24. Bylinkowy zawrót głowy
Kolejna jesień nareszcie przyniosła piękne kwitnienia moich roślinek. Posadzone wcześniej bylinki ładnie się porozrastały i ogród był już bardzo kolorowy. Poza tym zasiane w maju aksamitki efektownie się rozwinęły i uformowały się nawet w takie niewielkie krzaczki, co wyglądało bardzo ciekawie i inspirująco. Ponosiła mnie ułańska fantazja i wymyśliłam sobie, że na kolorowych zrębkach będę sadzić roślinki w kontrastującym z nimi kolorze. Tym sposobem na przykład na żółtym podłożu wylądowała żurawka o czarnych liściach :) No i tojad, ach... Cudnej urody roślina o zachwycającej barwie i ciekawym kształcie kwiatów.
Już wtedy zaczęła się moja przygoda z rozsadzaniem, przesadzaniem i szukaniem dla niektórych roślinek właściwego miejsca. Moja wiedza w tym zakresie ciągle na szczęście rosła i w związku z tym część roślinek musiała zmieniać swoje docelowe miejsce, ponieważ niektóre z nich miały je źle wybrane :)
Nie będę ukrywać, że sporo moich bylinek w tamtym czasie odeszło za tęczowy most, bo moja wcześniejsza niewiedza, kończyła się czasem niestety ich przedwczesnym odejściem, ale pogodziłam się już wtedy z tym, że ogród wciąż żyje, że jest jakby nie było żywym organizmem, w którym nie da się wszystkiego z góry zaplanować i założyć sobie, że będzie tak, a nie inaczej. Tu zawsze obowiązywały i obowiązują inne zasady.
A więc, jak widać na zdjęciach, przybywało obrzeży, kamyczków, ścieżek, dróżek i tym podobnych ogrodowych wymysłów. Ale było mi z tym bardzo dobrze i gdybym dzisiaj miała to wszystko robić jeszcze raz, pewnie zrobiłabym tak samo, choć twierdzę często, że mój wymuskany ogródek powinien być bardziej naturalistyczny, nie taki odrysowany od linijki. Tylko, że to moje powstające dzieło, krok po kroku charakteryzuje cały proces i trud, jaki wtedy włożyłam w tworzenie tego swojego kawałka ogrodowego świata. I widocznie tak musiało być :)
W tym poście miało być bardziej optymistycznie, niż w poprzednim i mam nadzieję, że było :) Nie mam pojęcia, co będzie w następnym, ale z pewnością wymyślę coś, co - mam nadzieję - zachęci moich stałych "czytaczy" do kolejnych odwiedzin :)
Ojej... Uwielbiam spacerowyac po Twoim ogrodzie... Za każdym razem coś nowego... Zaskakujesz nas Kochana za każdym razem.. Ach te chciejstwa,fajnie to ujęłaś. Już mnie się na jezyk to przyjęło. Tojad i mnie się spodobał. Rośnie i kwitnie gdzieś tam z tyłu.. A i ogród z roku na rok się rozrasta, zwłaszcza bylinki.. A potem zaczyna się dzielenie, sadzenie i obdarowywanie. Uwielbiam. Buziaki.
OdpowiedzUsuńTo dobrze Agatko, że zaskakuję, bo najbardziej chyba boję się przynudzania i pisania w kółko o tym samym. Ale jeśli piszesz, że za każdym razem jest coś nowego, to ok :)
UsuńJak tam u Ciebie pieknie... <3
OdpowiedzUsuńJa tak mialam na poczatku, tez duzo roslin mi padalo (w domu), ale z czasem i wiekszym doswiadczeniem przestaly mi obumierac i tfu ,tfu , rosna teraz jak glupie :)
Bo nasze doświadczenie z roślinkami rośnie w miarę upływu czasu. I całe szczęście, bo inaczej niczego byśmy nie utrzymały przy życiu :) To dobrze, że teraz Twoje roślinki cudnie rosną :)
UsuńHi,
OdpowiedzUsuńGreat blog dear! I follow you, do you want to follow me?
https://insandfashion.blogspot.com/
Very willingly :)
UsuńJuż się powtarzam, ale nie można inaczej. Ogród Twój zachwyca. Roślinki, zdrowe piękne. Aksamitki jak krzewy i wiele wiele innych. Oglądam i podziwiam. Uściski posyłam:):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję :) Twoje słowa to miód na moje serce :) Zapraszam kochana do ponownego oglądania :)
UsuńOgród coraz piękniejszy i ważne że powstawał tak jak sobie wymarzyłaś bo dzięki temu na pewno lepiej się w nim wypoczywa. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńOczywiście, Alicjo masz rację. Spełnianie swoich marzeń to cudowna sprawa, od tego też zależy moje odpoczywanie i moja satysfakcja.
Usuń