15. Skrótowy dalszy ciąg
Muszę się chyba streszczać z tymi wspomnieniami, bo wiosna mnie zastanie przy tych sentymentach, a jeszcze mam prawie 6 lat do opisania :)
Lato 2015 roku upłynęło mi na kwiatowym szaleństwie. Sadziłam, kopałam, siałam i latałam jak kot z pęcherzem. Nie mogłam się nacieszyć tymi wszystkimi kolorami :)
Tworzyłam kolejne brukowe krawężniki, ale jeszcze wtedy byłam pod silnym wpływem mężowskich rad 😂 Poradził mi mianowicie, żeby to, co chcę lub muszę sobie wyciąć w swoim ukochanym trawniku, było proste, "od linijki", bo wtedy będzie łatwiej kosić trawnik, czyli nie będziemy się męczyć i narażać kosiarki na skręty, zawijasy itd.
No i ja, posłuszna dziewczynka, wycinałam te kolejne kwadraty i prostokąty, nie bacząc na własny gust, potrzeby i swoje osobiste wizje. Fakt, że potem przyszedł na mnie moment refleksji i zastanowienia, kto tu jest ważniejszy, ja czy humory kosiarki, ale moje początki tak właśnie wyglądały. Toteż wcielałam w życie kolejne figury geometryczne 😄
Już wtedy było pięknie i kolorowo. Często stawałam na tarasie i patrzyłam... patrzyłam... Bo w całym moim życiu nie miałam przed oczami tyle zieloności naraz. Zwłaszcza mojej własnej zieloności :)
W tygodniu, po pracy, pędziłam z prędkością światła, żeby tylko jak najszybciej znaleźć się w swoim nowym miejscu na ziemi. Byłam szczęśliwa już w momencie, kiedy widziałam przy drodze tabliczkę z nazwą mojej wsi. Wiedziałam, że jestem już w domu.
Pergolę, w błyskawicznym tempie obrósł rdest Auberta. To silne, inwazyjne i bardzo szybko rosnące pnącze. Do tego bardzo dekoracyjne, bo obficie kwitnące. Dziś nie ma go już na tej pergoli, ale to z przyczyn, o których innym razem.
a młody lisek buszował po ogrodzie i w dzień i w nocy :)
I tym sposobem, jakoś tak wczesną jesienią, moja niespokojna dusza długo nie wytrzymała. Złapałam za szpadel i zaczęło się dalsze krojenie trawnika. Tym razem radykalne, choć jeszcze w tamtym momencie "pod linijkę" 😉
No cóż, ludzka fantazja nie zna granic, a moja w szczególności nie jest jakoś szczególnie potulna i spolegliwa. Dlatego zaczęłam dalsze trawnikowo-ogrodowe szaleństwo 😁.
Wspaniale się prezentował już wtedy Twój ogród. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Starałam się, jak tylko mogłam :)
UsuńPięknie Iwonko... Pięknie. Szalałaś, jak widać,nic nie umknęło Twojej ręce hihi. Jest na czym oko zawiesić. A najbardziej widok z tarasu i zarastający rdest. Ciekawa jestem co się z nim stało. Dziękuję za kolorowy spacer. Jak fajnie tak od rana na serduchu się zrobiło kiedy za oknem biało i mróz. Pozdrawiam zimowo.
OdpowiedzUsuńSama z przyjemnością wracam teraz do tych kolorowych, letnich dni. Zwłaszcza, że za oknem tak szaro i ciemno...
UsuńPiękny ogród i jacy mili goście :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i zapraszam ponownie :)
UsuńNie ma co się spieszyć, najwyżej nastanie nas wiosna :) Blogowanie musi być przyjemnością, prawda ? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę już Wesołych Świąt!
Oczywiście, musi być przyjemnością :) Ale ja chciałabym zdążyć do wiosny, bo jak się zaczną pierwsze kwitnienia wiosennych kwiatów, to nie wytrzymam, żeby tu nie wstawiać aktualnych fotek :)
UsuńCudny ogród ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńKoniec rodzinnych spotkań więc dziś dopiero Cię odwiedzam i z wielką przyjemnością śledzę dalsze poczynania pracowitej kobiety, zakochanej w swoim pięknym ogrodzie. Efekty Twojej pracy są bardzo widoczne i jakie piękne. Patrząc na Twój ogród porównuję z naszymi początkami. Bardzo trudno było, bo przed kopaniem trzeba było usunąć gruz i śmieci, które podrzucali mieszkańcy wszak był to gminny ugór. A potem karczowanie wyschniętych krzewów, a ja już byłam młoda inaczej. jaka szkoda (i tutaj się powtarzam), że tego nie dokumentowałam. Czekam na dalszy ciąg wspomnień i serdecznie pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że do mnie zaglądasz i czytasz dalej moją ogrodową opowieść :) Rzeczywiście szkoda, że nie masz fotodokumentacji ze swoich prac, bo to jest jednak piękna pamiątka. Pozdrawiam Cię cieplutko i zapraszam ponownie :)
Usuń