154. Cieszę się majem
Wykaraskałam się już z otchłani mojego przygnębienia spowodowanego zmrożonym ogrodem. I to było oczywiste, że mój smutek zrozumieją głównie ci, którzy sami mają rośliny i chodzą wokół nich jak kura koło jajka :)
Doskonale to rozumiem, mnie też trudno byłoby pojąć czyjąś rozpacz po stracie na przykład paska do podnoszenia ciężarów, a to z tej prostej przyczyny, że ciężarów do podnoszenia żadnych nie mam i nie rajcuje mnie w najmniejszym stopniu taki sprzęt sportowy :)
W każdym razie - dla uwieńczenia moich jęków z poprzedniego postu - chcę tylko dodać, że jak już wielokrotnie pisałam, też uważam, że blog to miejsce na różne stany emocjonalne, nie tylko na te dobre i nigdy nie twierdziłam inaczej. Nie próbuję również kreować swojego wizerunku jako osoby wiecznie szczęśliwej, ale generalnie - jak również już wiele razy pisałam - nie lubię siebie takiej... Czyli jakiej, zapytacie? No właśnie takiej jęczącej, smutnej a nawet złoszczącej się. I w swoim normalnym życiu też mnie to wkurza.
Więc normalnym jest, że zawsze po pierwszych jękach, tłumaczę sobie, że nie warto się martwić sprawami, na które i tak nie mam wpływu :) Zrobiłam sobie z tego takie swoje życiowe motto :)
Tymczasem cieszę się majem... w końcu nastał miesiąc, który ogromnie mnie uszczęśliwia :)
Kwitnie głóg... Ten mój, to akurat głóg pośredni Paul's Scarlet. Obsypany jest cały cudownymi, różowymi kwiatami :)
Przekwitłe kwiaty sasanek, także teraz są piękną dekoracją rabat. Ich puchate, rozczochrane główki są takie zabawne... Zawsze mnie rozczulają i zawsze mam ochotę podejść do nich z grzebieniem i je uczesać :)
A jeszcze jak pomiędzy te nieuczesane "włosy" wpadnie kropla wody, to wygląda to zupełnie tak, jakby ukrył się tam mały, błyszczący diament :)
Maj jest również miesiącem, w którym przed wejściem do mojego domu zakwita żarnowiec płożący... Rokrocznie czekam na ten cudowny, żółty dywan z kwiatów :)
Nie sposób również nie wspomnieć o królowej moich rabat, czyli piwonii koperkowej. Jest przecudna... szkoda tylko, że tak szybko przekwita i jej ciemnoczerwone płatki, zgodnie z prawem grawitacji, lądują na ziemi :)
Kwitną też różne inne, ogrodowe cuda...
Śniedek wzrusza delikatnymi, białymi kwiatami :)
Do kwitnienia szykują się czosnki ozdobne...
A swoim obfitym kwitnieniem zachwyca wilczomlecz. Mam go na oku, bo rośnie przy samym tarasie.
Pewnego słonecznego dnia mój ogród odwiedził niesamowity gość... To paź królowej, piękny i niesamowicie barwny motyl, nieczęsto spotykany w naturze. Trudno zrobić mu ładne zdjęcie, bo straszny z niego wiercipięta, jest bardzo ruchliwy i do zdjęć zdecydowanie nie lubi pozować :) Ale udało mi się uchwycić go na kilku kadrach, z tym, że wiadomo... trzeba zrobić kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt zdjęć, żeby móc z nich wybrać kilka dobrych :)
Na dzisiaj to już wszystkie fotki... nie mam ich za wiele, jakoś nie miałam w ostatnich dniach weny do ich robienia.
Tym bardziej, że ostatnio zajmowałam się intensywnie usuwaniem skutków tej jednej, kwietniowej, mroźnej nocy. Powiem Wam, że rośliny się regenerują, co ogromnie mnie cieszy. Mam nadzieję, że przeżyją wszystkie, choć niektóre nie dały jeszcze znaków życia, ale mam świadomość, że do tego potrzebny jest czas i odpowiednia pogoda. Tym, które próbują już wypuszczać nowe liście, staram się pomóc. Oczywiście niezbędne jest solidne podlewanie, również oczyszczam je ze zniszczonych mrozem liści tak, żeby tym nowym łatwiej było się wykluć. Oczywiście robię to tylko tam, gdzie mogę i jestem w stanie :) Reszta - mam nadzieję - poradzi sobie sama.
Przez to mam jakby podwójne sprzątanie po zimie... a taki miałam w tym roku wiosenny power do pracy :) To chyba jest kara za mój nieuzasadniony wtedy entuzjazm, bo teraz muszę to wszystko robić ponownie. Uszkodzonych liści nie da się tak po prostu urwać, czy usunąć... spadają na ziemię tak jak jesienią i ponownie muszę je sprzątnąć :)
Dobra... miałam nie narzekać :)
Dlatego na koniec pokażę Wam tego wiercipiętę, czyli pazia królowej w swoim normalnym żywiole. Zobaczcie sami, jak ciężko go uchwycić nieporuszonego... raczej nie ma takiej opcji :) A poza tym, jakoś się tak ostatnio przyzwyczaiłam, że prawie w każdym moim wpisie wrzucam jakiś filmik :)
Tak że zapraszam do obejrzenia przepięknego pazia królowej, buszującego na floksie szydlastym...
Mam nadzieję, że filmik Wam się podobał :)
Do zobaczenia następnym razem 💋
Wszystko mi się podobało. I roślinki i wiercipięta i Twoje utyskiwanie i majowa radość:)
OdpowiedzUsuńSamo życie a w nim wszystkiego po trochu.
