Chciałabym napisać, że już nie daję rady z tymi lipcowymi upałami, ale nie napiszę, bo nie będę kłamać w żywe oczy. Od kilku dni pogoda się zmieniła i upały męczą mnie tylko fragmentarycznie, większą część dnia niebo jest zachmurzone, a nawet pada.
Żeby być w zgodzie z faktami, to muszę napisać, że pada nawet dosyć często, żeby nie powiedzieć, że zbyt często i obficie, ale nie powiem, bo jak ja będę wyglądać, jak nadejdą kolejne suche dni i nawet nie będę sobie mogła swobodnie ponarzekać na brak deszczu? Dlatego nie narzekam, tylko tak sobie bajdurzę.
Lipiec wszedł w tym roku do kalendarza z ostrym przytupem. Nie pamiętam takiego lata, żeby przez tak długi czas, codziennie, bez psychicznego odpoczynku i bez wewnętrznego oddechu, nachodziły nas burze. Nie wiem, czy to Matka Natura ćwiczy moją słabą silną wolę, czy sprawdza jak się ma moja brontofobia (burzofobia brzmi bardziej obrazowo 😀), tak jak na przykład ćwiczy się lęk przed pająkami. Teoretycznie jest tak, że im więcej z tymi stworzeniami styczności, tym mniej strachu. Więc może Matka Natura wymyśliła sobie, że im więcej będzie hałasować i strzelać piorunami, tym ja bardziej zobojętnieję na to zjawisko. Nic bardziej mylnego, nie tędy droga Matko Naturo. Nie ze mną takie numery...
Dobra, zanim znowu zatonę w morzu narzekań, zacznijmy od czegoś miłego :)
Może od takich sadzonych jajek? 😃
No i po tym miłym akcencie nie będzie już tak wesoło, bo przecież muszę się Wam poskarżyć i wyżalić na burzowe ekscesy, które dopadły i moje domostwo. Teraz już piszę o tym lekko, bo minęło kilka dni, ale wtedy...
Ach, jak wracam do tego myślami, to wciąż mam gęsią skórkę. Widziałam na mapie z radarami, że zbliża się w moją stronę mały armagedon, ale do końca miałam cichą nadzieję, że tak jak wiele razy wcześniej, rozejdzie się to gdzieś po kościach, że rzeka Odra nie przepuści tych bordowo-fioletowych chmur, ale niestety...
Nadeszło nad naszą wioskę i to w dosyć szybkim tempie, a w moich żyłach zatrzymała się krew. Wiecie co? Wiem, że mam pietra... wiem, że jestem szalona w tym zakresie i moja panika jest często nieuzasadniona, ale naprawdę nic na to nie poradzę, że boję się okrutnie, zwłaszcza tych towarzyszących burzom wiatrów. Właściwie trudno to nawet nazwać wiatrem. Z reguły jest to wichura, huragan, zdarzają się nawet trąby powietrzne. To jest właśnie moja trauma.
Za oknami pociemniało, waliło ulewnym deszczem, a wiatr wył i trząsł całym domem. Bałam się zobaczyć co dzieje się na zewnątrz, więc spacerowałam po domu z przymkniętymi oczami i zasłoniętymi uszami. Wcześniej poprosiłam tylko męża, żeby mi powiedział, kiedy ten obłęd się skończy...
Gdy było już po wszystkim, odważyłam się zapalić światło na zewnątrz domu i zobaczyłam mój dekoracyjny, rosnący sobie dotychczas spokojnie przez około 12 lat przy samym tarasie zielony iglaczek, leżący aktualnie w pozycji poziomej na deskach tarasu. Nie powiem, że pękło mi serce, bo to byłaby nieprawda, ale zrobiło mi się bardzo, bardzo smutno. Z nim już wcześniej były problemy, bo od kilku dni na skutek mocnych opadów tak nasiąkł wodą, że zrobił się jak gąbka i nie miał siły samodzielnie stać. Podwiązaliśmy go wtedy sznurkiem i pomagaliśmy się wyprostować, ale niewiele to dało. Teraz wyglądał, jakby się całkowicie poddał, nawet mocowanie nie pomogło...
No cóż, trzeba było poczekać do następnego dnia i zobaczyć, co tam jeszcze się wydarzyło. Na szczęście nie było u nas żadnych większych strat. Z samego rana pojechaliśmy do miasteczka po zakupy, a tam dopiero ujrzałam, jakie szkody potrafi uczynić taki żywioł. Poprzewracane drzewa, które uszkodziły samochody.
Droga do miasteczka, przez las, cała usiana gałęziami i połamanymi drzewami, odsuniętymi jedynie na pobocze, z pewnością przez służby i to wczesnym rankiem...
W samym miasteczku samochody uszkodzone przez przewrócone drzewa.
Bardzo przykry widok :(
Zobaczcie jak to było u mnie /film z głosem/...
Mam tylko nadzieję, że to ostatnie takie pogodowe ekscesy w mojej okolicy.
Nie... nie, że mam nadzieję. Niech to będą ostatnie takie pogodowe ekscesy w mojej okolicy...
A żeby nie było tak smutno, pokażę Wam teraz trochę radośniejszych widoków.
Mój kuchenny fiołek znowu kwitnie. Wiem, że pokazywałam go Wam już pewnie z tysiąc razy, ale nic na to nie poradzę, że zachwyca mnie za każdym razem kiedy kwitnie i nie mogę się oprzeć, żeby nie robić mu fotek :)
Jak dla mnie, to ten kolor jest iście bajkowy...
I pooglądajmy co tam też nowego dzieje się w ogrodzie :)
Wciąż kwitną hortensje krzewiaste Annabelle... moje białe piękności.
Tutaj hortensje w tle, a na pierwszym planie pęcherznica Diabolo :)
I trochę rabatowych kolorów: werbena patagońska i liliowce.
Koleus i fioletowy heliotrop silnie pachnący wanilią.
Kwiat sorbarii, inaczej zwanej tawliną jarzębolistną i rozwar, z gościem w środeczku :)
Winnik zmienny, kwitnąca tawuła japońska Shirobana i żurawka o pięknych liściach.
Mój nowy hibiskus bagienny ma pełno pąków, więc należy mieć nadzieję, że będzie miał pełno kwiatów :)
A hortensja bukietowa i winorośl japońska, które bardzo ucierpiały w czasie kwietniowych mrozów, ładnie się zregenerowały i wyglądają doskonale.
Natomiast ten wiciokrzew japoński Aureoreticulata, został przeze mnie wiosną ścięty prawie do samej ziemi, bo tak obrósł huśtawkę, że nie można się było huśtać. Ale już pięknie odrósł i znowu wije się wokół huśtawki :)
A tutaj moje tegoroczne, rabatowe siewki. Zastrzelcie mnie, ale nie pamiętam co tam posiałam w maju. Na pierwszej fotce chyba cynia, bo poznaję po listkach, a na drugim chyba szarłat, chociaż szarłat mam też w innym miejscu i wygląda trochę inaczej :) Jednak skleroza rządzi w moim ogrodzie :)
I zbliżając się do końca tych dzisiejszych rozmyślań, pokażę Wam co nowego kupiłam, bo przecież nie od dzisiaj wiadomo, że na małe smuteczki najlepsze są kwiatowe pocieszajki. Przynajmniej dla takich kwiatowych świrusów, jak ja :)
Oto buwardia, moja nowa biała piękność. Przyznajcie sami, że jest zupełnie wyjątkowa...
A tu obiecane fotki. Oto ja w towarzystwie mojej największej juki. Ta jedna, konkretna juka rośnie taka wysoka już od kilku lat. Przewyższa swoim wzrostem wszystkie inne juki w ogrodzie. Mnie także przerasta, a nie jestem jakimś karłem, mam około 163 cm wzrostu w kapeluszu :) Myślę, że ta biała królewna ma sporo ponad 2 metry...
Tu chcę Wam pokazać fotki z ostatnich trzech lat... wyglądało to podobnie. Nie wiem dlaczego rośnie taka wielka, ale nie mam nic przeciwko temu :)
I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami do następnego razu. Trzymajcie się cieplutko i uśmiechajcie się, bo uśmiechnięty człowiek roztacza wokół siebie aurę pozytywnych emocji...
I am glad to hear there wasn't too much damage from the storm. We seem to have less and lest rain these days. So happy to see so many radiant blooms. You look so fab in red! LOVE YOUR HAIR! Oh, another spectacular post for July! Hope you are staying well. RSV here..ugh..I didn't think it would happen..so unexpected, but I'm better now. Thanks for the amazing post. All the best to you and your garden!
Thank you very much. I'm always happy when you enjoy my posts. I like myself in red, it's true. Thank you, I'm doing well, but your illness worries me. I wish you good health and that you feel good. All the best to you too.
Exciting to see your garden. Oh, what an adventure you've had this July. We had unexpected hail a couple of times. It was so freaky. Even the weather man didn't see it coming..how can that be? I hope your village is doing well. In love with all these photos. All the best to sweet days ahead this month and all of summer. Thanks for the beautiful post!
I am touched by your warm and nice words addressed to me. Nothing happened in my village, but there was considerable damage in a nearby town. Unfortunately, such weather is rather rare here, and this year there has been an accumulation of such weather excesses. Thank you for so many nice wishes and warm words, I wish the same to you :)
Witaj Kochana Iwonko 🩷 No pogoda w tym roku bardzo testuje nasze nerwy. Albo się smażymy,a za chwilę niszczycielskie deszcze i wiatry. Co dzień słychać, że w innej części kraju są potworne szkody spowodowane też żywioł. Zdjęcie jak zwykle piękne. Te " jajka sadzone" z pierwszej fotki są bardzo urokliwe. A Twoja nowa roślinka naprawdę piękna. Te drobne kwiatuszki są urocze. A juka to wysoka panna, chyba chcę modelka zostać 😉😁 Udanej reszty lipca, zostało dwa tygodnie, może w pogodzie trochę się uspokoi. Serdeczne pozdrowienia i uściski 😘😘🩷
Tak, Monia. Nie pamiętam takiej dziwnej pogoda, już dawno żadne lato nie było aż tak ekspresyjne. Bo albo było zimno i padało albo był upał i susza. A tu takie kombo, wszystkiego po trochu i to w nadmiarze. Moja nowa roślinka zachwyciła mnie bardzo. Były jeszcze różowe i czerwone, ale ta biała od razu chwyciła mnie za serce :) Mam nadzieję na spokojny lipiec, bo już ta huśtawka pogodowa zjada mi nerwy do niemożliwości. Ściskam Cię także i serdecznie pozdrawiam.
Co rok to ta pogoda coraz bardziej zwariowana i szalona. Przyznam, że i u mnie były burze chyba ze dwie-trzy pod rząd. Resztę dni to po grzmiało i jakoś przeszło bokiem. Na szczęście ani gradu ani innych strasznych konsekwencji pogodowych nie było. Taki iglak i u nas się przewrócił. Rok albo dwa temu. Śliczne zdjęcia Kochana, jak zawsze jest co podziwiać, jest na co popatrzeć :) Wyglądasz pięknie! I juka też cudowna! :) Ślicznie, ślicznie, ślicznie! Życzę wszystkiego dobrego i tylko udanej pogody :)
Masz rację, Klaudio. Każdy następny rok, to jakieś nowe ekstremalne zjawiska pogodowe. Kiedyś nie było mowy o trąbach powietrznych, przynajmniej w naszym klimacie nikt o nich nie słyszał, a teraz co? Masakra... Jak słyszę o tych zerwanych dachach, to serce mi pęka z żalu i bólu... Dziękuję za Twoje pochwały i cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają. Również życzę Ci spokojnej pogody i wszystkiego najpiękniejszego...
