128. Nareszcie listopad
No i nastał miłościwie nam panujący, szary i ponury listopad. To jedyny miesiąc w roku... no może jeszcze oprócz lutego, w którym bez skrupułów zaszywam się w domowych pieleszach i oprócz wyglądania przez okno, wynurzam się na zewnątrz tylko wtedy, kiedy muszę :)
A na początek pokażę Wam mojego domowego hibiskusa, inaczej chińską różę, który wniesiony na zimę z tarasu do domu oszalał i zakwitł wieloma kwiatami naraz :) Dopóki wszystkie kwiaty nie przekwitną, roślina jest spektakularną dekoracją gościnnej sypialni.
Każdy inny miesiąc, niż właśnie listopad, wymusza na mnie jakieś konkretne działania. I nie ukrywam, że są to działania głównie w ogrodzie. Poczynając od marca, w miarę upływu miesięcy, tych prac jest w zasadzie coraz mniej, ale tak naprawdę najwięcej czasu na ogród poświęcam zawsze wiosną. Posprzątanie pozimowych śmieci i wszystkich fruwających, ogrodowych resztek, zawsze absorbuje mnie najbardziej. Odchwaszczanie, układanie, czyszczenie rabat to jest głównie moja zajęcie wiosną. I niestety z roku na rok, trwa to u mnie coraz dłużej.
Tymczasem, a raczej w międzyczasie, była okazja do stworzenia kolejnego bukietu z ogrodowych kwiatów, tym razem na urodziny mojej wnusi. Do bukietu powędrowały oczywiście hortensje bukietowe, a także werbena patagońska, trzy rodzaje traw, gałązki trzmieliny i krzewuszki oraz asparagus ogrodowy. Myślę, że wszystko to razem wyszło ok :) Przynajmniej wnusi się podobał :)
Przy tej okazji miałam możliwość ponownego spotkania z Lilo :) Wyściskałyśmy się nawzajem... to znaczy ja ją wymiziałam za uchem, ona mnie potraktowała jęzorkiem :)
Hortensje jeszcze nadawały się na bukiet, bo chociaż i tak szybciej przekwitają, niż w zeszłym roku, to na szczęście udało mi się jeszcze wynaleźć takie, które wyglądały całkiem rześko.
Tak te moje cudowne krzewy prezentują się teraz...
Widać, że niektóre kwiaty nadają się już tylko na suszki :)
W przeciwieństwie do hortensji ogrodowych, których liście teraz prezentują się lepiej, niż w upalne, letnie dni...
Prawda, że są cudownie wybarwione?
A jeśli chodzi o jesienne wybarwienie, to nic w tej chwili nie pobije klonu palmowego i jego ognistobordowej barwy. To aktualnie chyba najbardziej widoczny, jesienny akcent w ogrodzie :)
Aaaaa... i zapomniałabym o jeszcze jednym jesiennym, kontrastowym elemencie. Opadłe liście wiśni piłkowanej układają się w bordowy, lekko już podeschły dywan, na wciąż jeszcze zielonym trawniku :)
I przecież jeszcze dereń kousa... też pięknie wybarwił swoje liście... Tym razem na przypalony brąz :)
A wracając do mojego monologu...
To fakt, że ogród rokrocznie się rozrasta, a poza tym, nie czarujmy się, powiększam go sama, więc tak naprawdę trochę sama sobie dodaję tej pracy. Ale cóż poradzić na to, że chcę ten ogród mieć coraz piękniejszy, a poza tym ciągle jakaś nowa roślinka mnie zachwyci, zauroczy i muszę ją mieć? :)
Więc powiększam, powiększam... to i potem muszę na tych kolanach to ogarnąć :) Czasem tylko się zastanawiam, jak ja to wszystko robiłam jeszcze kilka lat wstecz? Pracowałam przecież zawodowo i do pracy dojeżdżałam prawie 30 kilometrów, więc w tygodniu nie bardzo był czas na ogrodowe prace, no chyba, że dzień był już dłuższy i miałam jeszcze chęć oraz siły. Pozostawały weekendy, ale z tym też nieraz było różnie... czasami po prostu nie było odpowiedniej pogody. Trudno jest ogarniać rabaty, kiedy leje siarczysty deszcz. Tak że nie wiem, jak to robiłam. Niby miałam więcej siły... to fakt, byłam młodsza i z większą energią. Ale nie wydaje mi się, żeby aż tak bardzo to się zmieniło.
Dlatego nie wiem, czemu teraz, z roku na rok, jest z tym coraz gorzej. Moje wiosenne prace porządkowe rozciągają się do granic możliwości, a tak naprawdę trwają prawie do lata :) A przecież siedzę już w domu, nie mam ograniczeń czasowych, ani żadnych takich obowiązków, więc wydawałoby się, że powinnam to ogarnąć dwa razy szybciej. Niestety... tak to nie wygląda.
Przy okazji pochwalę Wam się jedną, ogromną, październikową kolacją. Znaleźliśmy ją sobie razem z moim mężem, w czasie krótkiego spaceru, dosłownie dwie działki dalej od naszego domu :) Kotleciki z kani były pyszne...
