W tytule nie ma pomyłki, nie ma żadnego mojego niedopatrzenia. Wiem, że mamy już październik i zdążyłam nawet zauważyć, że jest już druga połowa tego jesiennego miesiąca, ale ponieważ fotki, które wrzucę tu w dzisiejszym poście są robione jeszcze we wrześniu, inny tytuł tego wpisu być nie mógł.
Skąd to opóźnienie? Chyba nietrudno się domyślić. Ostatnio swoją blogową uwagę poświęcałam głównie na opisywaniu moich wakacyjnych ekscesów :) Z tej racji umieszczanie ogrodowych zdjęć na blogu pozostało trochę w tyle. Fotki po przyjeździe robiłam, owszem, ale umieszczałam ich niewiele, tylko jakieś pojedyncze sztuki, z tej prostej przyczyny, że posty i tak były długie, a nie chciałam, by moi "czytacze" pouciekali przerażeni długością moich wywodów. Dlatego zdjęcia są, ale zrobione jeszcze w ubiegłym miesiącu :) No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak spowolnić tegoroczne przemijanie pór roku i w tym momencie wrócić do września :) Może tym sposobem zimę przywitam dopiero koło lutego? Nie byłoby to chyba takie głupie :)
No dobra, zacznijmy w końcu... Co dziś na miłe powitanie? Były już cynie w poprzednim wpisie, to może kontynuujmy tę dobrą tradycję. Cynie to kochane kwiaty, nie straszny im deszcz, ani wiatr, dzielnie się trzymają do samego końca, czyli tak naprawdę do pierwszych przymrozków i to one teraz, oprócz hortensji, kolorują ogrodowe rabaty. Więc myślę, że należy im się ta palemka pierwszeństwa :)
Dziś - pomarańczowa królowa...
A co u mnie?
Z mniej istotnych rzeczy, to powoli schodzi ze mnie wakacyjna opalenizna :) Szkoda, bo opalona byłam w tym roku bardzo i - nie powiem - ogromnie mi się to podobało.
Ale już robię się pomału coraz bardziej wyblakła i jesienna, choć i tak mam jeszcze trochę śniadych miejsc na ciele :)
Inne kwiatowe portreciki też Wam pokażę, bo wciąż jeszcze zdobią rabatki... nie powiem, cieszą mnie ogromnie, bo jakoś tak szybko mi to lato przeminęło, że chyba nie zdążyłam się nacieszyć tym wszystkim, co natura w tym roku oferowała.
Najbardziej podobają mi się te nierozwinięte jeszcze pączusie.
Nie wiem, na co czekają, pewnie na odrobinę słońca, ale mam nadzieję, że zdążą się jeszcze rozwinąć, zanim pojawi się jakikolwiek przymrozek :)
Z bardziej istotnych rzeczy, to od ponad tygodnia walczę z jakimś cholernym wirusem, który przyczepił się do mnie jak rzep.
Nie podoba mi się moja obecna odporność, a raczej jej niedobór.
Nigdy nie miałam z tym problemu i nigdy nie należałam do osób, które są chorowite i które szybko łapią od innych osób jakieś choróbska.
Nawet, jak jeszcze pracowałam, to zawsze ja byłam tą, która zostawała na posterunku, podczas, kiedy inni pociągali nosami.
Teraz coś się zmieniło... wiem, wiem, to pewnie starość :)
Tymczasem co jeszcze kwitnie w ogrodzie?
Begonie wciąż wyglądają, jakby wylądowały w tej skrzyni dopiero wczoraj...
A fuksja zimująca ma dopiero parę kwiatków, ale to jeszcze maleństwo i w kolejnych latach liczę na więcej :)
Werbena patagońska będzie kwitła, aż nie zetnie jej mróz.
A z ilością nasion szarłatu wyniosłego przesadziłam... wiem.
Ale za to jak ładnie wygląda ten bordowy szpaler stojących na baczność roślin :)
W zdumienie wpędziła mnie jedna z szałwii muszkatołowych, bo zabrała się za ponowne kwitnienie...
Za to złocień polny nie zawodzi, jego żółte słoneczka wciąż rozświetlają rabatę :)
Fioletowe barwy wśród ogrodowej zieleni zapewnia kwitnąca wciąż szałwia omszona.
Także ślaz maurytański kwitnie nieprzerwanie...
Wracając do mojego upierdliwego wirusa... jeśli mam być szczera, to mam go już serdecznie dość. Mam wrażenie, że zadomowił się u mnie na dobre, podoba mu się gdzieś w tam w moim gardle, a i w nosie też czuje się całkiem swojsko, dlatego nie wyraża ochoty na eksmisję i broni się zaciekle zębami i pazurami. Co ja nie wymyślam, żeby się go pozbyć, to już czasem sama jestem pełna podziwu dla siebie, ale ta walka posuwa się bardzo powoli i z różnymi efektami.
Z okna jadalni widzę moje drzewo tulipanowe, które tak bardzo zmarzło w czasie pamiętnego, kwietniowego mrozu. Oczywiście liście potem ponownie mu odrosły, ale w tym roku nie kwitł, choć i tak nie wiem, czy miałby kwiaty, bo od około 10 lat już na nie czekam. Teraz już jego liście zbrązowiały i lada moment się posypią, ale ja nie o tym.
Obok tulipanowca mam długi szpaler traw. Właśnie teraz kwitną pięknie, a ja uwielbiam patrzeć na te białe pióropusze, zwłaszcza kiedy w tle widać piękne, niebieskie niebo.
Równie pięknie na tle błękitnego nieba wyglądają krzewy trzmieliny oskrzydlonej.
U mnie posadzona jest na przemian z tawułą.
Teraz jest jej czas... te jej ogniście czerwone liście wyglądają niesamowicie. Uwierzcie, że chodzę koło niej i patrzę, patrzę... nie mogę się napatrzeć :)
Czasem sobie myślę, jak dobrze, że są takie kwiaty, jak hortensje. Niepozorne zimową i wiosenną porą, imponujące w letnim czasie, tak naprawdę dopiero teraz, jesienią, czarują w ogrodzie niesamowicie. Te wszystkie barwy, w które się teraz ubierają, są niezwykłe, a ich widok wart jest całorocznego czekania.
Nawet jedna taka piegowata się trafiła :)
Jednak aktualnie najbardziej spektakularne w ogrodzie są te szarłaty zwisłe. Wiem, że już o nich pisałam... wiem, że już je pokazywałam. Ale urosły w tym roku ogromne i wyglądają niesamowicie... Nie dość, że ich kwiaty mają taki intensywny, biskupi kolor, który w połączeniu z zielonymi liśćmi wygląda ekstra, to jeszcze te ich wielkie korale są po prostu zachwycające. Nawet w pakiecie z tym diabelskim grypowym wirusem, biegałam do ogrodu na nie popatrzeć. Od czasu do czasu, oczywiście.
Bardzo mi zależało, żeby szybko się wykurować. Na dzień 18 października czekam już bardzo długo i nie mogłam pozwolić na to, żeby jakiś głupawy grypusek-wirusek pokrzyżował mi plany.
Pamiętacie, jak kiedyś pisałam, że na Facebooku należę do niewielkiej ogrodowej grupy, która już od kilku lat organizuje sobie, od czasu do czasu, spotkania w realu? Jeździmy w kilkanaście osób gdzieś na wycieczki i spędzamy razem czas. Zawsze jest to weekend z dwoma noclegami, czyli w piątek przyjazd, w niedzielę wyjazd. Było już tych wyjazdów kilka i każdy był wspaniały. Odwiedziliśmy już Łódź, Hel, Kraków, Pragę i Szczecin, a w tym roku zaliczyliśmy także Poznań.
Tym razem ponownie padło na Kraków, może z tego powodu, że najwięcej osób z grupy mieszka właśnie na południu Polski, w tamtych rejonach
(ostatnia nasza wyprawa do miasta Kraka była w 2018 roku).
Dlatego właśnie żadnej choroby w moich planach nie było.