Niestety Kochana a najgorsze jest to, że do pogody nie da się przygotować, bo nigdy nie wiadomo czym nas zaskoczy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ominie nas to co najgorsze. Niestety, takie zawieje czy gradobicia to straszna tragedia, gdy niszczy się dorobek ludzi :( Już niedługo nadejdzie jesień, więc pogoda pewnie się unormuje.
Powiem Ci, że zaczynam już czekać na jesień i właśnie na spokój w przyrodzie, bo to lato jest jakieś wyjątkowo energetyczne i obfite w takie właśnie wydarzenia. I trochę mam już dość. A tu jeszcze pół lipca i cały sierpień może tak być. Chociaż kocham lato, to ta tegoroczna pogoda z lekka mnie przeraża.
Witaj Iwonko 🥰 Mam nadzieję, że te burze i nawałnice odpuszcza na jakiś czas, dość juz szkód narobiły nie wspomnę o strachu jaki w nas wzbudza 😱 Te twoje jajka sadzone to bardziej roztrzepane 😁 Zwróciłam uwagę na pęcherznice, na zdjęciu nie widzę czy jest duża, ale też ją mam i powiem ci , że rośnie olbrzymia i trzeba przycinać. Hortensje masz piekne i laweczka z tym pnączem super wyglada 😍 A siewki te na pierwszym zdjęciu to faktycznie cynie, też je wysiewam co roku, pięknie długo kwitną i przyłatują do nich motyle i Twój nowy nabytek to piękny kwiat 😍 I zapomnialabym dodac, ze juka piękna i naprawde duża 👌🤗😍 Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny wpis i ciekawe roslinki.
Ja już też mam taką nadzieję, bo zawsze ogromnie się stresuję taką sytuacją i nie umiem tego strachu pokonać :( Pęcherznica, o której piszesz jest duża, ale ja tam sporo krzaczorów nasadziłam, jeszcze na początku urządzania ogrodu i teraz jest tam za gęsto. Nie mam do niej nawet swobodnego dostępu. Za to mam drugą, na pniu, i tę przycinam, tak jak napisałaś. Z tym pnączem, to huśtawka, dlatego musiałam je przyciąć, bo już nie można było się huśtać, tak zarosło to wszystko w zeszłym roku :) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za Twój komentarz :)
Od czasu trąby powietrznej, która przeszła kilkanaście lat temu przez moją miejscowość, każda burza wydaje mi się niczym. Aczkolwiek, co lato spodziewam się powtórki z trąby. To było bardzo traumatyczne doświadczenie. Nigdy nie zapomnę tego huku i dziwnej ciszy, kiedy nasze osiedle było w "oku cyklonu". O spustoszeniach nie wspominając. Ogólnie lubię wiatry i deszcze, ale bez ekstremów 😉🙂 Jajko sadzone cudne! A taka wielka juka rośnie też u mojej mamy. Niech rosną na zdrowie ✌️
Naprawdę, współczuję z całego serca. Rozumiem doskonale, jaka to potrafi być trauma, dla mnie to chyba najgorsze wyobrażenie mojego osobistego kataklizmu :( Należy tylko odpędzać złe myśli i nie kreować sobie rzeczywistości takimi wyobrażeniami :) Dziękuję za Twój komentarz i za pochwały, pozdrawiam...
No dobrze,od czegoś trzeba zacząć a jest o czym pisać:) To może na początek juki, które faktycznie w tym roku są imponujące i chyba jeszcze tak cudnie kwitnących nie widziałam. Twoja to jest wybryk natury i dopiero na fotkach widać jej potęgę, juka rządzi:) a w zasadzie rządziłaby ale na fotce i tak to Ty jesteś najważniejsza! Wyglądasz świetnie 😘 Buwardie są piękne i kuszą ale póki co jeszcze nie kupione:) wśród kolorów faktycznie białe najbardziej przyciągają wzrok. Super nabytek i niech Ci zdrowo rośnie! Obejrzałam film i oczywiście najbardziej żal mi iglaczka bo został solidnie sponiewierany. Katalpa sobie poradzi jak każdy liściak i o nią jestem spokojna.Nie mogę dojść czy to jałowiec czy cyprys ale trudno będzie przywrócić go do dawnej formy. Może przystrzyżenie trochę by pomogło bo nie byłby taki ciężki🤔 Powiem szczerze, że ta nawałnica i tak obeszła się delikatnie i całe szczęście! To teraz czas trochę ponarzekać bo razem raźniej :) U nas niestety deszczu jest jak na lekarstwo. Zapowiedzi mnóstwo a potem chmury gdzieś się rozejdą i zostaje tylko upał, który nie daje żyć. To przegrzanie daje się niestety we znaki bo człowiek jest zmęczony, rozbity i jakby chory... No ale ...w tym samym czasie w UK zimno, leje i wieje i na palcach jednej ręki można policzyć dni ze słonkiem i bez kurtki😏 to za takie lato, to ja też dziękuję...deprecha pewna... No i taka to sprawiedliwość ...nigdy nie może być w sam raz... Chyba napisałam już dużo i za dużo i czas skończyć:) Buziaki przesyłam i spokojnych dni życzę😘❤️
Właśnie, wybryk natury ta juka, dobrze to określiłaś, Maminku. Na jednym ze zdjęć z poprzedniego roku widać wyraźnie, do jakich przeciętnie wysokości rosną te kwiaty, a ta co roku płata mi takiego figla i wystrzeliwuje prosto do nieba. Ja nie mam nic przeciwko temu, dzięki tej sytuacji mam fajną galerię porównawczych fotek :) Przy okazji dziękuję za sympatyczne słowa pod moim adresem, to bardzo miłe :) Co do iglaczka, to też nie wiem, co to. Był kupowany i sadzony na początku urządzania ogrodu, ja jeszcze wtedy niespecjalnie przywiązywałam wagę do nazw i nie znałam się na tym specjalnie, pamiętam tylko, że wybierałam coś kolumnowego i coś co powoli rośnie i właśnie taki on był... Może to po prostu już koniec jego żywota? Mąż mi dzisiaj tak powiedział, że może to jest jego starość? To znaczy, nie męża, tylko iglaka :) Zobaczymy, ale myślę, że raczej pójdzie do wycięcia i będę szukać coś innego w to miejsce... O przycięciu też myślałam, ale on przy najmniejszym rozchyleniu tych gałązek jest w środku cały brązowy, więc nie wyglądałby ciekawie. A naprawdę powoli rośnie, więc nawet jeśli, to zazieleniłby się ładnie dopiero po kilku latach, tak myślę... Deszcz mogłabym już sprzedawać... pada codziennie i nawet trudno to nazwać padaniem, to są ulewy, po prostu przychodzi ciemna chmura i leje przez np. około pół godziny, ale tak rzęsiście, że wszystko wokół pływa. Dlatego też iglak nawet nie ma specjalnie okazji, żeby choć trochę podeschnąć. Z drugiej strony takiego lata o jakim piszesz w UK też bym nie chciała... Kurtka w lipcu??? Masakra jakaś. Ściskam Cię mocno i gorące całusy przesyłam...
Wracam do iglaczka:) myślę, że to jałowiec Meyeri i można byłoby się trochę pobawić, pod warunkiem, że się ma na to ochotę:) Tuje, cyprysy, jałowce starzeją się właśnie od środka i wymagają,,czesania" bo inaczej po latach, zielone są tylko na końcówkach gałązek. Ale jakby wyciąć te brązy a to co zielone uformować, to mogłoby być ciekawie:) Ale to tylko takie moje gadu,gadu...a ogród Twój:) Buziaki i uściski przesyłam!
No to ja tego swojego nie czesałam, Maminku :) Nawet nie wiedziałam, że powinnam. Najpierw zobaczymy, czy on w ogóle pokocha z powrotem pozycję w pionie... i to samodzielnie, bo te sznurki nie są taką ogrodową dekoracją, o której akurat marzy Pani Ogrodowa :) Dlatego na razie daję mu czas do namysłu i decyzji, czy chce dalej ze mną być :) Ale dziękuję, kochana, za wszystkie rady i podpowiedzi. Całusy...
Też najpierw stawiałam na Arnolda ale wydawało mi się, że Twój jałowiec jest wyższy. Wiadomo, na fotkach wygląda inaczej:) A jak to Arnold, to on podobno 100 lat żyje :)) Ma szansę! Z doświadczenia wiem, że jak się rozłożą(tak było po dużych opadach śniegu), to do dawnej formy nie wrócą:( Ale stawianie do pionu za pomocą linki bardzo mi się podoba, jak w teatrzyku kukiełkowym:) czego się nie robi z miłości do roślin:) Ja to naprawdę rozumiem... Buziaki Kochana!
Przykro patrzeć na zniszczenia, naprawdę współczuję tego armagedonu. Na szczęście przy tej ilości pięknych roślin zawsze masz takie, które cieszą oczy. Juka robi niesamowite wrażenie, a niebieski kolor kocham całym sercem. Nowe nabytki są śliczne, buwardia cudna. Muszę o niej poczytać. Pozdrawiam.:))
Na szczęście i tak nie było tak źle, Celu. Ludzie tracą dachy nad głową, to jest dopiero nieszczęście. Niebieski kolor to też mój ulubiony. Szkoda tylko, że tak mało jest kwiatów w takim zdecydowanie niebieskim kolorze. Buwardię mam pierwszy raz, teraz tylko muszę zrobić wszystko, żeby u mnie nie umarła :) Pozdrawiam Cię serdecznie.
Masz rację, dziwne jest tegoroczne lato, wiosna też była dziwna. Mam nadzieję, że może chociaż jesień będzie normalna i spokojna, chociaż tak naprawdę nie wiadomo co dla nas ma w zanadrzu. Dziękuję za pochwały i serdecznie Cię pozdrawiam.
Haha, rozczuliło mnie jak na filmiku powiedziałaś, że będziesz próbować reanimować iglaczka, tak jakby był to człowiek :D A kwiatowe okazy jak zwykle cudowne! :)
Tak :) Te wszystkie zielone cudeńka, to takie moje małe dzieciaczki, przynajmniej tak je traktuję :) Cieszę się, że moje kwiaty Ci się podobają i serdecznie Cię pozdrawiam.
Nie wiem, co powiedzieć, bo kocham burzę i deszcz, jak szalał w środę w Gdyni wiatr, to siedziałam dwie godziny na molo, aż mi włosy splątało, a potem filmowałam burzę i ulewę. Lało i zacinało a potem parował las - niesamowity widok. Wiem jednak jakie spustoszenie może zostawiać taki żywioł. I zdaję sobie sprawę, że wiele osób i zwierzaczków boi się burzy, co mnie wcale nie dziwi. Więc możesz o tym pisać, a ja Cię wesprę myślami. Iglaczek da radę, na pewno - ma kto o niego dbać. A kwiaty cudowne, barwne, niesamowite wszystkie, te jajka sadzone cudne! U mnie ok, odpoczywam, czytam dość mroczne powieści, nieco gotyckie, ale takie właśnie lubię, bo gdybym była smutna, nie mogłabym ich czytać, więc korzystam z dobrego feelingu i nadrabiam zaległości w lekturach. Powoli szykuję się do kolejnej wyprawy. Posyłam Ci moc uścisków i pozdrowień, a jak będzie burza, to przytulę Cię w myślach.