Bo te rosnące na moim ogrodowym trawniku, nie bardzo nadają się nawet na grzybową zupę :)
Dlatego z powodów, które gdzieś tam wyżej opisałam, zawsze czekam na ten listopad :) I to nie tylko dlatego, że wtedy mam urodziny i dostaję prezenty :) Ale dlatego, że zaszywam się w domowych pieleszach. I też dlatego, że z natury jestem trochę przekorna i nie chcę, tak jak większość, narzekać na ten smutny, deszczowy miesiąc i owijać się sentymentalną, łzawą nutą. Toteż, właśnie teraz tak prawdziwie sobie jesieniuję i kocykuję :) Bez żadnych wyrzutów sumienia.
Rzućmy jeszcze okiem, co tam teraz się dzieje na listopadowych rabatach :) Wbrew pozorom, to znaczy wbrew porze roku, nie wygląda to beznadziejnie. Wciąż jeszcze coś kwitnie i to nawet całkiem energetycznymi kolorami :)
Gailardia i sadziec...
Gaura i szałwia biała...
Oraz oczywiście moja niezmordowana róża, która wciąż się wyróżnia intensywną czerwienią :)
A czy pamiętacie tę jeżówkę, która wciąż była w pąku i zastanawiałam się, czy zdąży zakwitnąć do pierwszych przymrozków? Zdążyła :)
Wracając do moich wcześniejszych rozważań, to dla mnie grudzień jest już zupełnie inny. Najpierw Mikołaj, potem jakieś pierwsze zakupy z myślą o świątecznych przysmakach, sprzątanie, typowy grudniowy rozgardiasz, świąteczne przygotowania, ... W międzyczasie dokupowanie prezentów. Nie ma czasu na nicnierobienie :) Dlatego właśnie w czasie listopadowego czasu czuję się taka rozgrzeszona, nie inaczej :)
Tymczasem w domu, też roślinkowa niespodzianka... i to z takich, które lubię najbardziej :) Monstera postarała się o nowego liściowego bejbika... Piękny jest taki młodziutki, zieloniutki, jeszcze niczym nie skażony, jak noworodek :) Mam nadzieję, że wyrośnie na cudownego, dziurawego liściora :)
Na koniec rzućmy jeszcze okiem na parę aktualnych, ogrodowych widoczków. Już niedługo i tak wszystko to się zmieni, opadną ostatnie liście i zrobi się prawdziwie szaro i buro. Toteż, póki jeszcze coś tam wciąż kwitnie, zerknijmy...
Mam nadzieję, że zauważyliście, że blog dostał całkiem świeże ubranko w postaci nowego szablonu? Jestem ciekawa, czy Wam się podoba, bo ja nie ukrywam, że jestem zachwycona tym jego zupełnie innym wizerunkiem :)
Od razu mam ochotę częściej tu zaglądać :)
Co też z pewnością niebawem uczynię, serwując dla Was jakiś kolejny - i mam nadzieję, że interesujący Was - wpis 😉💚
Z przyjemnością przeczytałam post i obejrzałam zdjęcia. Podoba mi się bardzo bukiet dla wnusi, cudaśny Lilo, ogromniaste kanie i jeżówka, która zdążyła zakwitnąć, i...Pani Ogrodowa:) Zresztą wszystko. Cieszę się, że któregoś razu odkryłam Twój blog:) Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAaaa! I jeszcze miałam napisać, ze kradnę słowo - kocykuję 😁
Bardzo, bardzo dziękuję :) Cieszę się, że Ci się u mnie podoba, to tak, jakbym gościła Cię w domu, a Ty byłabyś szczęśliwa, to dla mnie wtedy byłaby ogromna satysfakcja... I cieszę się również, że Ty znalazłaś mnie, a ja Ciebie :) A słowo - kocykuję też podoba mi się bardzo. Ja w ogóle mam skłonność do takich nowych słowotworów, nawet kiedyś pisałam o tym w jakimś poście... A więc kradnij do woli :) Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko...
UsuńLilo wygląda przeuroczo :))). Ogród też przepiękny, te kolory cudne!
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiam, jak ja kiedyś to wszystko ogarniałam, kiedy dzieci były małe, pracowałam bardziej intensywnie, jakieś studia podyplomowe robiłam i milion innych rzeczy, a przecież dawałam radę. Teraz ogród jest trochę zapuszczony, nie da się ukryć. Trochę to pewnie wynika ze spadku formy i energii wraz z wiekiem, ale w jakimś stopniu też ze zmiany priorytetów. Wiem już, że nie muszę bez przerwy latać ze ścierką czy grabkami, dom nie musi lśnić jak przed wizytą Sanepidu. Odpuszczam sobie. Czasem wolę spokojnie wypić kawę na tarasie, niż kopać grządki. I tak jest dobrze i pięknie :).
Pewnie masz rację, Małgosiu. Milion rzeczy było wtedy do zrobienia, ale człowiek zasuwał jak motorek, wiecznie się spieszył i gonił wczorajszy dzień. Teraz życie toczy się "wolniej" :) I pewnie stąd to ciągłe opóźnienie i - o zgrozo - brak czasu :) I z pewnością spadek formy także, to naturalna kolej rzeczy... Bardzo podoba mi się to Twoje przedostatnie zdanie. Ja też wolę wypić kawę na tarasie... rabatka na tym nie ucierpi :) Całusy...