Wirusie precz, czeka na mnie Wawelski Smok :)
🐉
Toteż uroczyście oświadczam, że w piątek jadę do Krakowa i nie będzie mnie trzy dni :)
Nie będę też w tym czasie zaglądać na Wasze blogi, ani odpowiadać na komentarze, ale nadrobię to, obiecuję :)
A na koniec zostawiam Wam film z moją narracją, który obiecałam w poprzednim poście.
Mój spacer po ogrodzie, z ostatnich dni września :)
Życzę Wam miłego oglądania i... do zobaczenia po moim powrocie :)
Oh, great to see what was in the garden back in September. Thanks for catching us up! I hope you are on the mend and enjoy your visit with the garden group! How marvelous. I am sure they will be excited to see you. You have such a fabulous garden with so many vibrant beauties. We have had a freeze here this week..so a lot of things have come to an end. We did harvest our basil. Happy October outing. Thanks so much for the beautiful post!
Thank you very much. Yes, I have already recovered for the trip and went completely healthy. The trip was wonderful, I will try to post some photos from my trip on the blog. The weather is beautiful here now, summer is almost back, so I hope winter won't come too soon :) Warmest greetings to you.
What a beautiful post! Love seeing these wonderful flowers. I am so happy for you, but not for the virus. I do hope you find something to help. I know my boss believes in ginger tea and lemon. I'm excited for you. So great to hear about the garden meet up. I am sure it is great to meet those on Facebook. I love seeing the photos from your garden. I hope you have a good winter ahead. Stay healthy. Thanks for being here.
Yes, my health allowed me to go on this trip, I had already recovered completely before leaving. Ginger and lemon tea are definitely good, I also use garlic, it also has health-promoting properties. The meeting in Krakow was fantastic, I can't wait for the next one. Thank you for your kind words, I send you my warm thoughts :)
Witaj :) Przepięknie w twoim wrześniowym ogrodzie. Ja nie miałam problemu ze zrozumieniem tytułu ;) . Dużo zdrowia życzę. U mnie też takie coś z gardłem panoszy się. Mąż na coś takiego zachorował. W pracy chorują. Jakaś nowa jesienna wirusówka. Wracając do ogrodu, to rzeczywiście hortensje robią sporo w ogrodzie. Późne, ale jak zaczną kwitnąć to przyćmiewają resztę. Udanego spotkania. Uściski przesyłam. :)
Bardzo dziękuję za taki miły komentarz. Na szczęście choroba poszła już sobie precz i jestem zupełnie zdrowa. Ale wiadomo, trzeba na siebie uważać, bo jest tak jak piszesz, wirusy szaleją wszędzie. Hortensje królują jesienią, nie da się ukryć... ja też jestem nimi zachwycona. Ściskam Cię również i dziękuję za odwiedziny.
Witaj Kochana Iwonko 🩷 Przede wszystkim życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i udanego wyjazdu do Krakowa. Wrześniowy ogród wciąż pełen barw. Ciekawa jestem październikowych zdjęć. Gorące uściski 😘
Dziękuję, Moniu. Już się wyleczyłam i pojechałam zdrowa, na szczęście. Magiczny Kraków mogłam już zwiedzić bez stresu chorobowego. Na październikowe zdjęcia z ogrodu trzeba będzie chwilę zaczekać, bo na razie gonią mnie inne sprawy wyjazdowe :) Buziaki!!!
Ojej, mam nadzieję, że to choróbsko szybko odpuści! Przesyłam pozytywne fluidy by tak się stało :) A zdjęcia cudowne, jak zawsze :) Pozdrawiam serdecznie
No i super, bardzo mnie cieszy widzieć Twój ogród wrześniowy. Kogo tam opalenizna, kobieto, tyś boska i już!!!!! :) Nie wiem czemu, ale piszesz o wirusie zabawnie i trochę się tu śmieję, bo zwyczajnie podoba mi się Twoje podejście. Wirusa wykopujemy w kosmos, dziad jeden!!!!! Witamina D, neosine, co tam się jeszcze bierze, by dziada pokonać... Ja pijam dużo syropu z cebuli, piję litrów wiele rosołu, magnez biorę i zawsze wmawiam sobie, że to już koniec...hipochondria jak nic... hehe Prawda w moim przypadku. Choć ja też stara, bo wiecznie mi coś jest... Chyba zwyczajnie chcę napisać, że mocno Ci życzę zdrówka, a piszę jakieś dziwności, choć prawdziwe. Hahahaha Muszę przestać, bo czuje, że dziś mogłabym zacząć pisać od czapy. :D Doczytałam do końca i widzę, że masz się lepiej i jedziesz do Krakowa, to też cieszę się niesamowicie. Kochana moja bratnia duszo, baw się wyśmienicie, niech będzie wręcz baśniowo. Zdrówka i mega dużej dawki dobra Ci posyłam. Guściki. ;))))) Boziu....toż jeszcze musze dodać, że ogród masz boski i przepięknie wygląda jesienią...co ze mną dziś...hehe Kocham jesienne ogrody, u Ciebie rośliny mają jak w raju. No dobra...teraz już nie beblam. :D Tulę raz jeszcze. ;)))))
Uśmiałam się, Aga, z Twojego komentarza. Czytałam go jeszcze będąc w Krakowie. Witaminę D łykam cały czas, jak leci. Też leczyłam się czosnkiem i syropem z cebuli, najwidoczniej pomogło, bo do Krakowa pojechałam już zdrowa :) Jak widać, Twoje dla mnie życzenia zdrowia najwidoczniej też pomogły :) W Krakowie oczywiście bawiłam się wyśmienicie, tak jak planowałam. I cieszę się ogromnie, że choroba mi w tym nie przeszkodziła. Wiem, że kochasz jesień i chłód, więc dopiero teraz dla Ciebie zacznie się gratka nie lada, postaram się jakieś jesienne zdjęcia ogrodu wrzucać tu również. Między innymi dla Ciebie :) Buziaki, kochana i... trzymaj się tej nowej, ukochanej dla Ciebie, pory roku :)
Przesunięcie jesieni to bardzo dobry pomysł:) a wrześniowe fotki cieszą i oczy i duszę. Cynie zawsze będą wspomnieniem Maminego ogródka bo w tamtym czasie to głównie one, dalie i astry zdobiły jesienią przydomowe ogrody. Piękne, trwałe, pastelowe i niezawodne! O hortensjach można pisać w nieskończoność i tylko w samych zachwytach a Twoje szarłaty są niesamowite i przecudnej urody. Szczerze, to takich gigantów jeszcze nie widziałam. Nic tylko podziwiać! Zdrowie chyba powoli wraca do normy, nieproszony lokator dostał eksmisję bo ileż można:) wirusom i innym paskudom mówimy: sio!:) Niech Ci pięknie będzie na tym wyjeździe i niech to będzie super miło spędzony czas! Czekam na te minuty i liczę, że się uda:) Uściski serdeczne🤗😘
Och, Maminku... Ty wiesz, Ty rozumiesz :) Najgorsze jest to, że oprócz fotek z Krakowa nie mam żadnych nowych zdjęć z ogrodu, bo nie zdążyłam jeszcze zrobić... i co ja teraz biedna pocznę? Chyba muszę w kolejnym poście o tym Krakowie trochę nasmarować, bo następny wyjazd mi się szykuje, więc na fotografowanie ogrodu nie mam specjalnie na razie czasu. Moje hortensje na tę chwilę, nie wyglądają już tak imponująco. Widać, że przekwitają i sypią się liście. Choć dni są teraz tak ciepłe i piękne, że też super to wygląda... taki żółty dywan:) Kończę, kochana, bo mam znowu tyle na głowie, sama wiesz... muszę się na nowo spakować :) Mój październikowy plan wariuje i nie daje mi chwili spokoju, ale odpocznę sobie w listopadzie... mam taką nadzieję. Buziaki dla Ciebie gorące!!!
