159. Czerwcowe rozmaitości
Po poznańskich wojażach i poznańskich opowieściach, czas wrócić do swojej codzienności, do ogrodu i do spraw, które zajmują mnie zwykle na co dzień. Tym bardziej, że nastało lato, czyli kolejna pora roku nieuchronnie objęła naturę w swoje władanie.
Ogród spokojnie czekał na mój powrót, rośliny nie wyglądały na specjalnie stęsknione, ale może to złudne wrażenie, bo może jest zupełnie odwrotnie? W każdym razie rosły sobie spokojnie, nie uciekły, nie umarły, więc jest ok...
Teraz pomaleńku będę sobie czekać na mój prawdziwy urlop, ale to w sierpniu, nawet w jego drugiej połowie, więc jeszcze trochę czasu mi zostało do tych, mam nadzieję, cudownych chwil.
Dziś przywitam się z Wami czerwonymi niecierpkami.
I nawet nie czuję, że znowu rymuję :)
Wciąż nie mogę się nadziwić, jak niesamowicie na zdjęciach wychodzi czerwony kolor kwiatów. To fakt, że te niecierpki są intensywnie czerwone, ale ta ich czerwień na fotce aż bije po oczach. Ale mnie się to podoba :)
Powróciłam już emocjami do swojej powszedniości... znów potrzebuję ciszy i spokoju. Wychodzę często do ogrodu słuchać śpiewu ptaków, uwielbiam ptasi śpiew. Nie wiem nawet, czy nie jest to jedyny dźwięk, który tak mnie uspokaja i koi. Mogę mieć czasem zszarpane nerwy, czy nawet gorszy nastrój, jak każdy, ale ten ogrodowy świergot zawsze mnie emocjonalnie rozwala.
Na poniższych fotkach parzydło. Dopiero co miało swoje pięć minut, ale ten jego kwiat jest wyjątkowo imponujący... trudno się nim nie zachwycać.
Co do ptasiego śpiewu, to mam takiego jednego swojego zaprzyjaźnionego skowronka :) Mam wrażenie, że jest jeden i nie chciałabym się mylić, bo ta myśl, że jest jeden i że wciąż ten sam śpiewa tylko dla mnie, jest cudowna.
Zawsze śpiewa, kiedy wychodzę do ogrodu. Unosi się wysoko nad niebem i odstawia takie trele, że głowa mała. Może nie uwierzycie, ale to najpiękniejsza muzyka, zdecydowanie wolę ten śpiew, niż najpiękniejszą operową arię, a właściwie jest to z mojej strony lekkie przekłamanie, bo ze wszystkich gatunków muzycznych, właśnie arie operowe są dla mnie jakoś tak mało strawne. Choć kończyłam przecież szkołę muzyczną i uwielbiam muzykę poważną, a z filharmonii mogłabym wychodzić tylko na siku, to arie operowe zawsze były dla mnie nie do przeskoczenia. Jakoś moje ucho nie współgra akurat z tym gatunkiem muzycznym :)
Zobaczcie tylko, ile będzie w tym roku jeżówek :) Takich jeżówkowych kępek z wieloma pączkami, mam w ogrodzie całkiem sporo :)
Jakoś mam tak ostatnio, że dopadają mnie myśli o nieuchronności mijającego czasu i sama już nie wiem, czy to z powodu faktu, że ten czas leci tak szybko, czy dlatego, że czeka mnie dosyć długie oczekiwanie na kolejne cudownie przyjemne wydarzenie. Jednocześnie uświadamiam sobie, że jak już to wydarzenie nadejdzie, a potem pewnie szybko minie, to za niedługą chwilę przyjdzie jesień i będzie po lecie, na które tak długo czekałam :( Jakiś taki smuteczek mały mam z tego powodu...
Tymczasem na mojej jodle koreańskiej Silberlocke pojawiły się nowe, cudowne szyszunie :) Takie rozczulające, szyszkowe dzidziusie :)
Jak wygląda Wasz poranek? Czy witacie się rano sami ze sobą? Ja mam tak, że jak tylko rano wstanę, to oczywiście biegnę do łazienki w wiadomym celu, a potem myjąc ręce stoję przed lustrem i witam się sama ze sobą :) Najczęściej życzę sobie dobrego dnia, uśmiecham się do swojego odbicia i przesyłam sobie ciepłe myśli. I jak tak dłużej nad tym myślę, to żałuję w swoim życiu tylko jednego. Ale nie wiem, czy powinnam czegokolwiek żałować, bo przecież wszystko przez co w życiu przechodzimy i czego doświadczamy, kształtuje nas właśnie na takich ludzi, jakimi jesteśmy teraz.
A mój klonik bardzo lubi słonko. I im świeci go więcej, tym bardziej wybarwione są klonikowe liście.
A czego w swoim życiu żałuję najbardziej? Tego, że to poczucie szczęścia, które towarzyszy mi w moim obecnym życiu, przyszło do mnie tak późno. Pewnie, że lepiej późno, niż wcale, ale takie fajne lata swojego życia spędziłam na jakichś emocjonalnych pierdołach, na szukaniu dziury w całym, na rozdrabnianiu się na małe, zupełnie nieistotne rzeczy, tracąc na to czas całkiem niepotrzebnie. Jasne, że pewnych rzeczy nie da się przewidzieć, ani zaplanować, nie da się pozyskać tej wiedzy, która przychodzi do nas z czasem, z doświadczeniem i z emocjonalnym dojrzewaniem, ale to nie zmienia faktu, że trochę mi żal. Gdybym wtedy, w tamtym moim poprzednim życiu, umiała być szczęśliwa tak jak teraz, nie miałabym przynajmniej poczucia straconego czasu...
Teraz trochę kwiatowych portretów: koleus, gaura biała i wiesiołek missouryjski.
A na deser portretowe ujęcie kwiatów firletki chalcedońskiej :)
Uważam, że tego dobrego czasu w swoim życiu straciłam wiele. I choć, jak rzecze Słowacki: "nie czas żałować róż, gdy płoną lasy", to chciałabym mieć możliwość jeszcze raz przeżyć pewien czas w swoim życiu. Wiem, wiem... to żadne odkrycie Ameryki, wiele osób tak by chciało :) Ale to tylko dowodzi, że nie jestem osamotniona w takich przemyśleniach i wiele osób ma podobne pragnienia, nawet jeśli ma świadomość, że są zupełnie nierealne :)
Myśleć i marzyć wolno każdemu, prawda??? :)
Pokażę Wam jeszcze co zrobiłam ze swoją supertunią, jeszcze przed wyjazdem do Poznania. Zdecydowanie ścięłam jej bujną, kwiatową fryzurkę, tylko zapomniałam zrobić zdjęcia "przed". Dlatego na fotce jest widok w czasie połowy tych fryzjerskich czynności, kiedy to przypomniałam sobie, że fajnie byłoby uwiecznić ten radykalny krok. Po lewej stronie jeszcze przed cięciem, czyli wybujałe, kwiatowe pędy wędrujące już na szybę, a po prawej już po designerskich zabiegach :)
Teraz czekam tylko na jej ponowne, bujne kwitnienie. Postaram się nie zapomnieć i pokazać Wam po jakimś czasie, jak jej fryzurka zgęstniała i okazale odrosła :)
I chyba przyszedł czas na pokazanie Wam roślinki, która jest dumą i chlubą moich letnich rabat, czyli szałwii muszkatołowej :) To wyjątkowa roślina. Raz wprowadzona do ogrodu, zostaje w nim na zawsze, przynajmniej u mnie tak właśnie było, bo z roku na rok mam jej coraz więcej. Zaczęłam od jednej malutkiej sadzonki kilka lat temu. I mimo, że teoretycznie jest to roślina dwuletnia, to rozsiewa się tak, że czasem trudno ją ogarnąć. Młode siewki znajduję wszędzie... pojawiają się zarówno na trawniku, jak i potrafią się zagnieździć w szparach pomiędzy kostką brukową.