UsuńBukiet z kwiatów ogrodowych wyszedł na prawdę piękny. Iwonko do twarzy Ci w tych ciemnych włosach.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, kochana. Z natury jestem brunetką, jako dziecko i nastolatka miałam włosy czarne jak smoła. Potem wiadomo... jakieś rozjaśniania, pasemka itd... Ale natury jednak nie oszukasz :) Najlepiej czuję się właśnie w takich :)
Usuńkochana ale Ty pięknie wyglądasz!!! Nie mogę się napatrzeć:) podoba mi się widok nowy bloga;)
OdpowiedzUsuńOjej, naprawdę? Pięknie dziękuję :) Bardzo mi miło się zrobiło :)
Usuńja się cieszę że mogę to podziwiać:)
Usuń❤️❤️❤️
Usuńudanego dnia;)
UsuńDziękuję Ci, kochana i wzajemnie :)
UsuńIwonko
OdpowiedzUsuńJesieni ani listopada po Tobie nie widać i nawet kanie tego nie zmienią bo te potrafią rosnąć latem:)
Wyglądasz super!
Powiem szczerze, że też zastanawiałam się nad tym dlaczego wszystko robię wolniej mimo, że nie brakuje mi energii.
Na pewno przybyło lat i to jest pierwszy powód a ten drugi pewnie wynika z tego, że już się nie spieszę.Podobnie jak Ty nie muszę uprawiać wyścigów między pracą i domem. Zawsze można odłożyć coś na później:)
No i chyba przez to jest to "wolniej".
A kocykowanie jest jak najbardziej wskazane. Taki relaksacyjny czas też jest potrzebny a listopad nadaje się do tego idealnie.
W grudniu my też odżywamy:)Atmosfera zbliżających się świąt dodaje energii i wtedy chce się działać.
W Twoim jesiennym ogrodzie nadal jest jeszcze kolorowo.
Klonik cudny,jeżówka cudna,róża kwitnie jak w pełni lata. Kolorowe liście też maja swoj urok.Kilka dni temu podziwialiśmy jak pieknie przebarwily sie liście amanogawy a po dwóch dniach wszystkie leżały już na trawie pod drzewem ale widok i tak był niesamowity. Jest czym oczy nacieszyć. A bukietem jestem zachwycona!róża chińska to prawdziwa gwiazda! Robi wrażenie!
Nie wiem dokładnie kiedy jest dzień Twoich urodzin ale ja zawsze życzę Ci wszystkiego co najlepsze na świecie🥰❤️
Pięknie Ci, kochana, dziękuję za takie miłe słowa. Z pewnością masz rację z tą zmianą trybu życia i wynikającym z tego ciągłym brakiem czasu. Spadek wydolności (choć to nieładne słowo) też z pewnością ma tu znaczenie, no i inne priorytety. Sama świadomość, że już nic nie muszę powoduje u mnie pracę na zwolnionych obrotach, ale to przecież dobrze :) O to w tym wszystkim chodziło, że teraz to już ma być tylko przyjemność :) Listopadowe kocykowanie bardzo mi się podoba :) Dziękuję Ci za piękne życzenia, choć jeszcze kilka dni zostało do tego święta (16 listopada ), ale tak cudownie napisałaś, że musiałam podziękować już teraz :) Całusy Ci posyłam...
UsuńIwonko!
OdpowiedzUsuńOd razu zauważyłam zmiany na blogu i przyznaję szablon, że jest the best! Jednak w dzisiejszym poście znakomitością jest Twoje zdjęcie z Lilo. Każdy przyzna, że jest prześliczne i przykuwa uwagę. A ogród chociaż jesienny to i tak przyciąga oczy. Wystarczy spojrzeć na jeżówkę, czerwoną różę czy gailardię. Też lubię grudzień bo to miesiąc wyjątkowo kreatywny. Wiąże się z przygotowywaniem dekoracji świątecznych, kupowaniem i pakowaniem prezentów, ubieraniem choinki i wieloma innymi niezwykle angażującymi aktywnościami. Zauważyłam, że wraz z wiekiem jestem coraz bardziej spowolniona. Ja nigdy nie lubiłam ucinać sobie drzemkę w ciągu dnia albo kocykować. Być może kiedyś to zmienię.
Życzę Ci słonecznego, ciepłego listopada i bardzo serdecznie pozdrawiam:).
Bukietem dla wnusi jestem zachwycona a kani to troszeczkę zazdroszczę. Kolejny rok nie spotykam ich na targu. Bardzo żałuję bo są przepyszne smażone a'la kotlet.
UsuńŚciskam mocno i pozdrawiam:)
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba... I nowy blog, i moja fotka z Lilo :) Ogród jest jeszcze całkiem do rzeczy masz rację chociaż jak patrzę na zdjęcia z zeszłego roku, to i tak w tym roku szybciej wszystko więdnie. Zeszły rok w tym czasie był dla roślin jeszcze bardziej łaskawy :) Ja, kochana, kocykować lubię... owszem... Ale drzemka w ciągu dnia? O nieeee, to nie dla mnie. Nie umiem spać w ciągu dnia, nigdy nie umiałam. Żeby zasnąć potrzebuję swojego łóżeczka, piżamki, ciemności za oknem i wszystkich tych rytuałów związanych z zaśnięciem. Zawsze podziwiałam moją mamę, która potrafiła w ciągu dnia uciąć sobie 15-minutową drzemkę w fotelu i budziła się jak nowonarodzona. Jak tak nie potrafię :) A kaniami jestem w tym roku już solidnie objedzona. Pełno ich rośnie niedaleko nas. Całusy Ci posyłam i uściski listopadowe...
