Strasznie długo czekałam na to, żeby po moim powrocie z Tunezji móc wreszcie wejść do ogrodu i za cokolwiek się zabrać. Było ku temu kilka przyczyn. Po pierwsze rozleniwienie... miałam taką niemoc do robienia czegokolwiek, że z dnia na dzień odkładałam te ogrodowe czynności. Zauważyłam już wcześniej, że te moje wyjazdowe przygody przenoszą mnie w inny wymiar. Wracam wypoczęta, rozanielona i niezdolna do natychmiastowego powrotu do swojej codzienności. Jest ciężko, jeśli wiecie co mam na myśli :) Wciąż żyję wspomnieniami i w ogromnie zwolnionym tempie przychodzi mi powrót do codziennych zajęć. Jak tylko wróciłam, to oczywiście zrobiłam ogrodowy obchód. Oceniłam swoim wypoczętym okiem stan rabatek i zrobiłam małe podsumowanie, co też mnie jeszcze czeka z jesiennych prac. No i na tym się skończyło :) Oprócz mojej opieszałości, na przeszkodzie stanęła mi niesprzyjająca pogoda. Jak już zaczynało lać, to lało codziennie przez dłuższy czas. Nawet, jeśli już przestawało padać, to i tak było tak zimno, że brrr... albo wiało niemiłosiernie, a ja przecież wróciłam z miejsca, w którym ciepełko otaczało mnie z każdej strony, więc ten zimny wiatr był dla mnie wrogiem numer jeden :)
W sumie nie miałam tak wiele do zrobienia w ogrodzie. Musiałam w końcu wsadzić do ziemi moją rudbekię, która prawie całe lato stała sobie w donicy na tarasie, oprócz tego miałam sporo tulipanowych cebul do wkopania i co najważniejsze, trawnik aż się prosił o jesienne skoszenie. Teraz tak sobie myślę, że gdyby może tych prac było więcej, to byłaby to dla mnie większa mobilizacja, ale dlatego, że było tego tak niewiele, odkładałam tę czynność z dnia na dzień. Trawnik codziennie był mokry, więc do koszenia się nie nadawał i... czułam się usprawiedliwiona :) O litość błagały także przekwitłe kwiatostany różnych letnich piękności, nie wyglądały już dobrze. Ich poczerniałe główki bardziej straszyły, niż dekorowały. Choć jeszcze przecież co nieco kwitnie :)
Nawet jeden spóźnialski wciąż czeka nie wiem na co... kto to widział, żeby pod koniec października wciąż mieć pąki zamiast kwiatów? :)
Ale w końcu nadszedł ten piękny dzień, w którym uporałam się z tymi wszystkimi ogrodowymi pracami. Trochę mnie chyba do tego zmobilizowała dolegliwość, która dopadła mnie niespodziewanie któregoś dnia. Psikusa zrobiło mi moje ucho i to uczucie, które mi przy tej przypadłości towarzyszyło spowodowało, że zebrałam się w garść i poszłam w ogród :) Siedzenie na czterech literach nie pozwalało mi myśleć o niczym innym, jak tylko o tym niedomaganiu, dlatego pomyślałam, że trzeba się zająć czymś konkretnym, żeby odsunąć od siebie bolesne myśli. Toteż założyłam ogrodowe rękawice i ruszyłam najpierw między rabatki, a potem potańczyłam trochę z kosiarką. To pozwoliło mi nie myśleć o tym, co tam też się dzieje w tej mojej trąbce Eustachiusza :)
Tym sposobem mój ogród jest już gotowy na zimę. Jeszcze tylko pościnam same kwiaty hortensji, żeby mi w zimie nie zaśmiecały ogrodu i żebym potem wiosną nie musiała się za nimi wczołgiwać pod różne krzewy, ponieważ zimowy wiatr zrywa te wyschnięte kwiatostany i upycha je w najmniej dostępne miejsca. Ale to już zrobię raczej w listopadzie, kiedy całkiem uschną i nie będą już wyglądały tak ładnie, jak wyglądają jeszcze teraz. Zrobiłam tak po raz pierwszy w zeszłym roku i tym sposobem ogromnie ułatwiłam sobie tegoroczne wiosenne porządki w ogrodzie. Teraz jeszcze szkoda je ścinać... wyglądają na razie całkiem dobrze.
Nie lubię jesieni i chyba nie jest to dla nikogo wielką tajemnicą. I to nie tylko za straszną pogodę... czyli za to, że zimny, jesienny wiatr szarpie bezlitośnie moimi włosami i wyciska z oczu łzy, że każdy kolejny dzień jest coraz krótszy, a szare, deszczowe chmury pędzą po niebie i zasłaniają resztki słonecznych promieni. Chociaż przecież lubię kocykowanie i z przyjemnością myślę o tym, że w końcu mam więcej czasu dla siebie i dla książek, które często czekają na mnie przez cały rok. Tyle, że to właśnie wtedy, jesienią, ogarnia mnie jakaś coroczna melancholia i nielubiana przeze mnie zaduma nie wiadomo nad czym. Bardzo często zaczynam wtedy myśleć o wszystkich tych, którzy odeszli, których już ze mną nie ma. Nie poświęcam takim myślom tyle czasu w ciągu całego roku, co właśnie jesienią. Dociera do mnie fakt przemijania, tak bardzo smętnego i nieuchronnego. Trudno się nie smucić, mając świadomość, że wszystko zbliża się ku końcowi. I niestety, żadna pora roku nie budzi we mnie takich myśli. Ciężko jest przetrzymać te nostalgiczne chwile... choć zawsze w finale sobie z nimi radzę, to i tak nie lubię tej jesiennej aury.
Pewnie się domyślacie, że moje destynacje nie dobiegły końca. Prawda! Mój apetyt na podróże zwiększa się w miarę jedzenia, więc skoro wróciłam z jednej wycieczki, to przecież nie powinno nikogo dziwić, że następna chodzi mi już po głowie. Powiem więcej... mało, że chodzi mi po głowie. Poczyniłam już kolejne kroki w kierunku następnej wyprawy. Kierunek wybrany, skład osobowy także, a nawet zaliczka jest już wpłacona. Wprawdzie będę musiała na ten wypad jeszcze trochę poczekać, ale... poczekam :) Mam wrażenie, że nieraz się zdarza, że oczekiwanie na coś przyjemnego jest fajniejsze, niż potem sama ta przyjemność. Myślenie o tym, planowanie i wyobrażanie sobie jak będzie, jest niesamowitą frajdą i przynosi wielkie zadowolenie. Dlatego mam nadzieję, że ten radosny plan pozwoli mi bez problemu przetrwać tę ciemną i smutną porę roku. Tym bardziej, że ogród tonie przecież w czerwieni... choć wiem, że to tylko chwilowy widok :)
Przepiękne liście winorośli japońskiej także nie pozwalają zapomnieć, że jesień, taka ciepła i liściasta potrafi przynieść sporo radości dla oczu :)
A jeśli już o oczach mowa... Muszę, po prostu muszę ograniczyć telefonową i laptopową przyjemność. Mam nieodparte wrażenie, że mój wzrok w ostatnim czasie baaaardzo się pogorszył, a nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mogła funkcjonować bez tego narządu... muszę zadbać o to, co jest dla mnie takie ważne :) Zresztą swoje postanowienie wprowadzam już w czyn... z pewnością dlatego jest mnie tutaj teraz zdecydowanie mniej, niż kiedyś :(
Przecież nie mogę pozbawić się na przykład takich jesiennych widoków :)
Na koniec kompilacja najładniejszych jesiennych widoków 🙂
Trzymajcie się ciepło, kochani... i nie dawajcie się jesiennym smuteczkom 🍁
Twój ogród wygląda bajecznie o każdej porze roku! Ja też się przymierzam do ścinania kwiatostanów hortensji, bo moje już prawie całkiem zbrązowiały, czekam tylko na okienko pogodowe. Jesień bardzo lubię, nawet bardziej niż lato - może być nawet deszczowa, ale pod warunkiem, że nie muszę akurat wtedy wykonywać jakichś pilnych prac ogrodowych. Co do ograniczenia korzystania z ekranów smartfonowych czy komputerowych, to właśnie od pewnego czasu wprowadzam sobie ograniczenia, dotyczy to szczególnie telefonu. Co tydzień sprawdzam raport i cieszę się, że czas spędzany przy ekranie jest coraz krótszy. Kiedyś człowiek żył bez tego i życie też było fajne ;). Iwonko, życzę Ci spełniania marzeń o podróżach, niech będą zawsze wielką wspaniałą przygodą i przyjemnością! Mnie tak do podróżowania nie ciągnie, ale bardzo lubię czytać i oglądać Twoje relacje z tych wyjazdów :). Pozdrawiam Cię gorąco!