A kiedy już zakwitnie, to wtedy jest to niesamowite, ogrodowe widowisko. Jej kwiaty mają wyjątkowo spektakularny wygląd i zachwycają swoją wielokolorową formą, od bieli, poprzez róż, aż do zupełnie bordowych odcieni. I te obwódki na każdym pojedynczym płatku, to po prostu majstersztyk... Poza tym każda taka szałwia jest świetną modelką i na fotkach wychodzi doskonale. Zobaczcie sami :)
Mam też taką szałwię w białym przyodziewku, ale moim zdaniem, nie wygląda już tak widowiskowo jak jej poprzedniczka.
W minioną niedzielę wyciągnęłam męża na festiwal kwiatów w pobliskim miasteczku. Miałam nadzieję na poprawienie sobie humoru jakimś ewentualnym zakupem czegoś cudownego do ogrodu, ale... srogo się zawiodłam i wróciłam z niczym :( Impreza w niczym nie przypominała festiwalu kwiatów. Widok kilku sprzedawców z rozłożonymi na ziemi roślinkami zalatywał mi bardziej sobotnim targowiskiem w pobliżu mojego domu. Poza tym nie było specjalnie żadnego wyboru ciekawych roślinek, bardziej przypominało to kwiaciarnię przed samym zamknięciem, albo stoisko w markecie z resztką niekupionych roślin, a nie festiwal. Za to znalazły się stoiska z wiatraczkami, słodyczami, kiczowatą biżuterią dla małych dziewczynek itp. Zjedliśmy lody i z pustymi rękami wróciliśmy do domu :)
Przy okazji sfotografowaliśmy zabytkowy pałac, który ogromnie nam się spodobał. Widać, że jeszcze całkiem niedawno była tam restauracja... niestety, dzisiaj obiekt jest zamknięty i szkoda, bo pewnie niedługo popadnie w ruinę, jeśli nikt się tym kompleksem poważnie nie zainteresuje.
Mam wrażenie, że dzisiaj trochę za bardzo tu pofilozofowałam i posmęciłam, ale tak to już jest, że nie zawsze jest się osobą tryskającą humorem i entuzjazmem, choć muszę przyznać z ręką na sercu, że takie ględzenie zdarza mi się niezmiernie rzadko i o ile siebie znam, to już jutro nie będzie po nim śladu :)
Dlatego na koniec pokażę Wam jakiś przyjemny obrazek, żeby choć trochę zatuszować to moje smętne nawijanie i pokażę Wam moje dwa serduszka najdroższe w postaci moich wnusiaków, które miałam ostatnio okazję uściskać mocno, a to z okazji urodzin mojej córki, na których to się z nimi zobaczyłam, a nawet wspólnie uwieczniłam.
No i proszę... od razu humor mi się poprawił, jak tylko popatrzyłam na te dwie, ukochane dla mnie, osóbki :)
I to tyle na dziś. Spadam do mojego mężusia, który tu mnie ponagla i dzisiaj jakoś wyjątkowo domaga się mojego towarzystwa, może z racji, że większą część dnia przesiedziałam na tarasie słuchając śpiewu ptaków, a popołudniu zajęłam się blogiem :)
Więc pa pa, do zobaczenia w następnym wpisie 💚
Pięknie wszystko rośnie. Mnie zachwyciłaś tą szałwią. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zgadza się, szałwia jest wyjątkowo piękna.
UsuńPozdrawiam również...
Witam Cię serdecznie 🖐😊
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za kolejny post z którym chętnie podzieliłaś się z nami. Z miłą przyjemnością go przeczytałem i obejrzałem wspaniałe zdjęcia, szczególnie przepięknej roślinności. Wspomniałaś tutaj o tym, że rano miło się witasz i mówisz do siebie miłe słowa przed lustrem. To coś, co można dla siebie dobrego zrobić. Poczucie szczęścia jest ciekawym i jednocześnie fascynującym tematem w psychologii, szczególnie w psychologii pozytywnej. Tak się składa, że niebawem także pojawi się post na moim blogu na temat poczucia szczęścia w ujęciu psychologicznym oraz akcje na rzecz poczucia szczęścia, czyli w jaki sposób zadbać o swoje poczucie szczęścia. Ono jest bardzo ważne dla człowieka. Jest jednym z elementów dobrostanu psychicznego. Na szczęście składa się wiele czynników, a co najciekawsze jest to, że badania mówią o tym, że np. "osoby szczęśliwe mają na ogół więcej przyjaciół, więcej wartościowych relacji z ludźmi i trwalsze sieci wsparcia społecznego niż ludzie mniej szczęśliwi" (Lyubomirsky et al., 2005) [na podst. https://openstax.org/books/psychologia-polska/pages/14-5-dazenie-do-szczescia].
Ja podzielę się z Tobą moim sposobem na zadbanie o poczucie szczęścia. Jest to przede wszystkim praktykowanie wdzięczności, myśli afirmacyjne, uważność (mindfulness) a także realizacja zadań z kalendarza Action For Happiness. O tym też będzie mowa we wcześniej wspomnianym poście.
Mam nadzieję, że i tam coś ciekawego znajdziesz i być może wypróbujesz u siebie. Być może coś Cię zainspiruję 👍😊
Śpiew ptaków to wspaniała rzecz, która poprawia nam nastrój. Uwielbiam słuchać ptaków. Od razu człowiek lepiej się czuje 😍🐦
Pozdrawiam Cię cieplutko i ściskam Cię mocno 🤗🥰😘
Dziękuję Ci Patryku za tak obszerny i szczegółowy komentarz.
UsuńI dziękuję za pochwałę roślinek, to dla mnie bardzo miłe.
Bardzo ciekawie opisałeś stan poczucia szczęścia i wszystko, co się z tym wiąże. To rzeczywiście obszerny temat i niesamowicie fascynujący.
Praktykowanie wdzięczności nie jest dla mnie obcym tematem, ale z ogromnym zainteresowaniem przeczytam Twój post, w którym będzie poruszony ten temat, bo z pewnością znajdę w nim wiele interesujących dla siebie informacji :)
Ja również bardzo gorąco Cię pozdrawiam i mocno ściskam...