Usuńwszystko wygląda zachwycająco, mój klon palmowy właśnie stracił wszystkie liście i mam obawy czy przetrwa zimę, bo to jego pierwszy sezon w moim ogrodzie,
OdpowiedzUsuńMój też za chwilę straci liście, to taki czas. Swojego klonu nie okrywałam... nigdy...
UsuńWitam Cię cieplutko 🙋♂️
OdpowiedzUsuńMasz niesamowite umiejętności, aby zrobić taki przepiękny bukiet. Jest wspaniały i przepiękny. W listopadzie, kiedy jest ciepło, uwielbiam chodzić na długie spacery z moim psem i podziwiać piękno krajobrazu, piękno przyrody. Dostrzegam dzięki temu piękno i wspaniałość życia, a także uważność (mindfulness). Twój ogród nawet o tej porze roku wygląda przecudnie. Wspaniałe okazy grzybów. 👍😍🍄
Pozdrawiam Cię cieplutko i od serducha 🤗🙋♂️❤
Patryk
Bardzo dziękuję Patryku. Zawsze wydawało mi się, że te moje bukiety są takie zwyczajne, ale powiem Ci, że zarówno mojej córce jak i wnuczce bardzo się podobały, więc chyba masz rację, że wychodzą mi one nieźle... Ogród jest jeszcze całkiem znośny i spokojne można po nim spacerować podziwiając jesienne i listopadowe kolory. Liście szeleszczące pod stopami też mają swój urok :) Dziękuję za Twoją wizytę i komentarz oraz również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńZ listopadowym ogrodem kojarzy mi się chochoł, i to, że w takie słomiane chochoły owijano kiedyś rośliny w nie rosnące. A może za bardzo przeżywałam "Wesele" Wyspiańskiego, którego akcja też działa się w listopadzie? W każdym razie Twój ogród Iwonko zupełnie przeczy moim wyobrażeniom. Chińska róża mnie zaciekawiła, na zdjęciach jest bardzo urokliwa. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńW chochoły, Karolinko, nic nigdy w ogrodzie nie zawijałam, ale już agrowłókniną ocieplałam niektóre roślinki, te mniej odporne na mrozy. Głównie wilczomlecze, bo bardzo nie chcę, żeby zmarzły. Chińska róża rzeczywiście jest wyjątkowa... Można je często spotkać w sprzedaży, ale z reguły mają pojedyncze kwiaty. Moja ma pełne kwiaty i dlatego wyglądają one niesamowicie... Pozdrawiam Cię również.
UsuńMnie zachwyca ta czerwona róża w ogrodzie. Pamiętasz może co to za odmiana? Wyjątkowo pięknie kwitnie . Nie wiem kiedy masz urodziny, ale już pragnę złożyć Ci życzenia: zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń! 😀
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanego kolejnego tygodnia! 💚
Ta róża była kupiona kiedyś tam w Biedronce, bez oznakowania, jako mały łysy badylek z bryłą korzeniową :) i chyba sobie upodobała mój ogród :) Tak że nie znam odmiany, przykro mi... Dziękuję pięknie za urodzinowe życzenia, jestem z 16 listopada :) Pozdrawiam Cię również i wszystkiego dobrego na nowy tydzień życzę...
UsuńTo już niedługo! Czy szykujesz coś specjalnego na tę okazję? Pozdrawiam serdecznie. Miłego weekendu!
UsuńBędzie jak co roku jakieś małe przyjątko, ale tylko w gronie najbliższych... dzieci, wnuki :) Mąż upiecze tort :) Buziaki...
UsuńMoja mama też ma domowego hibiskusa, ale ten jest wyjątkowy... Zmianę szablonu na blogu zauważyłam. Fajnie to wszystko wygląda! :)
OdpowiedzUsuńTen hibiskus ma pełne kwiaty, w przeciwieństwie do popularnych, pojedynczych. Może dlatego wygląda tak niesamowicie :) Dziękuję za pochwałę wyglądu bloga, też mi się podoba. Pozdrawiam Cię.
UsuńJa mam wielką słabość do listopada. Uwielbiam te długie wieczory :) No i te ponure dni, a po tym przychodzi grudzień, z dzwoneczki, radością Bożego Narodzenia :)
OdpowiedzUsuńPiękny hibiskus, ja lubię suszony hibiskus do herbatki :)
Czyli jesteśmy już dwie lubiące długie, listopadowe wieczory :) Hibiskus do herbatki, jak najbardziej... też lubię :)
UsuńSo many things of nature in your post. November is giving you lots of adventures already with the garden. Lovely photos! All the best to your creativity!
OdpowiedzUsuńThank you very much, these are very kind words.
UsuńNovember will be a great month of happiness.
OdpowiedzUsuńThank you very much, let it be so.