Powiem Ci, Joasiu, że kiedyś jak mieszkałam w wielkim mieście, burza nie robiła na mnie wielkiego wrażenia. Cieszyłam się nawet, że popada deszcz, oczyści się powietrze i będzie się lepiej oddychało. Odkąd zamieszkałam tu, gdzie teraz jestem, mam całkiem inne spojrzenie na ten żywioł. Jak już przyszło mi któregoś lata trzymać razem z mężem i teściową drzwi tarasowe od środka, bo wiatr z deszczem tak zapierdzielał, że chciał nam je wepchnąć do salonu, a uszczelki pod drzwiami nie wytrzymywały naporu wody i wlewała się na podłogę, to mam respekt i strach wielki w sobie. Kiedyś wiatr towarzyszący burzom nie zrywał dachów, kiedyś nie było nam znane zjawisko trąb powietrznych, teraz niestety coraz częściej się o tym słyszy. A ja właśnie tego boję się najbardziej. Myślę, że gdybym mieszkała w bloku w mieście, nie miałabym w sobie tego strachu, a jeśli nawet, to na pewno nie w takim stopniu... Cieszę się bardzo, że odpoczywasz, że czytasz i że jesteś zadowolona. I przytulaj mnie, przytulaj... nie mam nic przeciwko temu, a nawet ogromnie mnie to uszczęśliwia :) Całusy!
Witaj. Pogoda daje się nam we znaki, niestety. No ale na nią nie za bardzo mamy wpływ... Wierzę, że ogród się zregeneruje, tak jak to było po wiosennych przymrozkach. Podoba mi się Twoja zaradność i stawianie Arnolda do pionu. :)) W ogóle ogród i Ty wyglądacie wspaniale. 😍 Czego nie mogę powiedzieć o swoim warzywniku. Wszystko wydaje mi się teraz takie wybujałe. Warzywa wychodzą z grządek przed szereg, kwiaty wypływają z donic i rabat. Trzeba zaprowadzić tam porządek! 😉😄 Serdecznie pozdrawiam. 🤗 Dobrego tygodnia!
Tak, ten rok jest w ogóle bardzo dziwny w pogodzie. Najpierw wczesna wiosna, która pobudziła do życia wszystkie rośliny, niestety większość z nich za wcześnie, potem w kwietniu mróz, który poczynił sporo szkód. Teraz znowu lato, energetyczne, zmienne, niestabilne. W lipcu prawie nie było dni, w których nie działyby się jakieś ekstremalne sytuacja pogodowe :( W warzywniku też jest sporo pracy, rozumiem, że tam też wszystko szybko rośnie :) Dziękuję za Twoje miłe słowa. Serdeczności przesyłam!!!
O tak! Musiałam mu ostatnio poświęcić sporo czasu, bo wszystko jakoś wybujało. Potrzebowałam popodwiązywać pomidory, prześwietlić je, poprzycinać, wyplewić. W domu i w ogrodzie jest zawsze coś do zrobienia, ale też wielka satysfakcja. Pojawiły się już pierwsze pomidory. Pewnie muszę wykopać buraczki, bo już takie duże. Chyba posieję coś jeszcze na ich miejsce. No i cały czas kiszenie ogórków. Wydaje mi się jednak, że już się kończą. Nie pytałam wcześniej, czy Ty siałaś jeżówki, czy sadziłaś? Serdecznie pozdrawiam 🤗
Pracuś z Ciebie. Ale wiem, że to kochasz, więc taka praca to sama przyjemność. Tym bardziej, że potem masz z tego tyle przyjemności w jedzeniu i całe mnóstwo namacalnych dowodów swojej pracy. A jeżówki? Większość mam z sadzonek. Są też siewki, ale rozsiały się same, ja jakoś specjalnie nie przyłożyłam do tego ręki :) Pozdrawiam!!!
Śliczna jest ta buwardia :) Do niedawna lubiłam burze (kiedy podczas ich trwania siedziałam w domu). Nie wiem czy coś się zmieniło, czy to tylko jednorazowy wybryk, ale ostatnio podczas walenia piorunów odruchowo krzywiłam się, a moje ciało przybierało zgarbioną postawę, jakby chciało się schować. Miałam nadzieję, że szybko się to skończy.
Ja też tak mam, że w czasie burzy kulę się i chowam w sobie, tak jak piszesz. Zawsze czekam na jej koniec. jak na zbawienie. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi to przejdzie, może w mieście, w bloku tak by nie było, na pewno by nie było, bo jak mieszkałam w mieście, to tak się burzy nie bałam. Coraz gorsze te letnie pory... chyba już wolę wiosnę i jesień, bez takich ekscesów :)
Iwonko inne rośliny wynagradzają Ci szkody powstałe w ogrodzie. Moja sąsiadka bardzo boi się wiatrów i burzy, ratunkiem dla niej jest założenie słuchawek i czytanie książki, opuszcza też wszystkie rolety zewnętrzne. U mnie na szczęście bez szkód. Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojniejszego czasu.
To prawda, Lenko. Mam tych roślin tyle, że mogę się nacieszyć pozostałymi. Poza tym przecież dobrze wiemy, że nic nie jest trwałe i na zawsze. Ludzie przemijają, to tym bardziej rośliny, też mają swój czas... Rozumiem Twoją sąsiadkę, nawet nie wiesz, jak bardzo :) Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie.
Pięknie Ci w czerwieni, Iwonko, to zdecydowanie Twój kolor (chciałabym móc powiedzieć to o sobie). Buwardia mnie urzekła, jest tak piękna i idealna, że przywiodła mi na myśl sztuczne kwiaty. Wygląda na to, że nawałnice, o których Ci pisałam poprzednio, dotarły także do Ciebie :( Spokojnych dni i nocy Ci życzę :)
O, dziękuję bardzo. Powiem Ci szczerze, że bardzo lubię czerwony kolor i podzielam Twoją opinię... uważam, że jest mi dobrze w takim odcieniu. Buwardia rzeczywiście jest wyjątkowa, ja sama poznałam ją dopiero teraz i bardzo nie chciałabym jej stracić :) No niestety, nawałnice dotarły i do mnie, wprawdzie na razie był to jednorazowy przypadek i wolałabym zdecydowanie, żeby tak zostało. Dziękuję Ci za wsparcie i słowa otuchy... Buziaki!!!
Oj tak - zdecydowanie dobrze Ci w takim kolorze :) Widziałam Cię już w wielu innych, ale ta czerwień od razu wpadła mi w oku, wyjątkowo urodziwie się w niej prezentujesz :) Ponoć dla każdego istnieje odpowiedni odcień czerwieni (dotyczy to między innymi szminek), ale... uwierzę, jak natrafię na taki, w którym będę wyglądać przynajmniej tak dobrze jak Ty :) A do tego czasu twierdzę, że czerwień nie jest dla mnie ;)
Dzisiaj też jestem na czerwono, ale w innej sukience :) Wygląda na to, że lubię ten kolor... Ale czerwona szminka, nieeee... Przynajmniej dla mnie, zdecydowane nie. Wolę na ustach nude, beż, delikatny połysk, ewentualnie baaaardzo delikatny róż. Ciekawe, że czerwień nie wszystkim pasuje, tak jak piszesz, że Tobie nie... chciałabym to zobaczyć :)
Tu jardín se ve tan bonito, me encanta pasear por el y ver todas tus flores. Por aquí empieza una ola de calor y a las flores les va muy mal con tanto calor. Un abrazo fuerte.
Es verdad, Teresa. Las plantas necesitan la lluvia, porque ninguna lluvia puede reemplazar la lluvia real y sólida. También hace calor aquí ahora, y a veces me da pena que algunas flores tengan que sufrir tanto. Gracias por sus amables palabras...
Burza to żywioł i Twój lęk jest w pełni uzasadniony. Trzeba być pozbawionym wyobraźni, żeby nie bać się tego niebezpiecznego zjawiska i towarzyszących mu huraganów, gradu. Ostatnio właśnie oglądałam zdjęcia powybijanych przez grad szyb w jednym z domów i też się przeraziłam. Mój dom jest bardzo jasny, zawdzięczamy dużej ilości okien. Taki żywioł to ogromne straty finansowe również + psychiczne. Po takiej traumie na pewno jeszcze trudniej się pozbierać i pokonać lęk.
Właśnie, opisałaś dokładnie to, czego zawsze boję się najbardziej. I wiele osób nie rozumie, że tu nie chodzi o samą burzę jako taką, spokojna burza, o ile można tak to nazwać, jest z reguły bardzo widowiskowa. Super się ją ogląda, wiedząc, że nie przyniesie jakichś przerażających szkód. Niestety, nasze burze w ostatnim czasie, a zwłaszcza w tym roku szczególnie, to jakiś pogrom i masakra. I właśnie to napawa mnie przerażeniem...
Witam Cię cieplutko 🖐😉 W lato najmniej mi się chce gotować i ograniczam się do prostych i szybkich dań. Niektórzy jeszcze pieką ciasta, choć dla mnie to nie najlepsza pora na takie zajęcia. Tak już jest z naturą, że pogoda jest zmienna i trzeba się na to przyzwyczaić. Nie mamy na to żadnego wpływu. Lato to taka pora roku, gdzie panują duże temperatury, a także często pojawiają się różne zjawiska meteorologiczne, jak burze, nawałnice, czy deszcze. Twoje kwiaty tak cudnie wyglądają, że aż miło na nie popatrzeć. Wszystkie dają dużego uroku. Pozdrawiam Cię cieplutko i od serca, ślę mocne uściski 🤗😘
To prawda, w lecie, kiedy jest gorąco, niezbyt chętnie stoi się w kuchni, przynajmniej ja też tak mam. A włączony piekarnik przy takich upałach, to nie jest najlepszy pomysł. Pogoda w lecie jest zmienna i niestabilna, ale takie sytuacje nie były zawsze. Kiedy byłam dzieckiem, lato było zdecydowanie spokojniejsze, nie było takich ekstremalnych zjawisk jak teraz. No i niestety, racja, nie mamy na to już teraz wpływu. Dziękuję Ci za Twoje miłe słowa, moje kwiaty to moja malutka radość i duma :) Również pozdrawiam Cię serdecznie i życzę pięknego tygodnia...