Dziękuję, Małgosiu. Ja też od zeszłego roku ścinam te hortensjowe kwiatostany, mam mniej bałaganu w ogrodzie wiosną. Ja doceniam jesień za to, że w końcu mam więcej czasu dla siebie, ale dobija mnie deszczowa pogoda za oknem i ten krótki dzień. Co do ograniczeń internetowych, to już postanowiłam mniej korzystać z dobrodziejstw tego medium. Oczy są dla mnie szalenie ważne, jak chyba dla wszystkich, a widzę, że ogromnie mi się pogorszył wzrok w ostatnim czasie. Nie wyobrażam sobie dodatkowych kłopotów jeszcze z oczami. Też właśnie zaczęłam sprawdzać ten raport i mam nadzieję, że będzie on coraz lepszy. Dziękuję, Małgosiu za wszystkie miłe słowa i życzenia. I cieszę się, że czerpiesz przyjemność z mojego pisania. To dla mnie ogromnie miłe i bardzo budujące. Mocno Cię ściskam!
Wolałabym nie rozumieć, ale jednak rozumiem Twoje rozterki, Iwonko, bo każdorazowo przeżywam je po powrocie z urlopu. Nawet jeśli uwielbia się te swoje cztery kąty, to jednak trzeba się na nowo w nich zaaklimatyzować, ponownie oswoić swoją zwyczajną codzienność, a także pogodzić z tym, że błogie i beztroskie dni dobiegły końca. Zawsze porównywałam to do takiego brutalnego wyrwania człowieka z raju ;) Masz jednak rację – oczekiwanie na kolejną podróż niesie ze sobą ogromną dawkę przyjemności, no i faktycznie bywa i tak, że los robi nam psikusa i... ten etap oczekiwania okazuje się lepszy niż sam wyjazd ;) Staram się mieć w kalendarzu jakieś miłe wydarzenia, do których mogę odliczać. Wtedy zwykła codzienność staje się przyjemniejsza, bo umilana jest fantazjami o tym, co będzie. Nie liczę, że zdradzisz kierunek, który obrałaś, bo gdybyś chciała, to już byś to zrobiła w poście, ale mimo to ciekawi mnie, gdzie tym razem rzuci Cię wiatr i czy wybierzesz jakieś nowe dla Ciebie miejsce, czy może powrócisz w stare, ukochane i dobrze Ci znane. Pożyjemy, zobaczymy. Cieszę się na myśl o kolejnej porcji słonecznych zdjęć, bo, że pojedziesz gdzieś w stronę słońca, to już wiem :) Gratuluję przezwyciężenia "lenia" i uporania się z zaległymi pracami ogrodowymi :)
Tak, niestety... ten czas powrotu do domu jest ciężki. I chociaż zawsze ogromnie się cieszę, że już w domu jestem, to paradoksalnie potrzebuję sporo czasu na ponowne zaaklimatyzowanie się. Wstaję rano i nie wiem od czego mam zacząć dzień. Jakoś tak te powszednie rytuały gdzieś mi uciekają, zapominam o nich i potrzebuję trochę czasu na rzeczywisty powrót do codzienności. Co do oczekiwania na przyjemności, to ja także lubię mieć przed sobą perspektywę czegoś przyjemnego... to oczekiwanie jest taki zastrzykiem energii :) W sumie napiszę, bo dlaczego nie :) Teraz wybywam do Turcji, tak jakoś poczułam potrzebę znalezienia się właśnie tam :) Wybieram i będę wybierać nowe miejsca... jest ich jeszcze tyle, że życia mi nie starczy na zobaczenie tego wszystkiego co mam w planach. Oczywiście te kierunki są w stronę słońca, tak jak napisałaś :) Buziaki dla Ciebie!
Iwonko Kochana Patrzę sobie na te foteczki z ogromną przyjemnoscią:) Przecudne kolorki skąpane w słoneczku to rozkosz dla oczu i zmysłów:) Takich widoków teraz potrzeba i na takie czekałam, a tu stale lejaczka, ogłupiający wiatr, ziąb i pomroczność:( Wciąż mam nadzieję, że jeszcze jesień nas pozytywnie zaskoczy ale to co przeszło koło nosa, już niestety nie wróci. Tym bardziej nie dziwię się, że tęsknisz za ciepłym klimatem i planujesz kolejny wyjazd:) i dobrze! Będzie na co czekać:) A o oczy trzeba dbać ze szczególną troską. Monitory niestety nie pomagają. Też ograniczam swoją aktywność, robię przerwy i chociaż początkowo nie było łatwo, to teraz całkiem dobrze mi to wychodzi. Iwonko, trzymaj się dzielnie i zdrowo! Przytulam mocno i serdecznie 🧡
Zgadza się, Maminku... jesień piękną bywa. Niestety, w tym roku Matka Natura oszczędziła nam tych pięknych jesiennych widoków, przynajmniej w tym miejscu gdzie mieszkam więcej było opadów, niż słonecznych promieni. A teraz to już w ogóle dzień zrobił się taki krótki, że masakra! Może rzeczywiście chociaż listopad obdarzy nas jeszcze chociaż fragmentami słonecznych chwil. No i właśnie znowu już tęsknię za takim ciepełkiem, jakie kocham :) Co do oczu, to Ty sama najlepiej wiesz, że skutecznie można ograniczyć dostęp do Internetu, to tylko wychodzi na zdrowie. Też mam teraz taki plan i mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować. Trzymam się, kochana... również mocno Cię przytulam i gorące buziaki przesyłam!
W Twoich słowach czuć ten jesienny rytm. Trochę zadumy, trochę lenistwa i to znajome „brrr”, które chyba każdy odczuwa po powrocie z ciepłych krajów. Ale między zdaniami tli się nadzieja. Ta związana z nowym planem wyjazdu i świadomością, że ogród, chociaż teraz milknie, to tylko odpoczywa. Niech ta myśl ogrzewa Cię przez całą jesień. Pozdrawiam gorąco!
Tak... jesień nastraja mnie jakąś taką dziwną zadumą i w sumie nie przepadam za tym stanem u siebie, ale wiem, że to przejdzie. Potrzebuję tylko wiosny :) Tylko wiosny i aż wiosny :) I ten przyszły plan trzyma mnie przy życiu i napawa ogromną radością i rzeczywiście mnie ogrzewa :) Pozdrawiam Cię równie gorąco!