Głogi uwielbiam i zawsze czekam na ich kwitnienie. Kiedy jeszcze mieszkałam gdzie indziej, w drodze do pracy miałam alejkę takich różowych piękności. Przejście tą alejką było niesamowitą przyjemnością. A teraz
głogi mam pod blokiem i patrzę sobie na nie przez okno w kuchni.
Zmarznięte roślinki ruszyły i to już widać wyraźnie.
Te,które nie ucierpiały, pięknie kwitną i czarują. Krzewuszki dosłownie obsypane są kwiatami. Cudowne!
Maj jest piękny!
Czekam na kolejny post,pozdrawiam cieplutko i ściskam mocno!
Dziękuję, kochany Maminku, za zrozumienie :)
UsuńWłaśnie takie jest życie, masz rację...
Głóg pięknie wygląda, taki kwitnący. Widzę go przez okno z salonu i mój pysio się uśmiecha na ten widok. Czyli obie mamy cudowny widok, Ty z kuchni, ja z salonu :)
Roślinki ruszyły, to prawda. I to ogromnie mnie cieszy :)
Cieszmy się majem, póki trwa...
Całusy i uściski, Maminku :)
poczułam i uściski i całuski 😘❤️❤️❤️
UsuńTak miało być. Miałaś poczuć :)❤️
UsuńI can understand your devastation. I grew up on a farm and my mother loved her vegetable garden. She had many adventures with pest, and bad weather. She grew the most beautiful eggplant, but we never ate them. Now as I look back, she liked growing vegetable, but didn't like some of the veg that she grew. Now days, we do some container gardening. I try to keep lavender, but even that is supposedly deer proof..the deer have eaten it, anyway.
OdpowiedzUsuńYou put so much effort into your flower garden. I love that you captured the photos of the butterfly and are doing your best to enjoy May. I hope you stay well and enjoy what you can of your amazing gardening. I know you love this and I hope your summer will bloom in its own way which may or may not be gardening. Stay strong. Stay healthy. Thanks for the beautiful post.
Thank you for these words of comfort. I understand your mother's pain, it's difficult when you put in so much work and then you're only left with sadness because something was destroyed or eaten by animals.
UsuńFortunately, the plants are recovering, I hope that everything will end well and my garden will become green again.
Thank you very much for your understanding and all your kind words.
So glad to see your post. Love the yellow carpet! So many sweet photos. I hope you get through this. I hope May brings you sweet surprises. All the best to tending to your garden and other home adventures. Hugs from Nebraska!
OdpowiedzUsuńThank you, thank you very much. I've been waiting all year for this yellow carpet and it's now pleasing to my eyes :)
UsuńThank you for your kind words and hugs...
I send you warm greetings.
Me gustaron tus mariposas . Me enamore de peonia enelda. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńGracias. Esta mariposa es completamente única, yo también estoy encantada con ella :) Saludos cordiales.
UsuńWitaj! Jaki wiercipięta kolorowy. 😀🤩 Musi się uwijać, aby odwiedzić wszystkie Twoje piękności. Ogród będzie żył i jak to pisała Maria Pawlikowska - Jasnorzewska:
OdpowiedzUsuń"w sto lat po mnie zakwitną fiołki".
Serdecznie pozdrawiam 🤗
Prawda? :) Uwija się jak w ukropie, myślę, że z każdego kwiecia chce spić swoje motylkowe smakołyki i chce zdążyć, zanim się skończą :)
UsuńJasnorzewska mądrą kobietą była :)
Pozdrawiam Cię również.
U mojej córci w przedszkolu zorganizowano akwarium, a w nim gąsienice. Niedawno z poczwarek wyszły im motyle. :) Fajnie, że tak mogą obserwować cały cykl.
UsuńTo cudowny pomysł. Sama bym chętnie poobserwowała taki niesamowity proces.
UsuńPrzecudny i bardzo szczęśliwy ten paź królowej... bo trafił do prawdziwego raju...
OdpowiedzUsuńI jest szczęśliwy tak jak Ty Iwonko...
Stokrotka jest o tym przekonana...
Wyglądał na zadowolonego, ale szkoda, że tak rzadko gości w moim ogrodzie :)
UsuńOczywiście, kochana, że jestem szczęśliwa... bingo :)
A wiesz... Chodząc po lesie robię to samo, oczyszczam uschłe liście, wyrywam zeschłe paprotki i widzę powoli regenerację... Zwłaszcza drzewo pod domem (nie znam nazwy, ale generalnie jest późne, wszystko jest już zielone, a ono ma pączki, no i te wszystkie pączki uschły), wypuszcza nowe liście, a my z sąsiadką nosimy wodę z piwnicy wiadrami i je podlewamy... ja się chyba jeszcze nie pozbierałam po tym mrozie, bo boję się o zimnych ogrodników, jednak moja prognoza z telefonu jest optymistyczna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam piwonie. Po prostu kocham i też już cieszą moje oczy. Twoja jest przecudna. Cudne zdjęcie z rosą. :) A motyl - no fotograficzna perfekcja, bo wiem doskonale, jak trudno ująć. Mnie żałobnik uciekał do skutku i chyba z 15 fotek uchwyciłam jego fragment (fragment żałobnika, dobre) tylko na jednej foci.
