115. Zwierzenia Ogrodowej
Czasem mam wrażenie, że jestem trochę pokręcona, ale właściwie dopóki niespecjalnie mi to przeszkadza i nie robię tym nikomu krzywdy, to niech tak zostanie :) Mój kochany mąż często się ze mnie śmieje i nazywa mnie wtedy aparatką, choć tak do końca to nie bardzo wiem co ma na myśli :) Albo tylko udaję, że nie wiem :) Mam świadomość, że mówi o tym żartobliwie i z troskliwą serdecznością, bo śmieje się wtedy i ma taki czuły i ciepły głos :)
Na czym to moje pokręcenie polega? Myślę, że jestem mieszanką różnych skrajności, poczynając od zamiłowań, a na nastrojach kończąc. Jedno, czego nie można o mnie powiedzieć, to to, że jestem letnia :) Jestem albo zimna albo gorąca... Rzadko mam nastrój, który trudno zdefiniować, zwykle jestem albo radosna albo wściekła. Choć, żeby nie było, generalnie i zdecydowanie jestem raczej pogodnym człowiekiem i nie chciałabym, żebyście pomyśleli, że jakaś wściekła desperatka we mnie siedzi :)
Tu zastosuję przerywnik na wzięcie głębokiego oddechu i na zdjęcie :) Bohaterem fotki jest hortensja szczepiona na pniu. Zaczyna pięknie kwitnąć i już widać, że każda gałązka będzie zakończona hortensjowym kwiatem.
Ale do brzegu... dlaczego o tym piszę?
W ogrodzie lubię mieć porządek. Rabatki mają być odchwaszczone, kwiaty zadowolone i uśmiechnięte, a liście mają błyszczeć i stać na baczność. No nie, wiecie przecież, że żartuję, bo przecież nawet tak się nie da, ale o to mniej więcej chodzi. Nie lubię patrzeć na swój ogród, kiedy widać, że potrzebna jest mu moja zdwojona uwaga i moje ręce gotowe do roboty. Ma być miło i pięknie na pierwszy rzut oka, na drugi zresztą też. Ale dzisiaj spacerując po ogrodzie zauważyłam, że są w nim takie miejsca, w które nie zaglądałam już przynajmniej ze sto lat i z pewnością już nie zajrzę. Te zakątki tak już zarosły, tak zagęściły się rosnącymi tam roślinami, że nawet nie jest możliwe fizyczne dostanie się do nich, bez ich uprzedniego wykarczowania. Dotyczy to przede wszystkim miejsc, w których na początku wsadzałam tuje na żywopłot, potem pomiędzy te tuje powędrowały inne rośliny, które po czasie te tuje prawie całkiem zasłoniły i przytuliły, a w finale to wszystko na dole stało się taką gęstwiną, że moja noga nawet już tam nie staje. Zrobił się tam taki prawie dziewiczy teren :) Wiem, że w tej gęstwinie swoje gniazda robią ptaki...
Oddech na fotkę :) Ta sama hortensja portretowo...
No więc skąd te moje zwierzenia i dlaczego o tym piszę? Zauważyłam, że te zabałaganione ogrodowe gęstwiny i miejscówki pełne splątanych zarośli, mogą być domem również dla innych zwierząt, nie tylko ptaków.
A pomyślałam o tym, ponieważ w moim ogrodzie zamieszkał ostatnio... Pan Zając :) Właśnie taki...
Myślę, że swój domek, czy też tymczasową miejscówkę miał właśnie w tych moich ogrodowych zaroślach. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że potrafił z nich niespodziewanie wyskoczyć wprost pod moje nogi, przyprawiając mnie prawie o zawał serca. Generalnie wiadomo, że zające są bardzo płochliwe, więc gdy wychodziłam wieczorem podlać kwietne rabatki, on wyskakiwał mi pod nogi nagle i niespodziewanie. Nigdy nie wiedziałam, z której strony wyskoczy i w którą czmychnie, a kamuflował się tak doskonale, że wcześniejsze rozglądanie się za nim nic nie dawało :) Potrafił się schować nawet na rabacie pomiędzy kwiatami, daję słowo, że nie było go widać w ogóle, dopóki nie wyskakiwał mi nagle prosto pod nogi. Dał się raz sfilmować... Ale nie myślcie sobie, że po prostu stanął i pozował :) Udało mi się to zrobić tylko przez okno sypialni i bardzo uważałam, żeby nawet firanka nie drgnęła ani o milimetr, bo uciekłby wtedy na sto procent :)
Takie to ogrodowe przygody na mnie czyhają :)
To po tych moich osobistych zwierzeniach, czas wrócić choć na trochę do kwiatowego tematu i pokazać, co tam też teraz na tych rabatach się dzieje.