Witaj Iwonko 🩷 Ależ piękne kadry nam pokazałaś! Te czerwone i bordowe barwy bardzo mi się podobają... Wiesz ja też tak mam, że gdy mam więcej pracy i zadań do wykonania to lepiej się organizuje i bardziej mi się chcę niż gdy tylko jest tego odrobina. Już w szkołę tak miałam,jak tydzień był najeżony sprawdzianami to potrafiłam się lepiej nauczyć na wszystkie niż tylko na jedną kartkówkę... Zaciekawiłaś mnie swoimi słowami i kolejnej wyprawie, jestem bardzo ciekawa gdzie tym razem Cię wywieje? 😘 Ja właśnie zamówiłam pobyt na długi weekend w listopadzie i już nie mogę się doczekać 🤩 Gorące uściski i dbaj o siebie Kochana, bo ta szalona pogoda wszystkim daje się we znaki. Ja w zeszłym tygodniu byłam na zwolnieniu lekarskim... Dużo zdrowia i udanego listopada! 🍁🍁🍁
To prawda, Moniu. Ogród jesienią ma zupełnie wyjątkowe barwy. Cieszę się, że udało mi się już uporać z tymi ogrodowymi pracami, bo wisiało to nade mną i nie dawało mi spokoju. Na szczęście mogę już odetchnąć i oddać się jesiennemu kocykowaniu, tym bardziej, że znowu prawie bez przerwy pada. Ale wciąż mam nadzieję, że nadejdą jeszcze jakieś ciepłe i słoneczne dni... może listopad będzie dla nas bardziej łaskawy? Co do mojej wyprawy, to teraz obieram kierunek na Turcję. Tam mnie jeszcze nie było, a jestem bardzo ciekawa tamtych widoków i w ogóle wszystkich wrażeń związanych z tym rejonem. Długi listopadowy weekend już niebawem, więc cieszę się, że będziesz miała okazję odpocząć,, Twoja radość z tego wyjazdu po prostu się udziela :) Również życzę Ci dużo zdrowia i wspaniałego wyjazdu... dużo pozytywnych wrażeń!
Zdrowie najważniejsze! Dbaj Iwonko i o oczy, i o uszy...I o całość po prostu😊 Też nie lubię jesieni, ale dzięki takim widokom, jak na Twoich zdjęciach, da się ją jakoś przetrwać... Choć spacery z psem w deszczu i chłodzie mnie dobijają chwilami...No i wciąż mi zimno... Ale nic to...Damy radę!!!
Ciekawa jestem Twej nowej wyprawy... Takie planowanie nie pozwala myśleć o przemijaniu... Dobrze robisz, że podróżujesz! Raz się żyje! Dobrych dni kochana! Buziaki!❤️
W pełni się z Tobą zgadzam, Edytko... zdrowie najważniejsze. Dlatego robię co mogę, żeby się nie popsuło, właśnie jutro mam trzy kolejne wizyty lekarskie, może jakoś to przeżyję haha :) Co do pogody, to ja też jestem zmarzluchem, dlatego tak bardzo ciągnie mnie zawsze do tego południowego ciepełka :) I oczywiście, że damy radę, kto jak nie my! :) Moja nowa trasa, to... Turcja :) Tam mnie jeszcze nie było :) Wszystkiego dobrego, Edytko... pięknego i spokojnego listopada! Uściski!!!
Piękna feeria barw w Twoim jesiennym ogrodzie Iwonko. Moja mama właśnie zmaga się z chorym uchem, ma dwa antybiotyki (jeden do zakraplania, drugi w tabletkach) i na razie niewiele pomogły. Problemy ze wzrokiem znam, też muszę ograniczać czytanie, szczególnie małych liter. Pozdrawiam cieplutko.
Dziękuję, Lenko. Też bardzo mi się podobają te jesienne barwy. Ja nie miałam aż takich kłopotów z uchem, zwykłe zatkanie tylko, ale i tak było to dosyć męczące. Dlatego współczuję Twojej mamie, to jest bardzo dokuczliwa dolegliwość. A o oczy trzeba dbać... nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez nich :( Pozdrawiam Cię serdecznie, Lenko!
Iwonko! Twój ogród nawet późną jesienią potrafi zachwycić i oczarować. Tegoroczny październik bardzo mnie rozczarował. Trzy dni słoneczne, to zakrawa o skandal. Nie lubię szarej, zimnej, deszczowej jesieni. Ta pora roku nastraja mnie melancholijnie, nostalgicznie i zmusza do rozmyślań. Jednocześnie sprawia, że jestem bardziej wyciszona, spokojna ale i zła! Gratuluję kolejnego wyjazdu. Turcja potrafi oczarować wieloma atrakcjami. Piękny kraj. Serdecznie pozdrawiam:)
Ja też jestem rozczarowana październikiem. Uważam, że zrobił nam solidnego psikusa i zamienił się miejscami z listopadem. Wciąż jeszcze mam nadzieję, że może chociaż listopad podaruje nam trochę prawdziwej złotej jesieni... Na Turcję już cieszę się ogromnie, tam jeszcze nie byłam, więc tym bardziej jestem ciekawa tego kraju. Pozdrawiam Cię również bardzo gorąco!
Znam to uczucie powrotu do domu. To jakby upadek z obłoków na beton, przynajmniej dla mnie. Niestety, nie dla mnie teraz podróże, mama przejęła moją głowę, moje myśli i moje chęci.
Iwonko, Twój ogród zachwyca nawet teraz. Pani Jesień potrafi pomalować świat na ciepłe, złoto-rude kolory. Taką lubię ją najbardziej. I u mnie hortensje już przekwitają . W tym roku królowały dość długo. Dbaj o swoje zdrowie. Ono jest najważniejsze. A oczy.... Tak i ja muszę o nie dbać szczegółnie Pozdrawiam serdecznie wszystkimi kolorami października
Ja ma wrażenie, Ismenko, że kwiaty szybciej mi w tym roku przekwitły. Moja wnuczka ma urodziny 1 listopada i w ubiegłych latach robiłam jej bukiety z ogrodowych kwiatów, w tym roku już nie miałaby z czego go zrobić. Zgadzam się, że zdrowie jest najważniejsze... dlatego ograniczam kontakt z niebieskim światłem laptopa czy telefonu, a ile jest to tylko możliwe! Pozdrawiam Cię także bardzo ciepło!
Iwonko, i dla mnie jesień ma więcej cieni, niż blasków. Najbardziej jednak doskwierają mi krótkie dni i brak słońca. Nawet jak trafi się pogodny dzień, to cóż z tego, skoro jego blask oglądam przez szybę okna biurowca. Wczoraj, gdy o 16.20 wychodziłam z pracy, było już ciemno, a groźne chmury lunęły deszczem. Liście spadły z drzew, a ich gołe i smutne gałęzie będą straszyć, aż do wiosny... Wybacz, bo nie chcę, by moje słowa miały dołującą moc, ale witaj w klubie 😉 Najważniejsze, byśmy miały swoje ulubione zajęcia, które pomogą przetrwać ten nieatrakcyjny pogodowo jesienno-zimowy czas. Życzę Kochana pogody ducha, a myśl o kolejnym wyjeździe niech wprawia Cię w jak najlepszy nastrój! Ściskam i pozdrawiam 💝 Anita
No właśnie. Te krótkie dni i brak słońca... ciężko się w tym odnaleźć i ciężko czerpać z tego jakąkolwiek radość. Ciebie i inne pracujące osoby rozumiem szczególnie. Pamiętam, jak jeszcze ja sama jeździłam do pracy, to też byłam dosyć przygnębiona z tego powodu. Wyjeżdżałam z domu po ciemku i po ciemku wracałam... na dodatek przez ciemny las :) To zdecydowanie nie było fajne. Dlatego teraz doceniam to, że przynajmniej nie muszę już nigdzie jeździć i mogę ten szary czas przesiedzieć w domu, na przykład przy swoich ulubionych książkach. Dziękuję, Anitko, za Twoje miłe słowa. To fakt, myśl o kolejnym planowanym wyjeździe jest dla mnie taką wisienką na torcie :) Cieszę się z tego bardzo. Uściski gorące Ci przesyłam!
Czesc Iwonko, kak ja Cię rozumiem! 😅 Powrót z ciepłych krajów do jesiennej szarówki to prawdziwe wyzwanie. Ale dobrze, że ogród w końcu doczekał się swojej chwili – taka terapia między rabatkami potrafi zdziałać cuda 🌿🍁 No i super, że już planujesz kolejną podróż – to najlepszy sposób, żeby przetrwać jesienną melancholię ✨
To prawda, powrót do naszej szarości i ponurej jesieni, takiej, jaka jest tego roku, to niezły hardcor :) Taki leń mnie w tym roku ogarnął, że masakra! Te kolejne plany wyjazdowe trzymają mnie przy życiu, jednak oczekiwanie na coś tak przyjemnego, jest super! Pozdrawiam, Aniu!