*Czesław Miłosz
Przy piwoniach
Piwonie kwitną, białe i różowe,
A w środku każdej, jak w pachnącym dzbanie,
Gromady żuczków prowadzą rozmowę,
Bo kwiat jest dany żuczkom na mieszkanie.
Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla,
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.
Potem kwiat puszcza i, co sama myśli,
Głośno i dzieciom, i sobie powtarza.
A wiatr kołysze zielonymi liśćmi
I cętki światła biegają po twarzach.
*
Uściski i serdeczności wrażliwa duszo, piastunko cudów natury.
Ach, Joasiu... Pobalsamowałaś moją duszę tym ostatnim zdaniem, jak pięknie to brzmi "piastunka cudów natury"... Zakochałam się w tym określeniu :)
UsuńRozumiem Joasiu, że chodzisz i obrywasz, oczyszczasz i pomagasz rosnąć, mam właśnie tak samo. U mnie też, na szczęście, raczej nie będzie zimnych ogrodników, przynajmniej prognoza tak przewiduje... I mam nadzieję, że ta prognoza się sprawdzi.
Dziękuję za piękny wiersz... piękny... cudowny...
Też kocham piwonie :)
Wspaniały ogród Iwonko, nie mogę się napatrzeć. Najbardziej tym razem zachwycam się piwonią koperkową i paziem królowej (nigdy nie widziałam go na żywo). Mam wrażenie, że u nas jest mniej motyli niż inne lata. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Lenko. Piwonia koperkowa też bardzo mi się podoba, co roku na nią czekam.
UsuńŚciskam Cię mocno...
Iwonko, jak ja uwielbiam zaglądać do Twojego ogrodu. Nie zawsze mi się uda z powodu wiecznej bieganiny i braku czasu na cokolwiek, ale jak już zaglądnę to jak miód dla oczu. Podziwiam Cię ogromnie za miłość do tej zielonej oazy i pracę, którą wkładasz by utrzymać ją w nienagannej postaci. Pięknie wszystko kwitnie, ale rany, ta piwonia koperkowa skradła moje serce, nigdy nie widziałem podobniejszego cuda. Muszę sobie koniecznie taką sprawić do siebie! Pazia wymanifestowałem sobie dwa razy, w 2020 roku i zeszłego lata, liczę że będzie powracać częściej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Bardzo Ci dziękuję, Maks. Ogromnie się cieszę, że zaglądanie do mnie sprawia Ci przyjemność.
UsuńRozumiem Twoje zabieganie i brak czasu. I tak uważam, że jesteś wspaniałym organizatorem własnego życia, nieraz podziwiam, jak Ty to wszystko, co robisz, mieścisz w czasie :)
Ja kocham swój ogród i lubię w nim grzebać, więc efekty tej mojej pasji jakieś tam są :)
Piwonia koperkowa rzeczywiście jest wyjątkowa. Mam ją od niedawna, ale uwielbiam ją miłością ogromną :)
Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie.
Droga Iwonko!
OdpowiedzUsuńTwój ogród to doskonałość w każdym calu. Jest zachwycający, posiadający magiczny urok. Mieni się różnymi odcieniami zieleni i na dodatek ma całe mnóstwo kolorów. Zachwyca w nim różnorodność ciekawych kwiatów i dlatego można go zaliczyć do małego ogrodu botanicznego! Przyjemnie patrzeć na to Twoje dzieło. Ach, zaciekawiły mnie Wasze ścieżki wyłożone kostką. Wyglądają jakby w marcu zostały ułożone. Wiatr nie nasiewa żadnych nasion traw? Czyście kostkę brukową karcherem?
Serdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję, kochana Lusiu, za takie piękne i miłe słowa.
UsuńTo dla mnie ogromna radość, co napisałaś, ale do ogrodu botanicznego to mi jeszcze bardzo daleko :)
Jeśli chodzi o kostkę, to oczywiście, jakieś nasiona się rozsiewają, to nieuniknione. Ale jakoś dajemy radę. Większe chwaściory po prostu wyrywam jak przechodzę, a dodatkowo mąż od czasu do czasu traktuje je podkaszarką i to wystarcza. Karcherem nie czyścimy, za duża powierzchnia.
A kostka była kładziona w 2017 roku :)
Pozdrawiam Cię bardzo gorąco.
Iwonko odnoszę się do poprzedniego postu, byłam, czytałam ale wiesz jak u mnie teraz jest i rzadko komentuję. Rozumiem Cię, bo u mnie jeszcze gorzej ale ja już nie mam nawet złych nastrojów. Jest mi po ludzku przykro i miewam myśli, by dać sobie spokój z ogrodem, ale potem znowu grzebię jak dzik:) Już tyle razy żegnałam na zawsze swoje rośliny, że już przywykłam iż w naszej kiepskiej ziemi, pełnej nornic, ślimaków i suchego piasku nic, co mi się bardzo podoba nie urośnie. Sadzę to, co może da radę i już mnie to zadowala. Nie spadła od dawna ani kropla deszczu więc to, co nie wymarzło, to pewnie wyschnie lub zachoruje. Trudno "taki mamy klimat" U Ciebie tymczasem ogród się odradza i wygląda pięknie. Podobają mi się wszystkie Twoje roślinki, a szczególnie piwonia i głóg, który niestety u nas nie miał szans z nornicami i nie kupiłam już drugiego. Paź piękny. Gościł u nas jak kwitła lawenda przez ostatnie dwa lata. Może i tym razem się pokaże? Oby. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńJasne, Janeczko, wszystko rozumiem.