UsuńPiękne zmiany na blogu poczynilas. Motyw mnie się bardzo podoba. I jestem lekko w szoku, bo u Ciebie w ogrodzie nadal piękna, kolorowa jesień i... nawet kwitnie co nie co. Mój ogród już zapada w sen, hortensje zasuszone, liście z drzew, pnączy opadły... Ja już ma taką ciszę w ogrodzie... Niby słonko, czasem deszcz... A i tak nie ma kiedy wyrwać się do ogrodu na ostatnie porządki... Czekam od kilku ładnych dni na tę ładną pogodę a tu deszcz i wiatr w dodatku hula w te i z powrotem... Dzisiaj to nawet grad nas złapał... Piekna Twoja róża chińska. Istne cacuszko. Nie mam kwiatów domowych ale Twoje podziwiam, zwłaszcza monster. Przeprzepiekne okazy. I jezowka, zakwitl. A nie mówiłam? Natura wie co robi... I robi to całkiem sprytnie. Wie kiedy co i jak... I nawet powiem szczerze mnie się to podoba. Buziaki. Trzymaj się tam cieplutko.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Agatko. Cieszę się, że moje blogowe zmiany Ci się podobają. A ogród? No cóż... sama jestem zdziwiona, że wszystko jeszcze tak dobrze wygląda. Nie mam pojęcia dlaczego, może to, że u mnie w lecie jest tak mało opadów powoduje, że ziemia jest cieplejsza i dłużej to ciepło trzyma? Ale to tylko moje wymysły, zupełnie nie wiem dlaczego tak się dzieje. I nie ubolewam nad tym, tylko się cieszę... mam jeszcze co podziwiać na rabatach. Kwiaty domowe też kocham i muszę je mieć, bo uwielbiam mieć w domu zielono :) Ściskam Cię mocno i cieplutko pozdrawiam.
Usuńnie wiedziałam że hibiskus to chińska róża i faktycznie na róże wygląda.
OdpowiedzUsuńKontakt z psem potrafi dać naprawdę ogrom miłości. Super że zachwycasz się roślinkami ja nie mam do nich ręki kilka razy próbowałam i niestety lepiej dla nich bym trzymała sie z dala od nich. z tym ogarnianiem ogrodu to faktycznie różne czynniki wpływają rozumiem to. O WoW jakie ogromne sowy, wiem ten grzyb jest przepyszny mniam, uwielbiam. Ja na listopad patrzę trochę z nadzieją że będzie ciepły, słoneczny, a gdy taki nie jest mówię że herbata wyjątkowo dobrze smakuje, czasem rooibosa lubię zwłaszcza na wieczór, film książka też fajna gdy pogoda nie dopisuje. Co do Monstery to widziałam filmik że ma owoce i są one w smaku połączeniem banana i ananasa, ponoś przepyszne są.
Kochana, każdy ma talent i zamiłowanie do czego innego i to bardzo dobrze, bo inaczej byłoby nudno. Ja mam rękę do kwiatów, a Ty do czego innego i właśnie to jest fajne :) Przeczytałam "ogromne sowy" i zaczęłam się zastanawiać o czym piszesz, ale domyśliłam się później, że chodzi Ci o grzyby. Nie znałam tej ich nazwy... Pierwszy raz widzę taką nazwę :) A owoce monstery rzeczywiście są ponoć przepyszne, ale monstera kwitnie tylko w południowych krajach. W naszym klimacie to się nie zdarza. Dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam.
UsuńBardzo ładny ten hibiskus :D Całkiem sporych rozmiarów te kanie :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nowy szablon bloga :) Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję. Ja też jestem bardzo zadowolona z nowego szablonu. Pozdrawiam Cię również :)
UsuńWitaj Iwonko! Ja już również pisałam że bardzo podoba mi się nowa odsłona bloga. Może o ja bym musiała pomyśleć o zmianach? 🤔
OdpowiedzUsuńTwój jesienny ogród jest obłędny! Tyle w nim jeszcze życia i kolorów. I kolejna królowa jeżówka nam zakwitła 😀 a bukiety i suszki hortensji piękne. Wspaniale że można cieszyć się dłużej tą rośliną. Mnie także cieszą nowe liście gdy monstera je wypuszcza. Tak się rozrasta że nie wiem czy będę miała ją gdzie trzymać.
Co do siły to doskonale Cię rozumiem. Gdy byłam młodsza to co dwa tygodnie myłam okna, zmieniałam firany, zasłony oraz serwetki w meblach i obrusy. Faktem jest że było to jeszcze przed narodzeniami córek, ale teraz obrusów i serwetek w ogóle nie mam. Firany i zasłony zmieniam dwa razy do roku,a w nowym mieszkaniu w ogóle zrezygnuję z zasłon...lata lecą i nie ma co się oszukiwać że dopadło nas sks 😂 ale najważniejsze że dalej walczymy, Ty w swoim ogrodzie, ja kuchni. Tak jak u Ciebie rozrasta się ilość odmian roślin to tak u mnie kolekcja akcesoriów do pieczenia również. Chociaż ostatnio mocno się ograniczam w zakupach bo jeszcze nie wiem jak będzie wyglądała moja nowa kuchnia. Serdecznie Cię pozdrawiam i ściskam 🙂
Wiem, kochana, że już pisałaś, że podoba Ci się nowy blog... pamiętam :) I polecam takie zmiany, to jest nowy, świeży impuls do częstszego tu zaglądania :) Cudownie, że też masz monsterę. Czyli rozumiesz, czym jest moje miłość do tej rośliny :) A jeśli Twoja tak się rozrasta, to rzeczywiście musi być wielka :) No niestety, w miarę upływu lat, nasze siły i zapał zdecydowanie się zmieniają. Znam tylko jedną osobę, która mimo upływu lat nie odpuszcza w sprzątaniu i innych takich czynnościach... to moja mama. Ile ja się z nią wykłócę, żeby pewne rzeczy sobie już odpuściła... ona twierdzi, że nie umie, że tak jest nauczona i inaczej nie potrafi. Masakra... sprząta nieustannie, a ma ponad 80 lat i wcale nie jest jakaś pełna siły, wprost przeciwnie :( Nie ma na nią sposobu... Życzę Ci kochana, żeby Twoje kuchnia wyglądała tak, jak sobie tylko wymarzysz... Buziaki serdeczne Ci przesyłam :)
UsuńFajnie, że masz takie pozytywne nastawienie do listopada chociaż szczerze mówiąc trochę tego nie rozumiem. Już samo stwierdzenie "nareszcie listopad" brzmi niedorzecznie. Ja lubię kocyki, świeczki, uwielbiam czytać książki, zawsze jesienią wynajduję sobie nową pasję a i tak listopad jest dla mnie jedynie stratą czasu. Nigdzie nie wypoczywam tak cudnie jak na łonie natury, mknąc na rowerze przez świat ku ulubionym miejscom i dlatego jesienią tak mi ciężko. Chociaż muszę przyznać, że tegoroczna jesień może być przełomem i może polubię tę porę roku.