No i nie wiem, od czego zacząć? Od jesieni, przemijania, kolejnej wyprawy, ogrodu? Aż mnie korci, żeby zapytać dokąd się wybierasz, w które ciepłe, jasne krainy, bo że ciepłe, to jestem raczej pewna. Pory roku są w sumie interesujące, dają feerię barw i emocji, ale co ciepełko to ciepło, słońce, woda. Umieranie roślin czy raczej ich zasypianie zawsze mnie i smuci i fascynuje jednocześnie. A dzisiaj to już w ogóle siły nie mam na nic - taki dzień, jedyny w całym roku. Ojcio powtarzał, żebym nie przychodziła do niego na cmentarz w ten dzień, bo jako dziecku zapłonęła mi kurtka ze sztucznym futerkiem przy rękawie (niebieska, z żółtym futerkiem, którą bardzo chciałam mieć) na cmentarzu, bardzo mnie poparzyło i byłam w szpitalu i rodzice już nie puszczali mnie na cmentarz w ten dzień. Byłam tam przedwczoraj, dzisiaj tylko myślę... Nie wiem, czy boję się śmierci, raczej nie, bardziej się boję starości, tego, że nie rozpoznam w lustrze własnej twarzy... Ale żeby nie było tak trudno i smutno: życzę Ci, aby ten listopad był inny, piękny i słoneczny, dobry. Pozdrawiam serdecznie, uściski!
Turcja na mnie teraz czeka, Joasiu. To w sumie nie była tylko moja decyzja, ale całej mojej dziewczyńskiej grupy, z którą jeżdżę :) Ale ja też chętnie przystałam na tę propozycję, bo tam mnie jeszcze nie było i jestem ciekawa tureckich widoków :) Oczywiście, że wybieram tylko ciepłe rejony... nie cierpię zimna, więc wycieczka w jakieś zimne rejony wcale nie byłaby dla mnie przyjemnością. Ile tylko mi się uda i na ile starczy mi życiowego czasu, będę jeździć w ciepłe kraje i wygrzewać się w moim ukochanym słonku :) Ja też dzisiaj jestem w domu. Na cmentarzu byliśmy wczoraj, razem z mężem... dziś też tylko siedzę i wspominam. Zaduma w dzisiejszym dniu jest nieunikniona. Myślę, że też nie boję się śmierci... Zwłaszcza po śmierci mamy, bardzo dużo myślałam na ten temat, przeczytałam też sporo mądrych książek i znalazłam dla siebie ukojenie, wytłumaczenie i nawet... zrozumienie. Uspokoiłam się i często sobie też tłumaczę, że mamie jest dobrze tam, gdzie jest. Natomiast starość... owszem, jest lekko przerażająca. Boję się jakichś strasznych chorób, przykucia do łóżka i zależności od innych, to jest dla mnie wizja nie do przeskoczenia :( Niech ten listopad nie będzie taki ponury i niech słonko rozjaśni nam trochę te jesienne dni i natchnie nas jakąś sporą dawką optymizmu... Przytulam mocno, Joasiu!
Wracasz rozanielona - i dobrze! Ja też już planuję kolejne wyjazdy, już bardzo mi się chce nowe miejsca zobaczyć... Twój ogród zawsze zachwyca! Pozdrawiam serdecznie i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️
Ooo, ja też dostałam jakiegoś podróżniczego fioła, ale bardzo mi z tym dobrze i już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu. Dziękuję za pochwałę ogrodu, to są dla mnie bardzo miłe słowa. Również serdecznie Cię pozdrawiam!
Przyznam Ci się, że zaglądałam tutaj regularnie w poszukiwaniu nowego wpisu i już już miałam zacząć się martwić kiedy sobie przypomniałam, że przecież wróciłaś z Tunezji :). Przeskok z upalnej egzotycznej krainy wprost do jesiennej Polski z pewnością był dla Ciebie traumatyczny i doskonale rozumiem to, że potrzebowałaś czasu żeby się dostosować. Twój ogród w jesiennej szacie jest zachwycający, dawno nie widziałam tak niebieskiego nieba. Chociaż myślę, że również i w lekką niepogodę Twój raj dostarcza Ci powodów do zachwytów i chociaż po rabatach widać, że do wiosny daleko to i tak nadal jest pięknie bo swiat jest cudny kiedy przybiera ciepłe barwy. Chociaż nie tak ciepłe jak słońce nad Tunezją. Iwonka, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę że się rozkręciłaś podróżniczo i ledwo skądś wrócisz to już planujesz coś nowego. Skąd ja to znam? :). Ale tak właśnie działają na człowieka podróże, czym więcej gdzieś jeździmy tym bardziej jesteśmy łasi na nowe doznania. Pamiętam jak bodajże przed podróżą do Chorwacji, Albanii i Czarnogóry napisałaś mi w komentarzu, że opisywanie podróżniczych przeżyć to nie Twoja bajka. A Ty nie dość, że fajnie i ciekawie opisujesz to co widziałaś i przeżyłaś to jeszcze podróżniczo rozpędzasz się tak, że niedługo ciężko będzie za Tobą nadążyć. Wiem ile szczęścia daje podróżowanie i bardzo bardzo bardzo się cieszę, że sprawia przyjemność również i Tobie. Jestem bardzo ciekawa dokąd się wybierasz. Czekanie na wymarzony wyjazd też jest wielką przyjemnością. Życzę Ci dobrego, spokojnego listopada i ściskam mocno.
Och, przykro mi, że byłam powodem Twojego stanu przedzmartwieniowego :) Zauważyłam, że każdy kolejny mój wyjazd, zamiast przyzwyczajać mnie i oswajać z tym przeskokiem powrotu do domu, to właśnie jest dla mnie coraz trudniejszy. Tak, jakbym coraz bardziej zagnieżdżała się tam, gdzie jadę. I choć wiem, że dom jest dla mnie najpiękniejszą i najbezpieczniejszą przystanią, to zawsze urzeka mnie egzotyka tamtych miejsc, pogoda, która zawsze jest udana i... ciepła woda, która chyba dla mnie jest najmilszym wyznacznikiem mojego osobistego luksusu. Dlatego może ten mój czas powrotu do rzeczywistości jest coraz dłuższy :) Zdjęcia do ostatniego postu były robione jakoś w pierwszej połowie października. Potem wystarczyło kilka dni solidnego deszczu, następnie silnego wiatru i dzisiaj tak to już nie wygląda. Liście opadły, prawie nic już nie kwitnie... jest szaro i buro. Co do podróży, to przyznaję Ci rację i w stu procentach zgadzam się z Twoimi słowami. Są jak narkotyk, wciągają niesamowicie i nakręcają, żeby korzystać z nich znowu i znowu... I to bardzo miłe, co napisałaś o opisywaniu moich podróżniczych przeżyć. Bałam się wtedy, że nie podołam, że nie umiem itd. :) Tym bardziej Twoje słowa ogromnie mnie cieszą :) Tak, Turcja. Jakoś tal padło gremialnie na ten kraj, a ponieważ jeszcze tam nie byłam, to zgodziłam się bez wahania "_ Wszystkiego dobrego Ci życzę na te listopadowe dni... Buziaki!!!