UsuńNam, ogrodnikom, jest ciężko w takich sytuacjach. Z jednej strony miłość do roślin nie pozwala na zostawienie tego wszystkiego i puszczenie na żywioł, z drugiej strony czasem nie mamy już siły, a w takich sytuacjach jak była ostatnio, to naprawdę ogarnia zniechęcenie... rozumiem to.
U mnie też co roku jest kiepsko z deszczem. Mieszkam w takim dziwnym miejscu, że w pobliskich miasteczkach naokoło mnie pada, a u mnie sucha pustynia. A teraz jeszcze zapowiadają suche i upalne lato... już się tego boję...
Życzę Ci, żeby paź ponownie do Ciebie przyleciał i swoim widokiem sprawił Ci choć trochę radości. Buziaki.
Co do pokonywania smutku. Zgadzam się z Tobą, nie warto martwić się rzeczami na które nie mamy wpływu. Ja mam też jeden sposób i czasami, żeby poprawić sobie humor, powtarzam sobie, że za rok nie będę pamiętać o dzisiejszym strapieniu, że to właściwie błahostka.
OdpowiedzUsuńA kwiatowe okazy jak zwykle cudne! Najbardziej urzekła mnie piwonia koperkowa :)
No tak, na zdrowy rozum, to przecież całkiem logiczne :)
UsuńSkoro nie mamy wpływu na pewne rzeczy, to zamartwianie się nimi jest bezsensowne...
I bardzo mądrze to tłumaczysz... za rok to będzie tylko mdłe wspomnienie.
Dziękuję za Twoje wspierające słowa i serdecznie pozdrawiam.
I'm glad to hear that you're enjoying the arrival of May, a month that brings you happiness. The blooming hawthorn, especially your Paul's Scarlet, sounds absolutely delightful. May it continue to bring you joy and beauty!
OdpowiedzUsuńThank you very much. I agree with you that May brings joy and happiness, it is such a colorful and warm month.
UsuńBest regards.
Mimo że sasanki już przekwitły i nie czarują kolorami, to mnie także bardzo urzekły, są doprawdy urocze :). A z kolorowych - ta piwonia, ach, jak cudownie się czerwieni!
OdpowiedzUsuńDobrze, że mróz nie poczynił dużych, a w każdym razie - trwałych - szkód. U mnie tylko pięknotka całkiem zmarzła i w końcu musiałam ją przyciąć prawie do ziemi, ale coś tam u dołu zaczyna kiełkować, więc po prostu będzie musiała urosnąć od nowa. Inne roślinki jakoś dają radę, już odbijają nowe pędy.
Głogi też bardzo lubię, mają śliczne kwiaty. U mnie głóg wysiał się sam (pewnie z pomocą ptaków), zostawiłam niech sobie rośnie - i jestem ciekawa czy kiedyś zakwitnie i w jakim kolorze :).
Cudowny motyl! No ale skoro masz na rabacie królową-piwonię, to nie dziw, że paź do niej przyleciał :))).
Ściskam Cię mocno i pozdrawiam, Iwonko!
Moja pięknotka też zmarzła, Małgosiu, ale jeszcze jej nie ścięłam, dam jej szansę, może sama się obudzi :)
UsuńU mnie też na roślinach odbijają nowe pędy, tak mnie to cieszy, że nawet nie masz pojęcia.
Jestem zdziwiona, że głóg wysiał się sam, to niesamowite, jesteś szczęściarą, bo to przecież taka piękna i dekoracyjna roślina.
Pozdrawiam Cię również, Małgosiu, i dziękuję za wszystkie miłe słowa...
"nie lubię siebie takiej... [...] No właśnie takiej jęczącej, smutnej a nawet złoszczącej się. I w swoim normalnym życiu też mnie to wkurza". Co powoduje, że nie lubisz się takiej? Czy to wynika z problemu samoakceptacji? Tego, że chciałabyś nie odczuwać tych negatywnych emocji bo ich nie lubisz i nie akceptujesz ich u siebie? Masz poczucie winy z tego powodu, że wpadłaś w stan negatywnych emocji?
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto popracować nad akceptacją siebie i nad emocjami. Bardziej skupiać się na swoich mocnych stronach i dostrzeżenie tego, co w sobie masz dobrego, pozytywnego. Poczucie winy jest jednym z czynników powodujących problem z samoakceptacją. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu i z tego też wynika poczucie winy, co przekłada się na problem z samoakceptacją.
Polecam Ci wysłuchanie tego podcast psychologicznego na YouTube pt. "Jak poprawić swoją samoocenę? Poznaj skuteczne techniki terapeutyczne i zacznij działać." na kanale Psychologika wrażliwa - link: https://www.youtube.com/watch?v=43D9Pohvbgc. Tam znajdziesz także ćwiczenia terapeutyczne, które polecam Ci wykonać w domu w ramach autoterapii, aby bardziej popracować nad tym obszarem.
Dziękuję Ci za te kolejne przepiękne zdjęcia kwiatów z Twojego ogrodu. Aż miło jest na nie popatrzeć. One sprawiają dużo zachwytu 👍😊
PS. Jeśli będziesz miała taką ochotę, to podziel się ze mną Twoimi przemyśleniami związanymi z realizując tego ćwiczenia. Mam nadzieję, że pomogłem Ci w jakiś sposób "zauważyć" źródło problemu.
Pozdrawiam Cię cieplutko i od serducha 🤗💖
Patryku... bardzo sobie cenię Twoją troskę i cenię sobie również Twoje starania o mój emocjonalny stan, ale to trochę nie tak, jak piszesz...