Doskonale Cię rozumiem i już o tym pisałam u Ciebie. Mój lęk przed burzą trwa od dzieciństwa i mimo tak wielu lat, które mi darowano, nie mija. Pewnie tak już będzie. Szkoda Twoich roślin. Iglak już taki duży i piękny. Może uda się go jakoś uratować. U nas też są burze z wyładowaniami, ale ucierpiały tylko floksy i wyjątkowo dorodna w tym roku hortensja Anabelle. Kwiatostany juki leżą w poziomie. Zacznę od fiołka jest tak uroczy, że można podziwiać go nieustannie. Wszystkie Twoje piękności mnie zachwycają również jukka i Modelka:):):) Mam cały szpaler takich właśnie o bardzo wysokich i dorodnych kwiatostanach. Ponieważ rosną na skarpie, kiedy zakwitły wyglądało to obłędnie, ale krótko, bo podczas burzy wiatr te kwiatostany ułożył w poziomie. Mąż corocznie je palikował, ale w tym roku nie wyszło. Nie robiłam im zdjęć w takiej kiepskiej pozycji. To z pewnością jest taka odmiana. Mam je od 2008 roku i corocznie kwitną kilkoma kwiatostanami, kiedyś było dziewięć kwiatostanów. Jak odszukam zdjęcie to je pokażę na blogu. Ciesz się więc, bo z pewnością tak będzie u Ciebie i tego Ci życzę. I jeszcze jedno cudo zauroczyło mnie u Ciebie niesamowita buwardia. Coś pięknego. Niech zdrowo rośnie i cieszy. Pozdrawiam serdecznie:):):)
Mam świadomość, Janeczko, że taka burzowa trauma trwa pewnie już do końca życia. Wcale Ci się nie dziwię. Nie tak łatwo pozbyć się tego strachu przed takim okropnym żywiołem. Myślisz, że te wysokie juki, to jakaś inna ich odmiana? To mi nie przyszło do głowy. Może rzeczywiście tak jest, bo tylko w tym jednym miejscu te moje juki rosną takie wysokie, we wszystkich innych są przeciętnego wzrostu. A tym bardziej jest to dziwne, bo juki mam od samego początku powstawania ogrodu i wszystkie są z ogrodu teściowej, więc wydawałoby się, że są z jednego "miotu". A buwardia rzeczywiście jest urocza i wyjątkowa. Mam ją pierwszy raz, zobaczymy jak mi pójdzie opieka nad nią :) Pozdrawiam Cię również serdecznie i czekam na zdjęcie z Twoimi pięknym jukami! :)
W tym roku gwałtowne burze i nawałnice w wielu miejscach kraju robią ogromne spustoszenia. Pozrywane dachy z domów i budynków gospodarczych, powyrywane setki drzew, połamane gałęzie tarasujące drogi, zerwane linie telefoniczne, to są bilanse potężnych nawałnic. Gdy zbliża się burza opuszczam w całym domu rolety. Ja w obecnym czasie nie wyobrażam sobie domu bez rolet. Dwa razy mieliśmy wyrwane okna w pokoju i nie chcę już tego przechodzić. Jestem zachwycona "jajkiem sadzonym" i buwardią. Jestem oczarowana Twoją rośliną w białym kolorze. W internecie oglądałam w innych barwach i już się tak ciekawie nie prezentują. Serdecznie pozdrawiam:)
To prawda, ja już nie oglądam telewizji, żeby nie widzieć tych wszystkich kataklizmów, które pokazują. Nie mogę patrzeć na te pozrywane dachy i inne zniszczenia, które najczęściej niszczą cały dorobek ludzki :( Widzę, że nie ja jedna uciekam przed burzą w swój własny świat. Nie mam wprawdzie rolet zewnętrznych, ale uciekam w takie miejsca, w których najmniej widać i słychać to, co dzieje się za oknem. Pozdrawiam Cię Lusiu... buwardia też mnie zachwyca :)
Mnie tam ten wstęp rozbawił, także dziękuję. Tak, jak napisałam u siebie... jak tylko są u mnie burze, to myślę o Tobie... zawsze. :D U mnie total upały i mam już tego dość, męka normalnie... jak można mnie tak gnębić... może Matka Natura i mnie testuje, bo ja nie znoszę upałów... a to bezczelność testy mi robić. Ciekawe, jaką dostanę ocenę, bo głównie chowam się w domu. hahahaha Pewnie pała. :D Przykro mi z powodu iglaka!!!! U mnie tak raz hukło, że wyskoczyłam z łóżka w sekundę, uciekłam do drugiego pokoju, w tempie formuły jeden. Ja lubię burze, fajnie, jakby nie szkodziły, ale słońce tez szkodzi... Jakoś nie umiem nie lubić burz, za to upały... tu przegrywam, nie lubię ich i już. No i co ja tu narzekam, o ogrodzie chciałam. Piękny jest i na zdjęciach i na wideo, prawdziwa baśń stworzona przez wróżkę. No i tak, Twa biała piękność jest wyjątkowa, absolutne cudo. No, a czy mogę wspomnieć o modelce, co jukę arcydzieło pokazuje...ona to dopiero jest piękna. Wewnętrznie i zewnętrznie, a to najpiękniejsza kombinacja!!!! Uściski wielkie. :)))) <3
Dziękuję, Agnieszko. Bardzo mi miło, że w takich stresujących dla mnie chwilach wspierasz mnie swoimi myślami, to ogromnie sympatyczne :) No niestety, upały teraz są takie, że można je nazwać ekstremalnymi, Matka Natura nie ma litości. Myślę, że większość ludzi, tzn. Ci, którzy mogą, chowają się w domach przed tymi palącymi promieniami, bo słońce teraz nie świeci, tylko pali i parzy, przynajmniej ja mam takie wrażenie. Dziękuję Ci, Aga, za wszystkie miłe słowa... i te o moim ogrodzie i te o mnie. Jesteś dla mnie zawsze bardzo miła i to jest bardzo sympatyczne, nie powiem, że nie, bo cieszy mnie ogromnie. Uśmiecham się, jak czytam Twoje słowa i nawet teraz też się uśmiecham, jak do Ciebie piszę :) Cieplutko Cię pozdrawiam i życzę wspaniałego weekendu...
Ja przestałam się bać burzy w Polsce odkąd doświadczyłam burzy w Szwajcarii... jeny to jest dopiero potęga natury! Aż nie umiem opisać tych huków, ale spać się nie da, mimo twardego snu i tak się budziłam, ale tam mieszkałam też na górze, więc stąd wrażenia inne. To co działo się w teraz w Polsce akurat mnie ominęło, wczoraj wróciłam z wakacji i wracając do domu z lotniska byłam przerażona ilością powalonych drzew. :( Nie mam nic przeciwko burzy, ale nie lubię takich potężnych i groźnych.
Współczuję... ale powiem Ci, że ja nie tyle samej burzy się boję, błyskawice potrafią być piękne i widowiskowe. Bardziej przeraża mnie wiatr, który z reguły towarzyszy takim strasznym burzom, a nawet nie wiatr, tylko huragan, czy nawet trąba powietrzna, która niestety zdarza się ostatnio coraz częściej. To mnie przeraża najbardziej... Dlatego też nie lubię takich ekstremalnych zjawisk.
Witaj uciekającą letnią chwilą Współczuję.... I mnie niepokoją te anomalie pogodowe. Te huragany są naprawdę niszczycielskie. Tak, potrafią one zrujnować ogród. Mój marnieje pomału od suszy. Ileż można podlewać samemu? Pozdrawiam serdecznie i życzę Tobie i chyba też sobie też, abyśmy pokochały naszą codzienność
Trudno się dziwić, że niepokoją nas te zjawiska. Coraz mniej spokojnie, coraz bardziej nerwowo, przynajmniej ja stresuję się zawsze zbliżającą się ekstremalną burzą. U mnie suszy już nie ma, deszczu popadało ostatnio całkiem sporo, tak że jestem zadowolona :) Pozdrawiam Cię również i dziękuję za życzenia :)
Jak szkoda tego iglaczka :( To na pewno nie był mily widok po takiej burzy... Jeśli chodzi o upały to ja ich nie lubię i nie mogę doczekać się mojej ulubionej pory roku czyli jesieni :)
To prawda, widok po takiej burzy to zawsze stres i obawa, co tam też złego znowu się wydarzyło. I powiem szczerze, że choć lubię lato, to też czekam już na jesień... chyba trochę jesieniarą jednak jestem :) Pozdrawiam.
Iwonko, zacznę od końca. Ta juka rzeczywiście jest niesamowita! Buwardia to prawdziwa pięknotka, a anabelki z perowskią w tle wyglądają zachwycająco. heliotrop też kupuję co roku, bo uwielbiam jego zapach. Fiołek pięknie kwitnie, no i te niesamowite jajka sadzone ;)... Wichury i gwałtowne burze w tym roku w lipcu towarzyszą nam bardzo często i wyrządzają ogromne szkody. Mam nadzieję że twój iglaczek już się trochę pozbierał. I życzę Ci żeby burze omijały Twoją okolicę szerokim łukiem, tylko łagodny deszcz niech podlewa wszystkie Twoje roślinki. Pozdrawiam weekendowo :)))
Dziękuję, Lusi. Chciałabym tę buwardię utrzymać jak najdłużej, mam nadzieję, że to mi się uda, bo tak naprawdę to niewiele można o tej roślinie znaleźć informacji. Ale zobaczymy, jestem na razie dobrej myśli. Z iglakiem to jest tak, że stoi na razie podwiązany i ma za zadanie schnąć, głównie od środka, bo on był nasączony wodą po prostu jak gąbka. Tak że póki co go nie ruszam, niech sobie spokojnie schnie. Dziękuję Ci, Lusi, za słowa wsparcia i mile życzenia... też sobie tego życzę :) Buziaki i pozdrowienia.
wow! ależ ta jukka jest okazała 😍.. uwielbiam do Ciebie zaglądać .. Twój ogród Kochana jest bajecznie cudowny i podziwiam go zachwycona.. doceniam Twoją pracę i miłość do zieloności 🤩.. kocham przyrodę, kocham wszystkie roślinki, a kwiaty są niezwykle piękne 🥰 cieszę się ogromnie, że mogę podziwiać i nasycać zmysły Twoimi 'pięknościami' z ogrodu 🌼🌹🌻 ..na pogodę nie będę narzekała, powiem tylko, że nie lubię upalnych dni 😉
- pozdrawiam Cię bardzo cieplutko, życzę ogrom zdrówka i cudowności, ściskam najserdeczniej 🤗😘🍀🌺
Bardzo Ci dziękuję za takie miłe słowa... to miód na moją duszę :) Ja już też nie narzekam na pogodę, bo jak sobie pomyślę, że znowu będę w zimie tęsknić za ciepełkiem, to robi mi się tak nieswojo :) Pozdrawiam Cię również ogromnie serdecznie i dziękuję za przemiły komentarz...
Mnie jak narazie burze oszczędzają. Upały także dają mi mocno w kość, w dodatku pracuje na kuchni gdzie temperatura sięga ponad 50 stopni(!). Jednak mimo to uwielbiam lato, bo wtedy czuję się najlepiej
Zdecydowanie mała biała piękność mnie urzekła, choć myślę, że jej nazwa - Buwardia - zupełnie do niej nie pasuje :) Taka subtelna, delikatna roślinka powinna mieć równie delikatne imię :) Zachwycam się również hortensjami, ale ja chyba przepadam za białymi kwiatami :) Bardzo mi przykro z powodu strat.. Oby już więcej nie było żadnych. Serdecznie Cię pozdrawiam!
Zgadzam się z Tobą, ta nazwa jest taka mało delikatna i brzmi tak twardo, lekko jakby z niemieckiego :) Hortensje też uwielbiam, a w ogóle uważam, że biały kolor w ogrodzie jest bardzo elegancki, do tego doskonale się komponuje z zielenią. Pozdrawiam Cię równie serdecznie...
Niestety burze niosą ze sobą często duże zniszczenia :c Szkoda roślin. Moi rodzice mieszkają w takim miejscu, że zawsze burze ich omijają. Brzmi super ;) Tylko pozornie... Brak wody zarówno z góry jak i na dole (w gruncie), brak wody bardzo nisko bo nawet studnie głębinowe też nie dają rady :/ A do tego hodują warzywa... Masakra. Miłego dnia! :) Angelika
Takie burze, jakie bywają teraz u nas w Polsce niszczą wszystko, poczynając od domów i gospodarstw, a kończąc na ogrodach i roślinach. Dlatego boję się takich żywiołów. I rozumiem, że brak wody, to też okropna niedogodność. Ja też mieszkam na piaskach, woda głębinowa jest dopiero na 50 metrach, nikt u nas nie buduje studni :( Pozdrawiam Cię cieplutko.
Z tego co zauważyłam wśród znajomych i współpracowników człowiekowi to jednak ciężko dogodzić 😊. Zimą narzekają, że jest zimno a przecież jest zima zatem jak ma być, i w poszukiwaniu słońca latają do ciepłych krajów. Teraz większości jest za gorąco ale jak ma być skoro jest środek lata? Śnieg ma padać czy co? Chyba co niektórych zacznę nagrywać żeby mieć dowód marudzenia 😊. Iglaka wielka szkoda, smutny to widok drzewka leżącego na ziemi. Mi niedawno wichura przewróciła kilka roślin na balkonie, wśród nich drzewko figowe, ale oprócz rozsypanej ziemi większych strat nie było. Czasem przez całe popołudnie raz je chowam - bo widzę czarne chmury - a raz wystawiam, bo z dużej chmury mały deszcz 😊. Pięknie u Ciebie i kolorowo. Gdybym miała taki ogród to w domu byłabym jedynie gościem, od tych ukwieconych piękności ciężko oderwać wzrok. Nawet nie będę próbować wybrać faworyta bo zachwyca mnie wszystko. Przesyłam Ci ogrom serdeczności na nowy tydzień. Uściski.
