71. Jak uszczęśliwić ogrodoholika?
Jest kilka sposobów na uszczęśliwienie ogrodoholika. Można go wpuścić na dowolny czas do szkółki ogrodniczej lub ogrodniczego sklepu. Można obłożyć go zielskiem i dać mu w spokoju spędzić z tym zielskiem sporo czasu.
Można też zrobić tak, jak zrobiłam ja. Bo miniona niedziela była dla mnie zupełnie wyjątkowa. Kiedyś spotkania roślinoholików były dla mnie czymś ulubionym i w miarę częstym, niestety znane wszystkim, wprowadzone dla ogółu społeczeństwa ograniczenia, przerwały ten miły i systematyczny proceder. Obecnie zostałam zaproszona na takie ogrodoholikowe spotkanie osób z mojej okolicy i właśnie w minioną niedzielę miałam przyjemność w nim uczestniczyć. Cudownie było przypomnieć sobie, jak to fajnie jest spotkać się z ludźmi, którzy mają tę samą pasję, śmieją się z tych samych ogrodowo-roślinkowych rzeczy, nie nudzi ich oglądanie jednego zielonego liścia przez 10 minut bez przerwy i rozumieją, co to jest epifit czy wciornastek 😁
To są wspaniałe chwile i ogromnie się cieszę, że taka tradycja urodziła się znowu gdzieś w moim pobliżu i będę z pewnością miała okazję uczestniczyć w takich kolejnych przyjemnościach. Tym bardziej, że naoglądałam się różnych ogrodowych cudów i to właśnie takich, których ja w swoim ogrodzie nie mam. Na przykład olbrzymich kwiatów brugmansji, które niczym anielskie trąby zdobią przydomowy taras właścicielki ogrodu, który odwiedzałam. Zobaczcie zresztą sami...
Wciąż jestem pod wrażeniem tego spotkania i mimo, że minęło już od niego kilka dni, często lubię wspominać te sympatyczne chwile :)
A co piszczy w moim wrześniowym ogrodzie?
Chciałabym jakoś zgrupować kolejne fotki albo przynajmniej pokazać je Wam według jakichś kryteriów, ale to chyba niemożliwe. A to dlatego, że te swoje zdjęcia robię zupełnie na zasadzie przypadku. Po prostu latam po ogrodzie z telefonem i pstrykam bez opamiętania, co tylko wpadnie mi w oko. A ponieważ z reguły wpada mi w oko prawie wszystko, to potem wychodzi z tego taki właśnie chaos.
No dobra, jakoś spróbuję. Może na początek jeżówki... Wciąż jeszcze kwitną, a jedna z nich (ta najpiękniejsza, moim zdaniem) wypuściła niedawno zupełnie niejesienny pączek kwiatowy, który po rozwinięciu okazał się istnym arcydziełem... Pomarańczowym, jak zachodzące słońce kwiatem, zresztą przecudnej urody :)
Inne jeżówki też jeszcze jakoś dają radę, choć u większości zdecydowanie widać, że ciągną już resztkami sił i że Pani Jesień za chwilę pozbawi je ich letniego uroku :)
To może teraz cynie :) Uwielbiam je uwieczniać na każdym etapie ich rozwoju... Od maleńkiego pączuszka, po w pełni rozwinięty kwiat, ze wszystkimi jego szczegółami ukrywającymi się w środku rozwiniętego pąka :)
A jeśli już jesteśmy przy fioletach, to muszę też pokazać kwiat werbeny patagońskiej. Mimo, że jest rośliną jednoroczną, rozsiewa się tak intensywnie, że późnym latem i jesienią na rabatach dominuje fioletowy kolor, właśnie dzięki niej. Wyniosły kwiat, umiejscowiony na sztywnej wysokiej łodydze, aktualnie króluje wśród jednorocznych roślinek. Jest śliczny :)