Ja lubię jesień; wtedy jest czas dla mnie. Mam taką pracę, że najintensywniej pracuję od kwietnia do połowy września. I od września mogę rozejrzeć się na spokojnie , co się zmieniło na świecie. W tym roku jesień jest łaskawa. Nie było zbyt ciepło, więc jesienne rośliny długo kwitną, nie było zbyt zimno, kolorowe liście nadal wiszą na drzewie. Na zdjęciu zamieściłaś bylinowe astry. Ja posadziłam w jednej grupie te modre krzaczaste i malinowo kwitnące belgijskie, które nadal z daleka przyciągają wzrok. W ubiegłym roku przekwitły mi błyskawicznie. A podróże? Ja po każdym powrocie chwilowo jestem niezdolna do powrotu do rzeczywistości. Na Twoich zdjęciach jest tyle kolorów, że nie wiem, czy nie przebijają wiosny. Aż pooglądałam u siebie, czy to możliwe, żeby było jesienią aż tyle barw . Ciekawi mnie, jaki kierunek tym razem wymyśliłaś
Ja niespecjalnie przepadam za jesienią. Doceniam ją jedynie za to, że mam wtedy więcej czasu na inne swoje drobne przyjemności, ale generalnie lubię lato, długie dni, brak konieczności ubierania się w kurtkę, buty itd. Poza tym nie cierpię wiatru, a jesień niestety to taka pora roku, która z wiatrem jest raczej za pan brat :) Jeśli chodzi i kwitnienie roślin, to patrząc na mój ogród, mam zupełnie odwrotne odczucie. Wszystko już przekwitło, a bywało tak w poprzednich latach, że w tym czasie robiłam jeszcze bukiety dla wnusi na urodziny właśnie z ogrodowych kwiatów. W tym roku nie mam już z czego ich zrobić. Co do podróży, to jest tak, jak napisałaś :) Powrót do rzeczywistości jest trudny :) W miarę upływu czasu jest coraz lepiej, ale to zawsze trochę trwa... Mój nowy kierunek, to tym razem Turcja :) Ale to dopiero w przyszłym roku... Serdecznie Cię pozdrawiam.
Też odnoszę wrażenie, że mój wzrok się pogorszył. Chyba czas się wybrać do okulisty. Ostatnio jak byłam w kinie i siedziałam z tyłu miałam duży problem z czytaniem napisów. Coraz rzadziej zaglądam do laptopa czy telefonu. Czytanie tekstów w telefonie jest coraz trudniejsze. Cóż, trzeba oszczędzać oczy. Cieszę się, że twój ogród już gotowy na zimę. Przynajmniej nie będzie Cię to męczyło. Ciekawa jestem gdzie się wybierzesz Iwonko. Rośliny w ogrodzie są piękne i zadbane, aż miło popatrzeć. Październik był straszny pogodowo. Nie tego się spodziewałam. Jedynie weekend mnie ucieszył, bo było ciepło i przyjemnie, a dziś od rana paskudnie. Strach było rano nos wychylić. Musiałam młodą do szkoły zaprowadzić. Koszmar, zimno, deszczowo paskudnie. Życzę Ci Iwonko spokojnego tygodnia. Zapraszam na nowy rozdział. Buziaki ❤️
Mam na imię Iwona. Zapraszam na spontaniczne zwierzenia o mojej pasji do ogrodu i do wszystkiego co zielone :) Bo z miłości do zieloności i do swojego obecnego życia, zaczęłam to internetowe bazgranie.
Blog zajął pierwsze miejsce w konkursie na najlepszy Bloggerowy Blog Roku 2021 w kategorii DOM/OGRÓD
Lindas flores. te mando un beso.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias.
UsuńTwój ogród wygląda bajecznie o każdej porze roku! Ja też się przymierzam do ścinania kwiatostanów hortensji, bo moje już prawie całkiem zbrązowiały, czekam tylko na okienko pogodowe. Jesień bardzo lubię, nawet bardziej niż lato - może być nawet deszczowa, ale pod warunkiem, że nie muszę akurat wtedy wykonywać jakichś pilnych prac ogrodowych.
OdpowiedzUsuńCo do ograniczenia korzystania z ekranów smartfonowych czy komputerowych, to właśnie od pewnego czasu wprowadzam sobie ograniczenia, dotyczy to szczególnie telefonu. Co tydzień sprawdzam raport i cieszę się, że czas spędzany przy ekranie jest coraz krótszy. Kiedyś człowiek żył bez tego i życie też było fajne ;).
Iwonko, życzę Ci spełniania marzeń o podróżach, niech będą zawsze wielką wspaniałą przygodą i przyjemnością! Mnie tak do podróżowania nie ciągnie, ale bardzo lubię czytać i oglądać Twoje relacje z tych wyjazdów :). Pozdrawiam Cię gorąco!
Dziękuję, Małgosiu. Ja też od zeszłego roku ścinam te hortensjowe kwiatostany, mam mniej bałaganu w ogrodzie wiosną. Ja doceniam jesień za to, że w końcu mam więcej czasu dla siebie, ale dobija mnie deszczowa pogoda za oknem i ten krótki dzień.
UsuńCo do ograniczeń internetowych, to już postanowiłam mniej korzystać z dobrodziejstw tego medium. Oczy są dla mnie szalenie ważne, jak chyba dla wszystkich, a widzę, że ogromnie mi się pogorszył wzrok w ostatnim czasie. Nie wyobrażam sobie dodatkowych kłopotów jeszcze z oczami. Też właśnie zaczęłam sprawdzać ten raport i mam nadzieję, że będzie on coraz lepszy.
Dziękuję, Małgosiu za wszystkie miłe słowa i życzenia. I cieszę się, że czerpiesz przyjemność z mojego pisania. To dla mnie ogromnie miłe i bardzo budujące.
Mocno Cię ściskam!
Wolałabym nie rozumieć, ale jednak rozumiem Twoje rozterki, Iwonko, bo każdorazowo przeżywam je po powrocie z urlopu. Nawet jeśli uwielbia się te swoje cztery kąty, to jednak trzeba się na nowo w nich zaaklimatyzować, ponownie oswoić swoją zwyczajną codzienność, a także pogodzić z tym, że błogie i beztroskie dni dobiegły końca. Zawsze porównywałam to do takiego brutalnego wyrwania człowieka z raju ;)
OdpowiedzUsuńMasz jednak rację – oczekiwanie na kolejną podróż niesie ze sobą ogromną dawkę przyjemności, no i faktycznie bywa i tak, że los robi nam psikusa i... ten etap oczekiwania okazuje się lepszy niż sam wyjazd ;) Staram się mieć w kalendarzu jakieś miłe wydarzenia, do których mogę odliczać. Wtedy zwykła codzienność staje się przyjemniejsza, bo umilana jest fantazjami o tym, co będzie.
Nie liczę, że zdradzisz kierunek, który obrałaś, bo gdybyś chciała, to już byś to zrobiła w poście, ale mimo to ciekawi mnie, gdzie tym razem rzuci Cię wiatr i czy wybierzesz jakieś nowe dla Ciebie miejsce, czy może powrócisz w stare, ukochane i dobrze Ci znane. Pożyjemy, zobaczymy. Cieszę się na myśl o kolejnej porcji słonecznych zdjęć, bo, że pojedziesz gdzieś w stronę słońca, to już wiem :)
Gratuluję przezwyciężenia "lenia" i uporania się z zaległymi pracami ogrodowymi :)
Tak, niestety... ten czas powrotu do domu jest ciężki. I chociaż zawsze ogromnie się cieszę, że już w domu jestem, to paradoksalnie potrzebuję sporo czasu na ponowne zaaklimatyzowanie się. Wstaję rano i nie wiem od czego mam zacząć dzień. Jakoś tak te powszednie rytuały gdzieś mi uciekają, zapominam o nich i potrzebuję trochę czasu na rzeczywisty powrót do codzienności.
UsuńCo do oczekiwania na przyjemności, to ja także lubię mieć przed sobą perspektywę czegoś przyjemnego... to oczekiwanie jest taki zastrzykiem energii :)
W sumie napiszę, bo dlaczego nie :) Teraz wybywam do Turcji, tak jakoś poczułam potrzebę znalezienia się właśnie tam :) Wybieram i będę wybierać nowe miejsca... jest ich jeszcze tyle, że życia mi nie starczy na zobaczenie tego wszystkiego co mam w planach. Oczywiście te kierunki są w stronę słońca, tak jak napisałaś :)
Buziaki dla Ciebie!