Iwonko
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo sobie pomarudzić, posmęcić i porozpamiętywać. Nawet takie co by było gdyby też jest potrzebne i nie jest ważne czy ma sens czy go nie ma .
Masz rację, że wielu tak ma i ja też tak mam. Nie jeden raz zastanawiałam się jak zorganizowałabym swoje życie, gdybym miała zaczynać je od nowa.
Gdybym miała te doświadczenia, które mam,to pewnie byłaby konkretna różnica ale bez nich może popełniłabym jeszcze więcej błędów.
Ech...niech już jest co jest bo nie mam powodu do narzekania a czas?
Ten oszalał i pędzi i nie potrafi zwolnić. Tak niedawno pisałaś, że już jest czerwiec a tu za drzwiami czeka już lipiec. Nie wiem dlaczego ale lipiec dla mnie jest już tym mniej radosnym miesiącem mimo, że to wciąż pełnia lata. Chyba dlatego, że zaczyna już ubywać dnia .
Oczywiście jest pięknie dookoła a roślinki pokazują swoje wdzięki i czarują a mają niezwykłą moc, co widać w Twoim ogrodzie.
Bałyśmy się, że wszystko wykwitnie w maju i nic nie zostanie na później a tu proszę....zostało i to mnóstwo:)
Ptasie trele są niepowtarzalne i ja je uwielbiam. Mogę słuchać godzinami.
Przez dziewięć dni byliśmy w leśnym domku a tam ptaki śpiewają od 4 rano do 22. Coś fantastycznego.
Fotki z dzieciakami urocze,widać to Wasze szczęście. Nie dziwię się, że czekasz na wspólny wyjazd. Będzie cudnie!
Chyba się rozpisałam i nawet rozmarzyłam. Te posty i dzielenie się przemyśleniami, uruchamiają też moje przemyślenia a potem to już samo wszystko się nakręca.
Może wystarczy na dziś:)
Serdeczności posyłam i tulę mocno😘❤️
No tak, Maminku, czasem zdarza mi się pomarudzić, jak każdemu :) Ale dzisiaj już jest ok i wiedziałam, że tak będzie. Jakaś sinusoida widocznie mnie dopadła i wczoraj była na dole :)
UsuńMasz rację, wracanie do przeszłości i myślenie o tym, co można było zmienić, nie ma większego sensu, choć wiem, że sporo osób tak sobie myśli i tak by chciała. Ale życie nie daje takiej możliwości, może to i dobrze?
To prawda, że po ogrodzie w tej chwili w ogóle nie widać tego, co wydarzyło się pod koniec kwietnia. Żyje sobie swoim życiem, jakby nic się nie stało i bardzo dobrze, bo przynajmniej moje serce już nie krwawi z tego powodu :)
Obie mamy dar do pisania, a myślę, że jakbyśmy się spotkały, to tak samo nie mogłybyśmy się nagadać :) Z pewnością kiedyś to sprawdzimy :)
Cieszę się, że choć trochę odpoczęłaś i posłuchałaś sobie śpiewu ptaków, to jest najlepsze lekarstwo na duszę :)
Ściskam Cię bardzo mocno i całusy też przesyłam...
😘😘❤️❤️
Usuń😘😘❤️❤️
UsuńIwonko, większość z nas miewa czasem takie przemyślenia. Ja też czasem myślę, że to czy tamto mogło być inaczej, że może coś tam ułożyłoby się lepiej, bardziej po mojej myśli i tak, jak lubię, no ale te mądrości przychodzą z wiekiem, kiedy potrafimy podejmować mądrzejsze decyzje, kiedy mamy więcej doświadczenia. Więc nie ma co żałować rozlanego mleka, było, minęło, trzeba się cieszyć tym, co mamy dobrego, co udało nam się osiągnąć, poukładać. Taka kolej rzeczy i dobrze, jeśli mamy to szczęście, że układa nam się coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńOgród Twój zachwyca mnie niezmiennie! Firletki prześliczne a szałwią jestem zauroczona, bo w ogóle bardzo lubię różne odmiany szałwii. No i czekam na festiwal jeżówkowy! - one już teraz uroczo wyglądają :))).
Ptasie śpiewy też mam szczęście słyszeć całymi dniami, bo tuż za domem mamy taki mały, dziki zagajnik, gdzie mieszka mnóstwo fruwających śpiewaków :). Moje ulubione to kosy, śpiewają już około 3.30 o świcie, a najbardziej donośnie pod wieczór po deszczu.
Ściskam Cię mocno i pozdrawiam!
Zgadza się, Małgosiu, Takie przemyślenia są przywilejem większości osób, mam świadomość.
UsuńI fakt, nie ma czego żałować, jak to mówią, wszystko się dzieje po coś. Więc dzięki tej naszej przeszłości jesteśmy właśnie tacy, a nie inni :)
Dziękuję za pochwałę ogrodu, nawet nie wiesz, jak cieszą takie słowa. A festiwal jeżówkowy jest tuż, tuż...
Bardzo gorąco Cię pozdrawiam.
So happy to see your post! Such a great ending! I admire you writing of nature and your garden so much. Thank you for the beautiful colors that remain in your garden. Oh, what a great June you are having. You are so inspiring..And I love your outfit on the outing, too! Much happiness everyday in your garden and with your family💗💗💗💗💗💗
OdpowiedzUsuńOnly kind words, thank you very much.
UsuńWhen I read such praise of my garden, I am extremely pleased, they are such supportive words :) And I really like this outfit for the trip, it is extremely comfortable and looks quite nice.
I greet you very warmly.
Oh my..what awaits in the garden! You are full of surprises. I so admire the colors and much much more! So great to see your photos. Awesome to see your family too..and you are so radiant! Wishing you lots of great memories this summer!
OdpowiedzUsuńThank you very much, your words make me very happy and happy, they are very nice.
UsuńThank you very much for this and best regards.
Tus flores están muy lindas. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias. Saludos cordiales.
UsuńI poględzić sobie czasem trzeba, skoro taka potrzeba ducha 😉 To takie oczyszczanie głowy. Ja kiedyś buńczucznie powtarzałam, że niczego w życiu nie żałuję. Ale to nieprawda, tylko mydlenie samej sobie oczu, bo akurat kilku grubych spraw żałuję. I czasu poświęconego niektórym ludziom, zamiast sobie. Wielu głupot. Cóż. Czasu się nie cofnie. Trzeba mądrze korzystać z własnych błędów 🙂🙃 Widok tylu tak pięknych kwiatów i śpiew ptaków koi. I nastraja pozytywnie. A i jeszcze - piękna Ty w kwiatowej suknie na tle kwiatów. Właściwy człowiek na właściwym miejscu 🌹🏵️🌸🌼
OdpowiedzUsuńDokładnie, ględzenie jest czasem niezbędne dla zdrowia psychicznego :)
UsuńO właśnie, podoba mi się to stwierdzenie o żałowaniu poświęconego czasu niektórym osobom, zamiast sobie. Ale trzeba się teraz skupić na czasie teraźniejszym :)
Dziękuję za pochwalenie mojego wizerunku, to bardzo miłe. Lubię się otaczać kwiatami... i tymi żywymi, i tymi na sukni :)
Pozdrawiam.