Kwitną lilie... Pachną obłędnie. Czekam jeszcze na pozostałe, bo jest ich trochę więcej :)
Hortensje Annabelle nie przestają mnie zadziwiać. Te białe kule są wyjątkowo piękne i zauważyłam też, że cudownie wyglądają w połączeniu z niebieską perowskią :)
Tu również perowskia w innej części ogrodu. Rośnie u mnie w dwóch miejscach, bo bardzo ją lubię... Jest trochę podobna do lawendy, ale moim zdaniem zdecydowanie mniej problematyczna :)
I moja najstarsza hortensja bukietowa też mnie w tym roku nie zawiedzie, jak dotychczas. Jest już tak wielka, rozrośnięta i wysoka, że zdecydowanie przerasta statystycznego homo sapiens :)
Właśnie w towarzystwie tej hortensji zrobione zostały pamiątkowe zdjęcia z naszymi gośćmi, którzy odwiedzili nas jakiś czas temu. Nasz ślubny świadek ze swoją ukochaną żonką, tu razem ze mną :)
A tu zaszczytne miejsce pomiędzy kobietami zajął mój mąż :)
Wspaniałe są takie spotkania, czasem po dłuższym czasie niewidzenia się :)
Na rabatach pokazała się też stokezja. Kwitnie rokrocznie właśnie w tym czasie. To mało znana bylinka, ale wdzięczna i bezproblemowa. Doskonale radzi sobie z moją pustynną suszą :)
Zakwitł jeszcze taki liliowiec. Te jego płatki z falbankami są zupełnie wyjątkowe :)
Doczekałam się także pierwszych kwiatów moich ketmii syryjskich. Kwitnie już biała i ta druga, niebiesko-fioletowa. Czekam jeszcze na kwitnienie różowej :)
I chciałam Wam pokazać moją nową dekorację. To prezent, który przyjechał do mnie aż z Niemiec i tak sobie teraz stoi i dekoruje moje zielone przestrzenie. Jak wiecie, ja bardzo lubię takie ogrodowe rekwizyty :)
A jeśli już poświęciłam część mojego dzisiejszego wpisu na zwierzenia dotyczące mojej pokrętnej natury, to dodam jeszcze, bo tak mi to teraz przyszło na myśl, że dziś uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię jazdę samochodem. Jechałam dziś do pobliskiego miasteczka i w tę piękną pogodę, na prawie pustej, doskonałej jakości, bo świeżo wyremontowanej drodze, doszła do mnie świadomość, że uwielbiam to robić. Kocham trzymać w dłoniach kierownicę i być panem, lub bardziej panią, drogi :) Jazda samochodem mnie uszczęśliwia, czuję się wtedy jak ptak... wolna, pozbawiona jakichkolwiek hamulców, prawie gotowa do niekontrolowanego lotu :) Ale powiem Wam w tajemnicy, że ta ekscytacja dopada mnie tylko wtedy, kiedy to ja siedzę za kierownicą. W charakterze pasażera mój komfort jazdy zmienia się diametralnie i przepoczwarzam się wtedy w zjadliwą i złośliwą wiedźmę, która potrafi słownie kąsać i wbijać kierującemu werbalne szpile prosto w serce :) Dlatego wolę jeździć sama :)
Zawsze powtarzam, że do końca życia będę pamiętać słowa, które wieki temu mój instruktor jazdy powtarzał jak mantrę: "dobry kierowca, to taki kierowca, którego pasażerowie czują komfort psychiczny w czasie jazdy"... I tego staram się trzymać, ale również wymagam tego od innych, kiedy siedzę na fotelu "obok" :)
No dobra, dosyć tych zwierzeń, bo jeszcze po przeczytaniu tego wszystkiego "znielubicie" mnie na amen :)
No to... hm... nie byłabym Panią Ogrodową, gdybym nie zasypała Was zdjęciami jeżówek. No muszę, po prostu muszę :) Przecież tych fotek mam najwięcej :) A więc, proszę bardzo...
I jeszcze na koniec kuzynki jeżówek - rudbekie...
Czyż nie są piękne? :)
A już na zupełnie całkowity koniec chciałam Was prosić o zajrzenie na post na blogu Agatki. W ostatnim poście umieszczona jest prośba o oddanie głosu na utalentowaną, młodą osóbkę - Anię, która bierze udział w plebiscycie Pokaż Talent... Agatka umieściła kilka prac Ani, więc jeśli tylko Wam się spodobają, gorąco prosimy o oddanie głosu na jej prace. Obie uważamy, że bardzo ważne jest wspieranie i promowanie takich młodych talentów. Za każdy oddany głos pięknie dziękujemy. Link do postu T U T A J.
Tymczasem ja żegnam się z Wami do następnego razu, dziękując za każdą wizytę na moim blogu i za każdy pozostawiony komentarz.
Bez Was nie byłoby Pani Ogrodowej... :)
Ależ lokator Ci się trafił! A ja myślałam, że mam takich interesujących mieszkańców w ogrodzie - jeże, padalce, żaby i ropuchy :). Czasem jakaś dzika kaczka albo czapla odwiedza nasz stawik. Bardzo dawno temu zachodziły do nas zające, sarny i bażanty, ale osiedle się rozrosło i wyparło niestety dzikie zwierzęta dalej, do lasu.
OdpowiedzUsuńTwój ogród niezmiennie mnie zachwyca, hortensje i jeżówki niesamowite, perowskia mnie zaciekawiła, nie kojarzyłam nazwy z tym kwiatkiem, uroczo wygląda w towarzystwie hortensji.
Co do jazdy samochodem - zupełnie mnie to nie pociąga, zawsze lubiłam być wożona (chociaż prawo jazdy mam) :). Ale lubię też chodzić, po mieście przemieszczam się najchętniej na piechotę, dalej jeżdżę na ogół z mężem lub synem, obaj są świetnymi kierowcami, a ja mam do nich pełne zaufanie, więc zupełnie się nie mieszam, nie komentuję, nie udzielam dobrych rad ani tym bardziej nie krytykuję. A oni to doceniają, bo wiadomo, że niektórzy pasażerowie potrafią wkurzyć kierowcę swoimi uwagami ;).
