lata wcześniejsze to byłam typową łobuziarą. To nic, że spodenki, sukienki stargane bo źle wymierzyłam przełożenie nogi przez płot (hahahaha) i na nim zawisnęłam czy skakanie po drzewach i wmawianie młodszemu towarzystwie, że porwało mnie UFO. Jedyny ślad który pozostał to okulary pod drzewem :D
    Tworzenie baz z koleżankami w szopkach, na drzewach i dziwnych miejscach. Z kolegami piłka, siatka i berki. Ulubienica misi i klocków i samochodów. Beeee były laleczki, kilka skończyło marnie swój żywot w postaci urwanej głowy lub "tatuaży" mazakami czy długopisem. W szkole szło różnie, bo jak to mówili: zdolny leń. Zadania na kolanie :D, ale średnia zawsze powyżej 4,0 była więc najgorzej nie było. I... zawsze wszędzie było mnie pełno i wszędzie musiałam się wcisnąć :D.
    Dzisiaj sobie cenię ciszę i spokój. Klocki i puzzle oraz inne mniejsze i większe kolekcje które powiększam i na które lubię patrzeć jak rosną.

    Serdeczności w te upalne (bynajmniej u nas) dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to niezła łobuziara z Ciebie była :) I widzisz, całkiem odwrotnie, Ty najpierw rozrabiałaś, potem szukałaś spokoju, a ja odwrotnie, dzieciństwo spokojne i poukładane, a potem diabeł z różkami :) Jak to dobrze, że jesteśmy różne... świat byłby nudny, gdyby wszyscy byli tacy sami :) Pozdrawiam Cię cieplutko, "ulubienico klocków" :) Buziaki <3

      Usuń
  30. Też ciężko mi uwierzyć, że już mamy sierpień :D Faktycznie lepiej się funkcjonuje na wieczór przy takich upałach :D Piękne kwiaty :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Oj tak, czas płynie nieubłaganie
    Piękne kwiaty, zwłaszcza lilie i hortensje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... To prawda, czas nie chce zwolnić, niestety...

      Usuń
  32. Hortensje lubią rozpieszczać swoich właścicieli... Moja dziesięcioletnia już hortensja wypuściła tyle kwiatostanów, że głowa mała! Szkoda tylko, że szalejące ulewy na przemian z upałami dały jej niezły wycisk, ale i tak przetrwała w niemal nienaruszonym stanie. Krzewuszki w moim ogrodzie też zakwitły ponownie i nie wiem jak u Ciebie, ale w mojej okolicy krzewuszki, pewno nie bez przyczyny, nazywa się krzewami królewskimi...
    I muszę jeszcze wspomnieć o Twoim domku, tak bardzo mi się podoba, że on jest taki niziutki i przez to niezwykle uroczy! No cudo!
    Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja miłość do hortensji z roku na rok jest coraz większa... Im są większe, tym piękniejsze i coraz bardziej chwytają mnie za serce :) Co do krzewuszek, to nie spotkałam się z taką nazwą, ale w zupełności zgadzam się z tym określeniem, krzewuszki sobie na to zasługują :) A domek jest rzeczywiście mały, 83 m, parterowy... z rozmysłem taki postawiliśmy licząc się z tym, że w miarę upływu lat coraz trudniej będzie pokonywać schody :) Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie...

      Usuń
  33. Cudności kochana🤗🌸🌼
    Oglądam, podziwiam, serce raduję💚🍀😄
    Pozdrawiam cudnie🌞😊💛🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie. Cieszy mnie ogromnie Twoje podziwianie :) Ściskam mocno...