Iwonko Myślę, że będzie dość czasu żeby wszystko nadrobić a póki jest okazja i pogoda na wyjazdy i spotkania, to trzeba z tego korzystać :) Nic więcej nie napiszę żeby...i tak to zostawię:) Buziaki i serdeczności posyłam😘❤️
Zauroczyła mnie ta piegowata hortensja :))). Przecudna! Ja uwielbiam białe hortensje, w ogóle białe kwiaty, toteż niezbyt jestem zachwycona tym jesiennym przebarwianiem się na różowo. Taki piegusek jednak jest wyjątkowy :). Ale to prawda, że hortensjowa rabata, niezależnie od koloru, zawsze robi wrażenie z tym bujnym ukwieceniem. Za cyniami nie przepadałam do czasu, aż posiałam je w swoim ogrodzie na wczesnym etapie pobudowlanym, kiedy mieliśmy gliniaste klepisko, na którym niewiele chciało rosnąć. Cynie okazały się cudem natury, wyrosły gęsto i dorodnie i bardzo długo zdobiły ogród mieszanką kolorów. Iwonko, posyłam dobre fluidy, żeby to wstrętne choróbsko poszło precz! Baw się dobrze na spotkaniu! Ściskam Cię mocno!
Zgadzam się z Tobą, Małgosiu... ten piegusek jest niesamowity. Akurat ta hortensja rośnie w pełnym słońcu i myślę, że to jest właśnie przyczyną takiego wybarwienia. Ale wygląda świetnie, to fakt. Cynie są żelaznymi roślinami i tak jak piszesz, dają radę wszędzie. Też je za to bardzo lubię i cenię. Twoje fluidy z pewnością pomogły, bo choróbsko to już przeszłość i pojechałam do Krakowa zupełnie zdrowa... dziękuję Ci za te pozytywne myśli i dobrą energię :) Przytulasy mocne przesyłam...
Iwonko! Życzę Ci udanego wyjazdu do Krakowa i przede wszystkim miłych spotkań. Ucieszył mnie ten wrześniowy post bo wtedy kwiatów było jeszcze całe mnóstwo. Jak wiesz, pięknych kwiatów nigdy mi dość i do tego takich ślicznych. Muszę się przyznać, że zakochałam się na nowo, na zabój, w cyniach, których w przyszłym sezonie nasieję całe łany. Ich bogata paleta barw i intensywne kwitnienie sprawiają, że są niewątpliwą ozdobą ogrodów. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia a może tego wirusa porze smok wawelski? Mnie też od ósmego października trzyma wirus grypy. Tego dnia na kilka dni "wyskoczyliśmy" do Wiednia. Już w drodze dopadła mnie gorączka. Przez półtora dnia przeleżałam w hotelu i w żaden sposób nie mogłam zbić gorączki. Gdy trochę spadła, wyruszyłam w miasto aby w końcu coś pozwiedzać bo przecież po to przyjechałam. Wróciłam z wirusem, we wtorek wieczorem. Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo dziękuję, Lusiu. Wyjazd do Krakowa był wspaniały, udał się w całości, tak jak myślałam. Pojechałam już na szczęście bez choroby, została sobie gdzieś tam, nie wiem gdzie :) Co do ogrodu, to dzisiaj wygląda już trochę inaczej, hortensje przekwitają i gubią liści, całe żółte dywany z liści leżą pod hortensjowymi krzewami. A cynie? No cóż... uwielbiam je już od jakiegoś czasu, bo nigdy nie zawodzą, trzymają się aż do mrozów i jest ich tyle kolorów i kształtów, że nie mogą się znudzić :) Zmartwiłaś mnie swoją opowieścią o chorobie... to niefajnie, jak akurat na wyjazd organizm coś takiego sobie wymyśli, super, że udało Ci się przynajmniej trochę zwiedzić Wiedeń. Byłam raz w tym mieście, wprawdzie dawno, ale sporo pamiętam. Chętnie bym tam wróciła, bo to niesamowicie urokliwe miejsce. Mam nadzieję, że już czujesz się dobrze, w każdym razie życzę Ci tego z całego serca i serdecznie Cię pozdrawiam.
Iwonko dopiero dzisiaj zobaczyłam Twój poprzedni post. Nie jestem zbyt systematyczna obecnie więc umknął mi wśród innych postów. Zacznę od zachwytów nad Twoim ogrodem, który podziwiam o każdej porze roku. Cynie masz przepiękne!!! ja również kocham je od zawsze za urok i za to, że te piękne kwiaty urosną nawet w tak biedniutkiej ziemi jak nasza. Hortensje masz bajeczne, a rdest zwisły to już zjawisko. Zdobi ogród swoją niesamowitą urodą. Dobrze, że wydobrzałaś na tyle, by móc spotkać się z bratnimi duszami i miło spędzić czas i tego Ci serdecznie życzę. Uściski posyłam:):):)
Witaj, Janeczko. Ja i tak zawsze się cieszę, kiedy do mnie zaglądasz, bez względu na to, czy robisz to regularnie, czy nie. Podzielam Twój zachwyt cyniami, są niesamowite. Poza tym naprawdę wiele nie potrzebują, a utrzymują się aż do mrozów i za to je ogromnie lubię. Dziękuję za Twoje życzenia... pomogły, bo pojechałam zdrowa i bawiłam się doskonale. Cieplutko Cię pozdrawiam i zapraszam ponownie.
W Krakowie bawiłam się wspaniale. A jeśli podziwiasz ogrody i lubisz takie fotki, to serdecznie zapraszam, coś tam ogrodowego zawsze się znajdzie u Pani Ogrodowej :) Dziękuję za komentarz, serdecznie Cię pozdrawiam i zapraszam ponownie.
Such a delightful read! I love how you captured the essence of both September’s garden beauty and the changing seasons. Your zinnias sound like such resilient flowers, holding on until the very last moment before the frost! I hope those undeveloped buds get the sunshine they need. Also, I'm sorry to hear about the virus – wishing you a speedy recovery so you can fully enjoy the autumn blooms.
Read my new blog post: https://www.melodyjacob.com/2024/10/cozy-up-for-christmas-my-favorite.html Wishing you a happy weekend.
Thank you very much, fortunately I am healthy now and in such a healthy state I went on my trip. The garden is beautiful now, and zinnias still decorate the flower beds and will be like this until the first frost. Fortunately, the weather is beautiful now and the sun is shining strongly, so many plants are still blooming. Warm greetings to you.
Przyleciałam do Ciebie niemal jak na skrzydłach, a tu czytam, że szwankuje Ci trochę zdrowie. Niestety mamy taką porę roku, kiedy wyjątkowo nastawione jesteśmy na wirusy. Dbaj o siebie Pani Ogrodowo, rób co trzeba, by wyjść z tej dolegliwości. Trzymam kciuki.
A ogrodem znowu się zachłysnęłam. Swoje zdjęcia przedstawiasz tak, że oczopląsu dostaję. Co za kolory.
Tak, Polonko. Wirus tańczył ze mną w kółeczko i droczył się do ostatniej chwili. Bałam się, bo mój wyjazd w pewnym momencie stał pod znakiem zapytania. Ale na szczęście udało się, zebrałam się w sobie i pogoniłam dziada :) Ogród wciąż jeszcze wygląda bardzo dobrze i niech tak na razie pozostanie. Dziękuję za życzenia, wyjazd do Krakowa udał się na sto procent :) Pozdrawiam Cię.
Chyba tak jest, że zdecydowana większość hortensji przebarwia się na różowo, a wiele nawet na czerwono. Ale uważam, że wszystkie są piękne :) Pozdrawiam Cię i dziękuję za komentarz.