U nas też, Małgosiu, sarny były kiedyś na porządku dziennym. Jak wybudowali się sąsiedzi i zagęściły się domy wokół nas, sarny chyba pozostają w lesie... jakoś rzadko je widać. W sumie odnośnie tej jazdy samochodem, to zapomniałam napisać, że nie lubię już jeździć w wielkim mieście. Kiedy jadę do Wrocławia, denerwują mnie światła, korki itd. Lubię taką jazdę koło mnie, do pobliskich miasteczek, i tyle. Mknę sobie wtedy asfaltową drogą przez las i to mi sprawia wielką frajdę. Żeby nie było, ja też staram się nie wkurzać kierowców, ale ostatnio trochę częściej przyhamowuję męża, bo zawsze lubił szybką jazdę, a przecież jest coraz starszy i jego koncentracja też się niestety starzeje :) Pozdrawiam Cię serdecznie...
UsuńPreciosas tus flores. Tus confesiones son interesantes, algunas me son un poquito conocidas. Tienes una liebre en el jardín, esta tarde he visto una por el campo, hacía bastante tiempo que no las veía. Besos.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias. Me alegré de que esta liebre eligiera mi jardín, cuando hay tantos hermosos lugares verdes alrededor. Saludos.
UsuńMoim zdaniem każdy człowiek na swój sposób jest troszkę pokręcony. Najważniejsze to akceptować siebie takim jakim się jest :) Super zdjęcia! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSłusznie uważasz, każdy ma coś tam za uszami :) I rzeczywiście, samoakceptacja ma olbrzymie znaczenie. Pozdrawiam Cię również.
UsuńKażdy jest na swój sposób zakręcony i właśnie to czyni nas tak unikatowymi i wyjątkowymi :D Co do humorów, to rzecz ludzka, albo też może kobieca. Ważne aby widzieć swoje dobre cechy, nad wadami pracować, a których nie da się całkiem pozbyć - zaakceptować :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zając nie zje Ci ogrodu. W przeciwnym razie - zjedzcie zająca :D Żartuję, oczywiście ;)
Pozdrawiam Cię cieplutko! ♥
Ps. Takie hortensje mam zasuszone w wazonie :)
Mądrze prawisz, Kasiu. Ja tam lubię siebie taką, jaka jestem. Poza tym uważam, że moi bliscy też taką właśnie mnie kochają, więc choćby dla nich, nie mam zamiaru się zmieniać :) Zając chyba już się wyprowadził, parę ostatnich dni nie widziałam go wcale... Tak że pasztetu raczej nie będzie :) Ps. Nie suszyłam jeszcze hortensji, ale chyba zacznę :)
UsuńJa miałam taki czas, gdy próbowałam się w jakiś sposób "dostosować ", ale dopiero gdy to sobie odpuściłam i zaakceptowałam samą siebie i zaczęłam być w 100% sobą, nagle wszyscy sami zaczęli do mnie lgnąć i zbudowałam wspaniałe relacje z ludźmi :) A Ci którzy nie byli mi pisani - odeszli. Krzyżyk na drogę :D
UsuńJestem ciekawa, czy zając jeszcze wróci. Może został pasztetem dla lisa? Kto wie...
Hortensje zasuszone i popryskane lakierem do włosów, trzymają mi się już pięknie od prawie 3 lat! Polecam :)
Chyba każdy z nas, Kasiu, musiał dojść do tego sam, że najlepiej być po prostu sobą. I tak, jak piszesz, Ci którzy nie są nam pisani, po prostu muszą odejść... Zając pewnie znalazł jeszcze lepszą miejscówkę, niż moja. Może tam przynajmniej nie robią mu fotek z ukrycia :) A za hortensje się zabiorę, bo obiecałam sobie, że w tym roku ścinam je jesienią. Dość mam sprzątania wiosną fruwających wszędzie po zimie hortensjowych "kulek" :) Tak że pewnie je sobie zasuszę :)
UsuńWitaj Iwonko... Lokatora masz cudaśniego, jednak ja bym go nie chciała, taki milutko zwierzak ale ja podziękuję. Ogród Masz cudowny, dojrzały, tyle w nim się dzieje, piękne hortensje, zjawisko we. Perwoskie też bardzo lubię. , jeżówki, ketmie slicznosci . Jest na czym oko zawiesic. Ty również wyglądasz wspaniałe, a i z humorami u mnie ostatnio różnie, raz smutna raz wesoła... Bo nie lubię gdy pada deszcz, ale jest bardzo potrzebny, znaczy burze, pioruny... Ach strach ma wielkie oczy. No ma. ... I dziękuję za wsparcie. Tak trzeba wspierać młode talenty. Tym bardziej Ania na to zasługuje.... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo namyśle doszłam do wniosku, że rzeczywiście nie jest to pożądany lokator w ogrodzie. Wiele osób mnie ostrzegało, że potrafi skonsumować całkiem sporo, a tego nie zniosę :) Na szczęście chyba się wyprowadził, nie widzę go od kilku dni... Ja też nie przepadam za burzami, zawsze kojarzą mi się z jakimiś anomaliami pogodowymi, a to jakieś trąby powietrzne, czy inne pogodowe cuda, już wolę spokojny deszczyk. Pozdrowionka...
UsuńIwonko
OdpowiedzUsuńZawsze z ogromną przyjemnością czytam kolejny wpis. Najpierw lecę z tekstem i fotkami szybko bo chcę wiedzieć o czym tym razem:)
Potem czytam jeszcze raz ale już na spokojnie. Wczuwam się w sytuację, cieszę się razem z Tobą, widzę Twój ogród jakbym tam była. I to jest zasługa Twoich tekstów.
Piszesz fantastycznie!
Fotki dopełniają całości.
Wyglądacie świetnie i idealnie uzupełniacie w życiu. Czego można chcieć więcej:)
Podobnie jak Ty perfekcyjna nie jestem ale porządek być musi. Czasami śmiejemy się, że gdyby przyszło nam zrobić obiad po ciemku,to nie byłoby z tym problemu:)
Jazda autem już nie sprawia mi przyjemności a nawet mnie stresuje. Ale to chyba wina mojej wyobraźni i świadomości, że nie w każdym aucie siedzi odpowiedzialny kierowca.