Przepiękny ogród i śliczny pałac :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, a pałac też bardzo nam się podobał.
UsuńCześć Iwonko :) Twoje opowieści jak zwykle mnie zachwycają i fajnie czas spedzilam z Twója lektura wygrzewając sie w norweskim słońcu :) a dzis grzeje
OdpowiedzUsuńcalkiem fajnie :) Powrót do ogrodu po wojażachmjest bardzo przyjemny, szczególnie gdy rośliny mają się dobrze. My zwyjle tak robimy, zanim bagaże rozpakujemy już jedtesmy w ogrodzie :) Te czerwone niecierpki faktycznie wyglądają niesamowicie na zdjęciach i nie tylko . Sama ich nje mam ale mije koleżanki maja i libie na nie patrzec jak jestem w odowedzinach :) Skowronek, który śpiewa tylko dla Ciebie, brzmi jak z bajki - niesamowicie zazdroszczę takiej przyjaźni z naturą. Cieszę się, że pomimo filozoficznych przemyśleń, znalazłaś chwilę radości z wnusiakami, a wnusia do Ciebie podobna :) Czekam na więcej takich inspirujących wpisów i oczywiście na fotki odmienionej supertunii! Trzymaj się ciepło i do następnego razu, pozdrawiam gorąco :)
Ooo, jak miło Aniu, że możesz wygrzewać się na słońcu. U nas też pogoda ostatnio sprzyja takiemu słonecznemu wygrzewaniu się, słoneczko nie przestaje świecić, ale deszcz też trochę popadał, więc jest ok.
UsuńDziękuję za wszystkie Twoje miłe słowa. To wspaniałe uczucie móc przeczytać, że moje bazgranie jest dla Ciebie miłą lekturą. Mówisz, że wnusia, do mnie podobna? Byłoby to miłe, bo uważam, że jest bardzo ładną dziewczyną, ale wiesz, ja jestem babcią, to z pewnością nie jestem obiektywna, tylko ślepo zapatrzona w te moje wnuki. Jak każda babcia zresztą :)
Mocno, mocno Cię ściskam, Aniu i życzę wszystkiego najpiękniejszego.
Supertunia i szałwia: piękne. Robią wrażenie. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, zwłaszcza szałwia robi dobrą robotę :)
UsuńAż miło się patrzy na tak kolorowy ogród :D Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Bardzo dziękuję i również serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńPrzepiękne zdjęcia, okazały ogród. I w tym wszystkim najukochańsze osoby. Super :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się, żeby te moje zdjęcia wychodziły w miarę ładne i przyjemne dla oka.
UsuńRównież serdecznie Cię pozdrawiam.
Witaj Piękna 😘
OdpowiedzUsuńZacznę od tych ostatnich zdjęć,z wnukami i z festiwalu. Wyglądasz obłędnie, ale to już wiesz bo mówiłam Ci to podczas naszego spotkania. Bardzo do twarzy Ci w granatowych/ niebieskich odcieniach!
Zdjęcie z wnukami to także sztos. Wnuczka to prawdziwą piękność, ale co się dziwić genów niestety oszukasz 😘😘
Czytam że urlop najprawdopodobniej zaczynamy w podobnym okresie,my wyjeżdżamy 16 sierpnia, więc też czekam i odliczam.
Na jeżówki już się bardzo cieszę. Teraz gdy dzięki Tobie wiem jak nazywają się te rośliny, szukam ich w obcych ogrodach gdy spaceruje 😀
Szałwia jest zachwycająca i to w obu kolorach. A szyszunie są prześlicznie! Od razu buzia się śmieje na ich widok.
Udanego ostatniego tygodnia czerwca, są prognozy że ma być bardzo słonecznie i ciepło, chociaż dziś od rana ciemno u nas i ani grama słońca.
Serdeczne uściski 😘😘🩷
Monia, dziękuję... dziękuję :) Jesteś niesamowicie miła i dla mnie łaskawa :) Choć przyznam Ci rację, że też lubię siebie w niebieskościach :)
UsuńTeż uważam, że moja wnusia jest piękną dziewczyną, ale gdzieś już wyżej w komentarzu pisałam, że pewnie nie jestem obiektywna, bo jak każda babcia jestem w swoich wnukach zakochana i patrzę przez pryzmat miłości :) Tak to już jest z tymi babciami...
Ja wyjeżdżam na urlop 17 sierpnia, więc wyjeżdżamy prawie w tym samym czasie. I już też nie mogę się doczekać.
Cieszę się bardzo, że dzięki moim wpisom poznajesz nazwy roślin, to tylko dowodzi, że prawdą jest powiedzenie, iż człowiek uczy się całe życie haha :)
U mnie też słonecznie i ciepło, zapowiadają upały, ale też znowu burze, czyli coś, czego Pani Ogrodowa nie lubi :(
Przytulam Cię mocno i buziaki przesyłam.
Witaj. Cudowny czas przed nami . Lato, wakajki, więcej kwitnących, letnich kwiatów..a więc ??? Róbmy to co lubimy, z kim lubimy, gdzie lubimy i w sposób jaki lubimy. Przeprzepieknie w Twoim ogrodzi, szałwia prześliczna, może w końcu i u mnie się zadomowi, bo jak na razie to szałwia lekarska dzidzi . Również jest the beat. Kolonii mnie oczarował, parzydło ma swoje 5 minut. Lubię te lekkie kwiaty. Trzymaj się kochana, głowa do góry, nie raz i mnie się wróciło z pustymi rękoma z festiwalowych pokazów kwiatowych. Trudno. Już i tak wiele mamy ☺️☺️☺️☺️
OdpowiedzUsuńJa też lubię lato, to cudowny okres beztroski i luzu, najbardziej w tej porze roku lubię to, że nie ogranicza nas wychodzenie z domu na zewnątrz, czyli łapię rano kawę i wychodzę do ogrodu, nawet jeśli nie jestem kompletnie ubrana, nikomu to u mnie nie przeszkadza :) Zima niestety nie daje nam takich możliwości... W lecie wszyscy moi sąsiedzi urzędują na zewnątrz i jak tylko ma się ochotę na pogawędkę, to zawsze jest ktoś blisko. W zimie każdy zamyka się u siebie w domu...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Se ve todo tan precioso y tú te ves muy guapa. Me alegra que estés feliz con tu familia. Abrazos.
OdpowiedzUsuńMuchas gracias, Teresa. Amo a mis nietos, pero probablemente todas las abuelas también lo aman :)
UsuńTe mando besos.