Tu w towarzystwie kwiatu nagietka :)
Na niebiesko kwitnie też teraz barbula. W złym miejscu ją posadziłam, bo trochę jest stłamszona przez świerki, ale za to jej niebieskie kwiaty pięknie wyglądają na tle zielonych, świerkowych gałęzi :)
Ślaz maurytański jakoś późno zakwitł w tym roku. Rozsiewa się sam i zawsze jest to dla mnie niespodzianką, w którym miejscu wykiełkuje :)
A co tam jeszcze słychać u nieśmiertelnych hortensji? Tu przedziwny twór jakiś się narodził, na czubku wyrosło coś jakby zwiastun nowego kwiatu? A może hortensja zaopatruje się w nowe odzienie i z tego będzie biała, jesienna czapeczka? :)
Ten tawułowy gagatek też zachowuje się, jakby trwała wiosna, a zza zakrętu dopiero zaglądało lato :)
I wiadomość z ostatniej chwili :)
Jednak doszłam do wniosku, że za mało unicestwiłam trawnika i dzisiaj, korzystając z pięknej pogody i dopóki jeszcze nie zrobiłam docelowego obrzeża, poszerzyłam swoje nowe, dopiero co wykonane miejsce na rabatki 😁😁😁
Kostka do obrzeża już naszykowana, a ja jestem zwarta i gotowa, żeby działać dalej :) I co? Mam obiecać, że zanim nie położę kostki, nic więcej już z trawnika nie uharatam??? Nic z tego... niczego nie obiecam ha ha ha 😉
Wiem - szalona jestem. Na drugie mam Irena, a powinnam mieć Szalona 😂
Tymczasem...
Ja tam jestem zdania, że całkiem normalna jesteś 😉 szalona? No ba, jak my wszyscy. Pozytywnie w tego słowa znaczeniu. Ach jak będzie pięknie Irenko jak skończysz rabatkę. Nie mogę się doczekać efektu końcowego. Wiem, wiem, to nie jest łatwa sprawa, napocisz się, ale efekt będzie zajbiesty. Ważne żeby Tobie się podobało. Tak jak takie spotkania. Coś pięknego. Dla mnie takie spotkania są wyjątkowe, można wymienić się doświadczeniami, roślinkami i do tego mogą zawiązać się przyjaźnie na wiele wiele lat.
OdpowiedzUsuńI spacerek bardzo mi się podobał po twoim ogrodzie. Ach szaleją te nasze roślinki. Moje hortensje też kwitną, może jeszcze zimya tak szybko nie nadejdzie.. Ale niestety nas już przymrozki były. Smutne to ale mimo tego jest pięknie. Trzymaj się cieplutko i w zdrowiu pa. Aha i szalej szalej, to najlepsze zajęcie na te czasy, a jak pogoda to tym bardziej😁
To prawda, Agatko, takie spotkania są super, szkoda tylko, że tak ciężko jest zaznajomić się z ludźmi, którzy podzielają tę pasję, a jednocześnie mieszkają na tyle blisko, żeby można było się w miarę często spotykać :) Widziałam dzisiaj właśnie, że w niektórych rejonach Polski był lekki przymrozek... To przerażające, jest dopiero wrzesień, ja wciąż czekam na polską złotą jesień :) Ty też Agatko, trzymaj się ciepło i uważaj na siebie <3
UsuńHalo halo... tu Polonka54 .
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak - w moim słowniku nie mu już takich słów, które wyraziłyby mój zachwyt odnośnie samego ogrodu i kwiatowych fotek. KROPKA.
Postanowiłam zatem domagać się od Ciebie napisania książki o ogrodzie i Twoich w nim harcach. Miałabym na własność i na wieczną pamiątkę. No! Na razie tyle. Acha... Tak jak Ty jesteś ogrodoholiczką, tak ja jestem blogoholiczką i cierpię, że mój komputer szwankuje.
Pozdrawiam jak najserdeczniej...