      Usuń
  34. Zachwycające są Twoje hortensje! Gratuluję! Też mam kilka krzaczków w swoim ogrodzie, ale to jeszcze małe sadzonki, więc wyglądają mizernie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, moje hortensje też kiedyś były malutkie, Twoje też urosną... Dziękuję za wizytę i komentarz i zapraszam ponownie :)

      Usuń
  35. Dziękuję za wizytę na moich stronkach. Jakie ścieżki przyprowadziły Cię do mnie?
    Miałam tylko zerknąć na Twoje strony, ale chyba zostanę na dłużej i postaram się zaglądać tutaj częściej. Zauroczyłaś mnie
    Będzie mi miło, jak również kiedyś zajrzysz do mnie.
    Nie mogę zaoferować Ci herbatki i czegoś słodkiego, ale zawsze znajdziesz ciepłe słowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie pamiętam, jak do Ciebie trafiłam. Pewnie od kogoś, kogo wspólnie obserwujemy, to wydaje mi się najbardziej prawdopodobne. To miłe co piszesz i jeśli tylko podoba Ci się u mnie, to zapraszam do kolejnych odwiedzin. A na ciepłe słowo od Ciebie wpadnę zawsze :) Pozdrawiam...

      Usuń
  36. Witaj Iwonko po przerwie.
    Zacznę od roślin,jak zwykle są wspaniałe. O przeważającej większości nie słyszałam, ale są obłędne! Ta afrykańska stokrotka to już pozamiatała system 🙂
    Co do dorastania to jako dziecko,takie roczne jadłam piasek łyżkami, a jak widziałam biegnącą mamę to jeszcze szybciej zjadałam 😂
    W wieku 6 lat potrafiłam iść w białej sukience do piaskownicy i potem w gości bo tak się ostrożnie bawiłam. Okresu buntu w sumie nie przechodziłam, zawsze byłam grzeczna, może nawet za grzeczna. I teraz też tak mam i tak się zaczynam obawiać czy na starość mi się to nie odmieni, w tym roku 40-stka to kto wie co może strzelić do głowy? I z tym pytaniem nas zostawiam....😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, kochana... Zgadzam się z Tobą, że ta jedna stokrotka jest wyjątkowa. Mam ją pierwszy raz, ale już jestem zakochana w tych jej cudownych, zakręconych płatkach :) O zjadaniu piasku nie słyszałam, ale uśmiałam się setnie, wyobraziłam sobie Ciebie wsuwającą piasek na wyścigi :) Jeśli Twoja "grzeczność" Ci nie przeszkadza i jest Ci z nią w życiu dobrze, to po co coś zmieniać? Oby tylko być asertywnym wtedy kiedy trzeba i nie dać się wykorzystywać, to wszystko jest ok... Chociaż mówią, że 40 to taki przełomowy moment, więc nie wiadomo co tam na Ciebie czeka za zakrętem :) Pozdrówka...

      Usuń
  37. wow, the African daisy is amazing..

    OdpowiedzUsuń
  38. Pięknie piszesz o życiu. Twój wpis spowodował i u mnie falę wspomnień. Podobnie jak Ty (podobno) byłam bardzo grzecznym dzieckiem, choć moją ulubioną zabawą było siedzenie w samym środku kałuży. Czym nawet specjalnie nie dziwiłam rodziny. Uważali (co zresztą przeszło i na mnie), że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko, także nie robili z tego powodu wielkiej sprawy. Cóż wiek to stan umysłu więc zgadzam się z Tobą że mamy tyle lat na ile się czujemy. Co zaś do ogrodu to widać, że kochasz rośliny i one kochają ciebie. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mimo sporych podobieństw, ta jedna zasadnicza różnica jest. Bo ja nigdy, ale nigdy nie weszłam specjalnie do żadnej kałuży. Przecież ubrudziłabym wtedy swoje nieskazitelne ubranko :) Widocznie należałam do tej grupy smarkaczy, która uważała, że szczęśliwe dziecko, to czyste dziecko hahaha... Jakoś to się właśnie tak wszystko poukładało :) Pozdrowionka dla Ciebie...

      Usuń

Prześlij komentarz

Napisz do mnie

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Copyright © Pani Ogrodowa