Ta szałwia jest naprawdę bajeczna. Roślina wyjątkowej urody... :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę szałwię i czekam na nią cały rok :)
UsuńMyślenie o upływającym czasie sprawia, że przerażeni tym jak pędzi nie cieszymy się nim w należyty sposób. Bo zamiast wykorzystywać każdy dzień najlepiej jak się da myślimy o tym, że znów weekend, znów lipiec, znów Święta itp. A cóż, młodsi już nie będziemy 🙂. Dlatego tak bardzo nie toleruję jesieni i zimy bo mi ogranicza możliwości cieszenia się codziennością w należyty sposób czyli mój ulubiony, poza domem, na rowerze i spacerach.
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana Twoim ogrodem, który z każdym kolejnym słonecznym dniem jet coraz bardziej zachwycającymi. Mając taki raj grzechem jest przebywanie w domu 😉. Szałwia muszkatołowa jest piękna, zarówno ta biała jak i fioletowa, wygląda jakby była zrobiona z delikatnej bibułki.
Przesyłam Ci ogrom serdeczności w ten przepiękny, skąpany w słońcu dzień. Zaszyłam się na pracowym tarasie i nie mogę się tą pogodą nacieszyć. Mam nadzieję, że u Ciebie jest równie pięknie. Uściski.
U Ciebie zawsze pobijam rekordy w długości komentarzy. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że z ich czytania masz tyle samo radości co ja z ich pisania 🥰
UsuńI tu masz, Monia, wiele racji. Nie skupiamy się na przyjemnościach dnia dzisiejszego, tylko błądzimy myślami i marzeniami gdzieś tam w chmurach. A to do niczego dobrego nie prowadzi. Rozumiem Twój brak tolerancji dla tych jesienno-zimowych pór roku. Ja wprawdzie nie mam takiego parcia na letnie wycieczkowanie, dlatego zdarza się także lubić jesienne popołudnia i wieczory, kiedy mogę "kocykować". Ale zimy już nie lubię. A najbardziej w tych miesiącach brakuje mi możliwości swobodnego wychodzenia za zewnątrz. Czyli, żeby wyjść do ogrodu (który i tak nie wygląda wtedy zbyt atrakcyjnie, nie czarujmy się), to trzeba się ubrać itd. A w zimie to jeszcze gorzej, bo ja nie cierpię dotkliwego zimna, a takie niestety często się zimą zdarza. I właśnie to uwiązanie w domu, najbardziej mnie wkurza. Każdy zamyka się w swoich ścianach i nawet sąsiadów wtedy nie widuję :)
UsuńDziękuję Ci bardzo za pochwałę ogrodu. I oczywiście, właśnie teraz spędzam w nim sporo czasu, póki jeszcze mogę :) A ostatnie dni są wyjątkowo piękne... ciepłe i słoneczne, wcześniej trochę popadało, więc jest akurat.
P.S. Uwielbiam Twoje długie komentarze. Więc nawet nie myśl, żeby coś w tym temacie zmieniać :)
Uwielbiam niecierpki :) Czy parzydło parzy? Kocham filharmonię i operę, ale operę tylko w wykonaniu męskim, albo ewentualnie mieszanym. A chóry to już w ogóle. Mogłabym ich słuchać godzinami. Oczywiście najchętniej męskich :D Bardzo mi się podoba Twój poranny zwyczaj. Do tej pory nie witałam się ze sobą, ale zachęciłaś mnie, żeby spróbować. Czasem siebie przytulam, albo głaszczę. Uwielbiam to okazywanie sobie ciepła i miłości.
OdpowiedzUsuńParzydło nie parzy i jeśli mam być szczera, to nie mam pojęcia skąd taka nazwa :)
UsuńCo do muzyki poważnej, to tak jak napisałam, filharmonia to mój żywioł, opera nieeeee... nawet ta męska. Chóry owszem, sama swego czasu śpiewałam w sopranach, ale to odległe wspomnienia.
Szczerze zachęcam Cię do porannego powitania samej siebie. Gwarantuję Ci poprawę nastroju w trybie natychmiastowym :) Tym bardziej, że - jak piszesz - uwielbiasz okazywanie sobie ciepła i miłości, no to jeszcze tylko serdecznego powitania brakuje :) Dlatego polecam :)
Witaj Iwonko!
OdpowiedzUsuńJakoś bardzo nie przeżywam zmieniających się pór roku. Każda z nich niesie ze sobą coś ciekawego i ta odmiana jest dla mnie dobra. W cieplejszych rejonach jest więcej niebezpiecznych żyjątek, a i ziemia, i warunki pogodowe mogą być bardziej surowe. Także dobrze się czuję w tej szerokości geograficznej, a jak bardzo zima dokuczy, to zawsze można zaplanować wycieczkę w cieplejsze rejony.
Bardzo lubię poranki, to mój czas na komentarze i czytanie oraz na poranną kawę. Zaczęłam znów ćwiczyć rano. Tym razem z ciężarkami, żeby wzmocnić mięśnie ramion, cardio dla nóg i oczywiście brzuszki.
Ślicznie wyglądasz w tej sukience w kwiaty. Pozdrawiam i życzę pięknych poranków ze śpiewem ptaków. Pozdrawiam serdecznie 🤗
W sumie masz rację z tymi porami roku. Każda jest inna i każda ma swoje plusy i minusy, tak że narzekanie niczego tu nie zmieni. I ja też myślę, że szerokość geograficzna, w której mieszkam jest ok. Choć jestem raczej ciepłolubna i z reguły wolę cieplejszy klimat, ale nie wiem jak bym to znosiła na dłuższą metę :)
UsuńFajnie, że ćwiczysz... u mnie z reguły kończy się na dobrych chęciach, jestem leniuchem w zakresie aktywności fizycznej, zawsze tak miałam i chyba tak już zostanie :)
Dziękuję za pochwałę, bardzo lubię tę sukienkę. W ogóle lubię sukienki maxi, a ta ma kieszenie, więc jest to dla mnie dodatkowym plusem.
Pozdrawiam Cię również :)
ciekawa nazwa kwiatów, trochę śmieszna "niecierpki" ciekawe skąd ta nazwa.
OdpowiedzUsuńNiecierpek swoją nazwę zawdzięcza pękającym owocom, które "niecierpliwie" czekając na dojrzenie, pękają przy najmniejszym dotknięciu. Informacja z Internetu...
UsuńWybierz spośród naszej różnorodnej gamy kontenerów, które nie tylko upraszczają segregację odpadów, ale także wpływają pozytywnie na naszą planetę. Dołącz do naszej misji na rzecz zrównoważonego rozwoju! Ekofabryka: https://ekofabryka.com.pl/
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz.