Ha ha ha... Po pierwsze, to ja się uśmiałam, choć nie powiem, głaszczesz mnie z włosem tymi swoimi komplementami i skłamałabym, gdybym powiedziała, czy raczej napisała, że nie jest to przyjemne :) Te Twoje pochwały dają mi kopa do pisania i naprawdę pieszczą moje ego. Ale ja i książka??? Kto by mi miał to napisać??? Chyba, że fotoalbum... Już kiedyś ktoś mi go proponował, ale do napisania książki się nie nadaję, stanowczo... Mimo to, dziękuję Polonko. I naprawiaj ten swój sprzęt, tym razem Twojemu komputerowi zdrówka życzę :)
UsuńDziękuję dziękuję. Wiesz, ja z tą książką to tak na poważnie, ale ostatecznie może być album. Zresztą doświadczenie masz pisząc Bloga, w którym każdą serię fotek i tak pięknie opisujesz. Więc masz jak znalazł. Mamy znowu niedzielę, pada deszcz, piję kawę i oglądam wiadomo co.
UsuńTymczasem Droga Pani Ogrodowo...
Pozdrawiam serdecznie... Polonka54
Miło mi ogromnie, że gościsz tu sobie na tym moim blogu w wolnych chwilach :) Co do książki czy albumu... Myślę, że ani tak dobrze nie piszę, ani moje zdjęcia nie są tak doskonałe, żeby ktoś jeszcze chciał się na to skusić :) Póki co, wystarczy mi blog i moje domowe archiwum ze zdjęciami :) Ale w myśl zasady: "nigdy nie mów nigdy", nie mówię, że nie nadejdzie może kiedyś taki czas... :)
UsuńZapytam przyziemnie .... Co robisz że "zdjętym" trawnikiem ...??? Układasz gdzieś? Czy może oddajesz komuś? Wrzucasz na kompost? Czy w ogóle wyrzucasz gdzieś na pole? .... 🤔🤔
OdpowiedzUsuńPierwsze ściągane kiedyś tam warstwy, oczywiście osypane z ziemi, układałam w miejscach, w których tego trawnika brakowało... Koło blaszaka i koło drewutni były takie miejsca. Ten trawnik już dawno się tam przyjął i zaaklimatyzował. Z kolejnymi warstwami było tak, że część poszła na kompostownik, a część na pole, na którym sąsiad budował dom. Chciał na wyrównanie terenu :)
UsuńIwonko, fajnie że w Twojej okolicy macie takie spotkania ogrodoholików. W mojej okolicy nie ma takowych. Twój wrześniowy ogród zachwyca oczywiście jeżówkami, hortensjami, barbulą, werbeną patagońską, ale przypomniałaś mi, że muszę się postarać o pięknotkę (bardzo mi się podoba a jeszcze jej nie posiadam). Ja na razie zakończyłam proces zdejmowania trawnika, ale nie wiem czy to już jest ostatnie słowo w tej sprawie ;) Pozdrawiam jesiennie :)))
OdpowiedzUsuńTo dopiero pierwsze takie spotkanie było, Lusi. Ale mam nadzieję, że nie ostatnie. I to z ludźmi, których w większości dopiero poznałam :) Patrząc na kolory w ogrodzie dochodzę do wniosku, że jesień również piękną barwą maluje co tylko się da :) Czekam jeszcze na babie lato :) Jeśli Ty też nie jesteś pewna, czy jeszcze nie będziesz kroić trawnika, wyczuwam w Tobie taką samą szaloną duszę, jak moja. Ściskam Cię jeszcze wrześniowo :)
UsuńWitaj , Twój ogród jest wciąż piękny i tak jak napisałaś nie widać w nim jeszcze jesieni. Zdjęcia kwiatów super, a cynia w trzech odsłonach to majstersztyk. Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te miłe słowa, staram się, żeby te zdjęcia były miłe dla oka :) Pozdrawiam Cię również..
UsuńCudowne kwiaty :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, pozdrawiam również :)
UsuńJak zawsze piękne :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńDwa razy byłam na takim ogrodniczym spotkaniu zorganizowanym przez członków forum ogrodniczego do którego należę. Było cudownie. Szkoda że takich spotkań już nie ma. Ogród jak o każdej porze masz piękny. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńAlu, ja kiedyś systematycznie uczestniczyłam w takich spotkaniach, nawet wyjazdowych i było cudownie :) Pandemia to przerwała... Pozdrawiam Cię również.