OdpowiedzUsuńJa mam ponad 40 roślin i sporo przy nich pracy, Ty w swoim ogrodzie masz jej niewyobrażalnie więcej. No ale podobno grzebanie w ziemi podnosi poziom endorfin 🙂.
Zrobiłaś śliczny bukiet dla wnuczki.
Pozdrawiam przeserdecznie.
Niedorzecznie??? Czyli głupio, niemądrze, bezsensownie??? Uuuuu... grubo pojechałaś :(
UsuńW życiu jest tak, że każdy lubi coś innego i tak właśnie powinno być, tak jest ciekawie. Jeden woli schabowe, a drugi śledzie. Jeśli Ty cudnie wypoczywasz mknąc na rowerze, to przecież nie jest to recepta dla wszystkich. Ja tam właśnie czekam na listopad, bo... po prostu go lubię :) I kiedy nadchodzi, myślę sobie: "nareszcie" :) Dziękuję za pochwałę bukietu. Pozdrawiam również.
Ale przepiękny bukiet! Elegancki i bardzo oryginalny :) Jesienią w końcu mogę zająć się domem, więc jakieś plusy tej pory są ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że bukiet Ci się podoba. Robiłam go tak spontanicznie, bez żadnego specjalnego planu :) Oczywiście, że są plusy listopada. Również taki, że za miesiąc będą się zbliżać święta, zaraz po nich styczeń, a potem już tylko będziemy czekać na wiosnę :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńAch listopad... nie jest to mój ulubiony miesiąc ale ma swoje plusy. Gdy nie wystawiam nosa z domu, nie mam wyrzutów sumienia że nie korzystam z pogody. Obecnie pogody nie ma :D Ale i tak wychodzę na minutkę czy dwie by się przewietrzyć :) No i w ciąży doceniłam chłodniejsze dni :D
Piękne zdjęcia! Kochana wyglądasz c-u-d-o-w-n-i-e! Ten piesek to taki słodziak! Uwielbiam zwierzęta :) No i super roślinki! No i bukiecik niesamowity! Naprawdę jak zawsze pięknie, cudnie, kolorowo... nie czuje się tego listopada w ogóle :)
Pierwsze co wpadło mi w oko to nowy wygląd bloga. Cudowny! Muszę przyznać, że strona wygląda mega profesjonalnie. Pasek narzędzi dopracowany do perfekcji! Nagłówek minimalistyczny, ale rzuca się w oczy i zachwyca. Naprawdę fajna kompozycja, świetny design :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Oczywiście Klaudio, że zdecydowanie łatwiej jest przetrwać listopad tym, którzy z tego domu nie muszą wychodzić, albo inaczej, tym, którzy wychodzą wtedy kiedy chcą, a nie wtedy kiedy muszą. Pogoda za oknem często nie bywa przychylna, ale jak dla mnie jest to moment takiego oddechu od prac w ogrodzie... jedyny miesiąc kiedy odpoczywam bez skrupułów :) Ach... i dziękuję Ci za Twoje komplementy i pochwały, niesamowicie radośnie czyta się takie pochwały, zwłaszcza w moim wieku :) A blog także mi się podoba i zaglądam tu teraz z o wiele większą przyjemnością, niż wcześniej. Ściskam Cię mocno (ale nie za mocno, wiadomo) i serdeczne buziaki przesyłam :)
UsuńTwój ogród wygląda pięknie o każdej porze roku. Jest uroczy! Listopadowa pogoda w tym roku jest dla mnie okej. Ja nie przepadam ostatnio za ogrodowymi obowiązkami, myślę, że przyszły rok będzie lepszy w tym zakresie. Póki co raczę się gorącą herbatą z cytryną. Pozdrawiam serdecznie, miłego wieczorku życzę.
OdpowiedzUsuńPięknie Ci dziękuję za te słowa. Ja też się teraz herbatkuję i cytrynkuję i... jest mi z tym dobrze. Z tym większą radością będziemy czekać na wiosnę. Pozdrowienia serdeczne również przesyłam...