Bujam się właśnie w moim koszu, który już od jakiegoś czasu, w związku z jesienią, stoi w domu a nie na balkonie. Co prawda pogoda u mnie ostatnio cudowna a wieczory i noce ciepłe wręcz, zatem może powinnam wystawić huśtawkę tam gdzie stała całe lato. Ale ja nie o tym chciałam, nie wiem czemu zaczęłam od tej huśtawki ale niech już tak zostanie ok? Ja tu się bujam a Ty się "bujasz" po grodzie Kraka. Mam nadzieję, że świetnie spędzasz czas w doborowym towarzystwie. I że wirusa przepędziłaś precz gdzie pieprz rośnie. Jestem zachwycona zdjęciami Twojego wrześniowego raju, rozbudzają moją tęsknotę za latem. Twoje Hortensje to jest jakieś hortensjowe arcydzieło! A zdjęcie traw na tle błękitnego nieba aż się prosi o wywołanie i powiesienie na ścianie jak obraz bo jest przeprzepiękne. Życzę Ci dużo zdrówka a na odporność polecam imbir i cynk. Serdeczności.
Och, u mnie teraz też jest cudowna pogoda. Mam wrażenie, że wróciło lato, w ogrodzie jest ruch, wszystko brzęczy, szumi, życie owadzie toczy się, aż miło. Bujałam się po grodzie Kraka, dopiero co wróciłam i powiem Ci, że... było wspaniale. Pogoda tam też dopisała, wprawdzie nie aż tak, żeby nosić krótki rękaw, ale było baaaardzo ciepło. Na szczęście pojechałam już całkiem zdrowa, wirus poszedł sobie precz i bardzo dobrze. Co do ogrodu, to tak... hortensje co roku są wyjątkowo spektakularne, a w tym roku przechodzą już same siebie. Im są starsze, tym piękniej się prezentują. Pozdrawiam cieplutko, a do rady odnośnie imbiru i cynku zastosuję się następnym razem :)
Witaj słonecznie Właśnie czytając tytuł pomyślałam, czy nie ma pomyłki? Czy już tego nie czytałam? A Twój ogród nieustająco zachwyca. Również jesienią. I u mnie hortensje jeszcze się dumnie panoszą Życzę dużo zdrowia i pięknych chwil w złocie jesieni
Dlatego od razu na początku uprzedziłam, jak to jest u mnie z tym opóźnieniem :) Czyl8 dobrze zrobiłam, że uprzedziłam. Teraz już, po tym czasie, moje hortensje zaczynają schnąć, a liście żółkną i opadają, choć pogoda jest wprost wymarzona. Ale jesień rządzi się swoimi nieustępliwymi prawami. Dziękuję za piękne życzenia i serdecznie Cię pozdrawiam.
Miło powspominać wrześniowe kwitnienie ogrodu. Tyle piękności u Ciebie, choć ich urok już nieco przygaszony, ale wciąż zachwyca! Hortensje bukietowe są absolutnie urzekające! To mniej atrakcyjne oblicze jesieni, to niestety różnego rodzaju infekcje coraz trudniejsze do wyleczenia (gdy człowiek wzbrania się od antybiotyków)... ja ze swoim walczyłam ponad 2 tygodnie ;-) Iwonko życzę więc powrotu do pełni zdrowia i mam nadzieję, że spełniłaś cudowny weekend w Krakowie. Pozdrawiam ciepło! Anita
Tak, Anitko. Hortensje też mnie zachwycają, choć już teraz po miesiącu sporo przygasły i zaczynają więdnąć. No niestety, taka jest kolej rzeczy. Z tymi chorobami tak niestety bywa, też broniłam się przed antybiotykiem, ale jak się wystraszyłam, że się nie wyleczę do wyjazdu, to jednak złamałam się i zaczęłam brać. Na szczęście udało się, po chorobie nie ma już śladu i do Krakowa pojechałam już zdrowa. I to był wspaniały czas :) Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę miłego tygodnia.
Film z Twoim spacerem po ogrodzie rewelacyjny! Miło było przejść się tam z Tobą! ;) Z niecierpliwością czekam na relację po Twoim powrocie z Krakowa. Będziesz mieć wiele do opowiedzenia!
Bardzo dziękuję, uważam, że takie filmiki najlepiej pokazują jak ten ogród wygląda i co tam też się w nim kryje :) Krakowski post postaram się wrzucić szybko, choć to niełatwe b szykuje mi się następny wyjazd, a dzień mi się kurczy coraz bardziej :) Ale spróbuję to zrobić jeszcze przed :) Pozdrowionka!!!
Witaj! Mam nadzieję, że spotkanie się udało. Ale na pewno tak, bo jakże by inaczej? Spotkanie ludzi o tych samych pascjach to burza mózgów, spotkanie na szczycie, a może nawet trzeciego stopnia? 😁 To świetny pomysł, żeby opóźnić publikację postów i wspominać. Jeśli mogę wskazać moich ulubieńców w Twoim wrześniowym ogrodzie, to na podium będą hortensje, drugie miejsce szarłat zwisły, trzecie verbena i cynie - ex aequo. Dobrego tygodnia, dużo zdrowia.🤗
Udało się spotkanie, oczywiście. Tym bardziej, że my się już dobrze znamy i tęsknimy za sobą i za tymi spotkaniami :) A moje ogrodowe posty na 100 procent będą opóźnione, bo teraz nie mam żadnych nowych zdjęć, więc zanim je zrobię i umieszczę w jakimś kolejnym poście, to znowu minie trochę czasu :) Ooo... i widzę, że oprócz bezsprzecznych królowych ogrodu, czyli hortensji, szarłatu i cynii, również werbena zwróciła Twoją uwagę... Nie dziwię się, ja również lubię te jej długie, kiwające się na wietrze, łodygi. Dziękuję Ci za życzenia i również życzę wspaniałego tygodnia...
No właśnie nigdy nie siałam werbeny, a bardzo mi się podoba i jeszcze ta jej egzotyczna nazwa. Cudowna! Trzymaj się cieplutko. Serdeczności zostawiam.🤗
Witaj Iwonko. Zdecydowanie to hortensje królują. Masz je w wersji big i robią niesamowite wrażenie. Piękny u Ciebie wrzesień. Już widać było jesień, tyle przebarwień. Wprost i ja napatrzeć się nie mogę...dzisiaj już jakby ta jesień przynajmniej odchodziła, liście spadają, noce zimne, dni naprzemienne. Myślę , że to całkiem prawdopodobne , że szybko przyjdzie zima...to i do wiosny niedaleko. Oprócz tego kwiaty dzielnie kwitną. Cynie są śliczne a szarłat oszałamia. Pozdrawiam i zdrowia.
Hej, Agatko. Zgadza się, hortensje królują... też tak uważam. Jesień jest piękna, choć już dziś te hortensje wyglądają trochę inaczej. Bardzo pożółkły im liście i niedługo będę się już sypać. Będę miała żółty dywan :) Ja mam nadzieję, że zima szybko nie przyjdzie. U mnie jeszcze nie było przymrozku, a wieczory i noce są całkiem znośne. Może nie będzie tak źle. Pozdrawiam Cię również.