Na szczęście mąż nie ma z tym problemu ale on z kolei nie rozmawia w trakcie jazdy. Skupiony na drodze i basta a mnie to pasuje.
Teraz to ja się rozpisałam:)
Wszystkiego dobrego życzę i gorąco pozdrawiam 🧡
Ojej, kochana... Tyle pięknych słów wywołało rumieńce na mojej twarzy, ale takie słowa są dla mnie bardzo motywujące i są motorem do tego, żeby pisać dalej i prowadzić tego bloga, skoro są takie osoby, które zaglądają tu i czytają to z przyjemnością. Dziękuję Ci bardzo. Wiesz, z tym prowadzeniem auta to różnie bywa. U mnie chyba to jest rodzinne, bo moja córka też z przyjemnością wsiada za kierownicę, wnuczka także. Wszystkie zdałyśmy egzamin za pierwszym razem i chyba mamy to zamiłowanie do jazdy we krwi :) Ale mój mąż - moim zdaniem - trochę za szybko jeździ i jego muszę odrobinkę hamować... Niestety, nie jest coraz młodszy, więc i koncentracja przecież też nie jest taka sama jak kiedyś. Dlatego najbardziej lubię jeździć sama, kiedy to ja siedzę za kierownicą :) Serdeczności Ci również zostawiam i ściskam mocno...
UsuńCzy możemy sobie wyobrazić, jaka byłaby ludzkość, gdyby nie znała kwiatów?
OdpowiedzUsuńIwonko, w Twoim ogrodzie można zobaczyć wiele ciekawostek roślinnych od których nie można oderwać oczu. Podziwiam Twój ogród i widzę, że jesteś Perfekcyjna w każdym calu. Zając mnie całkowicie zaskoczył. Mój ogród otaczają łąki a ja od wielu lat nie oglądałam ba, nie widziałam zająca. To straszne, że myśliwi i kłusownicy wszystko wytrzebili. Od wczoraj u mnie bez przerwy pada ulewny deszcz.
Serdecznie pozdrawiam:)
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
No nieeee... Ludzkość bez kwiatów??? Trudno to sobie wyobrazić :) Chyba jestem rzeczywiście perfekcyjna, tak jak piszesz, ale powiem Ci, że to wcale nie jest takie błogosławieństwo. To z reguły pochłania wiele czasu i energii, czasem zbędnej i niepotrzebnej, jak się potem okazuje :) Ten zając jest drugim osobnikiem tego gatunku, który nawiedził mój ogród, ale ten pierwszy był bardzo dawno temu i na pewno nie był to ten sam :) Zazdroszczę deszczu, naprawdę chciałabym, żeby popadało u mnie solidnie, nawet przez tydzień, bo opady jakimś dziwnym zrządzeniem losu omijają moją wioskę, choć nieraz pada naokoło, u nas nieeee :( Uściski Ci posyłam i również serdecznie pozdrawiam.
UsuńPrzepiękne ma Pani kwiaty w ogrodzie! A jeśli chodzi o to jaka Pani jest to super. Uwielbiam takie osoby, które sprawiają, że "nie jest nudno". Fajnie, że caly czas coś się dzieje. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję za te pochwały. Myślę, że raczej trudno nazwać mnie "nudną", często coś tam strzela mi do głowy :) I nie jestem "Pani", mam na imię Iwona. Dziękuję Ci pięknie za komentarz, pozdrawiam również i zapraszam ponownie...
UsuńKwiaty, jak zawsze, masz zachwycające. U mnie hortensje dopiero zaczynają pokazywać kwiatki, ale muszę Ci się pochwalić, że mam dwie hortensje, które wyprowadziłam na wysokie krzewy.
OdpowiedzUsuńŻycie z taką ciekawą osóbką, jak Ty musi być bardzo interesujące, widać zresztą, że bardzo blisko jesteście z małżonkiem.
Serdecznie pozdrawiam.:))
Oooo... super, że udało Ci się hortensje tak poprowadzić. To o wiele lepsze, niż takie na pniu, które często mają ten pieniek bardzo cienki. Mam nadzieję, kochana, że życie ze mną jest ciekawe, zresztą to zależy kto co lubi, jeśli ktoś lubi powtarzalność i "nudę" no to nie ze mną :) A jeśli chodzi o nasze relacje z małżonkiem, to tak... prawda... jesteśmy bardzo blisko :) Pozdrawiam Cię również bardzo dziękuję, dziękuję również za wszystkie miłe słowa...
UsuńNiezmiennie zachwycam się Twoim ogrodem, te zdjęcia wprawiają mnie w niemały błogostan. U mnie też wszystko rozkwita na czele z hortensją bukietową (którą swoją drogą też już mam wyższą niż standardowy homo sapiens ;)), chociaż jej bardzo w tym roku niestety dokuczają mocne ulewy, których w lipcu nie brakuje. Ja chyba też tak mam, że popadam z humorami ze skrajności w skrajność, ale w sumie ważne, by koniec końców wywrzeć na drugim człowieku dobre wrażenie ;) A samochodem też uwielbiam jeździć, zwłaszcza gdy w radiu lecą dobre kawałki do których mogę zdzierać swoje struny głosowe ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ach, Maks, dziękuję bardzo :) To miłe przeczytać takie słowa od kogoś, kto na roślinach doskonale się zna i również jest właścicielem swojego zielonego raju :) Piszesz, że u Ciebie mają miejsce ulewy... u mnie prawdziwego deszczu nie było już od bardzo dawna, czasem tylko pokapie trochę, szybciej to jednak wyparowuje, niż wsiąka w ziemię. Tak że trochę pustynny krajobraz mam w ogrodzie, zwłaszcza trawnik cierpi na tym najbardziej. Rozbawiłeś mnie tym zdzieraniem strun głosowych, bo uświadomiłam sobie, że ja też nie żałuję sobie decybeli, kiedy jadę sama autem :) Pozdrawiam Cię równie serdecznie...