UsuńWitaj Pani Ogrodowa <3
OdpowiedzUsuńJuż wielokrotnie zaglądałam do Twojego pięknego ogrodu, najwyższy czas wreszcie się przywitać :)))
Opowieścią o spotkaniu ,,ogrodowozakręconych,, przywołałaś miłe wspomnienia. Przed kilku laty, za czasu intensywnego udzielania się na forach ogrodowych, zawiązało się sporo znajomości i odbyło się sporo przemiłych spotkań w zaprzyjaźnionych ogrodach. Były to naprawdę urocze chwile, można było gadać, gadać i gadać bez końca :)) Fajnie wrócić do nich myślami :))
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Witaj w moim skromnym ogrodowym świecie :) Popieram Twoje słowa, takie spotkania są super, przez ten czas zamknięcia w domach zapomniałam już trochę jak to fajnie bywało, ale myślę, że czas odnowić tę tradycję. Zostały tylko wspomnienia i fotki :) Pozdrawiam Cię równie serdecznie o zapraszam do kolejnych odwiedzin :)
UsuńWitaj Iwonko:))) Może powinnaś od razu zrezygnować z trawnika? Wyobrażasz sobie ile roślin można by posadzić! Uwielbiam ten Twój ogrodowy zapał. A ogród u progu jesieni wygląda zjawiskowo, każde zdjęcie dziś mnie zachwyciło.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie za troskę, jesteś kochana. Przeżyłam bardzo trudny okres ale już jestem z powrotem. W ogrodzie nie byłam prawie dwa miesiące więc teraz nie wiem w co ręce włożyć ale .... wkrótce będzie post z jesiennym spacerkiem na który już dziś serdecznie Cię zapraszam. Mocno ściskam!!!
Witaj Ewo :) Twoja obecność to miód na moje serce, bo wiesz... już myślałam co tam... A nawiązując do Twoich słów, to z trawnika nie zrezygnuję, lubię go po prostu :) Wierzę Ci, że w ogrodzie nagromadziło się sporo pracy, ale jesteś po chorobie, to musisz bardzo na siebie uważać i na swoje możliwości także :( Oczywiście, że zajrzę do Ciebie, jak tylko coś wrzucisz, nie ukrywam, że już na to czekam :) Trzymaj się cieplutko, przytulam...
UsuńTo się nazywa pasja! ależ masz piękny ogród. Jak rośliny przeżyły czas letniej suszy? u nas na Pogórzu dopiero teraz aksamitki pokazały pełną krasę. Moje rośliny ze względu na fazę pszczelarską tylko takie, które nektarują, albo dają pyłek pszczołom, aksamitki dla koloru posadziłam. Jeżówki rozsiewam, zbieram nasiona, ale tylko te zwykłe, niepełne, bo tylko zwykłe oblatywane są przez pszczoły, i barbulę posadziłam, ale nie wytrzymała zimy, ostrzejsze są, niż u Ciebie. W zasadzie polegam na kwietnej łące, bo trawę koszę aż w czerwcu, kiedy przekwitnie. Super są takie spotkania z bratnimi duszami, wymianki różne, myśli i zebranych nasionek:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za te miłe słowa. Ogród jakoś przeżył letnie upały, gorzej było z trawnikiem, ale potem jak popadało, to prawie odżył. Toteż w tym momencie nie wygląda to tak źle, mam nadzieję, że na wiosnę wszystko pięknie odbije. To prawda, ogrodowe spotkania są cudowne i mam nadzieję, że u mnie ta tradycja przetrwa. Pozdrawiam Cię równie serdecznie :)
UsuńCo za spotkanie. Jaka szkoda, że u nas nie organizuje się podobnych. Kiedyś miałam zakusy, by takie zainicjować, ale cóż dopadło mnie kolejne choróbsko, a potem pandemia i czar prysł. Może jednak się kiedyś uda. Iwonko u Ciebie ciągle kolorowo i pięknie, a te jeżówki... Wydaje mi się, że docelowo trawnik zostanie niewielki:):). Kondycji nieustającej życzę i pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńJaneczko, docelowo, to trawnik już jest niewielki i jeśli ktoś nie zatrzyma moich zapędów, to rzeczywiście zostanie prawie nic :) Dziękuję za życzenia kondycji, bo rzeczywiście będzie mi teraz potrzebna, na razie nic nie drgnęło, bo pogoda jest pod psem :) Ściskam Cię mocno...