Iwonko Kochana
OdpowiedzUsuńPatrzę sobie na te foteczki z ogromną przyjemnoscią:) Przecudne kolorki skąpane w słoneczku to rozkosz dla oczu i zmysłów:)
Takich widoków teraz potrzeba i na takie czekałam, a tu stale lejaczka, ogłupiający wiatr, ziąb i pomroczność:(
Wciąż mam nadzieję, że jeszcze jesień nas pozytywnie zaskoczy ale to co przeszło koło nosa, już niestety nie wróci. Tym bardziej nie dziwię się, że tęsknisz za ciepłym klimatem i planujesz kolejny wyjazd:) i dobrze! Będzie na co czekać:)
A o oczy trzeba dbać ze szczególną troską. Monitory niestety nie pomagają.
Też ograniczam swoją aktywność, robię przerwy i chociaż początkowo nie było łatwo, to teraz całkiem dobrze mi to wychodzi.
Iwonko, trzymaj się dzielnie i zdrowo!
Przytulam mocno i serdecznie 🧡
Zgadza się, Maminku... jesień piękną bywa. Niestety, w tym roku Matka Natura oszczędziła nam tych pięknych jesiennych widoków, przynajmniej w tym miejscu gdzie mieszkam więcej było opadów, niż słonecznych promieni. A teraz to już w ogóle dzień zrobił się taki krótki, że masakra!
UsuńMoże rzeczywiście chociaż listopad obdarzy nas jeszcze chociaż fragmentami słonecznych chwil.
No i właśnie znowu już tęsknię za takim ciepełkiem, jakie kocham :)
Co do oczu, to Ty sama najlepiej wiesz, że skutecznie można ograniczyć dostęp do Internetu, to tylko wychodzi na zdrowie. Też mam teraz taki plan i mam nadzieję, że uda mi się go zrealizować.
Trzymam się, kochana... również mocno Cię przytulam i gorące buziaki przesyłam!
❤️❤️❤️
Usuń❤️❤️❤️
UsuńW Twoich słowach czuć ten jesienny rytm. Trochę zadumy, trochę lenistwa i to znajome „brrr”, które chyba każdy odczuwa po powrocie z ciepłych krajów.
OdpowiedzUsuńAle między zdaniami tli się nadzieja. Ta związana z nowym planem wyjazdu i świadomością, że ogród, chociaż teraz milknie, to tylko odpoczywa.
Niech ta myśl ogrzewa Cię przez całą jesień. Pozdrawiam gorąco!
Tak... jesień nastraja mnie jakąś taką dziwną zadumą i w sumie nie przepadam za tym stanem u siebie, ale wiem, że to przejdzie. Potrzebuję tylko wiosny :) Tylko wiosny i aż wiosny :) I ten przyszły plan trzyma mnie przy życiu i napawa ogromną radością i rzeczywiście mnie ogrzewa :)
UsuńPozdrawiam Cię równie gorąco!
Witaj Iwonko 🩷
OdpowiedzUsuńAleż piękne kadry nam pokazałaś! Te czerwone i bordowe barwy bardzo mi się podobają... Wiesz ja też tak mam, że gdy mam więcej pracy i zadań do wykonania to lepiej się organizuje i bardziej mi się chcę niż gdy tylko jest tego odrobina. Już w szkołę tak miałam,jak tydzień był najeżony sprawdzianami to potrafiłam się lepiej nauczyć na wszystkie niż tylko na jedną kartkówkę...
Zaciekawiłaś mnie swoimi słowami i kolejnej wyprawie, jestem bardzo ciekawa gdzie tym razem Cię wywieje? 😘
Ja właśnie zamówiłam pobyt na długi weekend w listopadzie i już nie mogę się doczekać 🤩
Gorące uściski i dbaj o siebie Kochana, bo ta szalona pogoda wszystkim daje się we znaki. Ja w zeszłym tygodniu byłam na zwolnieniu lekarskim...
Dużo zdrowia i udanego listopada! 🍁🍁🍁
To prawda, Moniu. Ogród jesienią ma zupełnie wyjątkowe barwy. Cieszę się, że udało mi się już uporać z tymi ogrodowymi pracami, bo wisiało to nade mną i nie dawało mi spokoju. Na szczęście mogę już odetchnąć i oddać się jesiennemu kocykowaniu, tym bardziej, że znowu prawie bez przerwy pada. Ale wciąż mam nadzieję, że nadejdą jeszcze jakieś ciepłe i słoneczne dni... może listopad będzie dla nas bardziej łaskawy?
UsuńCo do mojej wyprawy, to teraz obieram kierunek na Turcję. Tam mnie jeszcze nie było, a jestem bardzo ciekawa tamtych widoków i w ogóle wszystkich wrażeń związanych z tym rejonem.
Długi listopadowy weekend już niebawem, więc cieszę się, że będziesz miała okazję odpocząć,, Twoja radość z tego wyjazdu po prostu się udziela :)
Również życzę Ci dużo zdrowia i wspaniałego wyjazdu... dużo pozytywnych wrażeń!
Zdrowie najważniejsze!
OdpowiedzUsuńDbaj Iwonko i o oczy, i o uszy...I o całość po prostu😊
Też nie lubię jesieni, ale dzięki takim widokom, jak na Twoich zdjęciach, da się ją jakoś przetrwać...
Choć spacery z psem w deszczu i chłodzie mnie dobijają chwilami...No i wciąż mi zimno...
Ale nic to...Damy radę!!!
Ciekawa jestem Twej nowej wyprawy...
Takie planowanie nie pozwala myśleć o przemijaniu...
Dobrze robisz, że podróżujesz! Raz się żyje!
Dobrych dni kochana!
Buziaki!❤️
W pełni się z Tobą zgadzam, Edytko... zdrowie najważniejsze. Dlatego robię co mogę, żeby się nie popsuło, właśnie jutro mam trzy kolejne wizyty lekarskie, może jakoś to przeżyję haha :)
UsuńCo do pogody, to ja też jestem zmarzluchem, dlatego tak bardzo ciągnie mnie zawsze do tego południowego ciepełka :) I oczywiście, że damy radę, kto jak nie my! :)
Moja nowa trasa, to... Turcja :) Tam mnie jeszcze nie było :)
Wszystkiego dobrego, Edytko... pięknego i spokojnego listopada!
Uściski!!!
Piękna feeria barw w Twoim jesiennym ogrodzie Iwonko. Moja mama właśnie zmaga się z chorym uchem, ma dwa antybiotyki (jeden do zakraplania, drugi w tabletkach) i na razie niewiele pomogły. Problemy ze wzrokiem znam, też muszę ograniczać czytanie, szczególnie małych liter. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Lenko. Też bardzo mi się podobają te jesienne barwy.
UsuńJa nie miałam aż takich kłopotów z uchem, zwykłe zatkanie tylko, ale i tak było to dosyć męczące. Dlatego współczuję Twojej mamie, to jest bardzo dokuczliwa dolegliwość.
A o oczy trzeba dbać... nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez nich :(
Pozdrawiam Cię serdecznie, Lenko!
Iwonko! Twój ogród nawet późną jesienią potrafi zachwycić i oczarować. Tegoroczny październik bardzo mnie rozczarował. Trzy dni słoneczne, to zakrawa o skandal. Nie lubię szarej, zimnej, deszczowej jesieni. Ta pora roku nastraja mnie melancholijnie, nostalgicznie i zmusza do rozmyślań. Jednocześnie sprawia, że jestem bardziej wyciszona, spokojna ale i zła! Gratuluję kolejnego wyjazdu. Turcja potrafi oczarować wieloma atrakcjami. Piękny kraj. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa też jestem rozczarowana październikiem. Uważam, że zrobił nam solidnego psikusa i zamienił się miejscami z listopadem. Wciąż jeszcze mam nadzieję, że może chociaż listopad podaruje nam trochę prawdziwej złotej jesieni...