UsuńPiękne i "swojskie" miejsce stworzyłaś skoro zawitał do Ciebie taki niecodzienny gość :) My cieszyliśmy się bardzo kiedy gniazdo założyły u nas sójki. Radość była tym większa, gdy mogliśmy podpatrywać jak maluchy uczą się latać. Dodam, że nasz ogród jest w mieście, więc tacy goście cieszą nas wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zając mógł sobie u mnie znaleźć mnóstwo bezpiecznych schowków i zakamarków, niestety chyba się wyniósł gdzie indziej, bo nie widzę go już od kilku dni...
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńMatko, jaki zając! Piękny i dorodny osobnik :) Cóż... zając w ogrodzie to chyba nie najlepsza sprawa, zwłaszcza, że jest roślinożerny i niewybredny. Szkoda by było, gdyby ponadjadał i ponadgryzał piękne roślinki. Może by go dokarmiać? Może by oswoił się i z dzikiego zająca stał się milusim króliczkiem? Pomyśl, taki zwierzaczek na Wielkanoc jak nalazł, może znajdowałabyś poukrywane czekoladowe jajka :D U mnie niestety nie ma takich fajnych lokatorów, takich, których aż chce się podziwiać. No ja zającem jestem oczarowana :) U mnie są węże, jakieś żaby, czasem trafi się jaszczurka, ale to nie są zwierzęta, które mnie zachwycają :D Są jeszcze ptaki, a te to mogę oglądać godzinami!
Jeżeli chodzi o samochód, to ja zdecydowanie wolę jeździć na miejscu pasażera :D Jazda za kółkiem nie jest zła, w końcu jeżdżę do pracy, na zakupy itd. ale jednak wolę się rozsiąść, porozglądać w czasie drogi, coś przekąsić - zwłaszcza, gdy szykuje się dłuższa trasa :D
Jak zawsze fantastyczny wpis Kochana!
Pozdrawiam cieplutko ♡
No właśnie, Klaudio. Najpierw prawie piszczałam z radości na widok zająca, ale szybko uświadomiono mi, że to nie jest pożądany gość w ogrodzie. Bo jest tak jak piszesz, jest roślinożerny , niewybredny i na dodatek ponoć uwielbia obgryzać np. azalie, a przecież moje azalie są moją wiosenną dumą i byłoby mi przykro, gdyby zostały zniszczone... Pomysł z zamianą w króliczka bardzo mi się spodobał, ale jest raczej nierealny :) Ja z kolei cieszę się, że u mnie nie ma ani żab, ani jaszczurek czy innych takich, bo brrr... uciekałabym chyba daleko :) Odnośnie samochodu - dobrze, że każdy lubi coś innego, tym sposobem ne jest nudno i każdy może mieć to, co lubi :) Uściski Ci mocne posyłam i buziaki :)
UsuńHej Kochana!
OdpowiedzUsuńZe mnie tez czasem taka aparatka, trochę zakręcona dająca się ponieść różnym nastrojom :). Ale wiesz co? To jest piękne, kobiece, to sprawia, że nie jest przy nas nudno :). Twój ogród zachwyca i jednocześnie oddaje Twoją naturę, tu poukładana i porządna, a tu gdzieś nie wiesz, co cię nagle spotka :D. Zajączek przepiękny <3
Do jazdy samochodem mam jednak całkowicie odwrotne podejście. Nigdy nie odnalazłam się za kierownicą. Za to uwielbiam odpływać sobie myślami jako pasażer :)
Masz rację, kobiety mają niekwestionowane prawo do swoich nastrojów, humorów i innych takich emocjonalnych wynalazków :) O ileż nudniejszy byłoby życie wszystkich, gdyby nie nasze foszki :) I masz rację, mój ogród to cała ja, jak mogłam wcześniej tak tego nie postrzegać. No widzisz, czasem ktoś spojrzy z boku i zobaczy to lepiej i wyraźniej :) Jeśli jesteś pasażerem odpływającym myślami, to jesteś pasażerem idealnym :) Pozdrawiam Cię ciepluteńko :)
UsuńBardzo, ale to bardzo lubię takie posty kiedy mogę lepiej poznać autora bloga - gdy niestety nie ma możliwości zrobić tego na żywo. Chociaż my do siebie akurat nie mamy aż tak daleko, więc nie mam nadzieje, że w końcu nasze drogi się przetną 😄. Akurat wczoraj byłam na spotkaniu z jedną z osób blogujących, chociaż teraz bardziej skupionej na instagramie. No w każdym razie. Chcieć to móc i się po roku internetowej znajomości zmówiliśmy na wspólne wyjście na kawkę i do kina😊.
OdpowiedzUsuńPrzerwa na zachwyt liliami jejku ależ są dostojne i majestatyczne. Szkoda, że leży tym bardzo delikatne.
Idziemy dalej. Kierowcą jestem, ale średnio lubię jeździć, ale teraz gdy od 3 tyg. Nie mam auta stwierdzam, że jednak bardzo mi tego brakuje 😂.
Nie wiem czy inni lubią ze mną jeździć, ale kiedyś słyszałam, że najgorszy pasażer to drugi kierowca 🙈. Coś w tym jest.