UsuńIwonko, blog prezentuje się wspaniale, podobnie ja Ty i słodka Lilo! W poprzednim poście miałam już o tym napisać, ale myśli umknęły w inne tematy ;-)) Twój ogród też niesamowicie zaskakuje swą urodą, bo u mnie nawet trójklapowiec już opadł, podobnie jak klon palmowy a hortensje ogrodowe "przypalił" pierwszy październikowy przymrozek i wyglądają... szpetnie. Liście ścielą się gęsto na trawniku, gdyż nie nadążam z ich grabieniem ;-))
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje podejście do listopadowej aury... zatem życzę Ci miłego i przytulnego "kocykowania" oraz należnego odpoczynku po intensywnym sezonie ogrodowym!
Ściskam i pozdrawiam!
Anita
Anitko, ślicznie Ci dziękuję za tyle miłych słów. Czuję się po Twoich słowach "okomplementowana" aż po kokardy :) A w moim ogrodzie, na szczęście, nie było jeszcze wcale przymrozku i może dlatego te moje zieloności wciąż wyglądają tak dobrze. Nawet ten czerwony klon do dzisiaj nie zgubił liści :) "Kocykujmy" się, póki jest na to pora, bo za chwilę grudzień i czekają nas inne, nowe atrakcje, takie bardziej świąteczno-noworoczne :) Uściski Ci serdeczne przesyłam wraz z pozdrowieniami...
UsuńW zeszłym tygodniu zbieraliśmy jeszcze kanie, jadłam kotlety z kań do oporu, bo to już chyba ostatnie. Chłód im sprzyjał, były wielkie, nierobaczywe i bardzo mięsiste:-) Bardzo lubię naturalne bukiety, zwłaszcza z takich suszek, nie lubię zrywać nawet kwiatów łąkowych, niech sobie rosną:-) Psiunio śliczny, jestem psiarą, bardzo lubię zwierzęta, koty też, jak osiądziemy na Pogórzu już na stałe, weźmiemy sobie jakąś znajdkę na pewno:-)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze dwie grządki do przygotowania na zimę i zrobienie grządki pod nowy tunelik na ogórki, może w końcu uda mi się coś wyhodować, serdeczności.
Uwielbiam kotlety z kani i nigdy nie mogę się ich najeść do syta. Tym bardziej, że koło mnie nie rośnie ich znowu aż tak wiele... Ale w tym roku pojadłam trochę, tak nam się jakoś udało. Serdeczności Ci posyłam i życzę przyjemnego i efektywnego "grządkowania"... Bo za chwilę przyjdzie grudzień :)
UsuńPiękny hibiskus!!! Kolorowo też jeszcze w ogrodzie. Jesień potrafi czarować. Nie lubię listopada, ale też nie narzekam. To jest normalne, że natura musi spowolnić i od zawsze zmieniają się pory roku. Ja nie lubię kocykować, a w tym roku mam wiele zaległości i chciałabym trochę to nadrobić. Jak pogoda sprzyja, to robię porządki w ogrodzie, a podczas deszczu rozpalamy w naszym piecyku w domku na ogródku i oddajemy się swoim zainteresowaniem. I oby do wiosny. Pozdrawiam serdecznie 🍁🌿
OdpowiedzUsuńCoś tam jeszcze w tym ogrodzie się kolorowi, sama jestem zdziwiona, że tak długo. Może dlatego, że u mnie nie było jeszcze w ogóle przymrozku i te roślinki dobrze się trzymają, a chłodna temperatura im w tym tylko pomaga. I masz rację, natura musi spowolnić, a roślinki muszą odpocząć i nabrać sił na kolejny sezon. Życzę Ci owocnego porządkowania rabatek i bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak zwykle jestem pod wrażeniem kwiatowych okazów :)
Z okazji nadchodzących urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego!
Pięknie dziękuję za życzenia. I cieszę się, że do mnie zaglądasz.
UsuńTe comprendo muy bien, yo también tengo demasiado trabajo en el jardín, ahora mismo está lleno de malezas y con la lluvia no puedo trabajar en el. Veo que todavía tienes bastantes flores, mis rosales también siguen floreciendo. Se ven lindas esas setas, creo que también crecen por aquí. Me alegra que le gustase el ramo de flores a tu nieta, es muy bonito. Besos.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias teresa. Siempre miro tus fotos de flores con mucho interés. Un saludo cordial y les deseo un maravilloso fin de semana y una nueva semana.
UsuńMoja Listopadowa bratnia duszo! Ja też bardzo lubię ten miesiąc - mimo, że jestem urodzewniowo letnia dziewczynka ;). Jednak listopad, jest fajny, może te krótkie dni czasem odbierają mi załapał do pracy twórczej, to jednak... jakoś tak, lubię właśnie to spowolnienie, to czytanie książek bez wyrzutów sumienia i kocykowanie. Ogólnie od jakiegoś czasu lubię bardziej listopad od grudnia, ale nie będę narzekała!
OdpowiedzUsuńCo do kanii, mój Rybciś uwielbia te grzyby i też mi w tym roku znosił, ja może nie jestem w zachwycie, ale również mogę zjeść. W tym roku było ich u nas bardzo dużo i tak jak widzę na zdjęciach, wielkie i dorodne. Rok kanii ;))).
Już dawno miałam pisać o odsłonie bloga- nie pamiętam, czy w końcu napisałam, ale mogę powtórzyć. Jest teraz tak pięknie. Karolina tworzy cudowne szablony, mój też jest spod tej ręki :).