To prawda z tym marudzeniem. Sama się na tym łapię, choć już staram się pilnować, bo mam świadomość, że choćbym nawet narzekała przeokrutnie, to i tak nic nie zmienię, pogoda to coś niezależnego od mojej woli :) Z tym wstawianiem roślin do domu na niepogodę też tak mam. Tylko ja chowam jedną roślinkę domową, którą w lecie wystawiam na taras, to róża chińska. Chowam ją do środka bo też potrafi fruwać razem z doniczką po tarasie. Częściej jednak zdecydowanie na widok nadciągającej burzy chowam do tarasowej skrzyni dwie swoje ogrodowe figurki. Kaczorka, tego co sklejałam po ubiegłorocznej zimie i taką ceramiczną kaczkę. Tu z kolei boję się, że gdyby spadł wielki grad, to potłucze mi te moje ogrodowe skarby, a kaczorka to już byłoby mi szczególnie żal :) Tobie również przesyłam moc uścisków i serdeczne pozdrowienia.
Też się boję burzy, ale chyba jednak najbardziej zawsze martwię się przy huraganowych wiatrach. Mój ogród niemal zewsząd otoczony jest dużymi drzewami i ich ewentualne złamanie mogłoby dać paskudne konsekwencje. Mam nadzieję, że iglaczek się odratuje i mimo wszystko niezwykle miło spacerowało się z Tobą po ogrodzie w tym filmiku. Pozdrawiam! :)
No to masz tak samo jak ja, Maks... bo ja też z tych wszystkich burzowych ekscesów najbardziej boję się wiatrów. Ciągle się słyszy o tych huraganach, które łamią drzewa, zrywają dachy... koszmar jakiś. I tego boję się najbardziej. Ja wprawdzie nie mam naokoło domu dużych drzew, ale rozumiem Twoje obawy, też bym czuła taki burzowy dyskomfort. Co do iglaka, to stoi na razie, jest podwiązany i chyba tak go zostawię na całą zimę, zobaczymy co będzie wiosną. W zimie śnieg też potrafił rozcapirzyć te jego gałęzie, więc na razie go nie będę ruszać. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco...
Mam na imię Iwona. Zapraszam na spontaniczne zwierzenia o mojej pasji do ogrodu i do wszystkiego co zielone :) Bo z miłości do zieloności i do swojego obecnego życia, zaczęłam to internetowe bazgranie.
Blog zajął pierwsze miejsce w konkursie na najlepszy Bloggerowy Blog Roku 2021 w kategorii DOM/OGRÓD
I am glad to hear there wasn't too much damage from the storm. We seem to have less and lest rain these days. So happy to see so many radiant blooms. You look so fab in red! LOVE YOUR HAIR! Oh, another spectacular post for July! Hope you are staying well. RSV here..ugh..I didn't think it would happen..so unexpected, but I'm better now. Thanks for the amazing post. All the best to you and your garden!
OdpowiedzUsuńThank you very much. I'm always happy when you enjoy my posts. I like myself in red, it's true. Thank you, I'm doing well, but your illness worries me. I wish you good health and that you feel good. All the best to you too.
UsuńExciting to see your garden. Oh, what an adventure you've had this July. We had unexpected hail a couple of times. It was so freaky. Even the weather man didn't see it coming..how can that be? I hope your village is doing well. In love with all these photos. All the best to sweet days ahead this month and all of summer. Thanks for the beautiful post!
OdpowiedzUsuńI am touched by your warm and nice words addressed to me. Nothing happened in my village, but there was considerable damage in a nearby town. Unfortunately, such weather is rather rare here, and this year there has been an accumulation of such weather excesses. Thank you for so many nice wishes and warm words, I wish the same to you :)
UsuńWitaj Kochana Iwonko 🩷
OdpowiedzUsuńNo pogoda w tym roku bardzo testuje nasze nerwy. Albo się smażymy,a za chwilę niszczycielskie deszcze i wiatry. Co dzień słychać, że w innej części kraju są potworne szkody spowodowane też żywioł.
Zdjęcie jak zwykle piękne. Te " jajka sadzone" z pierwszej fotki są bardzo urokliwe. A Twoja nowa roślinka naprawdę piękna. Te drobne kwiatuszki są urocze. A juka to wysoka panna, chyba chcę modelka zostać 😉😁
Udanej reszty lipca, zostało dwa tygodnie, może w pogodzie trochę się uspokoi.
Serdeczne pozdrowienia i uściski 😘😘🩷
Tak, Monia. Nie pamiętam takiej dziwnej pogoda, już dawno żadne lato nie było aż tak ekspresyjne. Bo albo było zimno i padało albo był upał i susza. A tu takie kombo, wszystkiego po trochu i to w nadmiarze.
UsuńMoja nowa roślinka zachwyciła mnie bardzo. Były jeszcze różowe i czerwone, ale ta biała od razu chwyciła mnie za serce :)
Mam nadzieję na spokojny lipiec, bo już ta huśtawka pogodowa zjada mi nerwy do niemożliwości.
Ściskam Cię także i serdecznie pozdrawiam.
Co rok to ta pogoda coraz bardziej zwariowana i szalona. Przyznam, że i u mnie były burze chyba ze dwie-trzy pod rząd. Resztę dni to po grzmiało i jakoś przeszło bokiem. Na szczęście ani gradu ani innych strasznych konsekwencji pogodowych nie było. Taki iglak i u nas się przewrócił. Rok albo dwa temu. Śliczne zdjęcia Kochana, jak zawsze jest co podziwiać, jest na co popatrzeć :) Wyglądasz pięknie! I juka też cudowna! :) Ślicznie, ślicznie, ślicznie! Życzę wszystkiego dobrego i tylko udanej pogody :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Klaudio. Każdy następny rok, to jakieś nowe ekstremalne zjawiska pogodowe. Kiedyś nie było mowy o trąbach powietrznych, przynajmniej w naszym klimacie nikt o nich nie słyszał, a teraz co? Masakra... Jak słyszę o tych zerwanych dachach, to serce mi pęka z żalu i bólu...
UsuńDziękuję za Twoje pochwały i cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają.
Również życzę Ci spokojnej pogody i wszystkiego najpiękniejszego...
Niestety Kochana a najgorsze jest to, że do pogody nie da się przygotować, bo nigdy nie wiadomo czym nas zaskoczy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ominie nas to co najgorsze. Niestety, takie zawieje czy gradobicia to straszna tragedia, gdy niszczy się dorobek ludzi :( Już niedługo nadejdzie jesień, więc pogoda pewnie się unormuje.
UsuńPowiem Ci, że zaczynam już czekać na jesień i właśnie na spokój w przyrodzie, bo to lato jest jakieś wyjątkowo energetyczne i obfite w takie właśnie wydarzenia. I trochę mam już dość. A tu jeszcze pół lipca i cały sierpień może tak być. Chociaż kocham lato, to ta tegoroczna pogoda z lekka mnie przeraża.
UsuńWitaj Iwonko 🥰 Mam nadzieję, że te burze i nawałnice odpuszcza na jakiś czas, dość juz szkód narobiły nie wspomnę o strachu jaki w nas wzbudza 😱 Te twoje jajka sadzone to bardziej roztrzepane 😁 Zwróciłam uwagę na pęcherznice, na zdjęciu nie widzę czy jest duża, ale też ją mam i powiem ci , że rośnie olbrzymia i trzeba przycinać. Hortensje masz piekne i laweczka z tym pnączem super wyglada 😍 A siewki te na pierwszym zdjęciu to faktycznie cynie, też je wysiewam co roku, pięknie długo kwitną i przyłatują do nich motyle i Twój nowy nabytek to piękny kwiat 😍 I zapomnialabym dodac, ze juka piękna i naprawde duża 👌🤗😍 Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny wpis i ciekawe roslinki.
OdpowiedzUsuńJa już też mam taką nadzieję, bo zawsze ogromnie się stresuję taką sytuacją i nie umiem tego strachu pokonać :(
UsuńPęcherznica, o której piszesz jest duża, ale ja tam sporo krzaczorów nasadziłam, jeszcze na początku urządzania ogrodu i teraz jest tam za gęsto. Nie mam do niej nawet swobodnego dostępu. Za to mam drugą, na pniu, i tę przycinam, tak jak napisałaś.
Z tym pnączem, to huśtawka, dlatego musiałam je przyciąć, bo już nie można było się huśtać, tak zarosło to wszystko w zeszłym roku :)
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za Twój komentarz :)
Me dio pena los daños que hizo la tormenta. Me a legro que estés bien A pesar de todo tu jardín es muy lindo. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńGracias. También me alegro de que los daños no hayan sido mayores, algunas tormentas pueden causar daños mucho mayores.
UsuńSaludos.
Od czasu trąby powietrznej, która przeszła kilkanaście lat temu przez moją miejscowość, każda burza wydaje mi się niczym. Aczkolwiek, co lato spodziewam się powtórki z trąby. To było bardzo traumatyczne doświadczenie. Nigdy nie zapomnę tego huku i dziwnej ciszy, kiedy nasze osiedle było w "oku cyklonu". O spustoszeniach nie wspominając. Ogólnie lubię wiatry i deszcze, ale bez ekstremów 😉🙂 Jajko sadzone cudne! A taka wielka juka rośnie też u mojej mamy. Niech rosną na zdrowie ✌️
OdpowiedzUsuńNaprawdę, współczuję z całego serca. Rozumiem doskonale, jaka to potrafi być trauma, dla mnie to chyba najgorsze wyobrażenie mojego osobistego kataklizmu :(
UsuńNależy tylko odpędzać złe myśli i nie kreować sobie rzeczywistości takimi wyobrażeniami :)
Dziękuję za Twój komentarz i za pochwały, pozdrawiam...
No dobrze,od czegoś trzeba zacząć a jest o czym pisać:)
OdpowiedzUsuńTo może na początek juki, które faktycznie w tym roku są imponujące i chyba jeszcze tak cudnie kwitnących nie widziałam. Twoja to jest wybryk natury i dopiero na fotkach widać jej potęgę, juka rządzi:) a w zasadzie rządziłaby ale na fotce i tak to Ty jesteś najważniejsza! Wyglądasz świetnie 😘
Buwardie są piękne i kuszą ale póki co jeszcze nie kupione:) wśród kolorów faktycznie białe najbardziej przyciągają wzrok. Super nabytek i niech Ci zdrowo rośnie!
Obejrzałam film i oczywiście najbardziej żal mi iglaczka bo został solidnie sponiewierany. Katalpa sobie poradzi jak każdy liściak i o nią jestem spokojna.Nie mogę dojść czy to jałowiec czy cyprys ale trudno będzie przywrócić go do dawnej formy. Może przystrzyżenie trochę by pomogło bo nie byłby taki ciężki🤔
Powiem szczerze, że ta nawałnica i tak obeszła się delikatnie i całe szczęście!
To teraz czas trochę ponarzekać bo razem raźniej :)
U nas niestety deszczu jest jak na lekarstwo. Zapowiedzi mnóstwo a potem chmury gdzieś się rozejdą i zostaje tylko upał, który nie daje żyć.
To przegrzanie daje się niestety we znaki bo człowiek jest zmęczony, rozbity i jakby chory...
No ale ...w tym samym czasie w UK zimno, leje i wieje i na palcach jednej ręki można policzyć dni ze słonkiem i bez kurtki😏 to za takie lato, to ja też dziękuję...deprecha pewna...