Serdeczności i więcej takich postów! 🤩
Aga, mam nadzieję, że kiedyś to zmienimy i zweryfikujemy wiedzę o sobie właśnie na żywo. Przecież ludzie pokonują większe odległości, żeby się poznać, a nie tylko takie jaka dzieli nas, czyli niewielkie. Takie spotkania są super, bo ja wprawdzie w sferze blogowej nie miałam jeszcze takiej sytuacji, ale już w facebookowej jak najbardziej. I to jest wspaniałe :) A odnośnie samochodu, to jednak wychodzi na to, że lubisz jeździć, dopiero brak auta Ci to uświadomił :) Z tym najgorszym pasażerem, to masz świętą rację :) Ja dopóki nie byłam kierowcą, jako pasażer w ogóle nie zwracałam uwag na to, jak kto jedzie. Dopiero po fakcie, stałam się współkierowcą :) Na dodatek naciskającą niewidoczne hamulce pod nogami, oczywiście siedząc na miejscu pasażera :):):) Całusy... cieszę się, że taki post pełen zwierzeń Cci się podoba :)
Usuńale fajna ekipa:) piękne zdjęcia śliczna jesteś:) a pana zająca oswajaj:D marchewką go przekupuj^^
OdpowiedzUsuńAch, pięknie dziękuję :) Pana zająca już raczej nie ma... Nie widziałam go od kliku dni, więc chyba zmienił kwaterę :)
Usuńu nas swego czasu mieszkała rodzina jeży:D
UsuńTeż fajnie. U mnie jeż bywał dawno... Wyjadał żarcie z kociej miski stojącej na tarasie :)
Usuńhaha a nasz jeż też kotom wyjadał:D a najlepsze jest to że koty się jeża bały i czekały grzecznie aż się jegomość naje;D
UsuńZnają swoje miejsce w szeregu :) :) :)
UsuńIwonko tak ciekawy wpis, sama nie wiem od czego zacząć...ale zacznę do Zając:) doskonały gość, taki dostojny i jednocześnie taki uroczy. Kwiaty jak zwykle piękne, te lilie są doskonałe, nic tylko podziwiać! Wspaniała spotkanie się u Was odbyło:)
OdpowiedzUsuńA teraz co do Twoje samooceny to im częściej Ciebie czytam to uważam, że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić 😘 bo ja jestem taką samą aparatką jak Ty. Myślę, że tematów by nam nie zabrakło.
Serdecznie Cię ściskam i pozdrawiam:)
Zając, kochana, to gość doskonały, ale może i lepiej, że zniknął, bo ponoć mógłby mi schrupać połowę ogrodu :) A nie widuję go już kilka dni, więc pewnie zmienił miejscówkę :) A odnośnie reszty, to powiem Ci, że ja jestem pewna, że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić... taką pokrewną duszę wyczuwa się od razu, nawet na odległość :) Całusy Ci posyłam i serdeczności...
UsuńIwonko też tak czuję:) serdeczne pozdrowienia!
UsuńDziękuję i uściski Ci przesyłam...
UsuńPan Zając świetny! A z ogrodem w tle... od razu skojarzył mi się z bajkami dzieciństwa! Kwiaty, jak zawsze, wspaniałe. Podziwiam je z zachwytem! :)
OdpowiedzUsuńPan Zając chyba się obraził i wyniósł, bo coś go ostatnio nie widzę :)
UsuńO ogrodzie nie będę się powtarzać, bo zawsze jest zachwycający. Również Ty w swoim ogrodzie. Ale zając przywołał wspomnienia kiedy nasz ogród był ugorem i nie było osiedla wokół nas to były czasy. Przychodziły zające, sarny z malutkimi dziećmi, kuropatwy. I my i nasze wówczas małe dzieci, mieliśmy wielką frajdę. Tęskno mi do tych chwil. Gościem teraz jest tylko jeż i ptaki oraz nasz i inne koty. Iwonko jesteśmy bardzo różni, bo cóż byłoby nudno, gdybyśmy byli tacy sami. Jak czytam jesteśmy bardzo odmienne, ale przecież przeciwieństwa się przyciągają. Najważniejsze jest wysłuchać i zrozumieć drugiego człowieka. Nie dane mi niestety było zostać kierowcą. Jestem spokojnym pasażerem takim podziwiającym świat przez okno i bardzo lubię jeździć z moim bardzo łagodnym kierowcą😀 Pozdrawiam serdecznie 🌹🌹🌹
OdpowiedzUsuńW czasie, kiedy my budowaliśmy dom, też przychodziły do nas różne zwierzęta. Teraz się zagęściło, wyrosły naokoło nas nowe domy, trochę tak jak grzyby po deszczu i z naszej samotni zrobiło się takie małe wiejskie osiedle. Ale ma to też sporo zalet :) Tyle, że teraz zwierząt jest jak na lekarstwo, boją się chyba tych tłumów i hałasów... Tak, jak mówisz, kochana, czasem przeciwieństwa się przyciągają i nie możemy wszyscy być jednakowi. Na szczęście jesteśmy różnorodni i to jest bardzo interesujące. Ściskam Cię bardzo serdecznie...