No co tu rzec o ogrodzie i wszystkich Twoich roślinach oprócz tego, że są przepiękne? A co do wirusów... Brakuje mi siły, bo prawie w każdy weekend padam i się leczę, wczoraj zaś nie przyjęła mnie p. dentystka na piaskowanie zębów, bo stwierdziła, że mam zbyt zaczerwienione gardło. Wiem, że w Krakowie miałaś pięknie, ale czekam na fotorelację. Uściski i serdeczności. Nie wiem, jak Ty, ale ja czekam na wiosnę. I jeszcze ta durna zmiana czasu... :(
Ogród zachwyca również jesienią, to prawda, Joasiu. Przykro mi, że chorujesz. Wiem, co to znaczy, bo też tak bardzo zależało mi, żeby się wykurować na ten mój wyjazd... udało się, ale nie było to proste :( I ponoć właśnie ten aktualny wirus atakuje gardło, u mnie też od gardła wszystko się zaczęło. Tak, w Krakowie było pięknie, a fotorelacja będzie, tylko nie wiem kiedy, bo na razie szykuje mi się kolejny wyjazd. Wprawdzie krótki, ale jednak :) Trzymaj się, kochana... i chorobom się nie dawaj :)
Dzięki Ci za kolejną porcję ciekawych i wspaniałych zdjęć Twoich kwiatów z ogrodu. Zawsze na nie z ciekawością i zainteresowaniem patrzę się. Pozdrawiam Cię serdecznie i od serca, trzymaj się ciepło 🤗🧡
Tyle cudownych kwiatów u ciebie kwitnie we wrześniu, zachwycają niezawodne hortensje, szarłaty, a od trzmieliny nie można oderwać wzroku. Nigdy nie próbowałam przygody z cyniami, teraz nie mam już miejsca. Szczęśliwie wyjazd do Krakowa się udał i zostawiłaś chorobę za sobą. Pociesze cię , że w ciągu dwóch miesięcy chorowałam trzy razy, czyli nad odpornością musimy pracować, może kiszonki ją ureguluja? Jelita mają tu ważną rolę. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Rozumiem, Celu. Ja też nie mam już na nic miejsca, a jest jeszcze tyle roślin, które chciałabym mieć. Do tej pory upychałam je jeszcze gdzie się dało, ale już widzę, że to nie był dobry pomysł. Rośliny też potrzebują miejsca, powietrza i przestrzeni. No trudno, wszystkiego mieć nie można. Chorobę zostawiłam w domu, a do Krakowa pojechałam sobie bez niej, na szczęście. I masz rację, trzeba popracować nad odpornością, bo rzeczywiście, trzy razy w ciągu dwóch miesięcy, to jednak zdecydowanie za dużo. Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
Tak, pogoda jak na razie jest bardzo sprzyjająca roślinom. U mnie też nie było przymrozków, na szczęście. Ściskam Cię również bardzo mocno i serdecznie pozdrawiam.
Przepiękny masz ten ogród 🪴 Iwonko, Hortensje najbardziej moje serce radują widokiem, uwielbiam je 🤩 u nas we wrześniu też sporo choroby, młodszy synek chorował aż trzy tygodnie ale każdy dzień pięknej pogody zdała od ludzi spędziliśmy na dworze bo w końcu każdemu się należy troszkę słoneczka nawet tym chorującym. Pozdrawiam serdecznie 🥰
Bardzo Ci dziękuję. Ogromnie mnie zawsze cieszy fakt, kiedy dowiaduję się, że komuś to moje zielone miejsce na ziemi się podoba. Ja wiem, że mam tu swój raj, ale cudze opinie również są dla mnie ważne :) Mam nadzieję, że Twoje dzieciaczki już wyzdrowiały, najgorsza zawsze jest choroba dzieci, dorosły jakoś sobie poradzi, dziecko w czasie choroby zawsze jest podwójnie nieszczęśliwe, rodzic zresztą też. Pozdrawiam Cię również bardzo ciepło!
Mam na imię Iwona. Zapraszam na spontaniczne zwierzenia o mojej pasji do ogrodu i do wszystkiego co zielone :) Bo z miłości do zieloności i do swojego obecnego życia, zaczęłam to internetowe bazgranie.
Blog zajął pierwsze miejsce w konkursie na najlepszy Bloggerowy Blog Roku 2021 w kategorii DOM/OGRÓD
Oh, great to see what was in the garden back in September. Thanks for catching us up! I hope you are on the mend and enjoy your visit with the garden group! How marvelous. I am sure they will be excited to see you. You have such a fabulous garden with so many vibrant beauties. We have had a freeze here this week..so a lot of things have come to an end. We did harvest our basil.
OdpowiedzUsuńHappy October outing. Thanks so much for the beautiful post!
Thank you very much. Yes, I have already recovered for the trip and went completely healthy. The trip was wonderful, I will try to post some photos from my trip on the blog.
UsuńThe weather is beautiful here now, summer is almost back, so I hope winter won't come too soon :)
Warmest greetings to you.
What a beautiful post! Love seeing these wonderful flowers. I am so happy for you, but not for the virus. I do hope you find something to help. I know my boss believes in ginger tea and lemon. I'm excited for you. So great to hear about the garden meet up. I am sure it is great to meet those on Facebook. I love seeing the photos from your garden. I hope you have a good winter ahead. Stay healthy. Thanks for being here.
OdpowiedzUsuńYes, my health allowed me to go on this trip, I had already recovered completely before leaving.
UsuńGinger and lemon tea are definitely good, I also use garlic, it also has health-promoting properties.
The meeting in Krakow was fantastic, I can't wait for the next one.
Thank you for your kind words, I send you my warm thoughts :)
Witaj :) Przepięknie w twoim wrześniowym ogrodzie. Ja nie miałam problemu ze zrozumieniem tytułu ;) . Dużo zdrowia życzę. U mnie też takie coś z gardłem panoszy się. Mąż na coś takiego zachorował. W pracy chorują. Jakaś nowa jesienna wirusówka. Wracając do ogrodu, to rzeczywiście hortensje robią sporo w ogrodzie. Późne, ale jak zaczną kwitnąć to przyćmiewają resztę. Udanego spotkania. Uściski przesyłam. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za taki miły komentarz. Na szczęście choroba poszła już sobie precz i jestem zupełnie zdrowa. Ale wiadomo, trzeba na siebie uważać, bo jest tak jak piszesz, wirusy szaleją wszędzie.
UsuńHortensje królują jesienią, nie da się ukryć... ja też jestem nimi zachwycona.
Ściskam Cię również i dziękuję za odwiedziny.
Witaj Kochana Iwonko 🩷
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i udanego wyjazdu do Krakowa. Wrześniowy ogród wciąż pełen barw. Ciekawa jestem październikowych zdjęć.
Gorące uściski 😘
Dziękuję, Moniu. Już się wyleczyłam i pojechałam zdrowa, na szczęście.
UsuńMagiczny Kraków mogłam już zwiedzić bez stresu chorobowego.
Na październikowe zdjęcia z ogrodu trzeba będzie chwilę zaczekać, bo na razie gonią mnie inne sprawy wyjazdowe :) Buziaki!!!
Ojej, mam nadzieję, że to choróbsko szybko odpuści! Przesyłam pozytywne fluidy by tak się stało :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia cudowne, jak zawsze :)
Pozdrawiam serdecznie
Choróbsko już sobie poszło, na szczęście. Kraków zwiedzałam już w pełni zdrowia.
UsuńDziękuję za miłe słowa i też Cię serdecznie pozdrawiam.
No i super, bardzo mnie cieszy widzieć Twój ogród wrześniowy. Kogo tam opalenizna, kobieto, tyś boska i już!!!!! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale piszesz o wirusie zabawnie i trochę się tu śmieję, bo zwyczajnie podoba mi się Twoje podejście. Wirusa wykopujemy w kosmos, dziad jeden!!!!! Witamina D, neosine, co tam się jeszcze bierze, by dziada pokonać... Ja pijam dużo syropu z cebuli, piję litrów wiele rosołu, magnez biorę i zawsze wmawiam sobie, że to już koniec...hipochondria jak nic... hehe Prawda w moim przypadku. Choć ja też stara, bo wiecznie mi coś jest... Chyba zwyczajnie chcę napisać, że mocno Ci życzę zdrówka, a piszę jakieś dziwności, choć prawdziwe. Hahahaha Muszę przestać, bo czuje, że dziś mogłabym zacząć pisać od czapy. :D
Doczytałam do końca i widzę, że masz się lepiej i jedziesz do Krakowa, to też cieszę się niesamowicie. Kochana moja bratnia duszo, baw się wyśmienicie, niech będzie wręcz baśniowo. Zdrówka i mega dużej dawki dobra Ci posyłam. Guściki. ;)))))
Boziu....toż jeszcze musze dodać, że ogród masz boski i przepięknie wygląda jesienią...co ze mną dziś...hehe Kocham jesienne ogrody, u Ciebie rośliny mają jak w raju. No dobra...teraz już nie beblam. :D Tulę raz jeszcze. ;)))))
Uśmiałam się, Aga, z Twojego komentarza. Czytałam go jeszcze będąc w Krakowie. Witaminę D łykam cały czas, jak leci. Też leczyłam się czosnkiem i syropem z cebuli, najwidoczniej pomogło, bo do Krakowa pojechałam już zdrowa :) Jak widać, Twoje dla mnie życzenia zdrowia najwidoczniej też pomogły :)
UsuńW Krakowie oczywiście bawiłam się wyśmienicie, tak jak planowałam. I cieszę się ogromnie, że choroba mi w tym nie przeszkodziła.