UsuńJa po prostu nie lubię siebie jęczącej i smutnej i myślę, że to jest normalne. Bo czy ktoś lubi siebie takiego? I zdecydowanie nie mam poczucia winy, że jestem w złych emocjach. Wprost przeciwnie... uważam, że skoro je mam to bardzo dobrze, bo daję upust swojej złości i rozczarowaniu.
Nie jestem wprawdzie psychologiem, ani tym bardziej psychiatrą i nie stawiam sobie w tym momencie żadnej dobrej czy złej diagnozy, ale napiszę tak, jak to czuję.
Uwierz mi, uważam się za osobą pozytywną i potrafię dostrzec co tam we mnie dobrego siedzi. I nie uważam, żebym miała problem z samoakceptacją. Po prostu wolę siebie radosną i zadowoloną, ale chyba nie jestem w tym wyjątkiem? Bo czy znasz kogoś, kogo satysfakcjonuje własne niezadowolenie i smutek? Chyba nie, każdy woli być osobą zadowoloną i szczęśliwą.
I naprawdę, nie ma we mnie żadnego poczucia winy, wprost przeciwnie... uważam, że jeśli daję upust swojej złości, a jest ku temu moim zdaniem przyczyna, to jest to prawidłowe, bo wyzwalam niekorzystne emocje i pozbywam się ich. I trudno, żebym lubiła siebie taką :) Każdy raczej szuka szczęśliwości i samozadowolenia.
W każdym razie, dziękuję za Twoją troskę, myślę, że dam sobie radę bez terapii, tak myślę :)
Bo nie uważam, żebym miała z tym jakiś problem... przynajmniej taką mam nadzieję :)
Co do kwiatów, cieszę się, że Ci się podobają. To dla mnie bardzo miłe, kiedy umieszczone przeze mnie zdjęcia podobają się moim czytelnikom.
Pozdrawiam Cię również bardzo cieplutko.
Witam Cię ponownie 🖐😊
UsuńNa początku chciałem podziękować za odniesienie do mojego komentarza, bo dzięki temu mogłem zrozumieć, dlaczego nie lubisz być jęczącej i smutnej. Po prostu chciałem zrozumieć, dlaczego takiej siebie nie lubisz. Rozumiem. Prosiłbym, aby nie traktować tego jako mojej "diagnozy", bo również nie jestem od tego po mimo, że tylko interesuję się psychologią. Nie jestem tym związany zawodowo. Podzieliłem się z Tobą moimi przemyśleniami z tym związane, także dzieląc się z Tobą bardzo fajnym kanałem psychologicznym. Być może i tam coś ciekawego i przydatnego znajdziesz dla siebie. Coś, co Cię być może zainteresuje. Masz prawo oczywiście nie wykonywać żadnych autoterapii, jeśli nie masz takiej potrzeby. Szanuję Twoją decyzję. I to akceptuję. Ten komentarz także może pomóc komuś innemu, kto odwiedza Twojego bloga, kto może zmagać się z takim problemem. 😊
Pozdrawiam Cię również serdecznie, ściskam Cię mocno 🤗😘💖
Oczywiście, rozumiem to, Patryku. Cieszę się, że zrozumiałeś moje emocje.
UsuńI wiem, że interesujesz się psychologią, stąd z pewnością taki właśnie Twój komentarz.
Bardzo dobrze, że podzieliłeś się swoimi przemyśleniami, po to właśnie ty jesteśmy, żeby wymieniać się swoimi uwagami. Twój k
Zgadzam się także z tym, że Twój komentarz może pomóc komuś innemu, to bardzo ważne...
Dlatego dziękuję Ci jeszcze raz za Twoje wszystkie uwagi i serdecznie Cię pozdrawiam.
Kolejny raz powtarzam, że masz cudowny ogród. Co jedne gatunki kwiatów to piękniejsze. Chociaż dzisiaj moje serce zostało skradzione przez pazia królowej. Kochana, blog jest częścią nas i osobiście uważam, że powinno być na nim miejsce na takie uczucia, jakie aktualnie odczuwamy. W końcu jesteśmy ludźmi, nie robotami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie, Karolinko.
UsuńStaram się mieć w sowim ogrodzie różne kwiatowe cuda i często nie mogę się opanować, żeby je u siebie mieć :)
I zgadzam się z Tobą, robotami nie jesteśmy :)
Uściski.
Nie mogę oderwać wzroku od pierwszego zdjęcia, jest przepiękne! Idealnie odzwierciedla to jak wielki talent ma matka natura, te maleńkie przytulone do siebie kwiatuszki trochę mnie nawet rozczulają.
OdpowiedzUsuńA paź królowej to pewnie nagroda za taki ogrom smutku, który w związku z ogrodem przeżyłaś jakiś czas temu. I to dobry znak i pomyślna wróżba na przyszłość, dla Ciebie i ogrodu.
Twoje wylewanie smutków tutaj jest zupełnie naturalne i całkowicie zrozumiałe. Przecież to jest Twój zakątek i możesz pisać o czym chcesz. Wiem, że w internecie jest moda na to, żeby wiecznie było ładnie, czysto, zdrowo i miło ale nie wiem kto wierzy w tę naciąganą rzeczywistość. Bycie sobą, to się liczy. Poza tym nie można od nikogo oczekiwać entuzjazmu kiedy w sercu czuje smutek.
Przesyłam Ci ogrom majowych pozdrowień, ja również cieszę się majem.
Zgadzam się z Tobą. Matka natura tworzy takie cuda, że nasza głowa jest mała, żeby to wszystko pomieścić.