UsuńNa Turcję już cieszę się ogromnie, tam jeszcze nie byłam, więc tym bardziej jestem ciekawa tego kraju.
Pozdrawiam Cię również bardzo gorąco!
Znam to uczucie powrotu do domu. To jakby upadek z obłoków na beton, przynajmniej dla mnie. Niestety, nie dla mnie teraz podróże, mama przejęła moją głowę, moje myśli i moje chęci.
OdpowiedzUsuńTo prawda, taki powrót to prawie traumatyczna chwila :)
UsuńMocno trzymam kciuki za Twoją mamę i życzę Wam, żeby ta zła "przygoda" dobrze się skończyła...
Nigdy nic nie wiadomo, a my jesteśmy na początku drogi.
UsuńWspółczuję bardzo :(
UsuńIwonko, Twój ogród zachwyca nawet teraz. Pani Jesień potrafi pomalować świat na ciepłe, złoto-rude kolory. Taką lubię ją najbardziej.
OdpowiedzUsuńI u mnie hortensje już przekwitają . W tym roku królowały dość długo.
Dbaj o swoje zdrowie. Ono jest najważniejsze. A oczy.... Tak i ja muszę o nie dbać szczegółnie
Pozdrawiam serdecznie wszystkimi kolorami października
Ja ma wrażenie, Ismenko, że kwiaty szybciej mi w tym roku przekwitły. Moja wnuczka ma urodziny 1 listopada i w ubiegłych latach robiłam jej bukiety z ogrodowych kwiatów, w tym roku już nie miałaby z czego go zrobić.
UsuńZgadzam się, że zdrowie jest najważniejsze... dlatego ograniczam kontakt z niebieskim światłem laptopa czy telefonu, a ile jest to tylko możliwe!
Pozdrawiam Cię także bardzo ciepło!
Witaj już listopadowo
UsuńNajlepsze życzenia dla wnuczki
Pozdrawiam snującymi się nostalgiami
Bardzo dziękuję... również serdecznie Cię pozdrawiam!
UsuńMy friend Iwonka,
OdpowiedzUsuńBeautiful flowers that embellish your lovely creativity.
Kisses!!!
Thank you very much for your kind words and I also send you warm kisses!
UsuńIwonko - nieustająco jestem zachwycona Twoim ogrodem.
OdpowiedzUsuńZyczę Ci dużo zdrowia i sił do pielęgnacji tego Twojego Ogrodowego Raju :-)
Bardzo, bardzo dziękuję :)
UsuńZdrówko i siły jak najbardziej się przydadzą :)
Iwonko, i dla mnie jesień ma więcej cieni, niż blasków. Najbardziej jednak doskwierają mi krótkie dni i brak słońca. Nawet jak trafi się pogodny dzień, to cóż z tego, skoro jego blask oglądam przez szybę okna biurowca. Wczoraj, gdy o 16.20 wychodziłam z pracy, było już ciemno, a groźne chmury lunęły deszczem. Liście spadły z drzew, a ich gołe i smutne gałęzie będą straszyć, aż do wiosny... Wybacz, bo nie chcę, by moje słowa miały dołującą moc, ale witaj w klubie 😉
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, byśmy miały swoje ulubione zajęcia, które pomogą przetrwać ten nieatrakcyjny pogodowo jesienno-zimowy czas.
Życzę Kochana pogody ducha, a myśl o kolejnym wyjeździe niech wprawia Cię w jak najlepszy nastrój!
Ściskam i pozdrawiam 💝
Anita
No właśnie. Te krótkie dni i brak słońca... ciężko się w tym odnaleźć i ciężko czerpać z tego jakąkolwiek radość. Ciebie i inne pracujące osoby rozumiem szczególnie. Pamiętam, jak jeszcze ja sama jeździłam do pracy, to też byłam dosyć przygnębiona z tego powodu. Wyjeżdżałam z domu po ciemku i po ciemku wracałam... na dodatek przez ciemny las :) To zdecydowanie nie było fajne.
UsuńDlatego teraz doceniam to, że przynajmniej nie muszę już nigdzie jeździć i mogę ten szary czas przesiedzieć w domu, na przykład przy swoich ulubionych książkach.
Dziękuję, Anitko, za Twoje miłe słowa. To fakt, myśl o kolejnym planowanym wyjeździe jest dla mnie taką wisienką na torcie :) Cieszę się z tego bardzo.
Uściski gorące Ci przesyłam!
Czesc Iwonko, kak ja Cię rozumiem! 😅 Powrót z ciepłych krajów do jesiennej szarówki to prawdziwe wyzwanie. Ale dobrze, że ogród w końcu doczekał się swojej chwili – taka terapia między rabatkami potrafi zdziałać cuda 🌿🍁 No i super, że już planujesz kolejną podróż – to najlepszy sposób, żeby przetrwać jesienną melancholię ✨
OdpowiedzUsuńTo prawda, powrót do naszej szarości i ponurej jesieni, takiej, jaka jest tego roku, to niezły hardcor :) Taki leń mnie w tym roku ogarnął, że masakra! Te kolejne plany wyjazdowe trzymają mnie przy życiu, jednak oczekiwanie na coś tak przyjemnego, jest super!
UsuńPozdrawiam, Aniu!
No i nie wiem, od czego zacząć? Od jesieni, przemijania, kolejnej wyprawy, ogrodu? Aż mnie korci, żeby zapytać dokąd się wybierasz, w które ciepłe, jasne krainy, bo że ciepłe, to jestem raczej pewna. Pory roku są w sumie interesujące, dają feerię barw i emocji, ale co ciepełko to ciepło, słońce, woda.
OdpowiedzUsuńUmieranie roślin czy raczej ich zasypianie zawsze mnie i smuci i fascynuje jednocześnie. A dzisiaj to już w ogóle siły nie mam na nic - taki dzień, jedyny w całym roku. Ojcio powtarzał, żebym nie przychodziła do niego na cmentarz w ten dzień, bo jako dziecku zapłonęła mi kurtka ze sztucznym futerkiem przy rękawie (niebieska, z żółtym futerkiem, którą bardzo chciałam mieć) na cmentarzu, bardzo mnie poparzyło i byłam w szpitalu i rodzice już nie puszczali mnie na cmentarz w ten dzień. Byłam tam przedwczoraj, dzisiaj tylko myślę...
Nie wiem, czy boję się śmierci, raczej nie, bardziej się boję starości, tego, że nie rozpoznam w lustrze własnej twarzy...
Ale żeby nie było tak trudno i smutno: życzę Ci, aby ten listopad był inny, piękny i słoneczny, dobry. Pozdrawiam serdecznie, uściski!
Turcja na mnie teraz czeka, Joasiu. To w sumie nie była tylko moja decyzja, ale całej mojej dziewczyńskiej grupy, z którą jeżdżę :) Ale ja też chętnie przystałam na tę propozycję, bo tam mnie jeszcze nie było i jestem ciekawa tureckich widoków :) Oczywiście, że wybieram tylko ciepłe rejony... nie cierpię zimna, więc wycieczka w jakieś zimne rejony wcale nie byłaby dla mnie przyjemnością. Ile tylko mi się uda i na ile starczy mi życiowego czasu, będę jeździć w ciepłe kraje i wygrzewać się w moim ukochanym słonku :)
UsuńJa też dzisiaj jestem w domu. Na cmentarzu byliśmy wczoraj, razem z mężem... dziś też tylko siedzę i wspominam. Zaduma w dzisiejszym dniu jest nieunikniona. Myślę, że też nie boję się śmierci... Zwłaszcza po śmierci mamy, bardzo dużo myślałam na ten temat, przeczytałam też sporo mądrych książek i znalazłam dla siebie ukojenie, wytłumaczenie i nawet... zrozumienie. Uspokoiłam się i często sobie też tłumaczę, że mamie jest dobrze tam, gdzie jest. Natomiast starość... owszem, jest lekko przerażająca. Boję się jakichś strasznych chorób, przykucia do łóżka i zależności od innych, to jest dla mnie wizja nie do przeskoczenia :( Niech ten listopad nie będzie taki ponury i niech słonko rozjaśni nam trochę te jesienne dni i natchnie nas jakąś sporą dawką optymizmu...