Wiem, że kochasz jesień i chłód, więc dopiero teraz dla Ciebie zacznie się gratka nie lada, postaram się jakieś jesienne zdjęcia ogrodu wrzucać tu również. Między innymi dla Ciebie :)
Buziaki, kochana i... trzymaj się tej nowej, ukochanej dla Ciebie, pory roku :)
Przesunięcie jesieni to bardzo dobry pomysł:) a wrześniowe fotki cieszą i oczy i duszę. Cynie zawsze będą wspomnieniem Maminego ogródka bo w tamtym czasie to głównie one, dalie i astry zdobiły jesienią przydomowe ogrody.
OdpowiedzUsuńPiękne, trwałe, pastelowe i niezawodne!
O hortensjach można pisać w nieskończoność i tylko w samych zachwytach a Twoje szarłaty są niesamowite i przecudnej urody.
Szczerze, to takich gigantów jeszcze nie widziałam. Nic tylko podziwiać!
Zdrowie chyba powoli wraca do normy, nieproszony lokator dostał eksmisję bo ileż można:) wirusom i innym paskudom mówimy: sio!:)
Niech Ci pięknie będzie na tym wyjeździe i niech to będzie super miło spędzony czas!
Czekam na te minuty i liczę, że się uda:)
Uściski serdeczne🤗😘
Och, Maminku... Ty wiesz, Ty rozumiesz :)
UsuńNajgorsze jest to, że oprócz fotek z Krakowa nie mam żadnych nowych zdjęć z ogrodu, bo nie zdążyłam jeszcze zrobić... i co ja teraz biedna pocznę? Chyba muszę w kolejnym poście o tym Krakowie trochę nasmarować, bo następny wyjazd mi się szykuje, więc na fotografowanie ogrodu nie mam specjalnie na razie czasu.
Moje hortensje na tę chwilę, nie wyglądają już tak imponująco. Widać, że przekwitają i sypią się liście. Choć dni są teraz tak ciepłe i piękne, że też super to wygląda... taki żółty dywan:)
Kończę, kochana, bo mam znowu tyle na głowie, sama wiesz... muszę się na nowo spakować :)
Mój październikowy plan wariuje i nie daje mi chwili spokoju, ale odpocznę sobie w listopadzie... mam taką nadzieję. Buziaki dla Ciebie gorące!!!
Iwonko
UsuńMyślę, że będzie dość czasu żeby wszystko nadrobić a póki jest okazja i pogoda na wyjazdy i spotkania, to trzeba z tego korzystać :)
Nic więcej nie napiszę żeby...i tak to zostawię:)
Buziaki i serdeczności posyłam😘❤️
No wiem, ja już też nie chcę niczego zapeszać, dlatego niech to pozostanie takie niedopowiedziane :)
UsuńI do miłego... buziole <3
Zrozumienie bez słów:)
UsuńBuziaki!
❤️❤️❤️
UsuńZauroczyła mnie ta piegowata hortensja :))). Przecudna! Ja uwielbiam białe hortensje, w ogóle białe kwiaty, toteż niezbyt jestem zachwycona tym jesiennym przebarwianiem się na różowo. Taki piegusek jednak jest wyjątkowy :). Ale to prawda, że hortensjowa rabata, niezależnie od koloru, zawsze robi wrażenie z tym bujnym ukwieceniem.
OdpowiedzUsuńZa cyniami nie przepadałam do czasu, aż posiałam je w swoim ogrodzie na wczesnym etapie pobudowlanym, kiedy mieliśmy gliniaste klepisko, na którym niewiele chciało rosnąć. Cynie okazały się cudem natury, wyrosły gęsto i dorodnie i bardzo długo zdobiły ogród mieszanką kolorów.
Iwonko, posyłam dobre fluidy, żeby to wstrętne choróbsko poszło precz! Baw się dobrze na spotkaniu! Ściskam Cię mocno!
Zgadzam się z Tobą, Małgosiu... ten piegusek jest niesamowity. Akurat ta hortensja rośnie w pełnym słońcu i myślę, że to jest właśnie przyczyną takiego wybarwienia. Ale wygląda świetnie, to fakt.
UsuńCynie są żelaznymi roślinami i tak jak piszesz, dają radę wszędzie. Też je za to bardzo lubię i cenię.
Twoje fluidy z pewnością pomogły, bo choróbsko to już przeszłość i pojechałam do Krakowa zupełnie zdrowa... dziękuję Ci za te pozytywne myśli i dobrą energię :)
Przytulasy mocne przesyłam...
cudownie ;O
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńIwonko!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci udanego wyjazdu do Krakowa i przede wszystkim miłych spotkań. Ucieszył mnie ten wrześniowy post bo wtedy kwiatów było jeszcze całe mnóstwo. Jak wiesz, pięknych kwiatów nigdy mi dość i do tego takich ślicznych. Muszę się przyznać, że zakochałam się na nowo, na zabój, w cyniach, których w przyszłym sezonie nasieję całe łany. Ich bogata paleta barw i intensywne kwitnienie sprawiają, że są niewątpliwą ozdobą ogrodów. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia a może tego wirusa porze smok wawelski? Mnie też od ósmego października trzyma wirus grypy. Tego dnia na kilka dni "wyskoczyliśmy" do Wiednia. Już w drodze dopadła mnie gorączka. Przez półtora dnia przeleżałam w hotelu i w żaden sposób nie mogłam zbić gorączki. Gdy trochę spadła, wyruszyłam w miasto aby w końcu coś pozwiedzać bo przecież po to przyjechałam. Wróciłam z wirusem, we wtorek wieczorem.
Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo dziękuję, Lusiu. Wyjazd do Krakowa był wspaniały, udał się w całości, tak jak myślałam. Pojechałam już na szczęście bez choroby, została sobie gdzieś tam, nie wiem gdzie :)
UsuńCo do ogrodu, to dzisiaj wygląda już trochę inaczej, hortensje przekwitają i gubią liści, całe żółte dywany z liści leżą pod hortensjowymi krzewami.
A cynie? No cóż... uwielbiam je już od jakiegoś czasu, bo nigdy nie zawodzą, trzymają się aż do mrozów i jest ich tyle kolorów i kształtów, że nie mogą się znudzić :)
Zmartwiłaś mnie swoją opowieścią o chorobie... to niefajnie, jak akurat na wyjazd organizm coś takiego sobie wymyśli, super, że udało Ci się przynajmniej trochę zwiedzić Wiedeń. Byłam raz w tym mieście, wprawdzie dawno, ale sporo pamiętam. Chętnie bym tam wróciła, bo to niesamowicie urokliwe miejsce.
Mam nadzieję, że już czujesz się dobrze, w każdym razie życzę Ci tego z całego serca i serdecznie Cię pozdrawiam.
Iwonko dopiero dzisiaj zobaczyłam Twój poprzedni post. Nie jestem zbyt systematyczna obecnie więc umknął mi wśród innych postów. Zacznę od zachwytów nad Twoim ogrodem, który podziwiam o każdej porze roku. Cynie masz przepiękne!!! ja również kocham je od zawsze za urok i za to, że te piękne kwiaty urosną nawet w tak biedniutkiej ziemi jak nasza. Hortensje masz bajeczne, a rdest zwisły to już zjawisko. Zdobi ogród swoją niesamowitą urodą. Dobrze, że wydobrzałaś na tyle, by móc spotkać się z bratnimi duszami i miło spędzić czas i tego Ci serdecznie życzę. Uściski posyłam:):):)
OdpowiedzUsuńWitaj, Janeczko. Ja i tak zawsze się cieszę, kiedy do mnie zaglądasz, bez względu na to, czy robisz to regularnie, czy nie.