UsuńTak, też tak myślę, że paź królowej przyleciał ukoić moje smutne myśli. Naprawdę mnie rozbawił, bo latałam za nim z tym telefonem, jak oszalała, a on się mną bawił i kręcił się, że hej :)
Zgadza się, cały czas nie może być kolorowo, życie też takie nie jest, zresztą mieszanka emocji jest korzystna dla naszego zdrowia psychicznego :)
Dziękuję za Twoje dobre i ciepłe myśli i pozytywną energię.
Buziaki...
Też bardzo nie lubię osób narzekających i destrukcyjnie to na mnie wpływa... Wysysa z człowieka wszelką energię... Czasami pewne sprawy należy wziąć we własne ręce ;) Maj to przepiękny miesiąc :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia i przepięknie kwitnie ten głóg :D Pozdrawiam serdecznie.
Tak, takie emocje trzeba przeżyć i z siebie wyrzucić, dlatego też napisałam, że nie lubię siebie takiej. Cenię sobie swoją pozytywną energię i dobry nastrój na co dzień :)
UsuńCieszę się, że zdjęcia Ci się podobają. Pozdrawiam Cię również.
Querida amiga,me alegra que estés bien y feliz con las floraciones de tu jardín, doy gracias por que se está recuperando todo, se ve precioso y esa mariposa estaba feliz en tu jardín. Cómo sabes hace una semana me operaron de prótesis de rodilla y ahora no puedo salir al jardín, y hay tanto para ver, estoy un poquito triste, espero recuperarme pronto. Besos y abrazos.
OdpowiedzUsuńGracias Teresa. Sí, recuerdo que te operaron de reemplazo de rodilla, me alegro que todo haya terminado y todo haya salido bien. Sabemos que lleva algún tiempo estar completamente funcional. Esto es lo que te deseo de todo corazón.
UsuńBesos...
Ach, czyli to jest głóg :) Widziałam kiedyś te piękne kwitnące drzewa i zastanawiałam się, co to za cudo - teraz już wiem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten Twój sympatyczny wpis, Iwonko. Wywołał mój uśmiech :) Ja również cieszę się majem, życiem ogólnie (mamy naprawdę dobre życie - żyjemy w czasach pokoju, mamy dach nad głową, ukochaną osobę koło siebie), i jak tylko pojawia się słońce spędzam czas w ogródku, czytając na świeżym powietrzu, pijąc kawę z Połówkiem, albo jedząc obiad al fresco :)
Rozbawiłaś mnie tym pomysłem uczesania sasanek. Przypomniało mi to, jak w dzieciństwie moja siostra (dziś fryzjerka!) czesała grzebieniem bujne trawy za domem, a następnie obcinała im "włosy". Czasem jej towarzyszyłam, to była fajna zabawa - aż do momentu, kiedy trawy przestały jej wystarczać! Wtedy przerzuciła się na moje lalki i ostrzygła je niemal do łysa! Wiesz, jaka byłam wtedy zrozpaczona? Myślałam, że ją żywcem rozszarpię! :) Dziś to fajna anegdotka do pośmiania, ale wtedy zdecydowanie bliżej było mi do łez.
Myślę, że Ci, którzy choć trochę znają Cię z tego bloga, wiedzą, że jesteś pozytywną i ciepłą osobą. Taką właśnie aurę masz :)
Jak ja się cieszę z takich sytuacji, kiedy dzięki czytaniu mojego bloga ktoś może się czegoś nauczyć. Cudownie, że już teraz wiesz, kochana, że takie właśnie piękne drzewo, to głóg :)
UsuńW stu procentach zgadzam się z tym co napisałaś o naszym życiu. Myślę dokładnie tak samo, zresztą często sobie to powtarzam, że mam wyjątkowe szczęście, mając takie życie jakie mam. Nieraz rozglądam się wokół,... tyle ludzi niezadowolonych, marudzących, wiecznie z czegoś niezadowolonych, ja generalnie tak nie mam. Kocham swoje życie i naprawdę jestem wdzięczna i wciąż dziękuję wszechświatowi, że takie życie zostało mi ofiarowane.
Uśmiałam się z Twojej opowieści o siostrze fryzjerce. Dobrze, że skończyło się tylko na lalkach :)
Dziękuję Ci pięknie za te Twoje ciepłe słowa... To budujące spotkać osobę, która myśli podobnie i podobnie odczuwa :)
Buziaki dla Ciebie...
Masz we mnie pokorną i gorliwą uczennicę, Iwonko :) Odwiedzałam kiedyś stronę koleżanki blogowej, która podobnie jak Ty była "piastunką cudów natury" (jak to bardzo ładnie ujęła Joanna), sporo się od niej uczyłam, ale niestety porzuciła blogowanie. Na szczęście natura nie lubi próżni i w jej miejsce wskoczyłaś Ty, więc moja botaniczna edukacja nadal ma miejsce (co mnie oczywiście bardzo cieszy) :)
UsuńJa tej wdzięczności uczę się od bardzo dawna. Codziennie staram się wyliczyć sobie te wszystkie błogosławieństwa jak chociażby piękne kwiaty w ogródku, nowy dzień, gorąca woda w kąpieli, smaczne śniadanie, zgadzająca się liczba kotów czy dobre towarzystwo :)
Doskonale Cię rozumiem. Moje uczucie wdzięczności obudziło się jakiś czas temu, nie aż tak dawno, jak bym chciała. Ale dobrze, że się obudziło i jest :)
UsuńTeż tak teraz mam, że dziękuję i czuję wdzięczność za wszystko. I od tego czasu żyje mi się zdecydowanie lepiej, choć prawda jest taka, że marudą raczej nie byłam nigdy :)
Cieszę się, że mogłam wskoczyć w miejsce Twojej ulubionej koleżanki blogowej, to dla mnie zaszczyt być blogowym, roślinkowym "nauczycielem" :)
Uściski, kochana moja uczennico :)
Ten głóg rośnie też na moim osiedlu i często go fotografuję, jest piękny, efektowny. Piwonia wspaniała. I cudne zdjęcia motylka! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Też podoba mi się głóg, a piwonia jest zachwycająca. Kiedy kwitnie, to widać ją na rabacie z daleka :)
UsuńTego motyla jeszcze nie miałam przyjemnosci spotkać. Jest przepiękny! Aż zwrócę uwagę co u mnie przelatuje przez podwórko:).