Oooo, jak się cieszę, że nie jestem sama z tym moim umiłowaniem listopada :) Uważam, że jeden miesiąc kocykowania i nicnierobienia, to akurat w sam raz i każdemu jest potrzebne takie wyhamowanie. Tym bardziej, że zaraz potem jest grudzień i to już jest zupełnie inny energetycznie miesiąc :) Aga, skoro nie przepadasz za kaniami, albo inaczej, skoro nie jesteś w zachwycie nad nimi, to ja zawsze chętnie przygarnę :) Po prostu uwielbiam takie kaniowe kotleciki i nie mogłam się nimi w tym roku najeść :) A niestety, w mojej okolicy już ich potem nie było :) Dziękuję Ci za pochwałę szablonu, rzeczywiście te od Karoliny to istne dzieła sztuki :) Przytulam Cię mocno...
UsuńNo taki spokojny ten miesiąc, powolny i momentami przygnębiający.
OdpowiedzUsuńTo fakt, że spokojny i powolny. Ale dla mnie absolutnie nie przygnębiający, nawet momentami :) Pozdrawiam, dziękuję za wizytę i komentarz.
UsuńCudownie opisałaś urok listopada! 🍁 Twój dom pełen zieleni i kolorów z pewnością rozjaśnia te szare dni. A bukiet na urodziny wnusi z hortensjami bukietowymi, trawami i werbeną brzmi jak prawdziwe dzieło sztuki florystycznej! 🌸 Zazdroszczę tych magicznych ogrodowych chwil, a zdjęcia klonu palmowego i liści wiśni piłkowanej są przepiękne. Listopad w Twoim wykonaniu nabiera uroku! Ja ogólnie nie lubię tego miesiąca, bo jest ciemno, szaro I ponuro...ale od kilku lat jak zaczelam robic na drutach to cieszę sie jak jest listopad bo mogę więcej spędzić czas na dzierganiu :) to mnie odpręża i uspokaja... lubię to...to moja druga pasja :) cudownego wekeendu Iwonko :) nim się obejrzymy zapuka grudzień potem to już z górki. Zauważyłam zmiany na Twoim blogu , ostatnio chciałam napisać że fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Aniu. Cieszę się, że mój opis Ci się podobał. Bukiet urodzinowy był robiony na pełnym spontanie, potem pomyślałam, że mogłam jeszcze trochę do niego dołożyć, ale i tak wnusi się podobał, więc było ok :) I cudownie było przeczytać, że i Ty w tym przedostatnim miesiącu roku znajdujesz dla siebie jakieś fascynujące zajęcie, to super :) Ja też coraz poważniej myślę o dzierganiu, robiłam to z powodzeniem, jako młoda mężatka, a ponoć takich rzeczy się nie zapomina, tylko trzeba je sobie odświeżyć. Tak że kto wie? :) Uściski, Aniu...
UsuńJuż kilka razy zabierałam się żeby napisać komentarz do tego posta, ale wciąż coś mi w tym przeszkadzało. Jak przeczytałam w którejś Twojej odpowiedzi, dziś jest dzień Twoich urodzin. Dlatego życzę Ci wiele pozytywnej energii do prac ogrodowych i innych Twoich działań, a także dalszej radości z każdej chwili spędzonej w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńI choć listopad ze względu na swoją częstą szaroburość i krótkie dni nie jest najbardziej ulubionym miesiącem, staram się go sobie umilić częstym kocykowaniem :) i jesieniowaniem :), drutowaniem, dobrą książką, smakowitą herbatą, światłem świec...
Hibiskus zachwycająco kwitnie, najpiękniejsze Twoje zdjęcie w towarzystwie Lilo. Bukiet taki naturalny stworzony z sercem z ogrodowych roślin jest niepowtarzalny. Pozdrawiam urodzinowo :)
Tak, to dzisiaj jest ten dzień :) Dziękuję, Lusi kochana, za piękne życzenia. Niech się spełnią... a myślę, że tak będzie bo mój ogród wciąż przynosi mi sporo radości, żebym tylko jeszcze siły miała na to wszystko :) I ja w listopadzie korzystam z tego kocykowania i jesieniowania. Potem już nie będzie takiej okazji... no może trochę jeszcze w styczniu. Ale to właśnie listopad jest takim przytulaśnym miesiącem. Oczywiście dla tych, którzy wychodzą z domu na tę jesienną szarugę kiedy chcą, a nie, kiedy muszą :) Dziękuję, Lusi... zdjęcie z Lilo też bardzo mi się podoba :) Również Cię pozdrawiam i przesyłam listopadowe uściski...
UsuńIwonko bardzo mi się podoba nowa szata twojego bloga. Super przejrzyście i przyjemnie. Fotki również cieszą oczko. Tak trzymać Kochana.
OdpowiedzUsuńPrzytulasy
Kasia Dudziak
Dziękuję, Kasiu. Przytulam Cię również...
UsuńWitaj deszczowo, listopadowo
OdpowiedzUsuńTak, w listopadzie też wiele dzieje się w ogrodzie. Niestety cały rok jest tam prac bez końca, zwłascza jezeli coś w nim zmieniamy. Też chciałabym mieć tyle czasu dla mojego:)))
Bukiety jak zawsze piękne
Niech każdy dzień będzie dla Ciebie łaskawy w codzienności
Dziękuję za pochwałę bukietów. Ja już w listopadzie nic nie robię w ogrodzie. Resetuję się i zbieram siły na kolejny sezon. To też dobry czas na wiosenne planowanie prac :) Pozdrawiam Cię serdecznie.
Usuń