UsuńPodzielam Twój zachwyt cyniami, są niesamowite. Poza tym naprawdę wiele nie potrzebują, a utrzymują się aż do mrozów i za to je ogromnie lubię.
Dziękuję za Twoje życzenia... pomogły, bo pojechałam zdrowa i bawiłam się doskonale.
Cieplutko Cię pozdrawiam i zapraszam ponownie.
Mam nadzieję, że dobrze się bawisz w Krakowie - ogrody podziwiam z zapartym tchem - cudownie kwitną. Pozdrawiam serdecznie 🌹
OdpowiedzUsuńW Krakowie bawiłam się wspaniale.
UsuńA jeśli podziwiasz ogrody i lubisz takie fotki, to serdecznie zapraszam, coś tam ogrodowego zawsze się znajdzie u Pani Ogrodowej :)
Dziękuję za komentarz, serdecznie Cię pozdrawiam i zapraszam ponownie.
Such a delightful read! I love how you captured the essence of both September’s garden beauty and the changing seasons. Your zinnias sound like such resilient flowers, holding on until the very last moment before the frost! I hope those undeveloped buds get the sunshine they need. Also, I'm sorry to hear about the virus – wishing you a speedy recovery so you can fully enjoy the autumn blooms.
OdpowiedzUsuńRead my new blog post: https://www.melodyjacob.com/2024/10/cozy-up-for-christmas-my-favorite.html Wishing you a happy weekend.
Thank you very much, fortunately I am healthy now and in such a healthy state I went on my trip.
UsuńThe garden is beautiful now, and zinnias still decorate the flower beds and will be like this until the first frost. Fortunately, the weather is beautiful now and the sun is shining strongly, so many plants are still blooming.
Warm greetings to you.
Przyleciałam do Ciebie niemal jak na skrzydłach, a tu czytam, że szwankuje Ci trochę zdrowie. Niestety mamy taką porę roku, kiedy wyjątkowo nastawione jesteśmy na wirusy. Dbaj o siebie Pani Ogrodowo, rób co trzeba, by wyjść z tej dolegliwości. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńA ogrodem znowu się zachłysnęłam. Swoje zdjęcia przedstawiasz tak, że oczopląsu dostaję. Co za kolory.
Życzę Ci miłego pobytu w Krakowie.
Pozdrawiam serdecznie...
Tak, Polonko. Wirus tańczył ze mną w kółeczko i droczył się do ostatniej chwili. Bałam się, bo mój wyjazd w pewnym momencie stał pod znakiem zapytania. Ale na szczęście udało się, zebrałam się w sobie i pogoniłam dziada :)
UsuńOgród wciąż jeszcze wygląda bardzo dobrze i niech tak na razie pozostanie.
Dziękuję za życzenia, wyjazd do Krakowa udał się na sto procent :)
Pozdrawiam Cię.
Nas zaskoczyła nasza hortensja. Miała być zielona, jakaś odmiana lime coś tam... a jesienią okazała się różowa xD
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! :)
Angelika
Chyba tak jest, że zdecydowana większość hortensji przebarwia się na różowo, a wiele nawet na czerwono. Ale uważam, że wszystkie są piękne :)
UsuńPozdrawiam Cię i dziękuję za komentarz.
Bujam się właśnie w moim koszu, który już od jakiegoś czasu, w związku z jesienią, stoi w domu a nie na balkonie. Co prawda pogoda u mnie ostatnio cudowna a wieczory i noce ciepłe wręcz, zatem może powinnam wystawić huśtawkę tam gdzie stała całe lato. Ale ja nie o tym chciałam, nie wiem czemu zaczęłam od tej huśtawki ale niech już tak zostanie ok? Ja tu się bujam a Ty się "bujasz" po grodzie Kraka. Mam nadzieję, że świetnie spędzasz czas w doborowym towarzystwie. I że wirusa przepędziłaś precz gdzie pieprz rośnie.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona zdjęciami Twojego wrześniowego raju, rozbudzają moją tęsknotę za latem. Twoje Hortensje to jest jakieś hortensjowe arcydzieło! A zdjęcie traw na tle błękitnego nieba aż się prosi o wywołanie i powiesienie na ścianie jak obraz bo jest przeprzepiękne.
Życzę Ci dużo zdrówka a na odporność polecam imbir i cynk. Serdeczności.
Och, u mnie teraz też jest cudowna pogoda. Mam wrażenie, że wróciło lato, w ogrodzie jest ruch, wszystko brzęczy, szumi, życie owadzie toczy się, aż miło.
UsuńBujałam się po grodzie Kraka, dopiero co wróciłam i powiem Ci, że... było wspaniale. Pogoda tam też dopisała, wprawdzie nie aż tak, żeby nosić krótki rękaw, ale było baaaardzo ciepło. Na szczęście pojechałam już całkiem zdrowa, wirus poszedł sobie precz i bardzo dobrze.
Co do ogrodu, to tak... hortensje co roku są wyjątkowo spektakularne, a w tym roku przechodzą już same siebie. Im są starsze, tym piękniej się prezentują.
Pozdrawiam cieplutko, a do rady odnośnie imbiru i cynku zastosuję się następnym razem :)
Witaj słonecznie
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytając tytuł pomyślałam, czy nie ma pomyłki? Czy już tego nie czytałam?
A Twój ogród nieustająco zachwyca. Również jesienią.
I u mnie hortensje jeszcze się dumnie panoszą
Życzę dużo zdrowia i pięknych chwil w złocie jesieni
Dlatego od razu na początku uprzedziłam, jak to jest u mnie z tym opóźnieniem :) Czyl8 dobrze zrobiłam, że uprzedziłam.
UsuńTeraz już, po tym czasie, moje hortensje zaczynają schnąć, a liście żółkną i opadają, choć pogoda jest wprost wymarzona. Ale jesień rządzi się swoimi nieustępliwymi prawami.
Dziękuję za piękne życzenia i serdecznie Cię pozdrawiam.
przepiękne rośliny <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńMasz przearcymiły głos 💕
OdpowiedzUsuńTrawa i te czerwone, zwisające kuleczki wymiatają!
Oooo, jakie to miłe... dziękuję :)
UsuńKuleczki wymiatają, zgadzam się z Tobą.
Miło powspominać wrześniowe kwitnienie ogrodu. Tyle piękności u Ciebie, choć ich urok już nieco przygaszony, ale wciąż zachwyca! Hortensje bukietowe są absolutnie urzekające!
OdpowiedzUsuńTo mniej atrakcyjne oblicze jesieni, to niestety różnego rodzaju infekcje coraz trudniejsze do wyleczenia (gdy człowiek wzbrania się od antybiotyków)... ja ze swoim walczyłam ponad 2 tygodnie ;-)
Iwonko życzę więc powrotu do pełni zdrowia i mam nadzieję, że spełniłaś cudowny weekend w Krakowie.
Pozdrawiam ciepło!
Anita
Tak, Anitko. Hortensje też mnie zachwycają, choć już teraz po miesiącu sporo przygasły i zaczynają więdnąć. No niestety, taka jest kolej rzeczy.
UsuńZ tymi chorobami tak niestety bywa, też broniłam się przed antybiotykiem, ale jak się wystraszyłam, że się nie wyleczę do wyjazdu, to jednak złamałam się i zaczęłam brać.
Na szczęście udało się, po chorobie nie ma już śladu i do Krakowa pojechałam już zdrowa.
I to był wspaniały czas :)
Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę miłego tygodnia.
Film z Twoim spacerem po ogrodzie rewelacyjny! Miło było przejść się tam z Tobą! ;) Z niecierpliwością czekam na relację po Twoim powrocie z Krakowa. Będziesz mieć wiele do opowiedzenia!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, uważam, że takie filmiki najlepiej pokazują jak ten ogród wygląda i co tam też się w nim kryje :)
UsuńKrakowski post postaram się wrzucić szybko, choć to niełatwe b szykuje mi się następny wyjazd, a dzień mi się kurczy coraz bardziej :) Ale spróbuję to zrobić jeszcze przed :)
Pozdrowionka!!!