UsuńJa tak troszkę wyczuwam już niestety nadchodzącą jesień w naszym ogrodzie. Na ten moment cudnie wyglądają hortensje, lilie oraz cynie, które uwielbiam. Jakże wspaniale jest mieć takie miejsce, jak nasze ogrody ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam cynie, ale jakoś tak się stało, że nie mam ich u siebie w tym roku. Chyba wiosną wyskubałam wszystkie młode siewki :) Masz rację, mięc ogród to cudowna sprawa :)
UsuńIwonko, zawsze z ogromną ciekawością i dokładnością oglądam wszystkie Twoje ogrodowe zdjęcia. Wielką przyjemność sprawia mi wędrowanie Twoimi ukwieconymi alejkami, a teraz jeszcze w miłym i zaskakującym towarzystwie Pana Zająca... ależ masz fajnego lokatora. Przyznam szczerze, że ja kocham takie dzikie, zarośnięte gęstwiną roślin zakątki, przywodzi mi to na myśl tajemniczy ogród. Często można tam spotkać różne zwierzątka... a może nawet między roślinkami przemykają ogrodowe wróżki ;)))
OdpowiedzUsuńJeżówki masz przepiękne, uwielbiam je, niestety moje, w przeciągu lat, wszystkie wyginęły.
Pozdrawiam najserdeczniej, Agness:)
Bardzo dziękuję Agness. To ogromnie miło czytać, że z zainteresowaniem oglądasz moje ogrodowe fotki. Masz rację, jeśli tylko w tych gęstwinach mogą mieszkać ogrodowe wróżki, to jestem jak najbardziej za tym, żeby takich zakątków było znacznie więcej :) Jak wiesz, jeżówki tez uwielbiam, ale zdarza się, że bywają kapryśne, a nawet rzeczywiście potrafią wyginąć i w ogóle nie wiadomo dlaczego... Pozdrawiam Cię również bardzo gorąco i zapraszam ponownie :)
Usuńprzepiękny ogród z zachwycającymi kwiatami, sama pokochałam lilie i ich zapach, na razie mam ich dopiero kilka, ale planuję dosadzić ich dużo więcej,
OdpowiedzUsuńzaciekawiły mnie niektóre kwiaty i już je zapisałam na liście do kupienia
Ja też planuję dosadzić lilie, bo są cudowne. Nie dość, że pięknie wyglądają, to jeszcze wspaniale pachną :) Cieszę się, że mogę być dla Ciebie źródłem wiedzy w zakresie jakichś nowości, to dla mnie super motywujące :)
UsuńReading this makes me think that we have the same personality, i also love planting plants and flowers in the garden.
OdpowiedzUsuńJULIE ANN LOZADA BLOG
I am very happy and in this situation I invite you again.
UsuńWspaniały ogród Iwonko. Super, że ptaszki u Was zamieszkały i pomieszkuje zając. Pierwszy raz się spotykam z sytuacją, że zając zamieszkał u kogoś w ogrodzie. Wszystko świadczy, że dobrzy z Was ludzie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKochana Lenko, zając zatrzymał się u mnie tylko na kilka dni. Potem chyba się wyniósł, bo nie widuję go już dzisiaj. Pozdrawiam Cię również...
UsuńUwielbiam oglądać zdjęcia z Twojego ogrodu. A skoro masz tam "dzikich lokatorów" to znaczy, że panuje tam dobry klimat i dobra energia, bo przecież zwierzęta zawsze kierują się instynktem.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, cieszę się, że moje zdjęcia Ci się podobają, bo staram się, żeby były ładne :) Też mam taką nadzieję, że w moim ogrodzie panuje dobra energia :) Pozdrawiam cieplutko...
UsuńRozumiem Cię z tymi skrajnościami, ale tak jest nawet lepiej, przynajmniej w 100% jesteś nietuzinkowa :D Piękne kwiaty :D
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, nie chciałabym być szablonową osobą :) Dziękuję :)
UsuńWitam popołudniową porą. Przecudny ten ogród, a zajączek genialny. Ostatnio jak w nocy puszczałam pieska na nocną toaletę to zauważyłam wielkiego jeża. Cola go tylko obwąchała i uciekła do domu. Już dawno nie widziałam tak dużego kolczastego zwierza.
OdpowiedzUsuńCo do jazdy samochodem, też uwielbiam, szczególną moc czuję na drogach szybkiego ruchu. Nie lubię wolnej jazdy i niespokojnej. Gdy jadę z mężem na zakupy czy zwiedzać świat, to chętnie siedzę po stronie pasażera i robię mnóstwo zdjęć. Mąż jeździ głównie zwykłymi drogami i wlecze się przez miasta i wioseczki a ja sruu... na autostradę i szybko do celu ( wiadomo, że nie 200 km/h ale te 140 się zdarza).
Jeśli znajdziesz chwilkę to pojawił się na blogu dalej klockowy post, ale tym razem przyjemny dla oka bo z pszczółkami:) a o 18.00 wleci jeszcze domek w kształcie pszczółki więc tak troszkę po fachu i z ogrodami związane zestawy :D.
Miłego popołudnia.
Och, to z jazdą samochodem masz tak jak ja. Nie cierpię jeździć po mieście i jak muszę jechać do Wrocławia, to jestem nieszczęśliwa :) Ale drogą S5 do Wrocławia mknę jak błyskawica, a jakby nie było szyb, to wiatr wyrwał by mi włosy :) :) :) Oczywiście, że zajrzę do pszczółkowego domku, takiej gratki nie mogę odpuścić... Uściski przesyłam.
UsuńPiękne kwiaty. Miałaś miałaś niespodziewanego gościa w swoim ogrodzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.
Dziękuję. Tak, gość był zupełnie niespodziewany, nawet mnie wystraszył :) Pozdrawiam również...