OdpowiedzUsuńPiwonie uwielbiam, ale właśnie żal jak krótko cieszą swoimi kwiatami. No cóż. Ważne, że na zdjęciach można zatrzymać choć chwilę dłużej.
Ponarzekać czasem trzeba, zwłaszcza gdy powód naprawdę jest i się go boleśnie odzuwa..
Tego motyla widziałam drugi raz w życiu. W rzeczywistości też wygląda fantastycznie.
UsuńJuż ponarzekałam sobie, Aga, i mam nadzieję, że szybko się to teraz nie powtórzy...
No chyba, żeby... haha :)
Kochana cudowny spacer. Przepiękny, słodki, uroczy... Z pazika to prawdziwy wiercipięta, mimo to fotki wyszły rewelacyjne... Piwonia przecudne urody, słodkie sasanki i żarnowiec mega robi wrażenie... Poproszę szczękę. Hihi. I Ty tak uroczo narzekasz. Uśmiałam się... Ale kto jak nie Ty Iwonko dasz radę... I samą prawdę napisałaś. Do następnego.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Agatko. To prawda, motyl był wiercipiętą, nie pozwalał się na spokojnie sfotografować, ale ja byłam uparta i śledziłam go swoim telefonem.
UsuńRozumiem, że w kwestii żarnowca prosisz o szczepkę, nie szczękę? :)
Na tę samą Twoją prośbę, pisałam Ci już w komentarzu na BO, że jak mi powiesz jak z niego pobrać szczepkę, to pobiorę. Bo nie mam zielonego pojęcia...
Buziaki.
Iwonko! Wspaniale, że znowu jesteś. Trochę się martwiłam że nie było wpisu. Ogromnie się cieszę, że Twój ogród wraca do życia! Z ogromną przyjemnością pospacerowałam z Tobą po nim. Zacznę od tego, że głóg masz przepiękny! Ta czerwień zachęca do podziwiania. I co do czerwieni to nie wiedziałam, że piwonie są w tym kolorze. Do tej pory sądziłam że dla tych kwiatów zarezerwowany jest kolor różowy 😉 tak to jest jak się człowiek nie zna i coś mu się wydaje 🫣. Sasanki są cudne,mnie trochę kojarzą się z małymi kosmitami 😁
OdpowiedzUsuńA co do motyla to rzeczywiście przepiękny. Takiej odmiany pazia królowej jeszcze nie widziałam. I jak pięknie ustawiał się do zdjęć dla Ciebie. Domyślam się, że musiałaś być bardzo cicha i spokojna, że zrobić tyle pięknych zdjęć motylowa.
Serdecznie Cię pozdrawiam i ściskam, czekam na porcję kolejnych kojących serce zdjęć 😘😘😘🩷🧡
Moniaaa, jakie to miłe :) Nie to, że się martwiłaś, oczywiście... tylko to, że myślałaś o mnie, to dla mnie bardzo miłe uczucie :)
UsuńMój ogród wraca do życia i całe szczęście, bo wiem, że taki smutny widok przez całe lato, źle by na mnie wpływał, a tak pomału listki zielone się pokazują :)
A jeśli chodzi o piwonie, to są czerwone, bordowe, różowe, są też białe, a nawet żółte... jest ich cały ogrom.
Za motylem się nabiegałam, to fakt. Ale warto było, choć naprawdę niełatwo zrobić mu dobre zdjęcie. Ja również ściskam Cię mocno i gorące buziaki posyłam.
Iwonko, cieszę się że ogród się odradza. Ten głóg jest przepiękny! W dzieciństwie mieszkałam w miejscu, gdzie była cała aleja głogów i zawsze ją podziwiałam, więc dodatkowo głóg to wspomnienie dzieciństwa. oczywiście wiesz że w twoich sasankach jestem zakochana. A paź królowej to wspaniały gość, który choć wiercipięta został jednak przepięknie uwieczniony na zdjęciach. On przyleciał Cię pocieszyć :) Ja jeszcze nigdy na żywo nie widziałam go, więc mogę powiedzieć że jesteś szczęściarą, skoro Ciebie odwiedził i tak jak już kiedyś stwierdziłam jesteś Iwonką z Krainy Czarów :))) Moc serdeczności przesyłam :)
OdpowiedzUsuńLusi... wiem, że rozumiesz moje ogrodowe serce i moją wcześniejszą ogrodową rozpacz. Na szczęście jest coraz więcej zieleni, a zniszczonych listków jest powoli coraz mniej i coraz mniej są widoczne. To jest balsam dla moich oczu i dla mojego serca.