Witaj! Mam nadzieję, że spotkanie się udało. Ale na pewno tak, bo jakże by inaczej? Spotkanie ludzi o tych samych pascjach to burza mózgów, spotkanie na szczycie, a może nawet trzeciego stopnia? 😁
OdpowiedzUsuńTo świetny pomysł, żeby opóźnić publikację postów i wspominać.
Jeśli mogę wskazać moich ulubieńców w Twoim wrześniowym ogrodzie, to na podium będą hortensje, drugie miejsce szarłat zwisły, trzecie verbena i cynie - ex aequo. Dobrego tygodnia, dużo zdrowia.🤗
Udało się spotkanie, oczywiście. Tym bardziej, że my się już dobrze znamy i tęsknimy za sobą i za tymi spotkaniami :) A moje ogrodowe posty na 100 procent będą opóźnione, bo teraz nie mam żadnych nowych zdjęć, więc zanim je zrobię i umieszczę w jakimś kolejnym poście, to znowu minie trochę czasu :)
UsuńOoo... i widzę, że oprócz bezsprzecznych królowych ogrodu, czyli hortensji, szarłatu i cynii, również werbena zwróciła Twoją uwagę... Nie dziwię się, ja również lubię te jej długie, kiwające się na wietrze, łodygi. Dziękuję Ci za życzenia i również życzę wspaniałego tygodnia...
No właśnie nigdy nie siałam werbeny, a bardzo mi się podoba i jeszcze ta jej egzotyczna nazwa. Cudowna! Trzymaj się cieplutko. Serdeczności zostawiam.🤗
UsuńBardzo Ci dziękuję :)
UsuńWitaj Iwonko. Zdecydowanie to hortensje królują. Masz je w wersji big i robią niesamowite wrażenie. Piękny u Ciebie wrzesień. Już widać było jesień, tyle przebarwień. Wprost i ja napatrzeć się nie mogę...dzisiaj już jakby ta jesień przynajmniej odchodziła, liście spadają, noce zimne, dni naprzemienne. Myślę , że to całkiem prawdopodobne , że szybko przyjdzie zima...to i do wiosny niedaleko. Oprócz tego kwiaty dzielnie kwitną. Cynie są śliczne a szarłat oszałamia. Pozdrawiam i zdrowia.
OdpowiedzUsuńHej, Agatko. Zgadza się, hortensje królują... też tak uważam.
UsuńJesień jest piękna, choć już dziś te hortensje wyglądają trochę inaczej. Bardzo pożółkły im liście i niedługo będę się już sypać. Będę miała żółty dywan :)
Ja mam nadzieję, że zima szybko nie przyjdzie. U mnie jeszcze nie było przymrozku, a wieczory i noce są całkiem znośne. Może nie będzie tak źle.
Pozdrawiam Cię również.
No co tu rzec o ogrodzie i wszystkich Twoich roślinach oprócz tego, że są przepiękne? A co do wirusów... Brakuje mi siły, bo prawie w każdy weekend padam i się leczę, wczoraj zaś nie przyjęła mnie p. dentystka na piaskowanie zębów, bo stwierdziła, że mam zbyt zaczerwienione gardło.
OdpowiedzUsuńWiem, że w Krakowie miałaś pięknie, ale czekam na fotorelację. Uściski i serdeczności. Nie wiem, jak Ty, ale ja czekam na wiosnę. I jeszcze ta durna zmiana czasu... :(
Ogród zachwyca również jesienią, to prawda, Joasiu.
UsuńPrzykro mi, że chorujesz. Wiem, co to znaczy, bo też tak bardzo zależało mi, żeby się wykurować na ten mój wyjazd... udało się, ale nie było to proste :(
I ponoć właśnie ten aktualny wirus atakuje gardło, u mnie też od gardła wszystko się zaczęło.
Tak, w Krakowie było pięknie, a fotorelacja będzie, tylko nie wiem kiedy, bo na razie szykuje mi się kolejny wyjazd. Wprawdzie krótki, ale jednak :)
Trzymaj się, kochana... i chorobom się nie dawaj :)
Dzięki Ci za kolejną porcję ciekawych i wspaniałych zdjęć Twoich kwiatów z ogrodu. Zawsze na nie z ciekawością i zainteresowaniem patrzę się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i od serca, trzymaj się ciepło 🤗🧡
Bardzo się cieszę, Patryku, że zdjęcia moich kwiatów Ci się podobają i że są dla Ciebie interesujące. Również serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńMe encantó ver tu jardín. Me alegra que ya estés bien, ya nos contaras que tal te fue en el viaje. Un abrazo.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias teresa. Creo que escribiré unas palabras sobre mi viaje, por suerte salí bastante sano. Besos.
UsuńTyle cudownych kwiatów u ciebie kwitnie we wrześniu, zachwycają niezawodne hortensje, szarłaty, a od trzmieliny nie można oderwać wzroku. Nigdy nie próbowałam przygody z cyniami, teraz nie mam już miejsca.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwie wyjazd do Krakowa się udał i zostawiłaś chorobę za sobą. Pociesze cię , że w ciągu dwóch miesięcy chorowałam trzy razy, czyli nad odpornością musimy pracować, może kiszonki ją ureguluja? Jelita mają tu ważną rolę.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Rozumiem, Celu. Ja też nie mam już na nic miejsca, a jest jeszcze tyle roślin, które chciałabym mieć. Do tej pory upychałam je jeszcze gdzie się dało, ale już widzę, że to nie był dobry pomysł. Rośliny też potrzebują miejsca, powietrza i przestrzeni. No trudno, wszystkiego mieć nie można.
UsuńChorobę zostawiłam w domu, a do Krakowa pojechałam sobie bez niej, na szczęście. I masz rację, trzeba popracować nad odpornością, bo rzeczywiście, trzy razy w ciągu dwóch miesięcy, to jednak zdecydowanie za dużo.
Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
Jeszcze u mnie w ogródeczku kwitną kwiaty, pogoda im sprzyja. Nie było przymrozków!
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc przesyłam kochana:)
Tak, pogoda jak na razie jest bardzo sprzyjająca roślinom. U mnie też nie było przymrozków, na szczęście. Ściskam Cię również bardzo mocno i serdecznie pozdrawiam.
UsuńWrześniowy ogród pełen kwiatów jest piękny. Ale tym razem zachwycam się ognistym kolorem trzmieliny oskrzydlonej. Uściski :)))
OdpowiedzUsuńTak, trzmielina zachwyca. Ten jej ognisty kolor jest niesamowity.
UsuńNie na darmo nazywana jest płonący krzewem :)
Ściskam Cię mocno!
Przepiękny masz ten ogród 🪴 Iwonko, Hortensje najbardziej moje serce radują widokiem, uwielbiam je 🤩 u nas we wrześniu też sporo choroby, młodszy synek chorował aż trzy tygodnie ale każdy dzień pięknej pogody zdała od ludzi spędziliśmy na dworze bo w końcu każdemu się należy troszkę słoneczka nawet tym chorującym. Pozdrawiam serdecznie 🥰
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję. Ogromnie mnie zawsze cieszy fakt, kiedy dowiaduję się, że komuś to moje zielone miejsce na ziemi się podoba. Ja wiem, że mam tu swój raj, ale cudze opinie również są dla mnie ważne :)
UsuńMam nadzieję, że Twoje dzieciaczki już wyzdrowiały, najgorsza zawsze jest choroba dzieci, dorosły jakoś sobie poradzi, dziecko w czasie choroby zawsze jest podwójnie nieszczęśliwe, rodzic zresztą też.
Pozdrawiam Cię również bardzo ciepło!
Ależ te kwiaty cieszą oko! ♥️
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie 🙂
Tak, jeszcze było pięknie, jesień też bywa urokliwa :)
UsuńRównież serdecznie Cię pozdrawiam.