No i taka to sprawiedliwość ...nigdy nie może być w sam raz...
Chyba napisałam już dużo i za dużo i czas skończyć:)
Buziaki przesyłam i spokojnych dni życzę😘❤️
Właśnie, wybryk natury ta juka, dobrze to określiłaś, Maminku. Na jednym ze zdjęć z poprzedniego roku widać wyraźnie, do jakich przeciętnie wysokości rosną te kwiaty, a ta co roku płata mi takiego figla i wystrzeliwuje prosto do nieba. Ja nie mam nic przeciwko temu, dzięki tej sytuacji mam fajną galerię porównawczych fotek :) Przy okazji dziękuję za sympatyczne słowa pod moim adresem, to bardzo miłe :)
UsuńCo do iglaczka, to też nie wiem, co to. Był kupowany i sadzony na początku urządzania ogrodu, ja jeszcze wtedy niespecjalnie przywiązywałam wagę do nazw i nie znałam się na tym specjalnie, pamiętam tylko, że wybierałam coś kolumnowego i coś co powoli rośnie i właśnie taki on był... Może to po prostu już koniec jego żywota? Mąż mi dzisiaj tak powiedział, że może to jest jego starość? To znaczy, nie męża, tylko iglaka :) Zobaczymy, ale myślę, że raczej pójdzie do wycięcia i będę szukać coś innego w to miejsce... O przycięciu też myślałam, ale on przy najmniejszym rozchyleniu tych gałązek jest w środku cały brązowy, więc nie wyglądałby ciekawie. A naprawdę powoli rośnie, więc nawet jeśli, to zazieleniłby się ładnie dopiero po kilku latach, tak myślę...
Deszcz mogłabym już sprzedawać... pada codziennie i nawet trudno to nazwać padaniem, to są ulewy, po prostu przychodzi ciemna chmura i leje przez np. około pół godziny, ale tak rzęsiście, że wszystko wokół pływa. Dlatego też iglak nawet nie ma specjalnie okazji, żeby choć trochę podeschnąć. Z drugiej strony takiego lata o jakim piszesz w UK też bym nie chciała... Kurtka w lipcu??? Masakra jakaś.
Ściskam Cię mocno i gorące całusy przesyłam...
Wracam do iglaczka:) myślę, że to jałowiec Meyeri i można byłoby się trochę pobawić, pod warunkiem, że się ma na to ochotę:)
UsuńTuje, cyprysy, jałowce starzeją się właśnie od środka i wymagają,,czesania" bo inaczej po latach, zielone są tylko na końcówkach gałązek. Ale jakby wyciąć te brązy a to co zielone uformować, to mogłoby być ciekawie:)
Ale to tylko takie moje gadu,gadu...a ogród Twój:)
Buziaki i uściski przesyłam!
No to ja tego swojego nie czesałam, Maminku :) Nawet nie wiedziałam, że powinnam.
UsuńNajpierw zobaczymy, czy on w ogóle pokocha z powrotem pozycję w pionie... i to samodzielnie, bo te sznurki nie są taką ogrodową dekoracją, o której akurat marzy Pani Ogrodowa :)
Dlatego na razie daję mu czas do namysłu i decyzji, czy chce dalej ze mną być :)
Ale dziękuję, kochana, za wszystkie rady i podpowiedzi.
Całusy...
Wydaje mi się, że to jest jałowiec pospolity Arnold Juniperus communis, tak na oko :)
UsuńPoszukałam trochę w necie i tak mi się wydaje.
Też najpierw stawiałam na Arnolda ale wydawało mi się, że Twój jałowiec jest wyższy. Wiadomo, na fotkach wygląda inaczej:)
UsuńA jak to Arnold, to on podobno 100 lat żyje :)) Ma szansę!
Z doświadczenia wiem, że jak się rozłożą(tak było po dużych opadach śniegu), to do dawnej formy nie wrócą:(
Ale stawianie do pionu za pomocą linki bardzo mi się podoba, jak w teatrzyku kukiełkowym:) czego się nie robi z miłości do roślin:) Ja to naprawdę rozumiem...
Buziaki Kochana!
Dlatego kukiełka dostaje czas do namysłu i... zobaczymy ❤️❤️❤️
Usuń❤️❤️❤️
Usuń❤️❤️❤️
UsuńHortensje bajeczne i okazałe! Uwielbiam podziwiać te kwiaty. :)
OdpowiedzUsuńTeż kocham te kwiaty, są wyjątkowe i tak dekoracyjne, że czasem nie mogę się napatrzeć :)
UsuńPrzykro patrzeć na zniszczenia, naprawdę współczuję tego armagedonu. Na szczęście przy tej ilości pięknych roślin zawsze masz takie, które cieszą oczy. Juka robi niesamowite wrażenie, a niebieski kolor kocham całym sercem.
OdpowiedzUsuńNowe nabytki są śliczne, buwardia cudna. Muszę o niej poczytać.
Pozdrawiam.:))
Na szczęście i tak nie było tak źle, Celu. Ludzie tracą dachy nad głową, to jest dopiero nieszczęście.
UsuńNiebieski kolor to też mój ulubiony. Szkoda tylko, że tak mało jest kwiatów w takim zdecydowanie niebieskim kolorze.
Buwardię mam pierwszy raz, teraz tylko muszę zrobić wszystko, żeby u mnie nie umarła :)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Niestety gwaltowne burze sieja zniszczenia,dziwne jest lato tego roku..Pieknie wybujala Ci cala roslinnosc,cos cudownego! Buwardia wyglada naprawde pieknie :-)
OdpowiedzUsuńMasz rację, dziwne jest tegoroczne lato, wiosna też była dziwna. Mam nadzieję, że może chociaż jesień będzie normalna i spokojna, chociaż tak naprawdę nie wiadomo co dla nas ma w zanadrzu.
UsuńDziękuję za pochwały i serdecznie Cię pozdrawiam.
Haha, rozczuliło mnie jak na filmiku powiedziałaś, że będziesz próbować reanimować iglaczka, tak jakby był to człowiek :D
OdpowiedzUsuńA kwiatowe okazy jak zwykle cudowne! :)
Tak :) Te wszystkie zielone cudeńka, to takie moje małe dzieciaczki, przynajmniej tak je traktuję :)
UsuńCieszę się, że moje kwiaty Ci się podobają i serdecznie Cię pozdrawiam.
Nie wiem, co powiedzieć, bo kocham burzę i deszcz, jak szalał w środę w Gdyni wiatr, to siedziałam dwie godziny na molo, aż mi włosy splątało, a potem filmowałam burzę i ulewę. Lało i zacinało a potem parował las - niesamowity widok. Wiem jednak jakie spustoszenie może zostawiać taki żywioł. I zdaję sobie sprawę, że wiele osób i zwierzaczków boi się burzy, co mnie wcale nie dziwi. Więc możesz o tym pisać, a ja Cię wesprę myślami. Iglaczek da radę, na pewno - ma kto o niego dbać. A kwiaty cudowne, barwne, niesamowite wszystkie, te jajka sadzone cudne!
OdpowiedzUsuńU mnie ok, odpoczywam, czytam dość mroczne powieści, nieco gotyckie, ale takie właśnie lubię, bo gdybym była smutna, nie mogłabym ich czytać, więc korzystam z dobrego feelingu i nadrabiam zaległości w lekturach. Powoli szykuję się do kolejnej wyprawy. Posyłam Ci moc uścisków i pozdrowień, a jak będzie burza, to przytulę Cię w myślach.
Powiem Ci, Joasiu, że kiedyś jak mieszkałam w wielkim mieście, burza nie robiła na mnie wielkiego wrażenia. Cieszyłam się nawet, że popada deszcz, oczyści się powietrze i będzie się lepiej oddychało. Odkąd zamieszkałam tu, gdzie teraz jestem, mam całkiem inne spojrzenie na ten żywioł. Jak już przyszło mi któregoś lata trzymać razem z mężem i teściową drzwi tarasowe od środka, bo wiatr z deszczem tak zapierdzielał, że chciał nam je wepchnąć do salonu, a uszczelki pod drzwiami nie wytrzymywały naporu wody i wlewała się na podłogę, to mam respekt i strach wielki w sobie. Kiedyś wiatr towarzyszący burzom nie zrywał dachów, kiedyś nie było nam znane zjawisko trąb powietrznych, teraz niestety coraz częściej się o tym słyszy. A ja właśnie tego boję się najbardziej. Myślę, że gdybym mieszkała w bloku w mieście, nie miałabym w sobie tego strachu, a jeśli nawet, to na pewno nie w takim stopniu...
UsuńCieszę się bardzo, że odpoczywasz, że czytasz i że jesteś zadowolona.
I przytulaj mnie, przytulaj... nie mam nic przeciwko temu, a nawet ogromnie mnie to uszczęśliwia :)
Całusy!
Witaj. Pogoda daje się nam we znaki, niestety. No ale na nią nie za bardzo mamy wpływ... Wierzę, że ogród się zregeneruje, tak jak to było po wiosennych przymrozkach. Podoba mi się Twoja zaradność i stawianie Arnolda do pionu. :)) W ogóle ogród i Ty wyglądacie wspaniale. 😍 Czego nie mogę powiedzieć o swoim warzywniku. Wszystko wydaje mi się teraz takie wybujałe. Warzywa wychodzą z grządek przed szereg, kwiaty wypływają z donic i rabat. Trzeba zaprowadzić tam porządek! 😉😄 Serdecznie pozdrawiam. 🤗 Dobrego tygodnia!
OdpowiedzUsuńTak, ten rok jest w ogóle bardzo dziwny w pogodzie. Najpierw wczesna wiosna, która pobudziła do życia wszystkie rośliny, niestety większość z nich za wcześnie, potem w kwietniu mróz, który poczynił sporo szkód. Teraz znowu lato, energetyczne, zmienne, niestabilne. W lipcu prawie nie było dni, w których nie działyby się jakieś ekstremalne sytuacja pogodowe :(
UsuńW warzywniku też jest sporo pracy, rozumiem, że tam też wszystko szybko rośnie :)
Dziękuję za Twoje miłe słowa.
Serdeczności przesyłam!!!
O tak! Musiałam mu ostatnio poświęcić sporo czasu, bo wszystko jakoś wybujało. Potrzebowałam popodwiązywać pomidory, prześwietlić je, poprzycinać, wyplewić. W domu i w ogrodzie jest zawsze coś do zrobienia, ale też wielka satysfakcja. Pojawiły się już pierwsze pomidory. Pewnie muszę wykopać buraczki, bo już takie duże. Chyba posieję coś jeszcze na ich miejsce. No i cały czas kiszenie ogórków. Wydaje mi się jednak, że już się kończą. Nie pytałam wcześniej, czy Ty siałaś jeżówki, czy sadziłaś?
UsuńSerdecznie pozdrawiam 🤗
Pracuś z Ciebie. Ale wiem, że to kochasz, więc taka praca to sama przyjemność. Tym bardziej, że potem masz z tego tyle przyjemności w jedzeniu i całe mnóstwo namacalnych dowodów swojej pracy.
UsuńA jeżówki? Większość mam z sadzonek. Są też siewki, ale rozsiały się same, ja jakoś specjalnie nie przyłożyłam do tego ręki :)
Pozdrawiam!!!
Dużo pracy włożyłaś w swój ogród, widać lata pasji i nauki.
OdpowiedzUsuńLubię to i sprawia mi to przyjemność, może dlatego :)
UsuńDziękuję za wizytę i komentarz.