UsuńBardzo ciekawy pomysł, takie spotkania to świetne doświadczenie! Piękny ogród!
OdpowiedzUsuńCarrrolina blog-klik
Bardzo dziękuję, zgadzam się, ogrodowe spotkania to super sprawa :)
Usuńmoja mama by się wybrała na pewno na coś takiego ma bzika ogrodniczego:)
OdpowiedzUsuńChyba chętnie bym się spotkała z Twoją mamą :)
Usuń:D współne ploteczki przy blasku słońca:)
UsuńByłoby wspaniale 😀
UsuńWspaniałe przeżycie dla osób które kochają ogrodnictwo. Cudne roślinki na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję. Zgadza się, takie spotkania są bardzo emocjonalne i zostawiają po sobie wspaniałe wspomnienia.
UsuńTeraz chyba każdy z nas jeszcze bardziej docenia takie spotkania :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, ta domowa izolacja zrobiła swoje :)
UsuńU nas fioletowe dalie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa dalii nie mam, chociaż bardzo mi się podobają :)
UsuńAle niesamowite kwiaty, cudownie się prezentują <3 Dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Wszystkiego dobrego 🥰
UsuńI dotarłam do Ciebie... hurra hurra! Internet wrócił, więc i ja wróciłam jako JA, a nie Anonim. Fajne uczucie. Pozdrawiam serdecznie wieczorową porą...
OdpowiedzUsuńI ja cieszę się ogromnie, że znowu jesteś w swojej normalnej polonkowej postaci 😀 Przytulasy...
UsuńJak zwykle: wspaniałe zdjęcia kwiatów. Moja mama jest ogrodoholiczką, może powinnam sprawdzić, czy w okolicy są jakieś spotkania dla zielonych zapaleńców i ją tam wysłać. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Koniecznie mamę trzeba wysłać, będzie z pewnością zachwycona :)
UsuńJeżówki są bardzo piękne, ale cynie jeszcze piękniejsze. Ogólnie kocham kwiaty, tylko szkoda, że nie mam do nich zbyt dobrej ręki, bo zawsze coś zmarnuję :(
OdpowiedzUsuńRzeczywiście szkoda, bo obcowanie z kwiatami to super sprawa. A może powinnaś podjąć jeszcze jedną próbę zaprzyjaźnienia się z nimi?
UsuńOgrodoholizm to nasza wspólna choroba, na szczęście bardzo pozytywna i wcale się jej nie wstydzę. Moje sąsiadki dzielą się ze mną doświadczeniem, a ja z nimi roslinkami, więc na dobre spotkania z podobnymi ogrodoholikami nie narzekam.
OdpowiedzUsuńMasz fajnie, że możesz trawnik pomniejszyć, ja mam siatkę przeciw kretom, więc wyszarpanie jej jest okropnie trudne.
Twoje piękności są zachwycające.
Życzę miłego tygodnia.:))
Ja też lubię swój ogrodoholizm :) Super Celu, że masz sąsiadki z podobną pasją, dobrze jest powymieniać się poglądami, czy roślinkami... Jeśli masz siatkę przeciw kretom, to przynajmniej nie masz problemu z kretami, więc to też wielki plus :) Dziękuję za wszystkie miłe słowa i zapraszam ponownie :)
UsuńSkadś to poszerzanie znam.:-)). Też unicestwiałam trawnik i robiłam rabaty kwiatowe, z krzewami itd. Maż prosił nie rób więcej, więc obiecałam, że nie będę, ale o poszerzaniu nie było mowy, więc poszerzam. Haha.
OdpowiedzUsuńUnicestwianie trawnika to najlepszy sposób na spełnianie ogrodowych marzeń :) Dziękuję za Twoją wizytę i zapraszam ponownie :)
Usuń