UsuńIwonko, ja tu żadnego smęcenia nie widzę! Normalne życiowe przemyślenia i rozterki normalnych ludzi :) Powiem Ci, że nie ufam ludziom, którzy są ZAWSZE uśmiechnięci i szczęśliwi ;) Bo prawdziwe życie to właśnie smutki i radości, momenty zadumy, ale też momenty głośnego i szczerego śmiechu.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci się, że bardzo się identyfikuję z tym Twoim dzisiejszym wpisem, bo i mnie ostatnio dopadła jakaś melancholia związana właśnie z tym wszystkim, o czym tutaj pisałaś. Uświadomiłam sobie, że letnie przesilenie już było, teraz wieczory będą się skracać, będzie coraz mniej światła, coraz chłodniej, a nim się obejrzymy, to będą święta (które kocham, ale upływ czasu i tak smuci)! Lubię jesień, potrafię się w niej dobrze odnaleźć, wtedy też najbardziej doceniam wszystko, co mam (dach nad głową, wygodne łóżko, wszystkie te komfortowe udogodnienia, o których tak często zapominamy...), ale mimo wszystko jeszcze nie nacieszyłam się tym latem, moimi pięknymi kwiatami i ptaszkami :) Bo też mam w ogródku "zaprzyjaźnione" stadko wróbelków, kosów, szpaków, a nawet srok i kruków. Dokarmiam je regularnie, więc jakoś specjalnie się mnie nie boją, co z kolei skwapliwie wykorzystuję - siedzę sobie na ławeczce i patrzę, jak wcinają kolejne przysmaki. Przezabawne są, wybaczam im nawet to, że mi od czasu do czasu uświnią swoimi odchodami meble ogrodowe ;)
Żal jest wpisany w nasze życie. Ja też żałuję wielu rzeczy: że nie spędzam więcej czasu z bliskimi, że nie zdążyłam odpisać na list mojej ukochanej babci (bo się ociągałam), że bardziej nie próbowałam pokonać choroby mojego ukochanego zwierzaka, że bardziej nie cieszyłam się życiem...
Żal to część naszego życia, zupełnie normalna - nie myśl, że coś z Tobą nie tak. Jesteś żyjącą, czującą, wrażliwą osobą zdolną do samoewaluacji i autorefleksji, stąd też takie a nie inne zachowania i rozterki. Najważniejsze, by nie dać się tym uczuciom zdominować, bo czasu już nie cofniemy. Możemy jedynie wyciągnąć odpowiednie wnioski i nie popełniać tych samych błędów.
Ale ładnie to napisałaś... i jak trafnie. Bo to prawda, że nasze życie składa się z różnych emocji, nie tylko tych pozytywnych. Ja takie chwile melancholii i zadumy miewam na szczęście rzadko, a jak już mam to krótko to trwa. Na szczęście, ale znam już siebie na tyle, że z reguły nawet jak zdarz mi sie taki dzień, to już następnego jest zdecydowanie lepiej.
UsuńFakt, że świadomość upływu czasu, potrafi czasem przygnębić człowieka. Ale pięknie napisałaś o tym docenianiu tych dóbr, które mamy i którymi dysponujemy, często nieświadomie i bez zastanowienia. A przecież posiadanie ich wcale nie jest jakąś oczywistością. Bo wiele osób tego co my nie ma, a chciałoby mieć.
Super opisałaś "Twoje" ptaszki i ich harce, taka obserwacja tego beztroskiego życia zawsze jest radosna i potrafi przywrócić dobry nastrój. A odnośnie żalu, mam podobnie jak Ty... ja z kolei bardzo żałuję pewnych niepowiedzianych i niewyjaśnionych kwestii, kiedy to w listopadzie tak niespodziewanie odeszła moja mama. Nie mam już poza tym kogo spytać o pewne rzeczy i niestety to się już nie zmieni... tego bardzo żałuję.
Mocno Cię ściskam i serdecznie pozdrawiam, Twoje słowa czytałam kilka razy, tyle w nich mądrych stwierdzeń...
Przynajmniej możesz z ręką na sercu powiedzieć, że nie idziesz przez życie bezmyślnie :) Masz czas zatrzymać się, podumać nad różnymi kwestiami, może nawet uronić łezkę, ale to jest jak najbardziej prawidłowe zachowanie. Tłumienie w sobie swoich emocji, udawanie, że ich tam nie ma, to chyba najgorsze co można zrobić.
UsuńMuszę tu jeszcze dodać, że właśnie z tego powodu bardzo lubię Twój blog, Iwonko - za tą Twoją autentyczność, za dzielenie się z nami tym, co Ci w duszy gra. To nie tylko strona o pięknym ogrodzie, to byłoby na dłuższą metę nieco nudne, bezosobowe i monotematyczne, to Twój pamiętnik, przeżycia i refleksje. Dzięki temu Twój blog jest bardzo życiowy i wiem, że wielokrotnie znajdę tu posty, które będą mi bliskie.
Mam właśnie takie wrażenie, że dziś jest mnóstwo niewdzięcznych ludzi. Mają niemal wszystko: piękne domy, zdrowie, pracę, rodzinę, ale jakoś nie wydają się dostrzegać tego, ani też swojej uprzywilejowanej pozycji. Inna sprawa to to, że człowiek już chyba ewolucyjnie jest tak zaprogramowany, aby dążyć do rozwoju i poprawy swojej sytuacji, i chyba dlatego tak ciężko jest nam powiedzieć sobie dość.
Wszystko jest kwestią perspektywy. Można narzekać, że znowu ma się dom do posprzątania, a można też... cieszyć się, że ten dom jest i że można uczynić go czystym i przytulny dla nas samych i naszych bliskich, bo przecież jest tyle bezdomnych osób, które nie mają nawet tego łóżka czy bieżącej wody w kranie.
Bardzo, bardzo mi przykro z powodu odejścia Twojej mamy :(( Utrata swoich bliskich to jedna z najgorszych traum, jakie człowiekowi mogą się przydarzyć. Choć nie miałaś okazji powiedzieć swojej mamie tego, co byś chciała, to mimo wszystko jestem pewna, że w głębi swojego matczynego serca wiedziała, że jest kochana, doceniana i szanowana. I że ma najlepszą córkę pod słońcem :)
A na koniec coś na przypomnienie sobie, jak bogate jesteśmy:
http://www.ziemiakozielska.pl/2017/05/12/jestem-bogata/
I tym wesołym akcentem żegnam się z Tobą, Iwonko, i życzę Ci wspaniałego dnia, a nawet weekendu :))
Oooo, na pewno nie idę przez życie bezmyślnie. Wprost przeciwnie, czasem mam wrażenie, że za dużo tych myśli mnie dopada, często naraz i często chwilę potrwa, zanim je sobie w głowie poukładam. Ale myślę, że to dobrze... masz rację, lepsze to, niż bezmyślność.
UsuńDziękuję Ci, kochana, za te miłe słowa. Ja wiem, że ten blog, to taki mój pamiętnik. I właściwie wiedziałam to już od początku, od kiedy tylko zaczynałam go pisać. Wiem, że jestem Panią Ogrodową... sama się tak nazwałam i nie bez przyczyny. Ale wiedziałam, że tu nie będzie postów o samych roślinach, bo nawet ja nie żyję samym ogrodem i roślinami. Mojemu życiu towarzyszą różne emocje, jak każdemu zresztą, ale ja nie umiem o tym nie pisać :) Jak tu siadam i zaczynam "tworzyć", to mam w sobie ocean emocji i naprawdę czasem się powstrzymuję, żeby nie wywalać tu samej prywaty, tylko coś ogrodowo zapodać i z reguły tak robię. Ale emocje muszą mieć swój upust, tu jest takie moje miejsce na pozostawienie icj nadmiaru.