Śliczna jest ta buwardia :) Do niedawna lubiłam burze (kiedy podczas ich trwania siedziałam w domu). Nie wiem czy coś się zmieniło, czy to tylko jednorazowy wybryk, ale ostatnio podczas walenia piorunów odruchowo krzywiłam się, a moje ciało przybierało zgarbioną postawę, jakby chciało się schować. Miałam nadzieję, że szybko się to skończy.
OdpowiedzUsuńJa też tak mam, że w czasie burzy kulę się i chowam w sobie, tak jak piszesz.
UsuńZawsze czekam na jej koniec. jak na zbawienie.
Nie wiem, czy kiedykolwiek mi to przejdzie, może w mieście, w bloku tak by nie było, na pewno by nie było, bo jak mieszkałam w mieście, to tak się burzy nie bałam.
Coraz gorsze te letnie pory... chyba już wolę wiosnę i jesień, bez takich ekscesów :)
Iwonko inne rośliny wynagradzają Ci szkody powstałe w ogrodzie. Moja sąsiadka bardzo boi się wiatrów i burzy, ratunkiem dla niej jest założenie słuchawek i czytanie książki, opuszcza też wszystkie rolety zewnętrzne. U mnie na szczęście bez szkód. Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojniejszego czasu.
OdpowiedzUsuńTo prawda, Lenko. Mam tych roślin tyle, że mogę się nacieszyć pozostałymi. Poza tym przecież dobrze wiemy, że nic nie jest trwałe i na zawsze. Ludzie przemijają, to tym bardziej rośliny, też mają swój czas...
UsuńRozumiem Twoją sąsiadkę, nawet nie wiesz, jak bardzo :)
Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie.
Pięknie Ci w czerwieni, Iwonko, to zdecydowanie Twój kolor (chciałabym móc powiedzieć to o sobie).
OdpowiedzUsuńBuwardia mnie urzekła, jest tak piękna i idealna, że przywiodła mi na myśl sztuczne kwiaty.
Wygląda na to, że nawałnice, o których Ci pisałam poprzednio, dotarły także do Ciebie :( Spokojnych dni i nocy Ci życzę :)
O, dziękuję bardzo. Powiem Ci szczerze, że bardzo lubię czerwony kolor i podzielam Twoją opinię... uważam, że jest mi dobrze w takim odcieniu.
UsuńBuwardia rzeczywiście jest wyjątkowa, ja sama poznałam ją dopiero teraz i bardzo nie chciałabym jej stracić :)
No niestety, nawałnice dotarły i do mnie, wprawdzie na razie był to jednorazowy przypadek i wolałabym zdecydowanie, żeby tak zostało. Dziękuję Ci za wsparcie i słowa otuchy...
Buziaki!!!
Oj tak - zdecydowanie dobrze Ci w takim kolorze :) Widziałam Cię już w wielu innych, ale ta czerwień od razu wpadła mi w oku, wyjątkowo urodziwie się w niej prezentujesz :) Ponoć dla każdego istnieje odpowiedni odcień czerwieni (dotyczy to między innymi szminek), ale... uwierzę, jak natrafię na taki, w którym będę wyglądać przynajmniej tak dobrze jak Ty :) A do tego czasu twierdzę, że czerwień nie jest dla mnie ;)
UsuńDzisiaj też jestem na czerwono, ale w innej sukience :)
UsuńWygląda na to, że lubię ten kolor...
Ale czerwona szminka, nieeee... Przynajmniej dla mnie, zdecydowane nie.
Wolę na ustach nude, beż, delikatny połysk, ewentualnie baaaardzo delikatny róż.
Ciekawe, że czerwień nie wszystkim pasuje, tak jak piszesz, że Tobie nie... chciałabym to zobaczyć :)
Tu jardín se ve tan bonito, me encanta pasear por el y ver todas tus flores. Por aquí empieza una ola de calor y a las flores les va muy mal con tanto calor. Un abrazo fuerte.
OdpowiedzUsuńEs verdad, Teresa. Las plantas necesitan la lluvia, porque ninguna lluvia puede reemplazar la lluvia real y sólida. También hace calor aquí ahora, y a veces me da pena que algunas flores tengan que sufrir tanto.
UsuńGracias por sus amables palabras...
Burza to żywioł i Twój lęk jest w pełni uzasadniony. Trzeba być pozbawionym wyobraźni, żeby nie bać się tego niebezpiecznego zjawiska i towarzyszących mu huraganów, gradu. Ostatnio właśnie oglądałam zdjęcia powybijanych przez grad szyb w jednym z domów i też się przeraziłam. Mój dom jest bardzo jasny, zawdzięczamy dużej ilości okien. Taki żywioł to ogromne straty finansowe również + psychiczne. Po takiej traumie na pewno jeszcze trudniej się pozbierać i pokonać lęk.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, opisałaś dokładnie to, czego zawsze boję się najbardziej. I wiele osób nie rozumie, że tu nie chodzi o samą burzę jako taką, spokojna burza, o ile można tak to nazwać, jest z reguły bardzo widowiskowa. Super się ją ogląda, wiedząc, że nie przyniesie jakichś przerażających szkód. Niestety, nasze burze w ostatnim czasie, a zwłaszcza w tym roku szczególnie, to jakiś pogrom i masakra.
UsuńI właśnie to napawa mnie przerażeniem...
Witam Cię cieplutko 🖐😉
OdpowiedzUsuńW lato najmniej mi się chce gotować i ograniczam się do prostych i szybkich dań. Niektórzy jeszcze pieką ciasta, choć dla mnie to nie najlepsza pora na takie zajęcia.
Tak już jest z naturą, że pogoda jest zmienna i trzeba się na to przyzwyczaić. Nie mamy na to żadnego wpływu. Lato to taka pora roku, gdzie panują duże temperatury, a także często pojawiają się różne zjawiska meteorologiczne, jak burze, nawałnice, czy deszcze.
Twoje kwiaty tak cudnie wyglądają, że aż miło na nie popatrzeć. Wszystkie dają dużego uroku.
Pozdrawiam Cię cieplutko i od serca, ślę mocne uściski 🤗😘
To prawda, w lecie, kiedy jest gorąco, niezbyt chętnie stoi się w kuchni, przynajmniej ja też tak mam.
UsuńA włączony piekarnik przy takich upałach, to nie jest najlepszy pomysł.
Pogoda w lecie jest zmienna i niestabilna, ale takie sytuacje nie były zawsze. Kiedy byłam dzieckiem, lato było zdecydowanie spokojniejsze, nie było takich ekstremalnych zjawisk jak teraz. No i niestety, racja, nie mamy na to już teraz wpływu.
Dziękuję Ci za Twoje miłe słowa, moje kwiaty to moja malutka radość i duma :)
Również pozdrawiam Cię serdecznie i życzę pięknego tygodnia...
Doskonale Cię rozumiem i już o tym pisałam u Ciebie. Mój lęk przed burzą trwa od dzieciństwa i mimo tak wielu lat, które mi darowano, nie mija. Pewnie tak już będzie. Szkoda Twoich roślin. Iglak już taki duży i piękny. Może uda się go jakoś uratować. U nas też są burze z wyładowaniami, ale ucierpiały tylko floksy i wyjątkowo dorodna w tym roku hortensja Anabelle. Kwiatostany juki leżą w poziomie. Zacznę od fiołka jest tak uroczy, że można podziwiać go nieustannie. Wszystkie Twoje piękności mnie zachwycają również jukka i Modelka:):):) Mam cały szpaler takich właśnie o bardzo wysokich i dorodnych kwiatostanach. Ponieważ rosną na skarpie, kiedy zakwitły wyglądało to obłędnie, ale krótko, bo podczas burzy wiatr te kwiatostany ułożył w poziomie. Mąż corocznie je palikował, ale w tym roku nie wyszło. Nie robiłam im zdjęć w takiej kiepskiej pozycji. To z pewnością jest taka odmiana. Mam je od 2008 roku i corocznie kwitną kilkoma kwiatostanami, kiedyś było dziewięć kwiatostanów. Jak odszukam zdjęcie to je pokażę na blogu. Ciesz się więc, bo z pewnością tak będzie u Ciebie i tego Ci życzę. I jeszcze jedno cudo zauroczyło mnie u Ciebie niesamowita buwardia. Coś pięknego. Niech zdrowo rośnie i cieszy. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńMam świadomość, Janeczko, że taka burzowa trauma trwa pewnie już do końca życia. Wcale Ci się nie dziwię. Nie tak łatwo pozbyć się tego strachu przed takim okropnym żywiołem.
UsuńMyślisz, że te wysokie juki, to jakaś inna ich odmiana? To mi nie przyszło do głowy. Może rzeczywiście tak jest, bo tylko w tym jednym miejscu te moje juki rosną takie wysokie, we wszystkich innych są przeciętnego wzrostu. A tym bardziej jest to dziwne, bo juki mam od samego początku powstawania ogrodu i wszystkie są z ogrodu teściowej, więc wydawałoby się, że są z jednego "miotu".
A buwardia rzeczywiście jest urocza i wyjątkowa. Mam ją pierwszy raz, zobaczymy jak mi pójdzie opieka nad nią :)
Pozdrawiam Cię również serdecznie i czekam na zdjęcie z Twoimi pięknym jukami! :)
W tym roku gwałtowne burze i nawałnice w wielu miejscach kraju robią ogromne spustoszenia. Pozrywane dachy z domów i budynków gospodarczych, powyrywane setki drzew, połamane gałęzie tarasujące drogi, zerwane linie telefoniczne, to są bilanse potężnych nawałnic. Gdy zbliża się burza opuszczam w całym domu rolety. Ja w obecnym czasie nie wyobrażam sobie domu bez rolet. Dwa razy mieliśmy wyrwane okna w pokoju i nie chcę już tego przechodzić. Jestem zachwycona "jajkiem sadzonym" i buwardią. Jestem oczarowana Twoją rośliną w białym kolorze. W internecie oglądałam w innych barwach i już się tak ciekawie nie prezentują.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
To prawda, ja już nie oglądam telewizji, żeby nie widzieć tych wszystkich kataklizmów, które pokazują. Nie mogę patrzeć na te pozrywane dachy i inne zniszczenia, które najczęściej niszczą cały dorobek ludzki :(
UsuńWidzę, że nie ja jedna uciekam przed burzą w swój własny świat. Nie mam wprawdzie rolet zewnętrznych, ale uciekam w takie miejsca, w których najmniej widać i słychać to, co dzieje się za oknem.
Pozdrawiam Cię Lusiu... buwardia też mnie zachwyca :)
Mnie tam ten wstęp rozbawił, także dziękuję. Tak, jak napisałam u siebie... jak tylko są u mnie burze, to myślę o Tobie... zawsze. :D U mnie total upały i mam już tego dość, męka normalnie... jak można mnie tak gnębić... może Matka Natura i mnie testuje, bo ja nie znoszę upałów... a to bezczelność testy mi robić. Ciekawe, jaką dostanę ocenę, bo głównie chowam się w domu. hahahaha Pewnie pała. :D
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu iglaka!!!! U mnie tak raz hukło, że wyskoczyłam z łóżka w sekundę, uciekłam do drugiego pokoju, w tempie formuły jeden. Ja lubię burze, fajnie, jakby nie szkodziły, ale słońce tez szkodzi... Jakoś nie umiem nie lubić burz, za to upały... tu przegrywam, nie lubię ich i już. No i co ja tu narzekam, o ogrodzie chciałam. Piękny jest i na zdjęciach i na wideo, prawdziwa baśń stworzona przez wróżkę. No i tak, Twa biała piękność jest wyjątkowa, absolutne cudo.