UsuńGłóg rzeczywiście jest pięknym drzewem, a wyobrażam sobie jak cudownie musiała wyglądać taka głogowa aleja... coś fantastycznego. Miłość do sasanek też rozumiem i podzielam, trudno nie uwielbiać tych cudownych roślinek.
Też sobie pomyślałam, że paź przyleciał ukoić moje skołatane nerwy :) Taki słodki dodatek do ogrodowej rzeczywistości :)
Iwonka z Krainy Czarów... podoba mi się bardzo to określenie :) Dziękuję Ci...
Buziaki i uściski Ci przesyłam.
Przepiękny ogród godny pozazdroszczenia. Widać tu ogrom włożonego serca i pracy <3 Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, kocham to swoje miejsce na ziemi i staram się, żeby było jak najpiękniejsze.
UsuńDziękuję za wizytę, miły komentarz i zapraszam ponownie.
Maj to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc! Przez temperaturowe anomalia kwiecień rozpieszczał nas kwiatami, które powinny kwitnąć dopiero teraz. Wspaniały gość odwiedził Twój ogród. Zauważyłam, że z roku na rok coraz mniej jest motyli. Mieszkam na obrzeżach miasta i pamiętam, że w dzieciństwie spotykałam naprawdę wiele różnych motyli, teraz to naprawdę rzadki widok.
OdpowiedzUsuńJa też kocham maj... uwielbiam. Jest piękny, kolorowy, pachnący. Byłby jeszcze ładniejszy, gdyby kwitło wszystko co miało kwitnąć, ale trudno, stało się...
UsuńMasz rację z tymi motylami. W moim ogrodzie, na samym początku, choć kwiatów było zdecydowanie mniej, motyle były codziennością. I to w sporych ilościach. Teraz jakoś skąpo...
Iwonko, byłam pewna, że Twoja miłość do roślin weźmie górę, a Ty weźmiesz się do działania. Nawet, jeśli niektóre z nich w tym roku "odcierpią" ten nocny mróz, to cała gama innych kwiatów, i krzewów zachwyci Ciebie, a przy okazji też nas - swym pięknem! Piwonia koperkowa - cudna, kwiaty głogu bardzo urokliwe i fruwający gość - niecodzienny ;-))
OdpowiedzUsuńPrzesyłam moc serdeczności!
Anita
Cieszę się, że liczyłaś na mnie, Anitko :) Wzięłam się do działania, to prawda, nie mogłam już patrzeć na te biedne roślinki. Piwonia na szczęście zakwitła i ukoiła moje, złamane mrozem, serce :)
UsuńMyślę, że niedługo nie będę pamiętać tych przerażających widoków...
Pozdrawiam Cię również serdecznie!
Dzień dobry Iwonko :) przeszłaś ostatnio przez sporo emocji, ale cieszę się, że maj przynosi Ci radość! To podobnke jak dla mnie. W końcu po kilku miesiącach mamy lato i to takie prawdziwe :) po wielkiej burzy Twój ogrod brzmi magicznie, zwłaszcza z tym motylem, który uchwyciłaś na zdjęciach. To wspaniałe, że poświęcasz tyle uwagi swoim roślinom i pomagasz im się regenerować po trudach jakoe je spotkały. Trzymam kciuki, żeby wszystkie odzyskały pełnię życia i dawały radość Toboe i innym :) pozdrawiam serdecznie z gorącej Norwegii :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Aniu. Ostatni czas nie skąpił mi różnych wrażeń i to z najczęściej tych negatywnych, niestety. Na szczęście maj jest takim miesiącem, który potrafi ukoić wszystkie wcześniejsze rozżalenia, wystarczy tylko wyjrzeć za okno na słońce.
UsuńPomagam roślinkom, nie wyobrażam sobie inaczej. To takie moje zielone maleństwa :)
Dziękuję, że wspierasz mnie w tej mojej roślinkowej pasji, Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie. Buziaki!!!
Uczesać sasanki zdobne w diamenty może chcieć tylko ktoś, kto ma wrażliwą, poetyckią duszę.
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję... jakie to miłe :) Uściski Ci posyłam!
UsuńKochana, tyle Twoich wpisów mnie ominęło przez mój brak czasu na blogi, że to po prostu szok, jestem przerażona! :O
OdpowiedzUsuńMiło czytać, że cieszysz się majem. Ja dziś doszłam do wniosku, że mnie maj wyjątkowo w tym roku męczy. Pogoda jest na prawdę beznadziejna, a ja za dużo pracuję i czekam na czerwiec, kiedy wszystko się poluzuje :)
Co do pozytywności i wizerunku na blogu... U mnie wygląda to podobnie, niby staram się trzymać pozytywny klimat, ale gdyby wszystko zawsze było takie piękne i idealne, byłoby to wręcz sztuczne ;)
Ogród jak zawsze prezentuje się pięknie, ciesz się nim, bo nim się obejrzymy znów będzie jesień ;)
Buziaki ♥
To prawda, Kasiu, trochę Cię ominęło. Ale wiadomo, w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze, każdy ma swoje priorytety, a Ty teraz musisz się zając swoimi ważnymi sprawami, to jest zrozumiałe.
UsuńMój maj jest w miarę ciepły i przyjemny, chodzę i naprawiam ogrodowe szkody, które poczynił w ogrodzie kwietniowy mróz.
Masz rację, cieszmy się tym co mamy, bo za chwilę będziemy narzekać na jesienną aurę, czas przecież leci tak szybko.
Pozdrawiam Cię Kasiu serdecznie. Uściski!!!