Co do mojej mamy, mam nadzieję, że o tym wiedziała. Choć boję się, że nie... nie byłam wzorem idealnej córki... mogłam więcej, mogłam częściej, teraz tak myślę :( Ciężko pogodzić się z tym, że już nijak nie da rady tego naprawić...
Zajrzałam na ziemię kozielską i... uśmiałam się. Dziękuję Ci za tę odrobinę wieczornej radości.
Buziaki i gorące pozdrowienia.
Nie samymi roślinami Pani Ogrodowa żyje :) I bardzo dobrze, że nie umiesz o tym nie pisać. Mnie, jak już wspominałam, bardzo to odpowiada, bo dzięki temu stajesz mi się bliższa. Gdybym chciała poczytać bezosobowy wpis, poczytałabym pierwszy lepszy artykuł w gazecie ;)
UsuńMam identycznie z tym natłokiem myśli! Jak dobrze, że nie jestem sama! W kupie raźniej ;)
Widzę też, że dręczą Cię te same wyrzuty co mnie. Ja też sobie wyrzucam, że mogłam być lepszą wnuczką dla babci, częściej się z nią kontaktować, częściej odwiedzać mamę, szukać pomocy u innych weterynarzy, ale wiesz co... To nasz wewnętrzny i wredny krytyk-perfekcjonista przemawia. Czas go uciszyć!
Masz rację, suchych artykułów relacjonujących stan faktyczny jest w sieci pełno. Nawet nie trzeba długo szukać. I jeśli mam być szczera, ja też wolę czytać szczere, emocjonalne relacje czy zwierzenia, zamiast suchych faktów. Dlatego również cieszę się, że nie jestem sama :)
UsuńCo do tych myśli... i tak już jest lepiej, starałam się sobie poukładać w głowie tę myśl, że nic nie da moje zamartwianie się w tym temacie, niczego już nie zrobię, nie zmienię i muszę z tym żyć. A skoro muszę z tym żyć, to niech to życie będzie przynajmniej znośne, a jeszcze lepiej dobre... Poza tym, akurat jeśli chodzi o mamę, mam jakieś nieodparte przeczucie, że jest jej dobrze tam, gdzie jest i że jest szczęśliwa. I te myśli pozwalają mi tłumić w sobie te "złe" myśli...
Dziękuję za Twoje dobre słowa :)
Piękne zdjęcia, twoje roślinki jak zawsze oczarowują! Wszystkie piękne, wszystkie wyjątkowe, trudno oderwać wzrok od tak wspaniałych przykładów wielkości matki natury :) U nas w ogrodzie są zaprzyjaźnione szpaki i gołębie :D Nawet, zdaje się, moja kotka się z nimi zaprzyjaźniła. Kochana, czas mija szybko, nieubłaganie, to, że możemy cieszyć się, tak szczerze cieszyć z każdego dnia to największe szczęście jakie nas spotyka :) A jak ja witam każdy dzień? Karmieniem synka. Choć oczy kleją mi się i mogłabym jeszcze pospać, to odzyskuję siły i żegnam sen gdy widzę jego uśmiech mówiący "wyspałem się i najadłem, teraz będziemy się bawić" :D Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Klaudio.
UsuńBardzo podobają mi się Twoje słowa o radości z każdego dnia... ja też tak mam. Cieszę się każdą chwilą, przynajmniej staram się bardzo. A Twoje powitanie dnia ogromnie mnie cieszy, powiem Ci, że wzruszyłam się Twoim opisem. To są cudowne uroki macierzyństwa i bardzo się cieszę, że masz możliwość przeżywania tych emocji, z Twoich słów bije tyle szczęścia i to cieszy także mnie :)
Buziaki dla Ciebie, kochana.
Mam niewielki ogródek. Kwiatów wprawdzie nie mam za wiele. Większą część stanowią drzewka owocowe, maliny i ostrężyny bezkolcowe. Lubię zrywać owoce i jeść prosto z drzewa. Rano piję kawę, przerzuciłam się na Inkę. I również tak jak u ciebie umilają mi dzień ptaszki, swoim śpiewem. Pozdrawiam 🥀
OdpowiedzUsuńRozumiem to umiłowanie jedzenia prosto z drzewa. Ja tak mam z malinami i jak tylko znajdę się w pobliżu tych krzewów, to zawsze wracam najedzona :)
UsuńA ptaszki w ogrodzie to cudowny dodatek, potrafią człowiekowi poprawić humor z samego rana :)
Oj tak, czas mknie nieubłagalnie szybko. WIdzę to po moich siostrzeńcach, którzy dopiero co się urodzili, a teraz już samodzielnie się przemieszczają xD
OdpowiedzUsuńBardzo fajny masz zwyczaj, te patrzenie w lustro. Sama muszę tego spróbować :)
Piękne zdjęcia rodzinki! Wyglądacie promieniście :)
Pozdrawiam serdecznie!
To prawda, upływ czasu po dzieciach widać najbardziej. Rodzą się, a za chwilę już biegają :)
UsuńWitanie się ze sobą przed lustrem i uśmiechanie się do siebie polecam. To bardzo dobry sposób na polubienie siebie i miłe rozpoczęcie dnia.
Dziękuję za miłe słowa i również serdecznie Cię pozdrawiam.
Iwonko masz się czym chwalić... więc się chwal. Piękny ogród i wspaniali najbliżsi...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o ptaki... to ja mam na działce zaprzyjaźnionego kosa. Pięknie mi śpiewa.... to znaczy pewnie śpiewa swojej małżonce która jajka wysiaduje.
Serdeczności od Stokrotki
O proszę, a może ten kos śpiewa jednak dla Ciebie? :)
UsuńBuziaki Stokrotko, dziękuję za komentarz...
Wcale nie smęcisz Kochana, wierz mi że i mnie dopadają takie myśli. Jak wiesz uwielbiam tu wpadać czytać twoje opowieści i podziwiać ogrodowe okazy. Szkoda, że nic nowego Ci się nie udało kupić na tym kwiatowym targu. Mnie dziś tak upał umęczył na tych zakupach, że myślałam że padnę. Nie do życia ta pogoda. Poważnie. Piękna córka i wnuczek, aż miło popatrzeć. Każdy twój post jest Iwonko bardzo pozytywny dlatego tak miło się tu do Ciebie wraca. Dobrze, że Jesteś. Idę jutro na targ japoński zobaczyć co ciekawego pokażą. Ma być wystawa katan. Trzymaj się Kochana
OdpowiedzUsuńWiem, Kasiu. Wiem, że chyba nie prawidłowo nazwałam to smęceniem, bo już sama doszłam do tego, że był to po prostu upust moich emocji :) I tak trzeba, te emocje powinno się z siebie wyrzucać.