UsuńTwój wpis jest prawdziwą mieszanką uczuć, refleksji i humoru! Twoje osobiste przemyślenia pokazują Cię jako osobę z wieloma różnymi cechami, które sprawiają, że jesteś unikalna i ciekawa. Często jesteś pogodna, ale tak jak większość z nas, czasami masz różne nastroje, co wcale nie musi być złe. Twój ogród odzwierciedla Twoją potrzebę porządku i harmonii, a opis zakątków, które zarosły i stały się prawie niedostępne, jest ciekawy i pełen uroku. Cieszę się, że dzielisz się takimi osobistymi spostrzeżeniami, które pozwalają nam lepiej Cię poznać i zrozumieć Twoje pasje. Gratuluję Ci tego pięknego hortensjowego zdobycia i jestem pewien, że Twoje ogrodnicze wyzwania dadzą piękne efekty, tak jak te zakątki, które stały się prawdziwym ptasim rajem! Pan zająć prezentuje się obłednie na Twoich włościach i że udało Ci się go sfotorafowac :)
OdpowiedzUsuńSfotografowanie zająca nie było takie proste. Robiłam to przez okno sypialni, kiedy akurat siedział sobie i robił osobistą toaletę. Myślę, że to go tak zajmowało, że nie zwracał uwagi na to co dzieje się naokoło, nawet się pozwolił sfilmować. A ja bardzo uważałam, żeby mi nic w tym oknie nawet nie drgnęło :) Dziękuję, Aniu za wszystkie pochwały. Piszesz mi takie miłe rzeczy, że czerwienię się czytając, ale nie ukrywam, że miło mi to czytać. Uściski Ci przesyłam...
UsuńPrzygodę z Panem Zającem miałaś niezłą! Spacer po ścieżkach Twojego ogrodu, wśród kwiatów, których nazw nie znałam i wśród ukochanych jeżówek to dla mnie zawsze wielką przyjemność. Ogród jest odzwierciedlaniem naszej osobowości, więc twoja perfekcyjność również tu się ujawnia. Ja, choć w niektórych dziedzinach jestem perfekcjonistką, to akurat w ogrodzie lubię dać roślinom trochę luzu i swobody. Też lubię jeździć samochodem jako kierowca, ale pasażerem jestem spokojnym. Serdeczności dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że choć trochę się różnimy, bo dzięki temu jest ciekawiej i bardziej interesująco :) Ja i tak aktualnie już sporo się zmieniłam, jednak mijający czas uczy pokory i generalnie człowieka wycisza, ale jak jeszcze byłam młodsza, to to moje zamiłowanie do perfekcji było zdecydowanie bardziej męczące... i dla mnie i chyba dla moich najbliższych. Jednak w miarę upływu lat człowiek pokornieje wobec takich nieistotnych spraw... Uściski!
UsuńTo prawda Iwonko, też widzę że z upływem lat coraz więcej we mnie pokory...
UsuńI powiem Ci, że ja całkiem dobrze się z tym czuję :)
UsuńJa też jak się raduję lub złoszczę to z podwójną siłą.
OdpowiedzUsuńCzyli dajemy upust swoim emocjom :)
UsuńWitam Cię serdecznie 🙋♂️
OdpowiedzUsuńDużo napisałaś w swoim wpisie nt. swoich przemyśleń na swój temat. Bardzo interesująco i ciekawie opisałaś siebie i swoje cechy osobowości. Warto wiedzieć, że każde emocje są ważne, nie ma dobrych, czy złych emocji. Podobnie jest zresztą z samoakceptacją i poczuciem własnej wartości. Warto zaakceptować siebie takim, jakim się jest, bez porównywania się do innych osób. Można nad niektórymi cechami charakteru popracować, nad innymi zaakceptować. Warto założyć sobie dziennik i w nim dokonać ćwiczenia w zakresie samoakceptacji i poczucia własnej wartości. Zrób listę tego, za co siebie lubisz. Jakie są Twoje największe mocne strony, jakie komplementy ostatnio usłyszałaś na swój temat, w czym jesteś najlepsza (jakie masz talenty, hobby, pasje). Jakie są Twoje wartości i jak kierują one decyzjami, które podejmujesz, jaka jest Twoja samoocena, nad czym chciałabyś popracować. Takie ćwiczenia pomogą zrozumieć samą siebie, zaakceptować siebie, a także są to ćwiczenia na samooakceptację. Ludzie mają tendencję do ulegania zniekształceniom poznawczym i w krytyczny sposób siebie oceniają. Mam nadzieję, że takie ćwiczenia pomogą Tobie zrozumieć samą siebie i zaakceptować siebie takim, jakim się jest. Można popracować nad pewnymi zachowaniami, cechami charakteru.
Bardzo piękny zająć zagościł Twój ogród. To wspaniałe uczucie móc zobaczyć takie wspaniałe zwierzęta w swoim ogrodzie. Za to cenię sobie przyrodę i jestem za to wdzięczny 👍🥰
Pozdrawiam Cię cieplutko i z całego serca 🤗😘❤
Patryk
Bardzo Ci dziękuję, Patryku, za Twój wartościowy komentarz. Z pewnością wiele tych cennych rad pomoże niektórym osobom zaakceptować siebie, tak jak piszesz. Na szczęście ja nie mam z tym problemu, a jeśli odebrałeś to inaczej, to z pewnością dlatego, że niezbyt precyzyjnie to opisałam. Ja akceptuję siebie taką jaka jestem, tym bardziej, że właśnie w takiej postaci jestem również akceptowana przez najbliższą mi osobę, czyli mojego męża, a to jest dla mnie ogromnie ważne. Lubię siebie i swój charakter, choć mam świadomość swoich wad i słabości, to jednak uważam, że każdy je ma i fakt, że mam świadomość ich istnienia, to dla mnie połowa sukcesu. Nie robię nimi nikomu krzywdy i dlatego nic z nimi nie robię i nie mam takiego zamiaru :) Pozdrawiam Cię również bardzo cieplutko i życzę Ci wspaniałych dni...
Usuń