Przytulam mocno, Joasiu!
Wracasz rozanielona - i dobrze! Ja też już planuję kolejne wyjazdy, już bardzo mi się chce nowe miejsca zobaczyć...
OdpowiedzUsuńTwój ogród zawsze zachwyca!
Pozdrawiam serdecznie i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️
Ooo, ja też dostałam jakiegoś podróżniczego fioła, ale bardzo mi z tym dobrze i już nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu.
UsuńDziękuję za pochwałę ogrodu, to są dla mnie bardzo miłe słowa.
Również serdecznie Cię pozdrawiam!
Przyznam Ci się, że zaglądałam tutaj regularnie w poszukiwaniu nowego wpisu i już już miałam zacząć się martwić kiedy sobie przypomniałam, że przecież wróciłaś z Tunezji :). Przeskok z upalnej egzotycznej krainy wprost do jesiennej Polski z pewnością był dla Ciebie traumatyczny i doskonale rozumiem to, że potrzebowałaś czasu żeby się dostosować. Twój ogród w jesiennej szacie jest zachwycający, dawno nie widziałam tak niebieskiego nieba. Chociaż myślę, że również i w lekką niepogodę Twój raj dostarcza Ci powodów do zachwytów i chociaż po rabatach widać, że do wiosny daleko to i tak nadal jest pięknie bo swiat jest cudny kiedy przybiera ciepłe barwy. Chociaż nie tak ciepłe jak słońce nad Tunezją.
OdpowiedzUsuńIwonka, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę że się rozkręciłaś podróżniczo i ledwo skądś wrócisz to już planujesz coś nowego. Skąd ja to znam? :). Ale tak właśnie działają na człowieka podróże, czym więcej gdzieś jeździmy tym bardziej jesteśmy łasi na nowe doznania. Pamiętam jak bodajże przed podróżą do Chorwacji, Albanii i Czarnogóry napisałaś mi w komentarzu, że opisywanie podróżniczych przeżyć to nie Twoja bajka. A Ty nie dość, że fajnie i ciekawie opisujesz to co widziałaś i przeżyłaś to jeszcze podróżniczo rozpędzasz się tak, że niedługo ciężko będzie za Tobą nadążyć. Wiem ile szczęścia daje podróżowanie i bardzo bardzo bardzo się cieszę, że sprawia przyjemność również i Tobie. Jestem bardzo ciekawa dokąd się wybierasz. Czekanie na wymarzony wyjazd też jest wielką przyjemnością.
Życzę Ci dobrego, spokojnego listopada i ściskam mocno.
Turcja, już wiem :)
UsuńOch, przykro mi, że byłam powodem Twojego stanu przedzmartwieniowego :) Zauważyłam, że każdy kolejny mój wyjazd, zamiast przyzwyczajać mnie i oswajać z tym przeskokiem powrotu do domu, to właśnie jest dla mnie coraz trudniejszy. Tak, jakbym coraz bardziej zagnieżdżała się tam, gdzie jadę. I choć wiem, że dom jest dla mnie najpiękniejszą i najbezpieczniejszą przystanią, to zawsze urzeka mnie egzotyka tamtych miejsc, pogoda, która zawsze jest udana i... ciepła woda, która chyba dla mnie jest najmilszym wyznacznikiem mojego osobistego luksusu. Dlatego może ten mój czas powrotu do rzeczywistości jest coraz dłuższy :)
UsuńZdjęcia do ostatniego postu były robione jakoś w pierwszej połowie października. Potem wystarczyło kilka dni solidnego deszczu, następnie silnego wiatru i dzisiaj tak to już nie wygląda. Liście opadły, prawie nic już nie kwitnie... jest szaro i buro.
Co do podróży, to przyznaję Ci rację i w stu procentach zgadzam się z Twoimi słowami. Są jak narkotyk, wciągają niesamowicie i nakręcają, żeby korzystać z nich znowu i znowu... I to bardzo miłe, co napisałaś o opisywaniu moich podróżniczych przeżyć. Bałam się wtedy, że nie podołam, że nie umiem itd. :) Tym bardziej Twoje słowa ogromnie mnie cieszą :)
Tak, Turcja. Jakoś tal padło gremialnie na ten kraj, a ponieważ jeszcze tam nie byłam, to zgodziłam się bez wahania "_
Wszystkiego dobrego Ci życzę na te listopadowe dni... Buziaki!!!
Ja lubię jesień; wtedy jest czas dla mnie. Mam taką pracę, że najintensywniej pracuję od kwietnia do połowy września. I od września mogę rozejrzeć się na spokojnie , co się zmieniło na świecie.
OdpowiedzUsuńW tym roku jesień jest łaskawa. Nie było zbyt ciepło, więc jesienne rośliny długo kwitną, nie było zbyt zimno, kolorowe liście nadal wiszą na drzewie.
Na zdjęciu zamieściłaś bylinowe astry. Ja posadziłam w jednej grupie te modre krzaczaste i malinowo kwitnące belgijskie, które nadal z daleka przyciągają wzrok. W ubiegłym roku przekwitły mi błyskawicznie.
A podróże? Ja po każdym powrocie chwilowo jestem niezdolna do powrotu do rzeczywistości.
Na Twoich zdjęciach jest tyle kolorów, że nie wiem, czy nie przebijają wiosny. Aż pooglądałam u siebie, czy to możliwe, żeby było jesienią aż tyle barw .
Ciekawi mnie, jaki kierunek tym razem wymyśliłaś
Ja niespecjalnie przepadam za jesienią. Doceniam ją jedynie za to, że mam wtedy więcej czasu na inne swoje drobne przyjemności, ale generalnie lubię lato, długie dni, brak konieczności ubierania się w kurtkę, buty itd. Poza tym nie cierpię wiatru, a jesień niestety to taka pora roku, która z wiatrem jest raczej za pan brat :) Jeśli chodzi i kwitnienie roślin, to patrząc na mój ogród, mam zupełnie odwrotne odczucie. Wszystko już przekwitło, a bywało tak w poprzednich latach, że w tym czasie robiłam jeszcze bukiety dla wnusi na urodziny właśnie z ogrodowych kwiatów. W tym roku nie mam już z czego ich zrobić.
UsuńCo do podróży, to jest tak, jak napisałaś :) Powrót do rzeczywistości jest trudny :) W miarę upływu czasu jest coraz lepiej, ale to zawsze trochę trwa...
Mój nowy kierunek, to tym razem Turcja :) Ale to dopiero w przyszłym roku...
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Piękne jesienne kadry. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, też mi się podobają :)
UsuńTeż odnoszę wrażenie, że mój wzrok się pogorszył. Chyba czas się wybrać do okulisty. Ostatnio jak byłam w kinie i siedziałam z tyłu miałam duży problem z czytaniem napisów. Coraz rzadziej zaglądam do laptopa czy telefonu. Czytanie tekstów w telefonie jest coraz trudniejsze. Cóż, trzeba oszczędzać oczy. Cieszę się, że twój ogród już gotowy na zimę. Przynajmniej nie będzie Cię to męczyło. Ciekawa jestem gdzie się wybierzesz Iwonko. Rośliny w ogrodzie są piękne i zadbane, aż miło popatrzeć. Październik był straszny pogodowo. Nie tego się spodziewałam. Jedynie weekend mnie ucieszył, bo było ciepło i przyjemnie, a dziś od rana paskudnie. Strach było rano nos wychylić. Musiałam młodą do szkoły zaprowadzić. Koszmar, zimno, deszczowo paskudnie. Życzę Ci Iwonko spokojnego tygodnia. Zapraszam na nowy rozdział. Buziaki ❤️
OdpowiedzUsuń