UsuńWiem, że upał męczy, też tak mam. Na szczęście w takie gorące dni nie muszę wychodzić z domu, włączamy z mężem klimę i tak spędzamy czas :) A na zdjęciu jestem z wnukami, kochana. Ta piękne panna to moja najstarsza wnuczka :) Tak, tak :)
Dziękuję, Kasiu za Twoje ciepłe i miłe słowa, cieszę się, że lubisz do mnie zaglądać.
Życzę Ci udanych połowów na targu, upoluj sobie coś ekstra!!! :)
Buziole...
Nowy post tym razem na Kasiny świat. Zapraszam Cię
OdpowiedzUsuńJuż biegnę do Ciebie zobaczyć :)
UsuńWitaj jeszcze czerwcowo
OdpowiedzUsuńBrakuje mi już określeń na Twój piękny ogród.
Niestety czas biegnie niemiłosiernie do przodu. Szkoda, że w tym roku wszystko tak szybko przekwita. Do tego ta susza...
Pozdrawiam końcówką półrocza
Dziękuję, Ismeno.
UsuńDeszcz od dwóch dni nadrabia u mnie zaległości, ale tak jak napisałaś, wcześniej była susza, a ta niestety dała ostro popalić wszystkim roślinom. Mój trawnik jest jak siano...
Pozdrawiam Cię również.
Jak pięknie to wszystko wygląda. Cudownie jest patrzeć na takie kwitnące rośliny. Marzę kiedyś o takim ogrodzie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Życzę Ci, w takim razie, aby Twoje marzenie się spełniło...
UsuńDotarłam! 😄sporo czasu mi zajęło, ale już jestem. I czytam wpis i tak mi się uśmiechnęło, ponieważ ostatnio jestem w podobnym nastroju rozmyślaniowo- filozoficznym. I tak się bujam nad tym co było i nie wróci, nad tym co będzie,ogólnie nie wiem co jest 😆.
OdpowiedzUsuńNa szczęście kwitnące ogrody rekompensują wszystko! Wypatrzyłam na zdjęciu moje ulubione letnie kwiatuszki, kocham szczerze i zawsze gdy są wiem,że lato w pełni. A gdy przekwitają jesień niechybnie się zbliża.
Coś mu dziwnie smutno, że lato za szybko upłynie..
Ajjjja też smęce!😅😅 dobrałyśmy się, nie ma co.
Trzeba coś optymistycznego, aa świetliki teraz zdobią nam wieczorem ogród. Są to jedyne robaczki, których wyczekuję co roku😃.
Serdeczności!😘🥰
Czasem dopadają mnie, Aga, takie filozoficzne refleksje :) Nie zawsze jest tak, że banan na twarzy gości na niej non strop i nie schodzi cały dzień. Często mam, zwłaszcza ostatnio, takie właśnie przemyślenia.
UsuńI tu masz rację, ogród rekompensuje wszelkie życiowe niedogodności. Dobrze, że mam ten ogród :)
Zazdraszczam świetlików... to musi wyglądać fantastycznie!!! Nie miałam okazji ich oglądać. Następnym razem poproszę 20 deko świetlików w prezencie :)
Buziaki, kochana...
Iwonko!!! ja jak zwykle jestem po raz drugi. No cóż każdy z nas ma lepsze i gorsze dni i nie ma co udawać, że zawsze jest pięknie i kolorowo z naszymi myślami. Mijają i jest dobrze. Ludzie, którzy na siłę udają pełnię szczęścia w każdej sytuacji, myślę, że nie są szczerzy. Ale to jest tylko moje zdanie. Nauczyłam się nie wracać do przeszłości, która nie była łatwa, ale wiem, że bez niej nie byłoby tego, co jest teraz. Nie jest mi łatwo i teraz, ale cieszę się z każdego darowanego mi dnia. Ostatnio często bywamy w szpitalu i tam dopiero widać, że życie może być okrutne, a cierpiący człowiek potrafi zachować pogodę ducha. A my Iwonko mamy wokół tyle piękna z natury i przecudnych koncertów naszych braci mniejszych i jak się nie cieszyć? wiesz nie będę wymieniać, bo podoba mi się wszystko, co rośnie i kwitnie w Twoim ogrodzie, na tarasie. Najbardziej zauroczyło mnie parzydło i oczywiście zjawiskowa szałwia oraz szyszeczki. Oczywiście Ty i Twoje ukochane szczęścia. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę Janeczko, że ponownie zaglądasz. To tak samo, jakbyś przychodziła do mnie w gości, co bardzo by mnie cieszyło. Masz rację, nie da się na siłę udawać szczęścia, a przynajmniej nie na dłuższą metę. I rzeczywiście, dobrze jest umieć nie wracać do przeszłości, z reguły to nic dobrego nie przynosi. To fakt, że jak człowiek się otrze o szpital czy o chorobę, to inaczej patrzy na swoje życie. W ogóle otarcie się o jakieś nieszczęście z reguły weryfikuje spojrzenie na naszą własną rzeczywistość. Bo tak wielu rzeczy nie doceniamy przecież.
UsuńŚciskam Cię mocno i zapraszam zawsze serdecznie :)
Przypuszczam, że nie ma takiego człowieka, który od czasu do czasu nie pomarudzi. Iwonko w pięknie się prezentujesz. Tobie we wszystkim do twarzy i zawsze wyglądasz uroczo. Szałwia to prawdziwa celebrytka w w ogrodzie. Z resztą u Ciebie jest mnóstwo roślin, które zasługują na uwagę i przyciągają wzrok.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:0
Och, dziękuję, Lusiu kochana, jakie miłe słowa :)
UsuńSzałwia rzeczywiście czaruje, zawsze co roku na nią czekam i nigdy nie jestem rozczarowana.
Buziaki Ci przesyłam i serdeczne pozdrowienia.
W ramach nadrabiania zaległości blogowych tym razem krótko napiszę - wiele roślin u Ciebie wygląda cudownie, ale szałwia jest najwspanialsza. Niektórzy mówią że lepiej wspominać niż żałować, więc ja staram się nie żałować niczego co mnie wcześniej spotkało, bo dzięki temu mam to co mam teraz i jestem szczęśliwa i cieszę się każdą chwilą :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że szałwia jest wyjątkowa. Powiem Ci, że ona z daleka nie wygląda tak spektakularnie jak z bliska, dlatego tak bardzo lubię robić jej zdjęcia makro. Jest niesamowita w tych swoich odcieniach różu, bieli i prawie bordowego koloru :)
UsuńCieszę się, że masz tak jak ja. Ja też jestem szczęśliwa i kocham swoje życie :)
O seu jardim é muito bonito, repleto de flores belas e raras.
OdpowiedzUsuńEspero que tenha um verão muito agradável e com umas boas férias.
Abraço de amizade.
Juvenal Nunes
Muito obrigado, procuro deixar meu jardim lindo.
UsuńPassarei minhas férias no sul da Europa, espero que sejam ótimas.
Atenciosamente.