No, a czy mogę wspomnieć o modelce, co jukę arcydzieło pokazuje...ona to dopiero jest piękna. Wewnętrznie i zewnętrznie, a to najpiękniejsza kombinacja!!!! Uściski wielkie. :)))) <3
Dziękuję, Agnieszko. Bardzo mi miło, że w takich stresujących dla mnie chwilach wspierasz mnie swoimi myślami, to ogromnie sympatyczne :)
UsuńNo niestety, upały teraz są takie, że można je nazwać ekstremalnymi, Matka Natura nie ma litości. Myślę, że większość ludzi, tzn. Ci, którzy mogą, chowają się w domach przed tymi palącymi promieniami, bo słońce teraz nie świeci, tylko pali i parzy, przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Dziękuję Ci, Aga, za wszystkie miłe słowa... i te o moim ogrodzie i te o mnie.
Jesteś dla mnie zawsze bardzo miła i to jest bardzo sympatyczne, nie powiem, że nie, bo cieszy mnie ogromnie. Uśmiecham się, jak czytam Twoje słowa i nawet teraz też się uśmiecham, jak do Ciebie piszę :)
Cieplutko Cię pozdrawiam i życzę wspaniałego weekendu...
Ja przestałam się bać burzy w Polsce odkąd doświadczyłam burzy w Szwajcarii... jeny to jest dopiero potęga natury! Aż nie umiem opisać tych huków, ale spać się nie da, mimo twardego snu i tak się budziłam, ale tam mieszkałam też na górze, więc stąd wrażenia inne. To co działo się w teraz w Polsce akurat mnie ominęło, wczoraj wróciłam z wakacji i wracając do domu z lotniska byłam przerażona ilością powalonych drzew. :( Nie mam nic przeciwko burzy, ale nie lubię takich potężnych i groźnych.
OdpowiedzUsuńWspółczuję... ale powiem Ci, że ja nie tyle samej burzy się boję, błyskawice potrafią być piękne i widowiskowe. Bardziej przeraża mnie wiatr, który z reguły towarzyszy takim strasznym burzom, a nawet nie wiatr, tylko huragan, czy nawet trąba powietrzna, która niestety zdarza się ostatnio coraz częściej. To mnie przeraża najbardziej...
UsuńDlatego też nie lubię takich ekstremalnych zjawisk.
Witaj uciekającą letnią chwilą
OdpowiedzUsuńWspółczuję.... I mnie niepokoją te anomalie pogodowe. Te huragany są naprawdę niszczycielskie. Tak, potrafią one zrujnować ogród. Mój marnieje pomału od suszy. Ileż można podlewać samemu?
Pozdrawiam serdecznie i życzę Tobie i chyba też sobie też, abyśmy pokochały naszą codzienność
Trudno się dziwić, że niepokoją nas te zjawiska. Coraz mniej spokojnie, coraz bardziej nerwowo, przynajmniej ja stresuję się zawsze zbliżającą się ekstremalną burzą. U mnie suszy już nie ma, deszczu popadało ostatnio całkiem sporo, tak że jestem zadowolona :)
UsuńPozdrawiam Cię również i dziękuję za życzenia :)
Jak szkoda tego iglaczka :( To na pewno nie był mily widok po takiej burzy... Jeśli chodzi o upały to ja ich nie lubię i nie mogę doczekać się mojej ulubionej pory roku czyli jesieni :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, widok po takiej burzy to zawsze stres i obawa, co tam też złego znowu się wydarzyło.
UsuńI powiem szczerze, że choć lubię lato, to też czekam już na jesień... chyba trochę jesieniarą jednak jestem :) Pozdrawiam.
Iwonko, zacznę od końca. Ta juka rzeczywiście jest niesamowita! Buwardia to prawdziwa pięknotka, a anabelki z perowskią w tle wyglądają zachwycająco. heliotrop też kupuję co roku, bo uwielbiam jego zapach. Fiołek pięknie kwitnie, no i te niesamowite jajka sadzone ;)...
OdpowiedzUsuńWichury i gwałtowne burze w tym roku w lipcu towarzyszą nam bardzo często i wyrządzają ogromne szkody. Mam nadzieję że twój iglaczek już się trochę pozbierał. I życzę Ci żeby burze omijały Twoją okolicę szerokim łukiem, tylko łagodny deszcz niech podlewa wszystkie Twoje roślinki. Pozdrawiam weekendowo :)))
Dziękuję, Lusi. Chciałabym tę buwardię utrzymać jak najdłużej, mam nadzieję, że to mi się uda, bo tak naprawdę to niewiele można o tej roślinie znaleźć informacji. Ale zobaczymy, jestem na razie dobrej myśli.
UsuńZ iglakiem to jest tak, że stoi na razie podwiązany i ma za zadanie schnąć, głównie od środka, bo on był nasączony wodą po prostu jak gąbka. Tak że póki co go nie ruszam, niech sobie spokojnie schnie.
Dziękuję Ci, Lusi, za słowa wsparcia i mile życzenia... też sobie tego życzę :)
Buziaki i pozdrowienia.
Podziwiam Twoje hortensje . Ja się cieszę i czekam na ich przebarwienia. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię hortensje, już niedługo będą się przebarwiać. To jest zawsze piękny widok.
UsuńPozdrawiam Cię również.
witam Iwonko💚
OdpowiedzUsuńwow! ależ ta jukka jest okazała 😍.. uwielbiam do Ciebie zaglądać .. Twój ogród Kochana jest bajecznie cudowny i podziwiam go zachwycona.. doceniam Twoją pracę i miłość do zieloności 🤩..
kocham przyrodę, kocham wszystkie roślinki, a kwiaty są niezwykle piękne 🥰 cieszę się ogromnie, że mogę podziwiać i nasycać zmysły Twoimi 'pięknościami' z ogrodu 🌼🌹🌻
..na pogodę nie będę narzekała, powiem tylko, że nie lubię upalnych dni 😉
- pozdrawiam Cię bardzo cieplutko, życzę ogrom zdrówka i cudowności,
ściskam najserdeczniej 🤗😘🍀🌺
Bardzo Ci dziękuję za takie miłe słowa... to miód na moją duszę :)
UsuńJa już też nie narzekam na pogodę, bo jak sobie pomyślę, że znowu będę w zimie tęsknić za ciepełkiem, to robi mi się tak nieswojo :)
Pozdrawiam Cię również ogromnie serdecznie i dziękuję za przemiły komentarz...
Koło mnie po ostatnich burzach złamała się stara, dorodna mirabelka. Cóż zrobić, takie lato...
OdpowiedzUsuńZawsze szkoda... oby tylko takie straty były :(
UsuńMnie jak narazie burze oszczędzają.
OdpowiedzUsuńUpały także dają mi mocno w kość, w dodatku pracuje na kuchni gdzie temperatura sięga ponad 50 stopni(!). Jednak mimo to uwielbiam lato, bo wtedy czuję się najlepiej
To współczuję z całego serca. 50 stopni, to już piekło...
UsuńTeż lubię lato, ale nie lubię przesady w temperaturze :)
Zdecydowanie mała biała piękność mnie urzekła, choć myślę, że jej nazwa - Buwardia - zupełnie do niej nie pasuje :) Taka subtelna, delikatna roślinka powinna mieć równie delikatne imię :) Zachwycam się również hortensjami, ale ja chyba przepadam za białymi kwiatami :) Bardzo mi przykro z powodu strat.. Oby już więcej nie było żadnych. Serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, ta nazwa jest taka mało delikatna i brzmi tak twardo, lekko jakby z niemieckiego :) Hortensje też uwielbiam, a w ogóle uważam, że biały kolor w ogrodzie jest bardzo elegancki, do tego doskonale się komponuje z zielenią. Pozdrawiam Cię równie serdecznie...
UsuńNiestety burze niosą ze sobą często duże zniszczenia :c Szkoda roślin.
OdpowiedzUsuńMoi rodzice mieszkają w takim miejscu, że zawsze burze ich omijają. Brzmi super ;) Tylko pozornie... Brak wody zarówno z góry jak i na dole (w gruncie), brak wody bardzo nisko bo nawet studnie głębinowe też nie dają rady :/ A do tego hodują warzywa... Masakra.
Miłego dnia! :)
Angelika
Takie burze, jakie bywają teraz u nas w Polsce niszczą wszystko, poczynając od domów i gospodarstw, a kończąc na ogrodach i roślinach. Dlatego boję się takich żywiołów.
UsuńI rozumiem, że brak wody, to też okropna niedogodność. Ja też mieszkam na piaskach, woda głębinowa jest dopiero na 50 metrach, nikt u nas nie buduje studni :(
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Z tego co zauważyłam wśród znajomych i współpracowników człowiekowi to jednak ciężko dogodzić 😊. Zimą narzekają, że jest zimno a przecież jest zima zatem jak ma być, i w poszukiwaniu słońca latają do ciepłych krajów. Teraz większości jest za gorąco ale jak ma być skoro jest środek lata? Śnieg ma padać czy co? Chyba co niektórych zacznę nagrywać żeby mieć dowód marudzenia 😊.
OdpowiedzUsuńIglaka wielka szkoda, smutny to widok drzewka leżącego na ziemi. Mi niedawno wichura przewróciła kilka roślin na balkonie, wśród nich drzewko figowe, ale oprócz rozsypanej ziemi większych strat nie było. Czasem przez całe popołudnie raz je chowam - bo widzę czarne chmury - a raz wystawiam, bo z dużej chmury mały deszcz 😊.
Pięknie u Ciebie i kolorowo. Gdybym miała taki ogród to w domu byłabym jedynie gościem, od tych ukwieconych piękności ciężko oderwać wzrok. Nawet nie będę próbować wybrać faworyta bo zachwyca mnie wszystko.
Przesyłam Ci ogrom serdeczności na nowy tydzień. Uściski.
To prawda z tym marudzeniem. Sama się na tym łapię, choć już staram się pilnować, bo mam świadomość, że choćbym nawet narzekała przeokrutnie, to i tak nic nie zmienię, pogoda to coś niezależnego od mojej woli :)
UsuńZ tym wstawianiem roślin do domu na niepogodę też tak mam. Tylko ja chowam jedną roślinkę domową, którą w lecie wystawiam na taras, to róża chińska. Chowam ją do środka bo też potrafi fruwać razem z doniczką po tarasie.
Częściej jednak zdecydowanie na widok nadciągającej burzy chowam do tarasowej skrzyni dwie swoje ogrodowe figurki. Kaczorka, tego co sklejałam po ubiegłorocznej zimie i taką ceramiczną kaczkę. Tu z kolei boję się, że gdyby spadł wielki grad, to potłucze mi te moje ogrodowe skarby, a kaczorka to już byłoby mi szczególnie żal :)
Tobie również przesyłam moc uścisków i serdeczne pozdrowienia.
Też się boję burzy, ale chyba jednak najbardziej zawsze martwię się przy huraganowych wiatrach. Mój ogród niemal zewsząd otoczony jest dużymi drzewami i ich ewentualne złamanie mogłoby dać paskudne konsekwencje. Mam nadzieję, że iglaczek się odratuje i mimo wszystko niezwykle miło spacerowało się z Tobą po ogrodzie w tym filmiku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
No to masz tak samo jak ja, Maks... bo ja też z tych wszystkich burzowych ekscesów najbardziej boję się wiatrów. Ciągle się słyszy o tych huraganach, które łamią drzewa, zrywają dachy... koszmar jakiś. I tego boję się najbardziej. Ja wprawdzie nie mam naokoło domu dużych drzew, ale rozumiem Twoje obawy, też bym czuła taki burzowy dyskomfort.
UsuńCo do iglaka, to stoi na razie, jest podwiązany i chyba tak go zostawię na całą zimę, zobaczymy co będzie wiosną. W zimie śnieg też potrafił rozcapirzyć te jego gałęzie, więc na razie go nie będę ruszać.
Pozdrawiam Cię bardzo gorąco...